BYDGOSKA PODRÓŻ W CZASIE (DZIĘKI GOOGLE STREET VIEW) – CZ. 1.


Ileż to razy marzyłem o podróży w czasie. Choćby o 20-30 lat wstecz, aby na własne oczy (jeszcze raz) zobaczyć dawną Bydgoszcz. Przejść tymi samymi, choć wyglądającymi kompletnie inaczej, ulicami, spojrzeć na te same, ale jednocześnie zupełnie odmienione, budynki. Móc poczuć klimat lat, które bezpowrotnie przeminęły. I wiecie co? Udało mi się to zrobić, choć może nie w tak spektakularny sposób, jak sobie to wyobrażałem. Nie cofnąłem się również tak daleko, jakbym sobie życzył. Mimo to, wędrówka ulicami Bydgoszczy przy wykorzystaniu Google Street View, dostarczyła mi doprawdy interesujących wrażeń!


Zwiedzanie online? A na co to komu, a komu to potrzebne?

Pandemiczne warunki już od dłuższego czasu sprawiają, że możliwość organizacji wszelkiego rodzaju zajęć, dotyczących dziedzictwa kulturowego, są dość mocno ograniczone. To samo, choć już nie w tak dużym stopniu, dotyczy wycieczek turystyczno-krajoznawczych. Tutaj plusem jest oczywiście fakt, iż odbywają się one zwykle w plenerze, przez co i ryzyko infekcji jest dużo mniejsze. Mimo to, w okresie największego koronawirusowego szaleństwa, zwiedzanie online nie było niczym dziwnym.

No ale właśnie – zwiedzanie w plenerze. Polska pogoda do najbardziej tropikalnych, czy nawet przewidywalnych, jak wszyscy doskonale wiemy (i czujemy), raczej nie należy. Toteż wycieczki planować można, gorzej bywa z ich realizacją. Raczej średnio przyjemnym jest bowiem spacerowanie po mieście przy odczuwalnej temperaturze sięgającej 2 stopni, wietrze chłoszczącym twarz i kapiącym na głowę deszczu. Szczególnie, jeżeli oficjalnie, niemal od miesiąca już mamy wiosnę.

Z taką właśnie sytuacją mierzyłem się ok. 2 tygodni temu, kiedy to poproszono mnie o poprowadzenie 4 wycieczek (po jednej każdego dnia, od poniedziałku do czwartku) dla bydgoskich seniorów. Wszystko super, z tym że podmuchy wiatru sięgały właśnie w te dni do 40-kilku kilometrów na godzinę, a każda próba wypowiedzenia słowa, kończyła się tym, że między zęby wpadał mi niesiony przez wietrzysko piach.

Jednakże, czując odpowiedzialność i mając silną potrzebę przekazania seniorom wiedzy, dotyczącej walorów Bydgoszczy, zdecydowałem się na swego rodzaju rozwiązanie zastępcze. Tak jest drodzy państwo, dobrze myślicie. Wycieczki przeprowadziłem przy wykorzystaniu Google Street View. Wystarczył laptop, rzutnik, Internet i kawałek białej ściany. Zgromadzeni w wygodnej sali uczestnicy zajęć mogli podziwiać poszczególne miejsca i obiekty, a ja mogłem, już bez obawy przed „zjedzeniem” tony piasku, trochę o nich pomówić.

W całym tym zwiedzaniu, najciekawsze okazało się jednak to, że zdjęcia, zamieszczone w aplikacji, są, mówiąc delikatnie, „średnio” aktualne. Najnowsze pochodzą z 2019 roku, ale tych jest bardzo niewiele. Zdecydowaną większość wykonano w 2017 roku, a część ma już pawie 10 lat (powstały w 2012 roku)! Dopiero podczas takiej, wirtualnej wędrówki, dostrzegamy, jak bardzo Bydgoszcz się zmieniła. I jak trafne jest porównanie miasta do żywego organizmu. Zmienia się każdego roku, miesiąca, ba – nawet tygodnia! Ewoluuje, dojrzewa, pięknieje, a czasem niestety także lekko traci urodę. Cóż, taka kolei rzeczy.

Zapraszam Was więc na pierwszy odcinek, z cyklu „Bydgoska podróż w czasie (dzięki Google Street View)”. Dziś odwiedzimy (z grubsza) bydgoskie Śródmieście!

Sielanka, ale jakaś taka inna…

Zaczynamy na ulicy Sielanka, wkraczając na osiedle, w kontekście którego potocznie używa się tej samej nazwy. I od razu coś nam tutaj nie gra. A raczej gra, bowiem na google’owskiej mapie, pod numerem 1 (pierwszy budynek po lewej stronie) stoi okazała, modernistyczna willa. To dzieło architekta Bolesława Polakiewicza i zarazem rodzinny dom legendarnego Leszka Białego, szefa wydziału łączności, podporucznika Armii Krajowej. Tyle że poza wirtualną rzeczywistością, nigdy już tego obiektu nie zobaczycie. Piękny budynek padł w nierównej walce z urzędnikami w 2020 roku. Such a shame Bydgoszcz.

Willa pod adresem Sielanka 1 (u góry) w 2017 r. oraz miejsce w którym się ona znajdowała, dzisiaj

Kolejny „wyrwany ząb” w tej części miasta to spora wierzba, rosnąca na południowym skraju Skweru Mariana Turwida. Ta, dla odmiany nie przegrała walki z urzędnikami, a z potężną wichurą (zresztą też w feralnym 2020 r.). Drzewo na mapie Google oczywiście możemy zobaczyć.

Wierzba była, lecz jej nie ma

Generalnie, większość budynków, które zobaczyć możemy na Sielance podczas wirtualnego spaceru, wygląda tak jak obecnie, choć oczywiście zdarzają się wyjątki. Te dotyczą głównie kosmetycznych renowacji elewacji, czy niewielkich przebudów – największa tego typu inwestycja dotyczy bodaj kamienicy przy Adama Asnyka 1a, którą dość mocno rozbudowano.

Poważanych zmian nie widać także przy najważniejszych budynkach, znajdujących się w tej okolicy, czyli gmachach służących szkołom: VI Liceum Ogólnokształcącemu oraz Copernicanum (dawne Technikum Kolejowe, dziś wydział mechatroniki UKW). Tak samo prezentuje się także Pałac Ślubów oraz „willa Kulczyka” (Adama Asnyka 1). I tak samo, albo nawet jeszcze gorzej, wygląda chyba najbardziej okazała willa na Sielance, czyli monumentalny budynek przy Alei Ossolińskich (numer 7). Szyld z numerem telefonu, na który potencjalni nabywcy lub najemcy proszeni są dzwonić, wciąż wisi (a nawet zdążono go zmienić), po czym wnioskować można, że takowych raczej brak.

Willa przy al. Ossolińskich 7 – oby nikomu nie przyszło do głowy burzyć i tego budynku

Wychodząc z Sielanki i zmierzając w kierunku Starego Miasta, przecinamy Park Jana Kochanowskiego. A ten, na zdjęciach z 2012 roku ukazuje nam swoje poprzednie, przedrewitalizacyjne wcielenie. Żeby nie było, uważam, że rewitalizacja ta była bardzo udana. Jednakże, bardzo boli, i jest dostrzegalne na zdjęciach, jak wiele w jej trakcie wycięto drzew.

Czy to ta sama Gdańska?

Kiedy z ulicy Słowackiego skręcimy w Gdańską, pierwszym, na co zwrócimy uwagę podczas wędrówki przy wykorzystaniu Google Street View, jak to, jak kiepsko prezentowała się z tej strony ledwie kilka lat temu (w 2012 r.)… ulica Cieszkowskiego! To  zaskakujące tym bardziej, że przecież niemal zawsze, ulica ta oceniana była przez bydgoszczan jako jedna z najpiękniejszych, jeśli nie najpiękniejsza, w mieście. No i owszem, była przepiękna, ale tylko w kontekście architektury stojących przy niej kamienic. Przez ostatnich kilka lat, zdążyliśmy już bowiem zapomnieć, jak kiepsko wyglądała tutaj nawierzchnia, i jak bardzo ulica „zawalona” była autami (parkowały z obu jej stron). Mało tego, przecież przez Cieszkowskiego wiele lat jeździły autobusy!  Najgorzej zaś prezentował się budynek stojący przy skrzyżowaniu z Gdańską. Dziś, jego ścianę zdobi od strony Cieszkowskiego ciekawy mural, upamiętniający wielkiego architekta, Józefa Święcickiego.

Ulica Cieszkowskiego wygląda obecnie zdecydowanie lepiej, niż jeszcze kilka lat temu…

Spoglądając na ulicę od drugiej strony (zdjęcia z 2017 r.), a więc od Pomorskiej, widzimy, że remont już (w końcu) się zaczął! Efekt, który możemy podziwiać dziś, w realnym życiu, ocenić należy jako bardzo udany.

Zostawmy jednak Cieszkowskiego i chodźmy dalej ulicą Gdańską w stronę Mostowej. Widzimy, że trwają prace renowacyjne wielu kamienic. Faktycznie, ostatnie lata to wzmożone działania miasta w tym zakresie, które stanowczo należy popierać. Dzięki temu, blask odzyskały choćby historyczne budynki przy: Gdańskiej 51 i Zygmunta Krasińskiego 2. Osobno wyróżnić należy kamienice przy: Placu Wolności 5 (ozdobiona słynnymi „dżinsami”) oraz Gdańskiej 17 (u zbiegu z ul. Podolską). Ta druga, powstała w połowie XIX w., wciąż bywa nazywana kamienicą Aleksandra Timma (pierwszego właściciela). Jej najważniejszym wyróżnikiem są oczywiście dwie wieżyczki.

…zresztą nie tylko Cieszkowskiego. Na zdjęciach wyżej fragment ul. Gdańskiej – na dwóch ostatnich zdjęciach kamienica Aleksandra Timma z połowy XIX w.

Oczywiście, na tak ważnej, handlowo-usługowej ulicy jak Gdańska, w oczy rzuca się to, że wiele lokali zmieniło w ostatnich latach swojego najemcę. Nie ma już kilku banków (na szczęście), bezpowrotnie zniknęły restauracja „Śródmieście” na rogu Gdańskiej i Placu Wolności czy choćby „Empik” w dawnym „Jedynaku”. Ale pojawiło się nowe, jak np.: „Manekin” (w miejscu „Śródmieścia”), „Bromberg Cafe” (w lokalu zajmowanym przez bank BGŻ) czy restauracja „Hotelu pod Orłem”, która otworzyła się na klientów od stronu ulicy Gdańskiej (na mapach Google widać, że w miejscu tym znajdowało się biuro turystyczne „Rainbow”).

Wciąż działają niektóry legendy, jak np.: „Parnasik” czy „Pelikan” przy ulicy Parkowej. Te punkty pozostałyby pewnie otwarte nawet po końcu świata. Niestety, wciąż postępuje proces podupadania wspomnianego „Jedynaka” z którego jak już wspomniałem zniknął „Empik” oraz klub „The One” (zresztą historia klubów w tym miejscu jest bardzo długa, a ostatnim który tutaj działał był bodaj „Toast”).

Na szczęście, niektóre historyczne miejsca dźwigają się z kolan! Jak choćby „Pomorzanin”, który znów działa. Oczywiście, nie jako kino komercyjne, a miejsce, gdzie zetknąć można się ze sztuką alternatywną oraz wieloma ciekawymi, artystycznymi wydarzeniami. Podczas wirtualnej podróży dostrzeżemy smutny obraz pomazanych szpetnym graffiti drzwi, który to  raczej nie daje nadziei na lepsze jutro. Szczęśliwie, już nieco wcześniej bo w 2015 r., właściwie w ostatniej chwili, zanim gmach kina nie uległ totalnej destrukcji, obiekt uratowała firma „Moderator”.

“Pomorzanin” – reaktywacja

Zdjęcia z 2017 roku wskazują, że zmian na lepsze zaszło w ostatnim czasie więcej. Podczas google’owskiej przechadzki nie widzimy bowiem muralu Rejewskiego, dzisiaj zdobiącego południową ścianę kamienicy, w której wielki kryptolog mieszkał po wojnie. Bardzo zaniedbany jest w tym wydaniu także gmach dawnego szpitala miejskiego i klasztoru klarysek, a dzisiaj siedziba Muzeum Okręgowego im. Leona Wyczółkowskiego.

W przypadku budynku Muzeum Okręgowego (a dawniej budynku klasztornego i szpitalnego) zmianę widać gołym okiem

Po przeciwnej stronie ulicy, dostrzec możemy pustostan, na szybie którego zamieszczono wymowne hasło: „oswoić miejskie nieużytki”. No to oswojono, bowiem obecnie znajduje się tutaj Miejskie Centrum Organizacji Pozarządowych i Wolontariatu. Na google’owskich zdjęciach widać jeszcze działającą, legendarną „Aptekę pod Łabędziem”, która następnie upadła, aby odrodzić się już jako jednostka muzealna. Choć powinienem raczej napisać, że dopiero odrodzi się, bowiem pandemia sprawiła, iż proces ten nieco się opóźnił, więc otwarcie jednostki dopiero przed nami. Na szczęście, prawdopodobnie nastąpi to niebawem.

Przyznacie, że dziwnie jest tak wędrować, i z każdym kolejnym, wirtualnym krokiem, zdawać sobie sprawę, jak szybko zmienia się Bydgoszcz. O tym, jak wyglądały poszczególne miejsca tak niedawno, wielu z nas pewnie po prostu już zapomniała. Tak to już bowiem jest, że w krótkim czasie przyzwyczajamy się do nowego, a nasze wspomnienia się zacierają. A przecież warto pamiętać!

Do wirtualnej wędrówki wrócimy za dwa tygodnie!

Piotr Weckwerth

Leave a Reply

Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑

%d bloggers like this: