5 CIEKAWOSTEK O SZCZECINIE, O KTÓRYCH (BYĆ MOŻE) NIE MIAŁEŚ/AŚ POJĘCIA! – CZ. 1.


Szczecin to miasto nieoczywiste. No i świetnie, bo właśnie takie, wymagające nieco większego zgłębienia tematu, miejsca lubimy najbardziej. Stolica województwa zachodniopomorskiego z pewnością zrobi wrażenie na osobach, lubujących się w „odkrywaniu” mniej znanych, alternatywnych atrakcji. Poniżej pierwsza część ciekawostkowego cyklu, w ramach którego postaramy się zachęcić Was do wizyty w mieście!


Na wstępie zaznaczę, że poniższe zestawienie to zbiór subiektywnych, zgromadzonych w trakcie ostatniej, styczniowej wizyty w Szczecinie, ciekawostek. Z pewnością, można by znaleźć też inne, pewnie bardziej wartościowe historycznie, mniej znane, czy po prostu ciekawsze. Jednakże, śmiem twierdzić, że wszystko przed nami, bo do Szczecina z pewnością wrócimy!

Tymczasem, zapraszam do lektury!

1. Szwedzki Szczecin

W świadomości większości Polaków, Szczecin jawi się jako dawne, niemieckie miasto. Takim był wszak jeszcze niecałe 80 lat temu, do końca II wojny światowej. Po zmianie granic, miasto, wraz z częścią Pomorza Zachodniego, trafiło w ręce Rzeczpospolitej. Tyle zwykle o Szczecinie się mówi, jednakże jego wcześniejsze losy były chyba jeszcze bardziej burzliwe.

Szwedzki Szczecin

A przykładem tej burzliwości jest fakt, iż przez ponad 80 lat, Szczecin był miastem… szwedzkim! I nie, nie mam na myśli tutaj jedynie oficjalnej przynależności, efektu rozgrywek politycznych czy chwilowego oblegania miasta, a faktyczny stan rzeczy. Szwedzi najzwyczajniej w świecie zajęli miasto w 1630 roku, w trakcie wojny trzydziestoletniej. Oficjalnie, część Pomorza Zachodniego wraz ze Szczecinem, przypadły Skandynawom w ramach powojennego (z 1654 roku) porozumienia.

Kto orientuje się mniej więcej w chronologii wydarzeń, ten wie, że rok później, tj. w 1655 r. Szwedzi rozpoczęli inwazję, zwaną potopem, w czym posiadanie pomorskiego przyczółka bardzo pomogło. Niemniej, wojna sprawiła, że Szczecin, jako miasto przyfrontowe, bardzo silnie podupadł gospodarczo.

Szwedzi „wypuścili” miasto z rąk dopiero w 1713 roku, kiedy to  wkroczyli do niego Prusacy. Oficjalnie, przekazanie władzy odbyło się w 1720 roku, gdy królowa szwedzka, Ulryka Wittelsbach, po prostu… sprzedała Szczecin wraz ze szwedzką częścią Pomorza Zachodniego Prusom. Koszt? Marne (szczególnie z dzisiejszej perspektywy) 2 miliony talarów.

2. Mur w „Empiku”

Szwedzkie ślady wciąż możemy w Szczecinie znaleźć. Mowa choćby o części zegara, znajdującego się na wieży Zamku Książąt Pomorskich. W jego górnej części, dostrzec można dwa szwedzkie lwy (zdjęcie powyżej). Zresztą, sam obiekt – dziś największy zabytek miasta – był od 1637 roku siedzibą szwedzkiego namiestnika.

Najciekawszą i zarazem najbardziej nieoczywistą pozostałością po minionych wiekach, a także wspomnieniem przynależności do innych państw, jest w Szczecinie to, co zobaczyć możemy w jednej z… galerii handlowych! Mowa o „Kaskadzie”, stojącej w samym sercu miasta, przy styku ul. Edmunda Bałuki i al. Niepodległości. W trakcie jej wznoszenia w 2008 r. odkryto tutaj fragment muru, pochodzący z pierwszej połowy XVIII wieku!

Mur to pozostałość po fortyfikacjach miasta, fragment systemu obronnego, wznoszonego w latach 1724-1740 przez Prusaków. Co więcej, mur wytyczono w miejscu dawnego wału, brzegu mokrej fosy, a więc konstrukcji utworzonej jeszcze przez Szwedów!

W XIX i XX wieku pozostałości systemu obronnego miasta zarastały i była przykrywane kolejnymi warstwami ziemi, aby ponownie o sobie przypomnieć dopiero na początku wieku XXI. I wydawać by się mogło, że wyjdzie to im na złe, wszak deweloperzy są zwykle w takich przypadkach bezlitośni. Tutaj jednak, co wykorzystywać można jako przykład dla innych inwestorów, postąpiono inaczej. Fragment muru stoi do dziś na samym środku sklepu „Empik”. Obok znajduje się nawet tabliczka informacyjna, dzięki której możemy dowiedzieć się więcej o tej konstrukcji. Szczecin, robisz to dobrze!

3. Krzysztof Jarzyna, paprykarz i paszteciki

Zresztą, nie tylko to! Szczecin, jako miasto, które nie może stawać w szranki z innymi dużymi ośrodkami kraju, jeśli chodzi o zabytki, opanował do mistrzostwa sztukę tworzenia nieoczywistych produktów turystycznych. Słowem: robią coś z niczego!

No bo jak kreatywnym trzeba być, aby budować popularność miasta na… paprykarzu! Wszyscy przecież wiemy, że ten najsłynniejszy, pochodzi właśnie ze Szczecina! I jasne, kiedyś produkt ten był zdecydowanie bardziej popularny, jednak mimo upływu lat, „Paprykarz szczeciński” wciąż utrzymuje się na rynku. A w stolicy Pomorza Zachodniego jest to przysmak tak słynny, że można zobaczyć tutaj nawet… jego pomnik (na placu Gryfitów przy ul. Władysława IV)! Nikogo zapewne nie zdziwi także to, że w mieście działa restauracja „Paprykarz” (zresztą ciesząca się bardzo dobrą opinią), która oferuje również dania, bazujące na popularnej „rybnej mielonce”. Sam byłem i muszę przyznać – nie spodziewałem się, że paprykarz może smakować jak jakieś wykwintne danie. A może, za co pełen szacun!

W ogóle, Szczecin lubuje się w nietypowych pomnikach. Blisko „Paprykarza” stoi bowiem Szef Wszystkich Szefów. Tak jest, mowa o panu Krzysztofie Jarzynie ze Szczecina, czyli bohaterze filmu „Poranek Kojota”, którego grał Edward Linde-Lubaszenko. Rola, mimo że niewielka, tak mocno zakorzeniła się w polskiej popkulturze, że gdyby zapytać przechodniów na ulicach dowolnego miasta kraju, jakiego słynnego szczecinianina kojarzą, niektórzy zapewne wskazaliby właśnie na pana Jarzynę. Jego pomnik stoi więc sobie dumnie, blisko nabrzeża, na wyspie Łasztownia.

To oczywiście nie wszystko. Byłoby bowiem sporym nietaktem, gdybym w tej wyliczance, nie wspomniał o kultowych pasztecikach! Spróbowanie tego lokalnego street-foodu to w Szczecnie absolutna konieczność! A już szczególnie w barze „Pasztecik” przy ul. Wojska Polskiego, działającym od 1969 roku. Wystrój jest tak siermiężny, a skromność menu tak uderzająca, że bez problemu można sobie wyobrazić, iż przenieśliśmy się w czasie, do czasów głębokiego PRL-u.

Dodatkowo ta obsługa! Nie wiem czy to aktorski talent pani kasjerki (najpierw płacicie w kasie, potem idziecie do okienka po odbiór), czy po prostu charakter, ale jej postawa idealnie wpasowuje się w tutejszy klimat. Zapytawszy o kawę, usłyszałem odpowiedź, że nie ma, a nawet jeśli jest, to bardzo niedobra. Po prostu piękne!

Odnośnie samych pasztecików to możecie spróbować kilku smaków (z serem, mięsem i pieczarkami), a do tego dostaniecie barszczyk w plastikowym kubeczku. Spróbować trzeba, ale codziennie jeść nie polecam, bo choć bardzo dobre, tłuste to jak diabli!

4. Wyspiarze

Jeśli o Bydgoszczy mówimy (i myślimy) często jako o mieście na wodzie, to co można powiedzieć o Szczecinie? Tutaj woda jest dosłownie wszędzie! Nie ma się zresztą co dziwić, przecież w graniach miasta znajduje się w całości czwarte największe jezioro w Polsce, Dąbie (ok. 55 km kw.). Do tego mamy przecież przecinającą miasto Odrę Zachodnią oraz Odrę Wschodnią, czyli tzw. Regalicę. Cały obszar pomiędzy nimi, pocięty licznymi starorzeczami i kanałami, to północna część. tzw. Międzyodrza.

Wszystko powyższe sprawia, że w granicach miasta znajduje się ogromna wręcz liczba wysp! Ja doliczyłem się 27, ale zapewne jest ich dużo więcej. Część z nich, jak np. największa, Łasztownia, jest zamieszkana. Inne pełnią funkcję zielonych enklaw – w tej grupie znajdują się m.in.: Wielka Kępa, Dębina, Czarnołęka czy Ostrów Mieleński.

Oczywiście, z racji na portowy rodowód Szczecina, na wielu wyspach dostrzeżemy wciąż doki, naprawcze hangary czy dźwigi. Zasadniczo, dominuje więc  tutaj przemysłowy krajobraz. Widać też, że aby całość zaczęła się prezentować w miarę estetycznie, konieczny jest bardzo duży nakład prac i finansów. Szczególnie ponure wrażenie zrobiła na nas wyspa, oddzielona od Łasztowni Kanałem Zielonym. Wrażenie mniej więcej takie, jakbyśmy cofnęli się w czasie przynajmniej do początku lat 50. XX wieku. A przecież jesteśmy tak blisko centrum!

5.  Największy cmentarz w Polsce

Nie Powązki, nie Cmentarz Rakowicki, a szczeciński Cmentarz Centralny. To właśnie on jest największą w Polsce nekropolią, a przy okazji 3 największą w Europie i jedną z największych na świecie. I tak, wiem, dla niektórych chadzanie po cmentarzach w żaden sposób nie kojarzy się z turystyką, ale jednak, jestem zdania (i zapewne wielu podziela moją opinię), że miejsca takie to po prostu wielkopowierzchniowe pomniki, wspomnienie po minionych latach i ludziach, którzy na zawsze opuścili ten ziemski padół. Przecież tak naprawdę, cmentarze służą głównie żyjącym.

Cmentarz Centralny zwiedzić więc warto. Niemniej, jeśli chcecie to zrobić, przygotujcie się na długi spacer. Obszar ten, obejmuje bowiem ponad 170 ha! Pochowano tutaj ponad 300 tys. osób, a warto mieć na uwadze, że poszczególne części nekropoli są od siebie dość mocno oddalone, przez co wrażenie przestrzeni jest jeszcze większe. Teren jest tak rozległy, że przez środek biegnie najprawdziwsza ulica, którą dojechać można (oczywiście posiadając odpowiednią przepustkę) do stojącej w głębi kaplicy.

Kaplica ta, powstała w 1901 r., ma zresztą takie rozmiary, że spokojnie mogłaby pełnić rolę pełnoprawnego kościoła. Poza nią, znajdziecie tutaj kilkanaście pomników, m.in.: Ofiar Niemieckich Obozów Koncentracyjnych, Armii Krajowej, Pionierów Szczecina, Kombatantów, Sybiraków czy Braterstwa Bronii.  

Na potrzeby ruchu turystycznego, wytyczono dodatkowo trakt historyczny, dzięki któremu obejść można najważniejsze miejsca nekropolii. Wśród nich znajdują się m.in.: kwatery zasłużonych, kwatery kombatantów, cmentarz wojenny, a także wspomniane wyżej: pomniki oraz kaplica. Spacerując, przez większą część czasu będziecie otoczeni bogatą, gęstą zielenią, wszak nekropolia to tak naprawdę wielki, zielony teren!

__

Mam nadzieję, że ta garść przedstawionych wyżej ciekawostek, zachęci Was do odwiedzania Szczecina. Zaręczam, że warto, tym bardziej, że to ledwie wierzchołek olbrzymich wręcz rozmiarów, góry lodowej!

My też na pewno, prędzej czy później, wrócimy do stolicy Pomorza Zachodniego!

Piotr Weckwerth

Leave a Reply

Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑

%d bloggers like this: