AKADEMIA MUZYCZNA – BYDGOSZCZ PRZEZ DZIURKĘ OD KLUCZA #15


Ciepłe przedpołudnie, park im. Jana Kochanowskiego w Bydgoszczy. Wokół cicho, jak makiem zasiał – może poza szumem drzew, poruszanych przez delikatne powiewy wiatru. Nagle tę ciszę przerywają rozkoszne dźwięki muzyki klasycznej. Nie trzeba zanadto nastawiać uszu, żeby wiedzieć skąd dochodzą. To przecież jedna z największych pereł w koronie naszego miasta i kolejna instytucja, która powstała z inicjatywy Andrzeja Szwalbego – Akademia Muzyczna! 


Zanim przejdziemy do właściwej części artykułu, przypominam (a tych, którzy trafili tutaj po raz pierwszy, informuję), że niniejszy materiał jest częścią większego, zapoczątkowanego jeszcze w 2021 roku, cyklu. Do tej pory w ramach serii „Bydgoszcz przez dziurkę od klucza” – bo tak nazywa się ten projekt – ukazało się 14 artykułów.
W kolejnych miesiącach i latach planujemy kontynuować cykl i odkrywać tajemnice kolejnych ważnych, lecz nie w pełni dostępnych dla osób z zewnątrz, bydgoskich obiektów.

Dotychczas powstałe teksty, przeczytać możecie tutaj:

1. BAZYLIKA MNIEJSZA PW. ŚW. WINCENTEGO A PAULO

2. OPERA NOVA

3. JAZ WALCOWY CZERSKO POLSKIE

4. KINO „POMORZANIN”

5. WOJEWÓDZKĄ I MIEJSKĄ BIBLIOTEKĘ PUBLICZNĄ IM. DR. WITOLDA BEŁZY

6. KOŚCIÓŁ PW. JÓZEFA RZEMIEŚLNIKA

7. KOŚCIÓŁ PW. NAJŚWIĘTSZEGO SERCA PANA JEZUSA

8. KOŚCIÓŁ EWANGELICKO-METODYSTYCZNY

9. BYDGOSKI RATUSZ

10. GMACH SĄDU OKRĘGOWEGO

11. KOŚCIÓŁ KLARYSEK

12. EWANGELICKO-AUGSBURSKI KOŚCIÓŁ ZBAWICIELA

13. KAMPUS GŁÓWNY UNIWERSYTETU KAZIMIERZA WIELKIEGO

14. FILHARMONIA POMORSKA IM. IGNACEGO JANA PADEREWSKIEGO

Zapraszamy do lektury – zarówno wymienionych wyżej artykułów, jak i niniejszego, dotyczącego

Wspieraj “TURYSTYKĘ BEZ FILTRÓW” NA PATRONITE!
Zbieramy na kolejny film o Bydgoszczy🎥
https://patronite.pl/turystykabezfiltrow

Dziś Akademia, kiedyś siedziba starosty

Jakoś tak wyszło, że w Bydgoszczy powszechnie nie jest znany fakt,  iż gmach, w którym mieści się Akademia Muzyczna, powstał na potrzeby zupełnie innej instytucji. Do tego, powstał zdecydowanie wcześniej, zanim ktokolwiek choćby pomyślał, o utworzeniu w mieście uczelni muzycznej.

Budowniczy gmachu nigdy nie mogliby przypuszczać, że kiedyś w tych murach prowadzona będzie edukacja muzyczna

Aby zrozumieć, w jakim celu go wybudowano, należy cofnąć się w czasie do 1815 r. Wtedy to cesarz Fryderyk Wilhelm III, utworzył Wielkie Księstwo Poznańskie, w którym miały funkcjonować dwie rejencje: poznańska i bydgoska. Rejencje dzieliły się z kolei na powiaty, w tym grodzkie, jak Bydgoszcz. W drugiej połowie XIX w. rola starostw, a co za tym idzie, prestiż stanowiska starosty, jeszcze wzrosła.

Przyznacie, że dość kiepskim podkreśleniem tego prestiżu, było to, że bydgoscy starości musieli początkowo piastować swój urząd w różnego rodzaju lokalach prywatnych, w tym nawet mieszkaniach. Szybko okazało się więc, że konieczna będzie budowa nowej, reprezentacyjnej siedziby władzy samorządowej.

Kiedyś tymi korytarzami chadzał starosta

Rozpisano więc konkurs, który wygrał poważany radca budowlany z Poczdamu,  E. von Saltzwedel. Już w 1904 r. uzyskano pozwolenie na budowę i wybrano odpowiednie miejsce – tuż obok nowo powstałego (ledwie 3 lata wcześniej) parku – dzisiaj Jana Kochanowskiego, a wówczas jeszcze bezimiennego, choć w późniejszych latach znanego jako Bismarck Garten. Inwestycje ukończono w 1906 r., wydając przy tym 187 tysięcy marek. Jak na tamte czasy, sporo.

Pierwotnie budynek wyglądał oczywiście nieco inaczej – o czym w dalszej części tekstu – jednakże jedno pozostało niezmienne – zawsze wyróżniał się wielką elegancją. Na początku znajdowały się tam m.in.: biuro kolejki wąskotorowej, biura starosty,  także  sala sejmiku powiatowego. Co ciekawe, obiekt był siedzibą starosty w dosłownym tego słowa znaczeniu, gdyż ten, po prostu zamieszkiwał w znajdującym się tam, ośmiopokojowym (!) mieszkaniu. Swoje, oczywiście znacznie mniejsze, lokale na poddaszu, miała także służba urzędnika.

Wiatr historii wciąż jest tu dobrze wyczuwalny

Starostwo działało tutaj – naturalnie już pod polską administracją – także w okresie 20-lecia międzywojennego. Po II wojnie światowej, aż do 1975 roku, w gmachu rezydowała z kolei Powiatowa Rada Narodowa. Zmierzch funkcji urzędniczej obiektu nastał w wyniku reformy administracyjnej, która zniosła powiaty. Inna sprawa, że w 23 lata później wróciły, jednak wówczas w budynku działała już zupełnie inna instytucja.

W mieście zastanawiano się wówczas (tj. w 1975 r.) co stanie się z tak pięknym obiektem. Jedna osoba miała już jednak w jego kontekście konkretne plany, które czym prędzej zamierzała zrealizować. Tak oto, drodzy państwo, na scenie – po raz kolejny zresztą – pojawił się sam Andrzej Szwalbe.

Polecamy także nasz Instagram,
na którym pokazujemy kulisy tworzenia blogowych materiałów!

Cel: kształcić muzyków nad Brdą!

W tym miejscu mały przerywnik w naszej opowieści. Musimy bowiem zrozumieć, skąd w ogóle Akademia Muzyczna w grodzie nad Brdą się wzięła. Zasadniczo, było to zwieńczenie działań, mających na celu kontynuację bogatych przecież tradycji, związanych z kształceniem w mieście muzyków. A te sięgały czasów bardzo odległych, czyli przełomu wieków XIV i XV, kiedy to swą działalność rozpoczął w Bydgoszczy klasztor karmelitów. Dlaczego o nim wspominam? Ano dlatego, że słynął on m.in. z tego, że prowadził wysokiej klasy lekcje muzyki sakralnej

Bydgoszcz musiała trochę poczekać na uczelnię muzyczną z prawdziwego zdarzenia

Potem do miasta zawitali także Jezuici, którzy uruchomili bursę muzyczną, i zainicjowali działalność pierwszego w mieście, pełnoprawnego teatru muzycznego. Niestety, ten kierunek rozwoju edukacji muzycznej przerwali (jak zwykle zresztą) zaborcy, którzy lubowali się w zamykaniu kojarzących się z polskością (a więc mogących wywołać wywrotowe nastroje) klasztorów. W tym kontekście używać powinniśmy słowa sekularyzacja, czyli ograniczenia roli religii w życiu danej społeczności.

Niemcy, jak to Niemcy, edukację i kulturę jednak lubili. Postanowili więc powołać do życia Bromberger Konservatorium für Musik, czyli po prostu Bydgoskie Konserwatorium Muzyczne. De facto była to szkoła muzyczna I i II stopnia, czyli szkoła średnia. Początkowo działała ona przy ul. Gdańskiej 24, potem przy al. Mickiewicza 9, a na końcu przy Gdańskiej 54. Instytucja upadła wraz z zakończeniem II wojny światowej, uznawana za stricte niemiecką, Mimo to, należy podkreślić, że w okresie 20-lecia międzywojennego, w kadrze znajdowali się zarówno Polacy jak i Niemcy. Wówczas kształcił tutaj m.in. słynny Zygmunt Urbanyi – urodzony w Stanisławowie (dzisiejszym Iwano-Fankiwsku), nauczyciel, kompozytor i dyrygent.

Siedziba przy ul. Sienkiewicza zdecydowanie nie była pierwszą, w której kształcili się bydgoscy muzycy

Od 1925 r. równolegle działał Miejski Instytut Muzyczny, czyli już w pełni polska, ale również stanowiące element kształcenia średniego, szkoła muzyczna. Instytut rozpoczął swoją działalność w  pomieszczeniach Gimnazjum Matematyczno-Przyrodniczego, czyli dzisiejszym Copernicanum, przez większość bydgoszczan kojarzonym z technikum kolejowym. Potem, instytucja przeniosła się na ul. Paderewskiego 32. W 1927 r., Instytut stał się Konserwatorium i urzędował kolejno przy ulicach: Piotra Skargi 14 oraz Gdańskiej 71.

Co ciekawe, po wojnie, szkołę podzielono na dwie odrębne instytucje: Państwową Niższą Szkołę Muzyczną i Państwową Średnią Szkołę Muzyczną. Potem, w 1960 r. z inicjatywy Felicji Krysiewicz, utworzono Studium Muzyczne im. Emila Młynarskiego, którego głównym celem było podnoszenie kwalifikacji muzyków i pedagogów. W latach 70. XX w., przekształcono je w Państwową Szkołę Muzyczną II stopnia. Szkoła średnia działała z kolei przy ul. Gdańskiej 71, natomiast podstawowa przy Gdańskiej 54. Ta ostatnia, w 1958 r. przeniosła się do gmachu przy ul. Libelta, czyli dzisiejszej Andrzeja Szwalbego.

Po wielu latach tułaczki, uczelnia w końcu rozwinęła skrzydła

Ten muzyczny galimatias był zapewne trudny do zrozumienia nawet dla miejskich władz oraz uczniów, studentów oraz kadry pedagogicznej szkół. W związku z tym, w 1975 r., wszystkie szkoły połączono w twór o nazwie Państwowy Zespół Szkół Muzycznych.  4 listopada 1991 r., szkoła otrzymała patronat wybitnego pianisty, czyli Artura Rubinsteina. I tak jest zresztą po dziś dzień!

Wszystko wydawało się w porządku – w mieście działały szkoły (a od lat 70. jedna szkoła), młodych muzyków więc nie brakowało. Jednakże, w głowach wielu osób począł kiełkować niepokój o stan kształcenia wyższego – zarówno przyszłych artystów jak i kadry, mogącej następnie kształcić młodzież. Wszak po opuszczeniu murów szkoły podstawowej i średniej, młodzi artyści, chcąc kształcić się dalej, musieli opuścić miasto. Olbrzymi potencjał był więc najzwyczajniej w świecie wypuszczany z rąk.  

Droga do powstania Akademii była długa…

I tak pewnie byłoby po dziś dzień. Na szczęście, bydgoska akademia muzyczna w końcu powstała. I to powstała…

Z inicjatywy Szwalbego

Starania o powołanie wyższej uczelni muzycznej w Bydgoszczy, rozpoczęły się już krótko po II wojnie światowej. Niestety, przypominały one walenie głową w mur, gdyż ówczesny minister kultury, Stefan Dybowski owszem, powołał nową uczelnię, ale nie w Bydgoszczy, a w Sopocie. Zapewne z perspektywy szczebla centralnego to wystarczyło. Jest uczelnia w północnej Polsce? Jest. Więc po co drążyć?

Młody Andrzej Szwalbe. Czy już wówczas wiedział, że nad Brdą powstanie Akademia Bydgoska?
Źródło: zbiory Filharmonii Pomorskiej

Na szczęście jednak, bydgoszczanie drążyli. A od 1951 r., czyli od momentu rozpoczęcia pracy na dyrektorskim stanowisku w Pomorskiej Orkiestrze Symfonicznej, szczególnie mocno drążył jeden z nich. Ma się rozumieć, Andrzej Szwalbe. Począł więc, typowe dla siebie „bombardowanie” Ministerstwa Kultury i Sztuki wnioskami, ukazującymi korzyści z utworzenia w Bydgoszczy akademii.

Co więcej, kiedy po latach bezskutecznych zabiegów (konkretnie zaś w 1971 r.) pomocną dłoń wyciągnął doń rektor Wyższej Szkoły Nauczycielskiej (czyli protoplasty dzisiejszego Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego), Bogdan Głębowicz, proponując utworzenie Wydziału Muzycznego, Szwalbe… nie zgodził się na to! Uważał bowiem, że jeżeli coś już robić w tym kierunku, to na pewno nie po łebkach! Uważał, że osoby wykształcone w ten sposób, nie będą pełnoprawnymi ekspertami. Postawa doprawdy chwalebna i tak rzadko spotykana w dzisiejszych czasach!

Wnętrze Akademii

Jak się wkrótce okazało, cierpliwość się opłaciła! W 1974 roku, konkretnie zaś 1 października,  w Bydgoszczy działalność rozpoczęła filia Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej w Łodzi. Sukces ten natychmiast przypisały sobie oczywiście lokalne władze polityczne. Prasa podlizywała się także sekretarzowi KW PZRP, Soporowskiemu oraz wojewodzie Lehmannowi. Prawda była jednak taka, że ministerstwo zgodziło się na utworzenie uczelni głównie z uwagi na fakt, iż część środków przeznaczonych na działalność Filharmonii, na Akademię zdecydował się przesunąć Szwalbe. Jak zwykle został więc bohaterem, z tym że nieco cichym. To miało dla niego jednak zapewne drugorzędne znaczenie.

Pomnik Andrzeja Szwalbego przed gmachem Filharmonii Pomorskiej

Zresztą, na początku zajęcia odbywały się częściowo w pomieszczeniach Filharmonii, a sporą część kadry stanowili muzycy dwóch filharmonicznych zespołów: Pomorskiej Orkiestry Symfonicznej i Capella Bydgostiensis. I choć początki były trudne – pierwszy semestr rozpoczęło ledwie 25 studentów – to instytucja szybko się rozwijała. W 1979 r. usamodzielniła się od łódzkiej uczelni, stając się Państwową Wyższą Szkołą Muzyczną w Bydgoszczy, a 1 grudnia 1981 otrzymała status Akademii, co oczywiście momentalnie wywindowało jej status. Do tego momentu, w Polsce funkcjonowały tylko trzy akademie muzyczne, w: Krakowie, Warszawie i Katowicach. Wraz z Bydgoszczą, tego zaszczytu dostąpiły także uczelnie w: Gdański, Łodzi, Poznaniu i Wrocławiu. Znaleźliśmy się więc w elicie!

Patronat pojawił się dopiero wraz z nadaniem uczelni statusu akademii. Padło na zasłużonego kompozytora, dyrygenta, organistę, a także nauczyciela, który kształcił się głównie w Berlinie. Zasłynął zaś za sprawą faktu stworzenia dzieł oratoryjnych i muzyki do Roty Marii Konopnickiej. W Bydgoszczy co prawda nigdy nie mieszkał, ale odwiedzał miasto przynajmniej kilkukrotnie, w tym w trakcie wiekopomnego wydarzenia – odsłonięcia pierwszego na polskich ziemiach pomnika Henryka Sienkiewicza, czyli w 1927 roku. Więcej o tym wydarzeniu przeczytacie w artykule poświęconym Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece Publicznej im. Witolda Bełzy (czyli TUTAJ).

Piękny gmach w pięknym otoczeniu

W ten właśnie sposób, gmach stojący przy skrzyżowaniu ulic: Słowackiego i 20 Stycznia 1920 r., stał się jednym z najważniejszych dla bydgoskiego „uniwersum muzyki”. Oczywiście wpisywało się to w zamysł Szwalbego, dotyczący utworzenia Dzielnicy Muzycznej, stanowiąc jej ostatnie, brakujące ogniowo.  I jest tym ogniwem (przynajmniej póki co, ale o tym niżej) po dziś dzień. Przyjrzyjmy mu się więc uważniej!

Gmach Akademii od strony ul. 20 stycznia 1920 roku

Pierwszym, co zwraca naszą uwagę, jest napis nad wejściem. Wskazuje on: „Musica spiritus movens”, co oznacza po prostu: „Muzyka porusza ducha”, z czym nie sposób się nie zgodzić. Wraz ze znajdującym się nad nim orłem, został umieszczony tutaj dopiero w 1981 r. czyli w momencie uzyskania przez uczelnię miana akademii. Można więc rzec, że to jedne z nowszych elementów, zdobiących elewację gmachu.

“Musica spiritus movens”, czyli “muzyka porusza ducha”

Sama bryła, mimo że może nie jest przesadnie monumentalna, to i tak zwraca uwagę nawet średnio zainteresowanego architekturą, obserwatora. Reprezentuje styl neobarokowy, i mimo otynkowania, posiada sporo ciekawych detali architektonicznych, w tym głównie kartuszy i girland. Bardzo ciekawe jest także główne wejście do gmachu, zdobione dwoma bogato dekorowanymi (wszak to piaskowiec!) kolumnami, zwieńczonymi u góry niewielkim balkonikiem. On również powstał dopiero w latach 80. XX w. Niestety, po dziś dzień nie zachowały się oryginalne, wysokie, mansardowe dachy. Po 1945 r. zastąpiły je te obecne, czterospadowe. Podobny los spotkał piękną wieżyczkę, wieńczącą konstrukcję.

Gmach Akademii Bydgoskiej (obecnie), tuż po wybudowaniu.
Źródło: zbiory Akademii Muzycznej

Główna bryła budynku to jedno, ale cały kompleks składa się także z kilku innych konstrukcji. Od strony ul. Słowackiego, do głównego gmachu przylega stylowa dobudówka. Natomiast od strony północno-wschodniej (w kierunku al. Mickiewicza) znajdują się dwa wolnostojące budynki – ten przy ul. 20 Stycznia jest dobrze widoczny, drugi dostrzec można tylko z dziedzińca Akademii. Oba pełniły niegdyś funkcje gospodarcze, i oba przypominają niewielkie, zadbane pałacyki.

“To są te detale”, jak mówi klasyk

Przechodząc obok kompleksu Akademii Muzycznej, z pewnością zwrócimy uwagę na znajdujący się na otaczającym go murze, mural. To dzieło Juliana Nowickiego, znanego z kilku innych bydgoskich malunków, m.in. Mariana Rejewskiego, przy ul. Gdańskiej czy Józefa Święcickiego, na rogu ulic Gdańskiej i Cieszkowskiego. Pomysł był tutaj jasny – nawiązać do  idei Dzielnicy Muzycznej, co – moim zdaniem – w pełni się udało! Są też anioły, co mi kojarzy się ze wzniosłością, znaczeniem tego miejsca.

Bydgoski, muzyczny anioł

Wspomnieć należy także, że obiekt, który widzimy u styku ulic: 20 Stycznia i Juliusza Słowackiego to niejedyny gmach, którym zarządza Akademia. Wszak przy ul. Gdańskiej 20 znajduje się Pomorski Dom Sztuki, zaś akademik i część obiektów dydaktycznych (wraz z salą koncertową), mieszczą się przy ul. Staszica 7. Jest też budynek przy ul. Warmińskiego 13, tuż przy skrzyżowaniu z ul. Obrońców Bydgoszczy. To jednak już materiał (szczególnie w kontekście Pomorskiego Domu Sztuki) na zupełnie inną, choć pewnie równie ciekawą, opowieść.

Szyk, klasa, Akademia

Elegancja, szyk, klasa – mniej więcej takie określenia cisną się na usta, zaraz po przekroczeniu progu gmachu bydgoskiej Akademii Muzycznej. Ewidentnie czuć tutaj klimat lat minionych – głównie za lat 70. XX w., kiedy to muzycy wprowadzili się do budynku (wszak pod koniec dekady, przeprowadzono generalny remont wnętrz), ale momentami także początku wieku, czyli momentu, w którym powstawał obiekt (to akurat odnosi się głownie do architektury, bo wnętrza uległy jednak sporej transformacji).

Gmach Akademii w trakcie generalnego remontu w latach 70. XX w.
Źródło: zbiory Akademii Muzycznej

Wprawny obserwator dostrzeże tutaj sporo podobieństw do tego, co widać w środku Filharmonii Pomorskiej (a o tym możecie przeczytać TUTAJ), czy nawet ostromeckich pałaców. Mowa o mnogości klasycznych, stylowych mebli, rzeźb, obrazów czy zdjęć. Całość nawiązywać ma do polskiego oświecenia. I tak, dobrze łączycie kropki – ten wspólny mianownik to również zasługa Andrzeja Szwalbego, który lubował się w tego typu wystroju. Jego ręka jest tutaj wyraźnie zauważalna!

Aż strach czegokolwiek dotknąć!

Pierwsze, wielkie wrażenie, obiekt robi na nas już tuż za progiem. Tutaj, w dużym holu, dostrzegalne są piękne, oryginalne, krzyżowo-żebrowe sklepienia. Te zresztą wytyczają nam szlak przez cały podłużny korytarz, prowadzący przez parter, od którego odchodzą liczne sale wykładowe.

Sklepienia nad głównym holem budynku

Jedną z ciekawszych jest tutaj sala im. prof. Tatiany Szebanovej, czyli utytułowanej pianistki, laureatki II miejsca na X Konkursie Chopinowskim. Poza zdjęciem artystki, są też piękne, wypucowane na błysk pianina, oraz niezwykle szykowany, wyjęty rodem z lat 70., wystrój.

Sala im. prof. Tatiany Szebanovej

Wędrując tymi korytarzami, warto zwrócić uwagę na niewielkie, owalne okienka znajdujące się nad drzwiami poszczególnych sal. Te wyróżniają się pięknymi, staromodnymi ramami. Zresztą, po tych korytarzach i znajdujących się przy nich salach, można by krążyć godzinami, podziwiając wystrój i misterne zdobienia mebli (większość z nich reprezentuje styl henrykowski).

Stylowo? Mało powiedziane!

Szczytem elegancji jest oczywiście rektorat i przylegająca do niego sala sesyjna. Z wiszących na ścianach portretów spoglądają na nas bacznie dawni rektorzy, a wszędzie wokół w oczy rzucają się stylowe meble, pianino, zegar czy żyrandol. Na ścianie wisi zaś arcyważny dokument – akt erekcyjny, potwierdzający budowę nowego kampusu Akademii Muzycznej. Obok zresztą, w celu potwierdzenia jego wagi, znajduje się kopia rękopisu Roty (w oryginale dokument ten znajduje się w Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece Publicznej przy Starym Rynku).

Sala sesyjna

Na pierwszym piętrze jest chyba jeszcze ciekawiej, bo tutejszy hol zdobią piękne kolumny,  a także rzeźby: Fryderyka Chopina i Piotra Czajkowskiego. Mniej więcej w połowie korytarza znajduje się niewielka wnęka, w której znajdziemy kolejne – tym razem jeszcze piękniej zdobione kolumny, a także obrazy wybitnych muzyków. Pośrodku ustawiono z kolei kanapy, co daje tworzy świetną, wypoczynkową „miejscówkę”.

Hol na pierwszym piętrze Akademii

Prawdziwą perełką jest znajdujący się tutaj gabinet rektora. Ten, w odróżnieniu od innych przestrzeni gmachu, utrzymany jest w ciemnoniebieskich barwach. Jest także drogocenna porcelana, pianino i figurki zrywających się do lotu łabędzi. W zasadzie wszystko wygląda tutaj tak pięknie, szykowanie i (przede wszystkim) drogo, że doprawdy bałbym się korzystać z tej przestrzeni!

Gabinet rektora to chyba najpiękniejsza przestrzeń w całym gmachu

Wracając jednak do holu na piętrze, to znajdują się tutaj dwie ciekawy „instalacje”. Pierwsza z nich przedstawia zwycięską koncepcję nowego kampusu Akademii (o nim więcej niżej). Druga to rzecz doprawdy unikatowa. Mowa o oryginalnej chorągwi legendarnego chóru „Arion”. Więcej pisałem o nim w materiale poświęconym Filharmonii Pomorskiej, bo i zespół działał w jej strukturach. Warto jednak wspomnieć, że był to chór powstały jeszcze w latach 20. XX wieku, konkretnie zaś w 1924 roku! Co ciekawe, powstał w bardzo nieoczywistym miejscu, bo na obrzeżach miasta, na osiedlu Czyżkówko (a skoro początkowo był to zespół typowo osiedlowy, bardzo nas zainteresowała jego historia!), pierwotnie nosząc nazwę „Kółko Śpiewacze Czyżkówko”. Niestety, zespół zakończył działalność wraz z zamknięciem sezonu artystycznego 1989/1990. Pozostały wspomnienia i zamknięty w gablocie sztandar.

Chorągiew legendarnego chóru “Arion”

Oczywiście, w budynku Akademii znajduje się także pomiesczenie, w którym odbywać mogą się kameralne koncerty. To umieszczono na pierwszym piętrze.

Największa sala w budynku, w której czasami odbywają się nawet koncerty

Klatka schodowa jak ze snu

Przyznacie, że opisane (i przedstawione na zdjęciach) wyżej przestrzenie są piękne. Niemniej, tym, co – przynajmniej na mnie – robi największe wrażenie w gmachu Akademii Muzycznej, jest nieodmiennie klatka schodowa. Ta główna wiedzie przez dwa poziomy, czyli parter i pierwsze piętro, zaczynając się tuż za głównym wejściem (szukajcie jej po Waszej prawej stronie).

Chlubą gmachu jest bez wątpienia…

Oczywiście, oryginalne są tutaj drewniane, bogato zdobione poręcze, a także obramowania drzwi. Właściwie, należałoby powiedzieć, że wrót, bo są doprawdy olbrzymie! Całości dopełniają sklepienia (tak, są i tutaj!), niewielkie, acz stylowe, żyrandole oraz… roślinność! Tak jest, kolejnym co może przywoływać wspomnienia z minionych lat, są ciekawe, doniczkowe roślinki, które nieco ożywiają wnętrza.

…główna klatka schodowa

Moją miłością, i tym, co sprawiło, że postanowiłem poświęcić tej klatce schodowej, osobny podrozdział, jest witraż. Mowa o małym dziele sztuki, znajdującym się na półpiętrze, między parterem a pierwszym poziomem. Tak naprawdę to jest to wydłużona, zakończona półkolem konstrukcja, na którą składa się kilkadziesiąt niewielkich szkiełek, otoczonych stylową ramą. Zdaje się, że spośród nich, otwierają się tylko dwa umieszczone najniżej.

No i te witraże!

Najbardziej istotne jest jednak to, że szkiełka są różnokolorowe – fioletowe, zielone, żółte i niebieskie. Całość daje zaś piorunujące wręcz wrażenie! W zależności od kąta padania promieni słonecznych, efekt wizualny jest zresztą odmienny, a mieniące się różnobarwną tęczą plamki, „skaczą” czasami także po podłodze parteru. Można tak patrzeć godzinami! A przynajmniej ja mogę.

Skoro jesteśmy przy schodach, pewnie pomyślicie o widoku z okien budynku. Ten jest oczywiście ciekawy i nietypowy. Z jednej strony widać kamienice przy ul. Słowackiego i Gdańskiej. Ta najbliższe są NAPRAWDĘ blisko, toteż mieszkańcy doprawdy dobrze muszą słyszeć jak idzie nauka młodym adeptom muzyki. Mam nadzieję, że przeważają tutaj pozytywne doznania! Z drugiej strony widać oczywiście skwer im. Krzysztofa Komedy, a także Filharmonię Pomorską. Od strony wschodniej rozpościera się zaś piękna panorama na park im. Jana Kochanowskiego oraz pomnik Henryka Sienkiewicza. Północ to z kolei punkt obserwacyjny, z którego podziwiać można postępy w remoncie gmachu Teatru Polskiego.

Widok z okien Akademii w kierunku północny. W tle remontowany budynek Teatru Polskiego

Mniej reprezentacyjna jest druga, znajdująca się w głębi budynku, klatka schodowa oraz schody prowadzące na poddasze i do piwnicy. Niemniej, dzięki nim dotrzeć można do kolejnych ciekawych przestrzeni. A podróżując do nich, warto zwrócić uwagę na niewielkie fragmenty odsłoniętego tynku, znajdujące się na 1 piętrze. To efekty prac specjalistów, dzięki którym udało się odsłonić oryginalny wygląda ścian, a więc widok z jakim na co dzień mieli do czynienia urzędnicy starostwa na początku XX wieku! W oczy rzuca się to, że wnętrza utrzymane były w ciemnych barwach, które urozmaicono mocno zaakcentowanymi zdobieniami. Piękne, ale trochę przytłaczające i mroczne. No ale charakterystyczne dla niemieckich budowli z tego okresu.  

Boczna klatka schodowa
Odkryte fragmenty oryginalnych zdobień

Na poddaszu i w piwnicach

Świetne w Akademii Muzycznej jest też to, że w jej wnętrzach działa kilka parających się niezwykle ciekawą robotą, jednostek. W poszukiwaniu jednej z nich udać musimy się do piwnicy. Tutaj też jest ciekawie – nisko zawieszone sklepienia robią swoje – ale najważniejszym miejscem jest studio nagrań. Na drzwiach tej jednostki dostrzec możecie tabliczkę z napisem „Polnishe Grampohon”.

Wejście do studia nagrań

Studio działa od 1980 r., ale po wielu zmianach w ostatnich latach, jest bardzo nowoczesne. Jego zasadniczym celem jest rejestracja nagrań audio i video, głównie w celach dydaktycznych i archiwalnych. Najlepsze jest jednak to, że znajdziecie tutaj całą masę dziwnych sprzętów – a to kuwetę z piaskiem i potłuczonym szkłem, a to puszki czy butelki po piwie. Wszystko to oczywiście nie w celach konsumpcyjnych, a jako element wykorzystywany do uzyskiwania odpowiednich efektów dźwiękowych.  

Studio nagrań od wewnątrz

Na drugim biegunie, czyli na poddaszu działa z kolei Pracownia Kultury Muzycznej i Folklorystyki. Ta jednostka, funkcjonująca od 1991 r. to prawdziwi naukowcy! Badają oni historię muzyki i kultury muzycznej na Kujawach i Pomorzu. Posiadają także doprawdy niezwykłe archiwa, obejmujące tysiące zdjęć, rękopisów nut, plakatów czy dzienników. Wśród nich znalazłem choćby zapiski z odległych o kilkadziesiąt lat spotkań wspomnianego już chóru „Arion”! Pracownia prowadzi także stronę internetową www.folklorkujawski.pl gdzie posłuchać możecie archiwalnych, regionalnych nagrań. A tak swoją drogą, w pomieszczeniach na poddaszu (są tutaj także sale dydaktyczne), znajdziemy oczywiście oryginalne, drewniane belkowanie.

Pracownia Kultury Muzycznej i Folklorystyki
Jedna z sal dydaktycznych na poddaszu

W osobnym, znajdującym się na dziedzińcu gmachu głównego, budynku znajdują się: Wydawnictwo i Biblioteka z Fonoteką.  Pierwsza, jak sama nazwa wskazuje, zajmuje się publikowaniem dzieł naukowych i artystycznych których autorami są pracownicy uczelni. I uwierzcie mi, jest tego sporo!  Druga to prawie 560 tys. egzemplarzy, w tym: nut, książek, prac naukowych czy czasopism muzycznych. Dla miłośników muzyki klasycznej, to najprawdziwsza studnia bez dna!

Biblioteka Akademii

Akademia dziś

Zabawne, że Akademia, podobnie jak wiele innych, działających w zakresie sztuki, szkół wyższych, postrzegana jest często jako nieco skostniała instytucja, pozostałość minionej epoki. Tymczasem, rzeczywistość wygląda zgoła inaczej!

Akademia Muzyczna dziś to…

Jasne, w murach Akademii funkcjonują „klasyczne” wydziały, czyli: instrumentalny (fortepian, instrumenty smyczkowe i gitary, instrumenty dęte, perkusja i akordeon, klawesyn, organy i muzyka dawna), a także dyrygentury, jazzu i edukacji muzycznej (wcześniej nazywany wydziałem wychowania muzycznego), ale to nie wszystko!

…instytucja rozwijająca się bardzo prężenie!

Poza nimi, studenci mogą kształcić się w kierunku wokalno-aktorskim, a także Wydziale Kompozycji, Teorii Muzyki i Reżyserii Dźwięku. Ten drugi „produkuje” nie tylko kompozytorów, ale także, m.in. osoby odpowiadające za efekty dźwiękowe w filmach, producentów muzycznych czy twórców ścieżek dźwiękowych do gier komputerowych! Nieźle, prawda?

A jeśli ktoś uważa, że to mało, wystarczy wspomnieć o studiach doktoranckich z zakresu instrumentalistyki, szkole doktorskiej czy studiach podyplomowych (kompozycja, teoria muzyki, instrumentalistyka, wokalistyka, dyrygentura, jazz i muzyka estradowa). Dla żądnych wiedzy i dążących do samodoskonalenia, są też studia podyplomowe, w tym: instrumentalne, wokalne, z zakresu chórmistrzostwa i emisji głosu.

Postępy Akademii podziwia sam król Stanisław August Poniatowski

We wszystkich tych „aktywnościach” bierze udział niemal 500 studentów (i słuchaczy, wszak tak należy nazywać uczestników studiów podyplomowych), w tym oczywiście także z zagranicy. W Bydgoszczy uczy się choćby wielu Azjatów – wszak oni wręcz kochają Chopina! Odnośnie kadry pedagogicznej, to grubo przekracza ona setkę! A kształcą dobrze, skoro mury uczelni opuszczają takie postacie jak choćby: Rafał Blechacz, czyli zwycięzca XV Konkursu Chopinowskiego (2005 r.) czy Szymon Nehring, zwycięzca konkursu im. Artura Rubinsteina w Tel Awiwie (2017 r.).

A może być jeszcze lepiej, gdyż w ciągu kilku najbliższych lat, Akademia powinna tylko podnosić swój prestiż. Wszystko z uwagi na fakt, iż przed nami lata, które śmiało można określić jako…

Akademickie ostatki przy Słowackiego

Podobnie jak w przypadku materiału dotyczącego Filharmonii Pomorskiej, również niniejszy tekst już niebawem będzie można uznać za historyczny (lub, jak kto woli, nieaktualny). Dlaczego? Ano dlatego, że między ulicami: Kamienną i Chodkiewicza, w szybkim tempie rośnie nowy kampus bydgoskiej Akademii Muzycznej.

Projekt nowego kampusu Akademii Muzycznej
Źródło: http://www.bydgoszcz.pl

Mowa o obszarze, jeszcze niedawno kojarzącym się raczej z błotem, trudnymi do sforsowania chaszczami i dawną, zaśmieconą glinianką (wierzcie lub nie, ale przez dłuższy czas, zbiornik ten, na Google Maps oznaczony był jako… „Jezioro Żulowskie”). Na blisko 3 hektarach powstanie zespół nowoczesnych obiektów – pięknie (przynajmniej według projektu) zrewitalizowane ma zostać także otoczenie, łącznie z jeziorkiem.

Tak prezentowało będzie się otoczenie
Źródło: http://www.bydgoszcz.pl

Głównym elementem założenia będzie nowy, ośmiokondygnacyjny gmach, który pomieści m.in. cztery sale koncertowe: symfoniczną, kameralną, teatralno-operową i organową, a także sale dydaktyczne i dom studenta. Częścią inwestycji związanej z powstawaniem kampusu Akademii Muzycznej, będzie również nowy układ komunikacyjny tej części Śródmieścia. Słowem: zmiany, Panie drogi, zmiany!

A tak główna sala koncertowa
Źródło: http://www.bydgoszcz.pl

No i świetnie, wszak Akademia i cała Bydgoszcz, bez wątpienia zasługują na nowoczesne miejsce tego typu. Oczywiście, w związku z tym, uczelnia będzie musiała opuścić historyczny obiekt przy ul. Słowackiego. Jaki los czeka więc dawny budynek starostwa powiatowego? Pomysły są różne, ale najczęściej słyszy się o przejęciu obiektu przez Urząd Miasta. To może z kolei skutkować umieszczeniem tutaj urzędniczych biur lub którejś z podlegających pod miasto instytucji.

Projekt nowego kampusu zobaczyć można oczywiście w obecnym gmachu instytucji

I od razu uspokajam gorące głowy – to, że obiekt przejmie miasto, akurat wróży całkiem nieźle. Po pierwsze, raczej nie zostanie silnie przekształcony, a do tego będzie (taką mam przynajmniej nadzieję), na co dzień wykorzystywany. A tylko to może go uchronić od powolnej, acz nieuchronnej degradacji.

Ukończenie nowego kampusu planowane jest na 2026 rok, więc już teraz można śmiało stwierdzić, że swoje 50-lecie, Akademia Muzyczna świętowała będzie jeszcze przy ulicy Słowackiego. Potem rozpocznie się nowa, miejmy nadzieję, że jeszcze lepsza, epoka w dziejach tej zasłużonej dla miasta instytucji.

Ps. Niniejszy artykuł, poza faktem powstania w ramach wskazanego niżej projektu, dofinansowanego ze środków Miasta Bydgoszczy, stanowi także małą cegiełkę w wielkiej konstrukcji, jaką jest obchodzony aktualnie Rok Andrzeja Szwalbego! Dzięki serdeczne Panie Andrzeju, za to, co dał Pan naszemu miastu!

Piotr Weckwerth

Zdjęcia: Inna Yaremchuk

Polecamy także nasz Instagram,
na którym pokazujemy kulisy tworzenia blogowych materiałów!

Projekt „Bydgoszcz przez dziurkę od klucza” #2, realizowany jest przez Fundację Krzewienia Kultury i Turystyki „Nad Rzeką”.  

ZREALIZOWANO DZIĘKI WSPARCIU FINANSOWEMU MIASTA BYDGOSZCZY

Jedna myśl na temat “AKADEMIA MUZYCZNA – BYDGOSZCZ PRZEZ DZIURKĘ OD KLUCZA #15

Dodaj własny

Leave a Reply

Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑

%d bloggers like this: