Lata 2015-2016 to dla Bydgoszczy prawdziwy czas cudów. Nie dość, że ukończono i oddano do użytku linię tramwajową do Fordonu, to jeszcze otwarto Ikeę! Z dzisiejszej perspektywy nie jawi się to jako coś nadzwyczajnego, jednak sprawa wygląda inaczej, gdy zagłębimy się w historię zmagań żółto-niebieskiego giganta z problemami, stojącymi na przeszkodzie ich inwestycji. Lista przeciwności losu była tak długa, że w grodzie nad Brdą narodziła się kolejna legenda. Legenda o szwedzkim markecie, który o mały włos, a nigdy by nie powstał.
IKEA W BYDGOSZCZY – NEVER ENDING STORY
Historia ta ma swój początek w późnych latach 90. XX w., kiedy to rada nadzorcza Ikei podjęła decyzję o konieczności otwarcia sklepów w kolejnych dużych miastach Polski. Wcześniej szwedzkie markety funkcjonowały tylko w kilku największych ośrodkach kraju. Bydgoszcz wydawała się więc idealna – z dala od innych sklepów marki (najbliżej były te w Gdańsku i Poznaniu), z dużym potencjałem ludzkim (ponad 350 tys. mieszkańców), i jeszcze w pobliżu innego dużego miasta, czyli Torunia. Co więc mogłoby pójść nie tak? No na przykład to, że na spotkanie rady nadzorczej z władzami miasta, które Ikea zorganizowała w Bydgoszczy 11 listopada 2000 r., mimo otrzymania zaproszenia… nie przyszedł prezydent miasta.
O co poszło? Oczywiście o pieniądze. Prezydent Bydgoszczy – wówczas Roman Jasiakiewicz (skądinąd, fajny gość), zażądał od Szwedów 10 milionów złotych, na inwestycje, które umożliwiłyby pełne wkomponowanie sklepu w otoczenie oraz skomunikowanie go z miastem. Wymagana kwota obejmowała jedyne interesujące Ikeę rozwiązanie, a więc ulokowanie sklepu przy ulicy Fordońskiej (tam gdzie faktycznie ostatecznie powstał). Dla Szwedów najważniejsza była gwarancja możliwości dojazdu od strony ulicy Fordońskiej. Mimo to, uznali oni, że 10 milionów to jednak lekka przesada. Jasiakiewicz, pod ich odmowie powiedział, że nie ma problemu, mogą się budować, ale zjazd powstanie od strony bocznej uliczki, czyli Wiślanej. Ikei było to raczej nie w smak, bo wiedzieli, że w ten sposób stracą sporo klientów, dlatego ich rzecznik stwierdził, że nie będą się do miasta „wpraszali na siłę”.

Foto. Inna Yaremchuk
Sklep miał w domyśle powstać w 2004 r., jednak po wszystkich opisanych wyżej przepychankach słownych, Ikea zaczęła (ok. 2002 r.) publicznie sugerować, iż owszem, wybudują market w Kujawsko-Pomorskiem, ale może wcale nie w Bydgoszczy. W tym momencie toruńscy urzędnicy zapewne zaczęli zacierać ręce. Szwedom chyba jednak mimo wszystko trochę zależało na Bydgoszczy, bo szybko zaproponowali ugodę, zapewniając, że sfinansują powstanie kładki dla pieszych, która umożliwi dojście do sklepu. Zjazd od strony Fordońskiej musiałoby jednak sfinansować miasto. Władze ponownie odmówiły i temat, wydawało się, że już na zawsze, umarł.
W 2002 r. zmienia się prezydent – u steru staje Konstanty Dombrowicz. To daje szansę na przełamanie impasu w negocjacjach. Efekt jest taki, że w 2008 r. Ikea zapewnia, iż rok później bydgoszczanie będą już robili zakupy w ich markecie. Mało tego, rusza nawet nabór pracowników! Ba, rusza dwa razy, bo i w 2008 i 2009 roku, za każdym razem jednak zostaje anulowany. Nowy prezydent, te same problemy.
W 2010 roku znowu doświadczamy zmiany prezydenta – tym razem wybrany zostaje Rafał Bruski. Jemu chyba było z Ikeą najbardziej po drodze, bo w końcu się udało! Może zna szwedzki? Nie wiem. We wrześniu 2014 r. podpisano więc umowę z wykonawcą inwestycji, a więc Budimexem, a następnie wkopano kamień węgielny. Sklep otwarto 5 sierpnia 2015 r. i był to dopiero 9 market szwedzkiego giganta w Polsce.

Foto. Inna Yaremchuk
Pamiętam, że kiedy przez te wszystkie lata mówiono o budowie, mieszkańcy podzielili się na dwa obozy. Jeden krzyczał, że w mieście mamy już za dużo marketów (z czym można się oczywiście zgodzić), drugi, że „przecie IKEA to symbol nowoczesności i zajebistości”, więc jej obecność zapewnia swego rodzaju prestiż. Wyszło, że tych drugich było więcej, bo sklep, kiedy wreszcie powstał, cieszył się ogromnym powodzeniem – parking (na którym jest ponad tysiąc miejsc) nierzadko bywał niemal w całości zapchany, a ludzi w środku ZAWSZE było od groma. W sumie to dalej tak jest. O ile oczywiście nie mamy przymusowych, COVID-owych wakacji od zakupów. Mało tego, Ikea tak się spodobała Torunianom, że… uruchomiono specjalną linię autobusową, którą z grodu Kopernika, podjechać można do samego marketu. Oczami wyobraźni widzę te osoby, wracające godzinę autobusem do Torunia, jedną ręką trzymając się uchwytu, a drugą podtrzymując złożone krzesło biurowe czy inny stolik.
Ja, jak to ja, początkowo ignorowałem istnienie czegoś nowego (w szczególności tak nierealnego jak Ikea) w mieście. Do sklepu trafiłem więc dopiero dwa lata po jego otwarciu. Oczywiście nie na zakupy, a żeby zjeść klopsiki. Po dziś dzień propsuję.
CIĄG DALSZY NASTĄPI!
Piotr Weckwerth
__________________
Zobacz też:
Ikea bardzo zależało na wybudowaniu swojego sklepu tutaj, ponieważ właśnie w Bydgoszczy jest firma produkcyjna ktora jest strategicznym partnerem Szweckiej sieci w produkcji z tworzyw sztucznych.
Nie wiem skąd u Ciebie to słowo zajebistosc, ale widać ze marketing firmy Ikea zrobił w Twojej głowie spustoszenie. Całe szczęście, tylko w Polsce jest takie mniemanie ze to zajebisty sklep. Na zachodzie to zwykła sieciówka z tanimi papierowymi meblami, a połączenie z Toruniem to, tylko jest po to żeby sprzedawac. Taki fajny chwyt marketingowy bo napewno nie po to, żeby zrobić dobrze klientom bo to jest na końcu, chociaż oficjalnie polityka firmy mówi ze klient jest na pierwszym miejscu. Pozdrawiam
No cóż, stwierdzenie to ująłem w cudzysłów, wskazując, że w taki sposób Ikeę postrzegała przed jej powstaniem część mieszkańców. I śmiem twierdzić, że przez sporą część bydgoszczan dalej jest tak postrzegana.
Słyszałem, że na zachodzie Ikea jest traktowana raczej jako tańsza opcja, w kontekście zakupów, związanych z produktami należącymi do kategorii szeroko rozumianego “gospodarstwa domowego”. Ciężko mi to jednak zweryfikować, bo nigdy nie mieszkałem poza granicami kraju.
Ponadto, częściowo muszę przyznać Ci rację – marketing stoi w Ikei na bardzo wysokim poziomie 🙂
Odnosząc się do połączenia z Toruniem – gratuluję spostrzegawczości, Sherlocku. Sklep chce optymalizować SPRZEDAŻ. Toż to szok i niedowierzanie 🙂