MÓWISZ: „SPŁYW KAJAKOWY W BORACH TUCHOLSKICH”, MYŚLISZ: „SZLAK BRDY”. I W SUMIE SŁUSZNIE, BO NIE MA W POLSCE WIELU PIĘKNIEJSZYCH TRAS. ALE JEŚLI SZUKASZ ALTERNATYWY – SPOKOJNEGO, A ZARAZEM NIEZWYKLE CIEKAWEGO, I TO ZARÓWNO POD WZGLĘDEM PRZYRODNICZYM JAK I KULTUROWYM, SZLAKU, WYBIERZ WIELKI KANAŁ BRDY. GWARANTUJĘ, ŻE NIE POŻAŁUJESZ!
Nie ma łatwiejszego dla kajakarza początkującego
Na wstępie stawiam tezę. „W Borach Tucholskich i w ich okolicach nie ma szlaku, który byłby równie mało wymagający dla turystów kajakowych jak Wielki Kanał Brdy”. Ba! Być może należałoby stwierdzić, że dotyczy to całej północnej Polski. Nie jest to jednak, jak niektórzy zdążyli już pewnie pomyśleć, wada. Przeciwnie – mniej doświadczeni kajakarze mogą tutaj w dogodnych warunkach nabrać obycia, zaś ci z dłuższym stażem, skoncentrować się na pięknie otaczającej przyrody oraz niezwykłej historii.
Ale z czego ta łatwość wynika? Przede wszystkim z tego, że mówimy o sztucznym kanale, którego średnia głębokość wynosi ok. 1 metra, gdzieniegdzie zaś obniżając się ledwie do kilkudziesięciu centymetrów. Co więcej, nurt jest tutaj praktycznie nieodczuwalny. Dodajcie do tego niewielką liczbę zakrętów (tych ostrych praktycznie w ogóle brak) – przez długie odcinki płyniemy prosto, że tak powiem, jak w mordę strzelił. Oczywiście, po większej wichurze może się zdarzyć, że koryto rzeki przegrodzi jakiś konar, ale zasadniczo trasę tę pokonywać można z zamkniętymi oczami. Ale lepiej tego nie robić, bo potem możemy żałować, że coś przegapiliśmy! A po co komu takie dramaty?

Aby opisać skalę trudności szlaku Wielkiego Kanału Brdy, użyję przykładu z życia wziętego. Ja sam po raz pierwszy przepłynąłem go w całości kajakiem jednoosobowym, kiedy miałem 11 lat. Zaś w wieku 13 lat zdarzyło mi się już być pilotem końcowym na zorganizowanym spływie. Jego tempo było tak leniwe (nurt + chęć relaksu, aż nadto dostrzegalna wówczas wśród uczestników), że połowę trasy pokonałem płynąc tyłem (tak, tyłem). W trakcie drugiej połowy zdążyłem przeczytać jakieś 50 stron książki, którą zabrałem na pokład. Ot, leniwy weekend na wodzie.
Szlak Wielkiego Kanału Brdy to przez całe jego 21 kilometrów niemal wyłącznie… kanał. Spotkacie się więc z krajobrazami typowymi dla rzeki (ale, jak wspomniałem wyżej, ze słabszym nurtem i mniejszą liczbą zakrętów). Jedyną odmianą są sporej urody rozlewiska, znajdujące się między Fojutowem a Legbądem. Przez większą część szlak wiedzie przez łąki, pola uprawne i lasy. Te ostatnie dominują głównie na środkowym i dolnym odcinku (za Rytlem), co oczywiście ma pewien związek z opisywanym przeze mnie ostatnio kataklizmem z 2017 roku.

Przyrodniczo rzecz prezentuje się bardzo ciekawie. Niby jesteśmy na sztucznym cieku, ale na długich odcinkach jest tutaj bardzo dziko i odludnie. Chyba za każdym razem, kiedy pokonywałem tę trasę kajakiem, widziałem tutaj zimorodki, natomiast raz nad głową przeleciała mi para orłów. Tak mi się przynajmniej wydaje, bo na faunie znam się jak, nie przymierzając, świnia na gwiazdach. Czyli tak sobie.
Kanał z zacną historią
Jak sama nazwa wskazuje, Wielki Kanał Brdy naturalnym ciekiem wodnym nie jest. Ktoś musiał go więc kiedyś wybudować. Nie zaskoczy Was zapewne, że zrobili to wielcy XIX-wieczni budowniczy czyli Prusacy. Przedsięwzięcie rozpoczęto w 1842 roku i tak kopano aż do 1848. Inwestycja pochłonęła całkiem pokaźną sumkę 1,5 miliona marek. Nie da się ukryć, że się szarpnęli.
Prusacy, jak to oni, nie robili nic bez celu. W tym przypadku założeniem było nawadnianie Łąk Czerskich, na których (po uprzednim wykoszeniu sporych połaci lasu), założono pola uprawne. Wszystko oczywiście miało zaspokajać potrzeby żywieniowe armii. Poza tym, Kanał umożliwiał spławianie drewna, a stale nawadniane łąki zapewniały trawę dla koni. Swego rodzaju perpetuum mobile.
Tyle faktów historycznych, ale jest też wersja legendarna. Mianowicie, Kanał miał być według przesłań ludowych darem dla mieszkańców dzisiejszej wsi Konigort, ofiarowanym im przez… króla Prus, Fryderyka Wilhelma III. Po łomocie, który władca otrzymał od Napoleona, miał się on rzekomo schronić w Borach Tucholskich. Miejscowość, w której rezydował, przyjęła wówczas nazwę Konigs Ort, czyli po prostu „Miejscowość Króla”. Dzisiaj to mała, położona nad Wielkim Kanałem Brdy osada, znana pod nazwą Konigort. Niemniej, w podzięce za udzielenie schronienia, król miał obiecać jej mieszkańcom coś, co poprawi jakość ich życia.. Znając życie, liczyli na jakieś złoto czy choćby zwierzęta hodowlane. A tutaj, można powiedzieć, że wpuszczono ich w… Kanał. I to Wielki!
Ciekawostki krajoznawcze dotyczące Kanału zaczynają się od samego początku. Początku jego biegu. Tutaj stoi, i od lat dzielnie piętrzy wody, elektrownia Mylof. W zasadzie to nie wiadomo czy Mylof, bo nazywa się ją także Zapora. Podobnie jak znajdujący się przed nią zbiornik wodny. Tak, żeby było trudniej się zorientować. A Mylof to oczywiście spolszczona niemiecka nazwa, która kiedyś brzmiała „Mühlhof” (czyli po prostu miejsce, w którym stoi młyn). Istotnym jest to, że jest to jedna z najstarszych (a niektórzy nawet twierdzą, że najstarsza) budowli tego typu, znajdujących się w obecnych granicach Polski i jedyna zapora typu schodkowego.
Sam Mylof (używajmy tej nazwy – jest bardzo fajna!) słynie także z pstrągów. Tutaj bowiem, od połowy lat 70. działa Zakład Hodowli Pstrągów. Firma działa całkiem prężnie, dostarczają ryby nie tylko na polskie stoły, ale także eksportując ją do innych krajów Unii Europejskiej. Jeśli ktoś lubi zjeść grillowaną rybkę, a przy okazji zrelaksować się w pięknych okolicznościach przyrody, polecam odwiedziny w tutejszej restauracji.
Wielki, ale nie jedyny
Ciesząc się urokami Wielkiego Kanał Brdy, należy pamiętać, iż stanowił on (i w dalszym ciągu stanowi) część wielkiego systemu wodnego. Część kluczową, ale jednak, jedną z wielu. Oprócz niego, znajduje się tutaj bowiem m.in. Mały Kanał Brdy. Tak naprawdę jest to ułożone południkowo, przedłużenie Wielkiego Kanału. Zaczyna się on na zbiorniku retencyjny Barłogi. Zresztą nie tylko on, bo również Kanał Węgornia. Oba się zresztą krzyżują kilka kilometrów dalej, o czym piszę trochę niżej.
Mały Kanał Brdy, a więc i szlak Wielkiego Kanału Brdy, kończy się przed Elektrownią Wodną Zielonka. Natomiast Kanał Węgornia kończy bieg po kilku kilometrach, w Jeziorze Białym, z którego z kolei wypływa Bielska Struga. Przez Fojutowo przepływa dla odmiany Czerska Struga, a nie można przecież zapominać także o Brdzie, która momentami, w szczególności w górny biegu, zbliża się do Wielkiego Kanału na kilkaset metrów. Poza tym, gdzie się nie obejrzycie, zobaczycie małe strumienie nawadniające okoliczne pola.

No to, żeby wszystko jeszcze bardziej się pomieszało, trzeba wspomnieć o tzw. „Suchym Kanale”. Co to takiego? Szeroka niecka o długości około 500 metrów, obecnie porośnięta lasem. Miało to być przedłużenie Wielkiego Kanału Brdy, prowadzące aż do Wdy! Podobno kanał uchodzić miał do rzeki w okolicach Tlenia.
Co ciekawe, na trasie, która nigdy nie powstała, zamierzano wybudować także akwedukt. Wyraźnie widać, że się do tego przymierzano, bowiem na brzegach po obu stronach rzeczki Zwierzynka, usypano i umocniono sztuczne skarpy.

Dlaczego nigdy nie ukończono nowej odnogi Kanału? Tego dzisiaj nie wiemy, ale domyślam się, że (jak zwykle zresztą), rzecz rozbiła się o finanse. Wcale się nie dziwię, bowiem celem było przekopanie 10 kilometrów suchego lasu. Robotę porzucono więc mniej więcej po realizacji jakichś 5% założenia. Zdarza się nawet tak zaradnym narodom jak Prusacy.
Imperium Rzymskie, Imperium Fojutowskie
Skoro wspomniałem już o akwedukcie, przejdźmy płynnie do tego, z czego tak naprawdę słynie Wielki (a także Mały) Kanał Brdy. Na opisywanym szlaku wybudowano bowiem aż trzy akwedukty! W tym oczywiście TEN w Fojutowie, o którym słyszał w Polsce chyba każdy.
Akwedukty, jak to akwedukty, stanowią swego rodzaju skrzyżowanie dróg wodnych. Górą płynie jeden ciek, dołem drugi. Prosta sprawa. Na trasie Wielkiego Kanału Brdy zabieg ten miał na celu zapobiegnięcie „uciekania” jego wód wraz z wodami mijanych rzeczek. XIX-wieczni budowlańcy postanowili więc zabawić się w Rzymian i podjęli decyzję o wybudowaniu akweduktów.
Najpierw słowo o dwóch „maluszkach”, czyli budowlach zdecydowanie mniej okazałych, aniżeli fojutowski gigant (bez skojarzeń proszę!). Mniejszy z nich to tzw. „Klocek”. Naprawdę. Chodzi oczywiście o bliskość miejscowości Klocek (budowla usytuowana jest przy drodze Klocek-Biała). Ok., „budowla” to zresztą przesadne określenie, bo mamy po prostu do czynienia z przepustem. Tym sposobem pod Małym Kanałem Brdy płynie sobie strumień o nazwie Grzybnik. Ważna uwaga dla tych, którzy chcieliby pokonać akwedukt przy wykorzystaniu dolnego cieku. Choćby nie wiem jak próbować, w wąski przepust nie wciśniecie ani kajaka ani własnego ciała. Wszelkie próby zdecydowanie odradzam.
Nieco większy jest tzw. „Mały Akwedukt”, nazywany też „Akweduktem Radonek”, a więc miejsce, w którym Mały Kanał Brdy krzyżuje się z Kanałem Węgornia. Ta konstrukcja jest na tyle duża, że zmieści się pod nią (zapewne pochylony) człowiek. Będzie jednak brodził w płytkiej wodzie, bo żadnej „podziemnej” (i jednocześnie podwodnej) trasy tutaj nie ma. Kajakiem raczej nie przepłyniecie, chyba że górskim i to przy sprzyjającym poziomie wody.
Crème de la crème naszego akwedutkowego szlaku to oczywiście Fojutowo. To faktycznie jest akwedukt, w pełnym tego słowa znaczeniu. Jest to najdłuższa konstrukcja tego typu w Polsce i chyba najbardziej okazała (nie liczę wiaduktów w Puszczy Rominckiej bo to de facto nie są akwedukty).

Będąc tutaj, musimy zdać sobie sprawę z jak niesamowitą (w skali kraju oczywiście) konstrukcją mamy do czynienia. Potwierdzono wszak, że budując akwedukt, Prusacy wzorowali się na Rzymianach! Istotne jest też to, że mówimy o konstrukcji, powstałej w 1849 roku, czyli przed 150 laty. Naprawdę, mieli rozmach.
Akwedukt był oczywiście kilkukrotnie remontowany (ostatnio bodaj w 2002 roku), przez co nie jest to już całkowicie oryginalna konstrukcja. Dla przykładu współczesne jest sklepienie, które wykonano z żelbetu. Może i dobrze, bo przynajmniej nie spadnie Wam na głowy w trakcie zwiedzania. Pod Kanałem prowadzi bowiem trasa, a samo wejście zdobione jest czerwoną cegłą. Dołem płynie z kolei Czerska Struga, również stanowiąca ciekawy szlak kajakowy.

Samo Fojutowo to malutka borowiacka osada. Akwedukt zawsze przyciągał tutaj sporo turystów, ale jeszcze 15 lat temu w jego okolicy działała tylko jedna mała budka z przekąskami i kilka gospodarstw agroturystycznych. Był nawet taki czas, że zniknęła ta jedyna budka. Ale potem pojawił się Zajazd Fojutowo i wszytko się zmieniło. Powstało zaplecze noclegowe na 120 osób, baseny (zewnętrzne i kryte), place zabaw, boiska i korty tenisowe. Mało tego, zimą działa tutaj lodowisko i… stok narciarski! Tak jest, od kilku lat możecie śmigać na nartach w dolinie Czerskiej Strugi. Gdyby ktoś mi o tym powiedział w okolicach 2005 roku, kiedy często tutaj bywałem, to nazwałbym go wariatem. Cóż, postęp, panie.
Swoje zrobiła także Unia i lokalne władze. Powstała wieża widokowa, z której rozpościera się całkiem sympatyczny widok na okolice Wielkiego Kanału. U jej podnóża, po obu stronach Kanału postawiono schludne wiaty, ławeczki, latarnie i śmietniki, a ścieżki ubito. Słowem: Europa!

Na koniec warto dodać, że w samej wsi Fojutowo znajduje się kilka starych borowiackich chat, natomiast obok, na wysokim brzegu doliny Czerskiej Strugi, stoi zabytkowy, starszy niż sam akwedukt (bo powstały w 1827 roku) drewniany wiatrak. Co ciekawe, ma on stanowić najważniejszy obiekt skansenu, który w tym miejscu otworzyć zamierzają właściciele Zajazdu Fojutowo.
Tyle o Wielkim Kanale Brdy i jego okolicach. Za tydzień ruszymy dalej, odkrywać piękne okolice Chojnic!
CIĄG DALSZY NASTĄPI!
Piotr Weckwerth
__________________
Zobacz też:
CHOJNICE I OKOLICE – CZĘŚĆ 6: CZŁUCHÓW
CHOJNICE I OKOLICE – CZĘŚĆ 4: RYTEL
CHOJNICE I OKOLICE – CZĘŚĆ 3: SWORNEGACIE
CHOJNICE I OKOLICE – CZĘŚĆ 2: JEZIORO CHARZYKOWSKIE I PARK NARODOWY BORY TUCHOLSKIE
CHOJNICE I OKOLICE – CZĘŚĆ 1: CHARZYKOWY
„NAJPIĘKNIEJSZY KONITZ ŚWIATA” – artykuł o Chojnicach

Leave a Reply