FILHARMONIA POMORSKA – BYDGOSZCZ PRZEZ DZIURKĘ OD KLUCZA #14


W Dzielnicy Muzycznej znajdziemy wiele istotnych, mających wymierny wpływ na rozwój bydgoskiego życia kulturalnego, instytucji. Jednakże na miano tej najważniejszej, zasługuje tylko jedna – ta, powszechnie kojarzona z niemal legendarnym już Andrzejem Szwalbe, jej wieloletnim dyrektorem. Naszym dzisiejszym bohaterem jest rzecz jasna Filharmonia Pomorska, do której zapraszam na wspólną, wirtualną wędrówkę!


Zanim przejdziemy do właściwej części artykułu, przypominam (a tych, którzy trafili tutaj po raz pierwszy, informuję), że niniejszy materiał jest częścią większego, zapoczątkowanego jeszcze w 2021 roku, cyklu. Do tej pory w ramach serii „Bydgoszcz przez dziurkę od klucza” – bo tak nazywa się ten projekt – ukazało się 13 artykułów.

W kolejnych miesiącach i latach planujemy kontynuować cykl i odkrywać tajemnice kolejnych ważnych, lecz nie w pełni dostępnych dla osób z zewnątrz, bydgoskich obiektów.

Dotychczas powstałe teksty, przeczytać możecie tutaj:

1. BAZYLIKA MNIEJSZA PW. ŚW. WINCENTEGO A PAULO

2. OPERA NOVA

3. JAZ WALCOWY CZERSKO POLSKIE

4. KINO „POMORZANIN”

5. WOJEWÓDZKĄ I MIEJSKĄ BIBLIOTEKĘ PUBLICZNĄ IM. DR. WITOLDA BEŁZY

6. KOŚCIÓŁ PW. JÓZEFA RZEMIEŚLNIKA

7. KOŚCIÓŁ PW. NAJŚWIĘTSZEGO SERCA PANA JEZUSA

8. KOŚCIÓŁ EWANGELICKO-METODYSTYCZNY

9. BYDGOSKI RATUSZ

10. GMACH SĄDU OKRĘGOWEGO

11. KOŚCIÓŁ KLARYSEK

12. EWANGELICKO-AUGSBURSKI KOŚCIÓŁ ZBAWICIELA

13. KAMPUS GŁÓWNY UNIWERSYTETU KAZIMIERZA WIELKIEGO

Zapraszamy do lektury – zarówno wymienionych wyżej artykułów, jak i niniejszego, dotyczącego Filharmonii Pomorskiej!

Wspieraj “TURYSTYKĘ BEZ FILTRÓW” NA PATRONITE!
Zbieramy na kolejny film o Bydgoszczy🎥
https://patronite.pl/turystykabezfiltrow

Filharmonia i jej trudne początki

Zważywszy na fakt, jak prężnie działającą instytucją, jest obecnie Filharmonia Pomorska, i jak bardzo jej siedziba „wrosła” w krajobraz bydgoskiego Śródmieścia, trudno wyobrazić sobie, że jeszcze wcale nie tak dawno temu, zmagała się ona z wielkimi przeciwnościami losu. Przesadnym nie będzie nawet stwierdzenie, iż instytucja rodziła się w sporych bólach. Do tego, był to poród bardzo długotrwały.

Dziś Filharmonia to instytucja działająca bardzo prężenie, jednak nie zawsze tak było!
Dziś Filharmonia to instytucja działająca bardzo prężenie, jednak nie zawsze tak było!

Pierwsze próby utworzenia w regionie ważnej, propagującej kulturę muzyki klasycznej, instytucji, sięgają 1921 roku, kiedy w Toruniu powstało Pomorskie Towarzystwo Muzyczne oraz Konserwatorium Muzyczne. Rok później, w Bydgoszczy powołano do życia Towarzystwo Muzyczne, w strukturach którego działała sekcja orkiestralna pod kierownictwem Zygmunta Urbanyiego. Do filharmonii z prawdziwego zdarzenia droga była jednak jeszcze daleka  i wyboista – tym bardziej, że liczne próby zawiązania zespołu symfonicznego początkowo nie dały żadnych rezultatów.  

W 1924 roku utworzono z kolei Pomorskie Towarzystwo Filharmoniczne, złożone ze środowisk muzycznych trzech miast: Bydgoszczy, Grudziądza i Torunia. Mimo bardzo ambitnych planów i ono nie miało szczęścia, gdyż z uwagi na braki finansowe (które zresztą w okresie 20-lecia międzywojennego były w Polsce normą) nie zdołało powołać pełnoprawnej orkiestry.

Tym samym, o gusta przedwojennych melomanów, próbowało dbać Bydgoskie Towarzystwo Muzyczne im. Ignacego Paderewskiego. Co prawda, w 1930 roku przydarzył mu się drobny kryzys i Towarzystwo przez 8 lat pozostawało uśpione, jednak w 1938 roku powróciło z jeszcze większą siłą. W jego strukturach mianowicie, utworzono wreszcie Miejską Orkiestrę Symfoniczną. W zasadzie, ta działała niezależnie już nieco wcześniej, bo od 1936 roku (pierwszy koncert odbył się w „Strzelnicy”, czyli dzisiejszej „Adrii”). Spodziewany rozwój Bydgoszczy, jako jednego z muzycznych liderów kraju, zahamował jednak wybuch II wojny światowej.

“Polecam także nasz Instagram,
na którym pokazujemy kulisy tworzenia blogowych materiałów!”

Pomorska Orkiestra Symfoniczna forpocztą wielkich zmian

Na szczęście, wielka wojna nie zaprzepaściła ostatecznie artystycznych ambicji miasta. Niemal natychmiast po zaprzestaniu walk, zakasano rękawy i na poważnie wzięto się do roboty! Duże zasługi na tym polu poczynił Arnold Rezler, który latem 1945 roku, powołał zespół muzyków, który potem utworzyli Orkiestrę Symfoniczną Polskiego Radia. Los chciał, że rok później, do Bydgoszczy przeniosła się toruńska Miejska Orkiestra Symfoniczna. Jej skład szybko zasilili członkowie Orkiestry Polskiego Radia.

Tym sposobem, w 1946 roku utworzono Pomorską Orkiestrę Symfoniczną, a więc – jak się dziś uważa – bezpośredniego poprzednika dzisiejszej Filharmonii Pomorskiej. Pierwszy raz, zespół artystów wystąpił w dniu 7 maja 1946 roku. Potem, takich występów były jeszcze dziesiątki, jeśli nie setki, nie tylko zresztą w Bydgoszczy, ale także na terenie całego dawnego województwa bydgoskiego.

W 1949 roku ze stanowiska dyrektora zrezygnował Rezler, a jego miejsce zajął Mieczysław Tomaszewski. Nie trafił on jednak na zbyt szczęśliwy dla instytucji czas, bowiem musiała się ona zmagać ze sporymi problemami finansowymi (dotacje płynące z poziomu centralnego normą niestety nie były), a także nie miała swojej własnej siedziby. Zespół zmuszony był więc występować „w gościach”, najczęściej zaś w Pomorskim Domu Sztuki przy ul. Gdańskiej (późniejsze Liceum Plastyczne, dzisiaj obiekt należący do Akademii Muzycznej) oraz Teatrze Ziemi Polskiej (dziś to Teatr Polski im. Hieronima Konieczki) w parku im. Jana Kochanowskiego.

Afisz zapraszający na wydarzenie w Pomorskim Domu Sztuki, gdzie przez lata występowała Pomorska Orkiestra Symfoniczna. Filharmonia Pomorska w Bydgoszczy.
Afisz zapraszający na wydarzenie w Pomorskim Domu Sztuki, gdzie przez lata występowała Pomorska Orkiestra Symfoniczna

I kto wie, czy tak by nie zostało, gdyby nie pewien młody pracownik toruńskiego Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Człowiek ów, mimo ukończenia w 1948 r. studiów prawniczych oraz pracy jako kierownik działu kadr na toruńskiej uczelni, najbardziej interesował się jednak rozwojem kultury. I to nie kulturą Torunia, a Bydgoszczy, gdzie, mimo warszawskich korzeni, zamieszkał po II wojnie światowej.

Już przez pewien czas „kręcił” się wokół Pomorskiej Orkiestry Symfonicznej, kiedy w 1949 r., na deskach Pomorskiego Domu Sztuki, wygłosił płomienne (i ponoć spontaniczne) przemówienie. Następnie, pod petycją dotyczącą gwarancji finansowania Orkiestry przez władze miejskie, zebrał kilka tysięcy podpisów. Już wówczas wiadomym było, że ten młodzieniec ma przed sobą świetlaną przyszłość. W ten sposób, z szerokim gronem osób przywitał się nie kto inny jak Andrzej Szwalbe.

Jedna „Jaskółka” wiosnę czyni!

Z pełnym przekonaniem, stwierdzam, że najważniejszą datą w historii Filharmonii, jest wrzesień 1951 r. Właśnie wtedy, Andrzej Szwalbe, wówczas ledwie 28-letni człowiek, został mianowany dyrektorem Pomorskiej Orkiestry Symfonicznej. Szybko, dzięki jego staraniom, instytucję upaństwowiono (w grudniu 1952 r.). Od 1 stycznia 1953 r. wobec niej używano zaś już tylko nowej, obowiązującej do dziś nazwy: Filharmonia Pomorska. No i dopiero wtedy wszystko się na poważnie zaczęło!

Andrzej Szwalbe po dziś dzień z dumą spogląda na gmach Filharmonii! Filharmonia Pomorska w Bydgoszczy.
Andrzej Szwalbe po dziś dzień z dumą spogląda na gmach Filharmonii!

W przypadku Andrzeja Szwalbego, można powiedzieć, parafrazując stare, polskie przysłowie, że: „jedna jaskółka wiosnę czyni”. Odnosi się to oczywiście do nazwiska zasłużonego bydgoszczanina, które w języku niemieckim oznacza jaskółkę. Kiedyś (dokładnie TUTAJ) pisałem o tym, w jaki sposób przy Moście Staromiejskim (a właściwie Przechodzącym przez rzekę), Towarzystwo Przyjaciół Miasta Bydgoszczy oddało hołd Szwalbemu, właśnie poprzez sprytne nawiązanie do jaskółki.

W Bydgoszczy mamy rok Andrzeja Szwalbego, więc pewnie jeszcze nie raz usłyszycie lub przeczytacie o jego zasługach. W związku z tym, ograniczę się tutaj tylko do krótkiej wyliczanki instytucji, które powstały dzięki niemu. Poza Operą Nova (o której przeczytacie TUTAJ) i Filharmonią Pomorską, są to jeszcze: Akademia Muzyczna i Galeria BWA. Z inicjatywy Szwalbego przywrócono także kulturalną funkcję pałaców w Ostromecku, oraz ustawiono rzeźby kompozytorów w Parku im. Jana Kochanowskiego. Wszak idea Dzielnicy Muzycznej to też zasługa Szwalbego!

Dziś już jednak tylko w sposób symboliczny, za sprawą rzeźby Michała Kubiaka
Dziś już jednak tylko w sposób symboliczny, za sprawą rzeźby Michała Kubiaka

Wracając jednak do Filharmonii i roli Szwalbego w jej rozwoju, należałoby użyć określenia: kolosalna. To on wywindował bydgoską Filharmonię na wysokie miejsce wśród polskich instytucji tego typu, dążąc nieodmiennie do utrzymania wysokiego poziomu artystycznego, a także poprawy organizacyjnej. Przy tym wszystkim, był osobą aż nadto zaangażowaną w swoją pracę. Do legendy przeszło jego zachowanie w trakcie budowy gmachu Filharmonii, w trakcie której nieustannie doglądał prac robotników. Zdarzało się nawet, że… nocował na placu budowy! Czuwał wówczas, aby nikt nie podprowadził cennych materiałów. Trudno wyobrazić sobie bardziej oddanego sprawie dyrektora.

Na stanowisku głównodowodzącego Filharmonii, Szwalbe działał tak sprawnie, że przepracował w ten sposób aż 40 lat! Oczywiście, po przejściu na emeryturę w 1991 roku, nie zniknął w pełni z życia instytucji oraz miasta – wkrótce otrzymał tytuł Honorowego Dyrektora Filharmonii. W 1993 roku stał się zaś laureatem tytułu Honorowego Obywatela Bydgoszczy – jako pierwsza osoba w powojennej historii miasta. Trzeba jednak zaznaczyć, że w pełni zasłużenie!

Andrzej Szwalbe na początku swojej dyrektorskiej drogi
Andrzej Szwalbe na początku swojej dyrektorskiej drogi
Źródło: filharmonia.bydgoszcz.pl

Po Andrzeju Szwalbem, lejce w Filharmonii Pomorskiej przejęła pani Eleonora Harendarska, która również pełniła tę funkcję przez długie lata – konkretnie zaś od 1991 do 2015 roku. Obecnie zaś, dyrektorską posadę piastuje pan Maciej Puto. Warto więc zauważyć, że mimo ponad 70-letniej historii instytucji, Filharmonia miała dopiero 3 dyrektorów! To się dopiero nazywa długowieczność!

Cel: zbudować dom dla Filharmonii!

No dobrze, ale cofnijmy się nieco w czasie, do początku lat 50. XX wieku. Filharmonia miała wówczas młodego, dynamicznego dyrektora, ale brakowało jej czegoś innego – mianowicie siedziby. To się na szczęście miało rychło zmienić, gdyż za sprawę wziął się właśnie Andrzej Szwalbe.

Powołano więc Społeczny Komitet Budowy Filharmonii, w skład którego wchodzili także PRL-owscy oficjele, m.in. przewodniczący Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej, Mieczysław Lipert i jej wiceprzewodniczący Aleksander Schmidt. Prasa z lat 50. XX w. wskazywała, że pomysł budowy gmachu spotkał się z natychmiastową aprobatą władz wojewódzkich i krajowych, aczkolwiek dziś jest jasnym, że Szwalbe, aby zyskać tę akceptację, musiał swoje uprzednio „wychodzić” i zasypać różne urzędy dziesiątką pism i projektów. Władza jednak (jak to władza) chciała, aby ten sukces był choć trochę jej, nie zaś tylko Szwalbego.

Zbudowanie gmachu Filharmonii nie było łatwym zadaniem...
Zbudowanie gmachu Filharmonii nie było łatwym zadaniem…

Ostatecznie jednak postanowiono – gmach Filharmonii powstać musi! I to możliwie najszybciej! 24 marca 1953 roku podjęto więc uchwałę w tej sprawie, którą zaakceptowały: Centralny Zarząd Oper, Filharmonii i Instytucji Muzycznych w Warszawie oraz Wydział Budownictwa Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej. Rozpisano konkurs, do którego zaproszono 5 zespołów architektów. Wstępne wytyczne do projektu i tak określił jednak (znowu on!) sam Andrzej Szwalbe. Przez to, początkowo niektórzy – ci którzy nie wierzyli, że inwestycja się powiedzie – twierdzili nawet złośliwe, że budowa gmachu, to „kaprys Szwalbego”.

Swoje „wskazówki” dorzuciła oczywiście także władza, która chciała – podobnie jak w przypadku wszystkich reprezentacyjnych gmachów powstających w tamtych czasach – aby był on „narodowy w formie i socjalistyczny w treści”. Słowem: po prostu wpisywać miał się w nurt socrealistyczny.  

Do walki o tytuł autora projektu gmachu Filharmonii Pomorskiej stanęły: 2 zespoły z Warszawy (Miastoprojekt-Stolica i Miastoprojekt-Specjalistyczne), 1 z Gdańska (Miastoprojekt-Gdańsk) oraz 2 z Bydgoszczy (Miastoprojekt Północ-Wschód i Biuro Projektów Budownictwa Przemysłowego). Jak widać, w socjalistycznej Polsce królowała myśl architektoniczna spod znaku Miastoprojektu. Przy tym warto zwrócić uwagę, że jedynym zespołem, który nie był promowany tym „brandem”, kierował mistrz bydgoskiego modernizmu, sam Jan Kossowski!

Ale warto było czekać!
Ale warto było czekać!

Choć projekt Kossowskiego był bardzo podobny do zwycięskiego (najważniejsze różnice to zlokalizowanie głównego wejścia od strony ulicy Słowackiego i ustawienie gmachu na osi północ-południe, nie zaś, jak stało się ostatecznie wschód-zachód), to ostatecznie, prace powierzono drugiemu bydgoskiemu teamowi (temu „Miastoprojektowemu”), pod kierownictwem Stefana Klajbora. W skład zespołu wchodzili także: Kazimierz Józefczyk, Janusz Jerka, Jan Mościcki, Tadeusz Czerniawski i Stanisław Matejczuk. Za sam proces budowlany, odpowiadać miał zaś bezpośrednio Zbigniew Arciszewski.

Wystarczyło jeszcze tylko wybrać dogodne miejsce pod nową świątynię bydgoskiej muzyki i można było się zabierać za robotę! Oczywiście tutaj pojawił się pewien problem, bo koncepcje były w tej sprawie rozbieżne. Jedni twierdzili, że obiekt powinien stanąć w Parku Witosa (wówczas zwanym po prostu Parkiem Ludowym), na miejscu dawnego cmentarza ewangelickiego. Drudzy z kolei chcieli, aby powstał on na obrzeżach Sielanki, na dzisiejszym skwerze im. Leszka Białego. Większość, jako najbardziej dogodny punkt wskazywała jednak park im. Jana Kochanowskiego. Jak wiemy, właśnie ta ostatnia opcja – wydaje się zresztą, że słusznie – zwyciężyła.

Prace ruszyły 26 czerwca 1954 r., kiedy na terenie dawnych kortów tenisowych, wmurowano kamień węgielny gmachu. Co ciekawe, władze wymogły na architektach i budowlańcach, aby ci zmienili trochę pierwotną koncepcję i postawili budynek w taki sposób, aby nieco przesłonił… Bazylikę Mniejszą pw. św. Wincentego a Paulo! Cóż, takie to były dziwne czasy. Niemniej, tak czy siak, zapewne nieumyślnie, spowodowało to, że stojąc przy północnej ścianie Filharmonii, na terenie parku Jana Kochanowskiego, rozciąga się przed nami piękny widok na największa bydgoską świątynię. W mojej prywatnej opinii, to jeden z piękniejszych, bydgoskich pejzaży!  

Ciekawostką jest fakt, że gmach Filharmonii miał przesłonić Bazylikę
Ciekawostką jest fakt, że gmach Filharmonii miał przesłonić Bazylikę

Cała Bydgoszcz pomaga!

Prace ruszyły więc pełną parą. Tzn. na tyle pełną, na ile było to możliwe w obliczu średnio-korzystnej (delikatnie rzecz ujmując) sytuacji ekonomicznej kraju. Jeszcze przed ich rozpoczęciem, w środkach masowego przekazu opublikowano wezwanie do narodu, z prośbą o przekazywanie datków na budowę gmachu. Można rzec, że trochę taki „przedpotopowy” Patronite!

Swoją cegiełkę dokładali więc niemal wszyscy – wielkie przedsiębiorstwa, stowarzyszenia, artyści, zwykli mieszkańcy. Wielkie zbiórki przeprowadzono m.in. wśród kuracjuszy w sanatorium w Smukale oraz wśród fordońskich pocztowców. Niektórzy dokładali cegiełki dosłownie – np. cegielnia na Bartodziejach, która przekazała spore ilości materiału pod budowę gmachu. Poza tym, cegłę dostarczały także fabryki z: Fordonu, Szubina i Chełmna, elementy stolarskie przedsiębiorstwa z Łodzi, a kable z Torunia. Oczywiście, bierne nie pozostawały bydgoskie firmy. Bydgoska Fabryka Mebli przekazała boazerię, a Bydgoskie Zakładu Sprzętu Okrętowego podarowały oświetlenie.

Filharmonia w budowie!
Filharmonia w budowie!
Źródło: filharmonia.bydgoszcz.pl

Filharmonię oficjalnie wznosiło Zjednoczenie Budownictwa Miejskiego, jednak de facto w pracach brały udział także całe gromady „zwykłych” bydgoszczan. Prym wiedli w tym muzycy filharmonijnego zespołu, którzy czym prędzej chcieli przenieść się do nowej siedziby. Jak wspomina wielu z nich, na plac budowy pędzili zaraz po zakończonych próbach. Imponującą liczbę 5 640 godzin prac społecznych zadeklarowali ponadto pracownicy Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej, Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej, a także orkiestry Okręgu Wojskowego. Do tego dochodziły oczywiście ekipy harcerzy, kolejarzy oraz wiele, wiele innych.

Rzecz jasna, mówimy o czasach PRL-u, więc podczas budowy należało pielęgnować „najlepsze” wzorce socjalistyczne. Toteż Bydgoszcz dwa razy, w celu konsultacji (lub też nadzoru?) odwiedziła delegacja radzieckich budowniczych, który wcześniej wznosili warszawski Pałac Kultury i Nauki. Rzecz jasna wówczas, Pałac nosił imię Józefa Stalina. Jak wskazywali dziennikarze, jeszcze w latach 80. XX w. cenne rady przyczyniły się do przyśpieszenia robót budowlanych.

Budowa, jak to budowa, napotkała oczywiście na pewne trudności. Głównie z uwagi na fakt, iż gmach powstał na problematycznym gruncie, konkretnie zaś tzw. „bielawskiej kurzawce”. Słowem: był to grząski, podmokły teren – pozostałość po znajdujących się tutaj niegdyś bagnach. Więcej o tym podłożu pisałem w artykule poświęconym osiedlu Bielawy (TUTAJ). Aby pokonać tę przeszkodę, należało wykonać tytaniczną pracę przy fundamentach, które po prostu wypełniono masą cementu. To i tak nie dało 100-procentowego efektu, bo czasami woda w piwnicach i tak się pojawiała. Zresztą, z tego co wiem, problem do dziś w pełni nie został rozwiązany.

Wspomniany już wcześniej kryzys ekonomiczny sprawił, że gmach wybudowano w nieco mniejszym, niż pierwotnie zakładano, rozmiarze. Pozostałością po pierwotnym założeniu, jest znajdujący się od strony Sielanki taras. Do tego, zrezygnowano z wind, zapadni na scenie głównej, a w wielu miejscach w środku po prostu zastosowano rozwiązanie prowizoryczne – np. zamiast kafelków kładziono linoleum.

Gmach na przełomie lat 50 i 60 XX w.
Gmach na przełomie lat 50 i 60 XX w.
Źródło: filharmonia.bydgoszcz.pl

W końcu jednak, 30 kwietnia 1955 roku, a więc 35 dni przed założonym terminem i dzień przed Świętem Pracy (symbolika w PRL-u była przecież niezwykle istotna), gmach Filharmonii Pomorskiej był gotowy w stanie surowym.  Potem zabrano się za urządzanie wnętrz, co potrwało kolejne 3 lata – do jesieni 1958 roku. Uroczyste otwarcie nowej siedziby miało miejsce w dniu 15 listopada 1958 roku, kiedy to odbył się wielki, inauguracyjny koncert. Ten rozpoczęła uwertura do opery „Halka” Stanisława Moniuszki, a potem w programie znalazły się jeszcze m.in.: „Fantazja Polska” Ignacego Paderewskiego (w wykonaniu jego ucznia, prof. Henryka Sztompki) oraz koncert skrzypcowy Mieczysława Karłowicza (tutaj grał Edward Statkiewicz). Całość zamknęła koncertowa wersja opery „Harnasie” Karola Szymanowskiego, wykonana wraz z chórem „Arion”.

Perła w koronie Dzielnicy Muzycznej

A więc powstała. Wielka, nowoczesna świątynia bydgoskiej muzyki. Wielka w przenośni i dosłownie, bo bryła gmachu liczy 35 na 45 metrów oraz 18 metrów wysokości. Całość, aby była jeszcze bardziej monumentalna, została usadowiona na cokole, do którego – z każdej ze stron – prowadzą schody. Front  budynku zdobią ponadto podwójne kolumnady, a gzyms attyka z ażurowymi ściankami. Trzeba przyznać, że całość tworzy naprawdę miły dla oka widok!

Filharmonia Pomorska w całej okazałości!
Filharmonia Pomorska w całej okazałości!

Gmach reprezentuje styl socrealistyczny (nie mogło być przecież inaczej!), z wyraźnymi elementami neoklasycystycznymi. Bryła jest więc prosta, pozbawiona przesadnych zdobień, a jednak estetyczna i skrywająca sporą liczbę ciekawych detali. Tych miało być jednak pierwotnie dużo więcej, jednakże zaniechano ich tworzenia w trakcie prac budowlanych. Podobno miało to się przyczynić do upodobnienia gmachu do warszawskiej Filharmonii Narodowej, którą ukończono nieznacznie wcześniej, bo w 1955 roku.

Mimo, że konstrukcja jest dość prosta, znajdziemy tutaj ciekawe elementy architektoniczne. Filharmonia Pomorska w całej okazałości!
Mimo, że konstrukcja jest dość prosta, znajdziemy tutaj ciekawe elementy architektoniczne

Co by nie mówić, budynek od początku robił imponujące wrażenie. Jerzy Bartnicki pisał nawet na łamach „Dziennika Wieczornego”, że to: „Najpiękniejszy i najkosztowniej wyposażony pałac, wykonany po II wojnie światowej w województwie bydgoskim”. I nie można mu się dziwić – wyłaniał (i dalej to robi) się wszak, niczym wielki okręt, zza morza zieleni parku im. Jana Kochanowskiego. Przy tym, mimo swoich rozmiarów, świetnie wkomponowując się w otoczenie. Co więcej, jego powstanie sprawiło, że w życie można było wcielić kolejną ideę Andrzeja Szwalbego, a więc Dzielnicę Muzyczną (zwaną czasami także – choć znacznie rzadziej – Wiolinów lub Wiolinowo).

Filharmonia Pomorska w całej okazałości!

Obok znajdowały się przecież od lat siedziba Pomorskiej Rozgłośni Polskiego Radia (dziś Radia PiK), Teatr Polski, a także Państwowy Zespół Szkół Muzycznych (wcześniej pod wieloma innymi nazwami). Wkrótce po Filharmonii, tuż obok, w dawnej siedzibie Starostwa Powiatowego, ulokowano także Akademię Muzyczną. W pobliżu powstały również akademiki dla studentów.

Gmach Filharmonii znajduje się na skraju parku im. Jana Kochanowskiego...Filharmonia Pomorska w całej okazałości!
Gmach Filharmonii znajduje się na skraju parku im. Jana Kochanowskiego…

Szwalbe skontaktował się w międzyczasie ze znanym artystą-rzeźbiarzem, Stanisławem Horno-Popławskim, w celu „przegadania” swojego pomysłu, postawienia w parku im. Jana Kochanowskiego galerii rzeźb wielkich kompozytorów. W 1975 r. Zespół Usług Technicznych Oddziału Wojewódzkiego NOT w Bydgoszczy opracował profesjonalny projekt tego przedsięwzięcia.

Filharmonia Pomorska w Bydgoszczy.
...wszak to część Dzielnicy Muzycznej!
…wszak to część Dzielnicy Muzycznej!

W rezultacie powstały następujące pomniki: Fryderyka Chopina, Ignacego Paderewskiego, Henryka Wieniawskiego, Karola Szymanowskiego, Stanisława Moniuszki, Grażyny Bacewicz, Karola Kurpińskiego, Mieczysława Karłowicza, Piotra Czajkowskiego, Ludwiga van Beethovena, Antonína Dvořáka, Ludomira Różyckiego, Igora Strawińskiego, Johanna Sebastiana Bacha oraz Claude’a Debussy’ego. Wszystkie je wciąż zobaczyć możecie w najbliższym otoczeniu Filharmonii!

Filharmonia Pomorska w Bydgoszczy.

Przed budynkiem (na skwerze im. Krzysztofa Komedy) od 2014 r. stoi ponadto Bydgoska Fontanna Multimedialna. W sezonie wiosenno-letnim odbywają się tutaj widowiskowe pokazy muzyczno-świetlne. Wcześniej w tym miejscu, od lat 70. stała fontanna, przypominająca kształtem organy.

Piękne okolice Filharmonii
Piękne okolice Filharmonii

Po latach, konkretnie w 2007 r., do galerii pomników znajdujących się w Dzielnicy Muzycznej, dołączył także sam Andrzej Szwalbe. Pomnik, przedstawiający wielkiego bydgoszczanina w jego jesieni życia (z charakterystyczną laseczką i aktówką), stoi przed frontem gmachu. Autorem jest najwybitniejszy współczesny bydgoski rzeźbiarz, Michał Kubiak. Co ciekawe, rzeźba nie była wzorowana na żadnych zdjęciach, a po prostu na sylwetce wieloletniego dyrektora Filharmonii, który pod koniec lat 90. XX w. często odwiedzał pracownie mistrza  Kubiaka i pozował do jego prac. 

Pomnik Andrzeja Szwalbego przed głównym wejściem do Filharmonii
Pomnik Andrzeja Szwalbego przed głównym wejściem do Filharmonii

Przekraczamy próg „świątyni”

Nasyciwszy się pięknym otoczeniem Filharmonii Pomorskiej, przestąpmy wreszcie próg gmachu, aby sprawdzić, jak prezentuje się wnętrze tej bydgoskiej świątyni muzyki poważnej! Pierwszym, co rzuca się w oczy jest fakt, iż część przeznaczona dla melomanów jest bardzo przestrzenna, szeroka, można by rzec, że wręcz monumentalna! Błyszczące posadzki, kolumny i półkolumny, a także masa (i tutaj naprawdę należy podkreślić, że to stwierdzenie to nie przesada) rzeźb ważnych person, związanych ze światem muzyki. Wszystko to efekt prac zespołu toruńskich plastyków, w składzie: Stefan Zarębski, Józef Kozłowski oraz Józef Kowalczyk.

Wnętrze Filharmonii? Piękne! Filharmonia Pomorska w Bydgoszczy.
Wewnatrz Filharmonii znaleźć można prawdziwe skarby!

Zaraz po wejściu do środka, widzimy popiersie patrona Filharmonii, Ignacego Jana Paderewskiego, wykonane przez cenionego rzeźbiarza, Alfonsa Karnego. Nad nim znajduje się z kolei ważne hasło: „Naród sobie”. To oczywiście nawiązanie do wspomnianego wcześniej faktu, iż Filharmonię budowali tak naprawdę w dużym stopniu zwykli ludzie, mieszkańcy Bydgoszczy. A wznosili ją przecież nie tylko dla muzyków, ale również (a być może przede wszystkim) dla samych siebie!

Ignacy Jan Paderewski wita gości, którzy wchodzą do gmachu!

W najbliższym sąsiedztwie głównego wejścia znajdziemy jeszcze całkiem sporo innych rzeźb. Są tutaj dla przykładu: dzieło legendarnego Piotra Trieblera, przedstawiające kompozytora (w tym m.in. twórcę bydgoskiego hejnału, który usłyszeć możecie codziennie z wieży kościoła Klarysek) Konrada Pałubickiego, a także Alfonsa Karnego, ukazujące Karola Szymanowskiego. Alfons Karny wykonał także stojące na tym poziomie popiersie Fryderyk Chopina, a Michał Kubiak: Czesława Miłosza i Stefana Kisielewskiego.

Visa a vis wejścia głównego znajduje się pierwsza ważna sala koncertowa. To sala kameralna im. Mikołaja Zieleńskiego (czyli żyjącego na przełomie XVI i XVII w. polskiego organisty) ze 166 miejscami i estradą o wymiarach 10 na 16 metrów. Doskonale czuć tutaj klimat dawnych czasów – zresztą pewnie każdy, kto wychował się w Bydgoszczy, bywał tutaj ze szkołą na koncertach przeznaczonych dla dzieci i młodzieży. Sala obita jest w całości drewnianą boazerią, są też staromodne fotele. Swoją drogą, sala od lat jest problematyczna – w latach 90. XX w. na kilka sezonów wyłączono ją nawet z użytku, a po zbliżającym się, planowanym remoncie (więcej o nim niżej) jej funkcje ma przejąć inna przestrzeń.

Sala kameralna im. Mikołaja Zieleńskiego. Filharmonia Pomorska w Bydgoszczy.
Sala kameralna im. Mikołaja Zieleńskiego

Od przestrzeni przed salą kameralną odchodzą szerokie korytarze, podparte stylowymi kolumnami. Podziwiając je, kierujemy się do schodów, nad którymi zainstalowano potężne lustra. Tą drogą dotrzeć można na pierwsze i drugie piętro. A tam czeka na nas kolejna dawka rzeźb i obrazów.

Eleganckie wnętrza to tutaj norma! Filharmonia Pomorska w Bydgoszczy.
Eleganckie wnętrza to tutaj norma!

Znajdziemy tutaj m.in. popiersia: Krzysztofa Pendereckiego (autor: Marian Konieczny), Bolesława Szabelskiego (Gustaw Zemła), Józefa Kofflera (Stanisław Sikora), Jerzego Godziszewskiego (Stanisław Cukier), Ludomira Różyckiego (Tadeusz Łodzian), Michała Spisaka (Jan Kucz), Benjamina Brittena (Stanisław Radwański), Witolda Małcużyńskiego (Józef Dalica), Witolda Lutosławskiego (Barbara Zbrożyna), Grzegorza Fitelberga (Stanisław Horno-Popławski), Tadeusza Bairda (Andrzej Kasten), Artura Malawskiego (Adam Myjak), Zygmunta Latoszewskiego (Wiktoria Czachowska-Antoniewska), Kazimierza Serockiego (Jan Siek) oraz Artura Rubinsteina (Ryszard Wojciechowski). Mimo, że liczba rzeźb wydaje się duża, z całą pewnością zapomniałem którejś wymienić!

Jeśli jednak myśleliście, że w tej wyliczance zabraknie rzeźby Andrzeja Szwalbego, to byliście w błędzie. Na pierwszym poziomie stoi bowiem popiersie „ojca” bydgoskiej Filharmonii, które, podobnie jak rzeźbę ustawiona przed frontem gmachu, wykonał Michał Kubiak. To jednak nie wszystko, bo w pobliżu znajduje się także jedna z nowszych instalacji,  przedstawiająca niemal całą, przyklejoną do ściany (trudno opisać to w inny sposób), sylwetkę dyrygenta Jerzego Maksymiuka (autorstwa Jacka Kicińskiego). Maestro (swoją drogą chyba jedyna żyjąca persona, która posiada obecnie swój pomnik w gmachu) oczywiście wyposażony został w batutę!

Andrzej Szwalbe dłuta Michała Kubiaka. Filharmonia Pomorska.
Andrzej Szwalbe dłuta Michała Kubiaka
Jerzy Maksymiuk autorstwa Jacka Kicińskiego. Filharmonia Pomorska w Bydgoszczy.
Jerzy Maksymiuk autorstwa Jacka Kicińskiego

W Filharmonii odnajdą się także miłośnicy współczesnego malarstwa i grafiki. W bocznych foyer na 1 piętrze, znajdują się bowiem obrazy i grafika takich polskich autorów jak choćby: Jerzy Nowosielski, Zdzisław Beksiński, Jan Tarasin czy Władysław Hasior. Można rzec, że to całkiem sporych rozmiarów galeria sztuki!

Trochę sztuki współczesnej... Filharmonia Pomorska w Bydgoszczy.
Trochę sztuki współczesnej…
...i trochę malarskiej klasyki!
…i trochę malarskiej klasyki!

Akustyka prima sort

Sercem Filharmonii jest bez wątpienia sala koncertowa im. Artura Rubinsteina. Ta dwukondygnacyjna (można do niej wejść zarówno z pierwszego, jak i drugiego piętra gmachu) przestrzeń pomieścić może nawet 850 gości, natomiast estrada o wymiarach 17 na 13 metrów, pewnie i kilkusetosobową grupę muzyków.

Filharmonia Pomorska w Bydgoszczy.
Główna, filharmonijna sala to...
Główna, filharmoniczna sala to…

Sala wyróżnia się charakterystycznym dla amfiteatrów nachyleniem. Nad estradą umieszczono reflektory akustyczne, a za estradą pryzmy. W głębi zlokalizowano natomiast 47-rejestrowe organy mechaniczne, wyprodukowane w mogącym się poszczycić XIX-wiecznymi korzeniami, przedsiębiorstwie Riger-Kloss z czeskiego Krnova.  

Tym na co należy jednak zwrócić szczególną uwagę, w kontekście sali im. Artura Rubinsteina jest jej wybitna wręcz akustyka. Pod tym względem, zalicza się ją do najlepszych na całym Starym Kontynencie!  I nie jest to żadne czcze gadanie, bo fakt ten potwierdzają opinie znanych twórców i krytyków muzycznych. Sekret tkwi w tym, że całe wnętrze sali wyłożono boazerią, dzięki czemu uzyskano wyrównany czas pogłosu. 

…szyk i elegancja!

W treści listu, który Andrzej Szwalbe wysłał jeszcze przed oddaniem do użytku gmachu Filharmonii, do Ministra Spraw Zagranicznych Adama Rapackiego, wskazywał, iż „akustykę zdołaliśmy osiągnąć naprawdę doskonalą. Nie powstydzimy się jej przed Wschodem ani Zachodem”. I faktycznie, nie wstydzimy się!

W tym miejscu warto podkreślić, że koncerty odbywają się nie tylko w głównej i kameralnej sali, ale także… na korytarzach! Choć raczej należałoby tutaj użyć określenia: foyer główne i boczne, które zresztą są na tyle reprezentacyjne (otoczone licznymi dziełami sztuki) i przestrzenne, że nikogo nie powinno to dziwić.

Główne i boczne foyer też są niczego sobie! Filharmonia Pomorska
Główne i boczne foyer też są niczego sobie!

W ich pobliżu, na pierwszym piętrze zlokalizowano dwa bary, których wystrój i stylistyka przypomina lata 50. XX wieku. W związku z czym, można przyjąć, iż od  momentu powstania, nie były modernizowane (w czym należy upatrywać oczywiście ich walorów). W przerwach w wydarzeniach artystycznych, są one wykorzystywane, jako miejsca, w których melomani mogą coś przekąsić lub wypić.  

Słynne gobeliny

Nie myślcie, że zapomniałem! Przeciwnie – specjalnie pominąłem w powyższym opisie, aby poświęcić im osobny akapit. O czym mowa? Oczywiście o słynnych, filharmonicznych gobelinach!

Filharmonia Pomorska w Bydgoszczy.
Filharmonia Pomorska w Bydgoszczy.

Zaskakująco niewiele osób zdaje sobie sprawę, że wnętrza Filharmonii, poza elegancją samą w sobie oraz licznymi rzeźbami, kryją także jeszcze jeden, klasy co najmniej krajowej, skarb. Mowa oczywiście o zbiorze niemal 30 gobelinów (fachowo nazywanych tapiseriami), które pojawiły się w gmachu w latach 80. XX w., na specjalne zamówienie dyrektora Szwalbego. Czy kogoś jeszcze dziwi, że to właśnie on był inicjatorem tego przedsięwzięcia? Prasa z początku lat 80. używała nawet w kontekście jego osoby określenia: „autor bydgoskiego uniwersum gobelinu”. Można rzec, że wykorzystano zwrot rodem z „Marvela”, zanim to było modne.

Swoją drogą, kiedy pierwszy raz zobaczyłem te bydgoskie dzieła sztuki, natychmiast nasunęło mi się skojarzenie ze słynnymi, wawelskimi arrasami. I faktycznie, to one były dla Szwalbego inspiracją – miało to stanowić podkreślenie związków ze stolicą polskiej kultury, królewskim miastem Kraków. Jasne, arrasy na Wwelu są zdecydowanie bardziej okazałe i dużo starsze, jednakże i te bydgoskie (tutaj, z uwagi na fakt, iż powstały wiele lat później, należy użyć określenia: gobeliny) robią wielkie wrażenie!

Filharmonia Pomorska

Powstawały one głównie w warsztatach tkackich Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych w Gdańsku oraz Pracowni Sztuk Plastycznych w Zakopanem według projektu takich artystów jak: Mieczysław Olszewski, Kazimierz Ostrowski, Kazimierz Śramkiewicz, Kiejstut Bereźnicki, Magdalena Usarewicz, Jerzy Zabłocki oraz Józefa Wnukowa. Zasadniczo, powstawały one od początku lat 80. do początku lat 90. XX w., a więc do samego końca kariery Andrzeja Szwalbego na stanowisku dyrektora Filharmonii.

Filharmonia Pomorska

Całość podzielona została na pięć cykli. Pierwszy, czyli „Koncert Polski”, znajdziecie w głównym foyer. Koncentruje się on na dziejach Polski, a wśród gobelinów z tej serii znajduje się „Kapela na Wawelu”, ukazująca sceny z życia Jagiellonów. Te dzieła stanowią najbardziej dobitne nawiązanie do historii i kultury Krakowa. Na kolejnych poziomach znajdują się pozostałe gobelin, reprezentujące serie: „Harmonia Sfer i Mare Nostrum”, „Rośliny i Zwierzęta”, „Kwartet Zapustny” oraz „Groteski”. Przy każdym znajdują się tabliczki, dzięki którym możemy określić, który cykl właśnie podziwiamy.

Warto wspomnieć, że wybrane gobeliny, stanowiły część ekspozycji polskiego pawilonu, podczas wystawy Expo 1992, która odbyła się w hiszpańskiej Sewilli. To zaś tylko podkreśla, jak bardzo (od samego początku zresztą) były cenione przez miłośników sztuki.

Raz na górze…

Choć może się wydawać, że cała przestrzeń Filharmonii, dostępna jest dla osób z zewnątrz, jest to przekonanie błędne. Obiekt jest w środku znacznie większy, niż się to wydaje z zewnątrz. Ba, schodzenie i obfotografowanie całości, zajęło nam dobrych kilka godzin!

Ta niedostępna część rozpoczyna się zaraz po przekroczeniu niepozornych drzwi do strefy administracyjnej. Pomiędzy poszczególnymi poziomami poruszamy się klatką schodową, przyozdobioną ładną, oryginalną poręczą. Tutaj, na wszystkich poziomach rozciągają się wąskie, nieco klaustrofobiczne korytarze, na których uwagę zwracają przede wszystkim dziesiątki oprawionych w ramy plakatów.

Kladka schodowa. Filharmonia Pomorska w Bydgoszczy.
Mniej znane "rewiry" Filharmonii.
Mniej znane “rewiry” Filharmonii

Na mnie największe wrażenie robią proste, klastyczne afisze, bez grafik – sam tekst, podkreślający, z jak eleganckim, poważnym wydarzeniem mamy do czynienia. Wnioskujemy z nich, kto i kiedy występował w Filharmonii. W oczy rzucają nam się m.in. wzmianki o takich artystach jak: Garrick Ohlsson (światowej sławy pianista), Mischa Maisky (wiolonczelista), duet: Leila Josefowicz (skrzypce) i John Novacek (fortepian) czy Jose Curra wraz z Sinfonia Varsovia. Oczywiście są też liczne zdjęcia, ukazujące występy, a także portrety – m.in. patrona instytucji Ignacego Jana Paderewskiego.

Oczywiście, gdzieniegdzie znajdują się pomieszczenia, w tym biura, garderoby, magazyny i reżyserka. Z tej ostatniej nadzoruje się poszczególne występy. Poza ekranem, na którym wyświetla się obraz bezpośrednio z estrady, jest też okienko, z widokiem na całą, salę koncertową Filharmonii.

Reżyserka nad salą główną. Filharmonia Pomorska
Reżyserka nad salą koncertową

Na najwyższym poziomie znajduje się miejsce doprawdy wyjątkowe.  To salonik, zastawiony mnóstwem mebli, instrumentów muzycznych, przedmiotów, zdjęć oraz dyplomów, pochodzących z pierwszych lat funkcjonowania Filharmonii. Wchodząc tutaj, można się poczuć, jakbyśmy przenieśli się w czasie i trafili do 1958 roku, kiedy gmach został oddany do użytku.

Salonik z masą artefaktów. Filharmonia.
Salonik z masą artefaktów

Oczywiście, to nam nie wystarczy, więc idziemy wyżej. Najpierw na najwyższe dostępne piętro, gdzie za zamkniętymi drzwiami znajdują się już ewidentnie rzadko odwiedzane przestrzenie, częściowo puste częściowo pełniące funkcje magazynowe. W oczy rzucają się ceglane ściany i… prowadząca na poddasze, ok. 3-metrowa, drabina. Cóż pozostaje nam innego, aniżeli wdrapać się na sam szczyt budynku!

W drodzę na szczyt! Filharmonia Pomorska w Bydgoszczy.
W drodzę na szczyt!

A tutaj robi się naprawdę ciekawie! Przestrzeń jest tak niska, że należy chodzić mocno pochylonym (osoba mojego wzrostu ma w takich przestrzeniach szczególny problem). Uważać trzeba także na to co dzieje się pod nogami – sporo tutaj lin, które służą do sterowania oświetleniem ustawionym na estradzie.

Filharmonijne poddasze zaskakuje!
Filharmoniczne poddasze zaskakuje!

Przez środek pierwszej sali prowadzi wielka tuba wywietrznika, pod którą da się przecisnąć do drugiej, znacznie większej. A tutaj naszym oczom ukazują się niezliczone wręcz stelaże, podtrzymujące konstrukcje dachu. Co ciekawe, między tymi stelażami, położono drewniane pomosty, po których można się swobodnie przemieszczać. Podobne rozwiązanie, sprzyjające podziwianiu tak nietypowych miejsc przez turystów, znajdują się w kościele pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa na Placu Piastowskim (opisywałem go TUTAJ).

Filharmonia Pomorska w Bydgoszczy.

Oczywiście, ścieżki nie zostały ustawione dla turystów, a w celach dużo bardziej przyziemnych. Kiedyś, sprzętem ustawionym na stradzie, kierowało się ręcznie, przy pomocy ustawionych tutaj mechanizmów. Jedną z takich instalacji, w postaci metalowej korbki, wciąż można dostrzec pośrodku pomieszczenia.

W tym miejscu muszę się przyznać, że trochę Was okłamałem, gdyż w Filharmonii można wejść jeszcze wyżej! Mianowicie na dach! Kiedy usłyszeliśmy o takiej możliwości, oczywiście bez wahania się na to zgodziliśmy. I słusznie, bo widok – jak zwykle w kontekście punktów widokowych, które na co dzień nie są dostępne – nas zachwycił! Na północy piękna, zielona przestrzeń Parku Jana Kochanowskiego, na południu zabudowa kamienic ul. Hugona Kołłątaja, a na zachodzie morze dachów śródmiejskiej zabudowy.

Widok na Śródmieście...
Widok na Śródmieście…
…VI Liceum Ogólnokształcące i…

Zdecydowanie najlepszy jest jednak kierunek wschodni. Tutaj, jak na dłoni mamy skwer Mikołaja Kopernika, budynek „Copernicanum”, obecnie wydział mechatroniki UKW, VI Liceum Ogólnokształcące oraz fragmenty zabudowy Sielanki. Całość w piękny sposób zamyka na horyzoncie kopuła Bazyliki.  Nic tylko przytachać za sobą leżak, rozłożyć go i godzinami wpatrywać się w ten piękny, miejski krajobraz!

...najładniejszy - na Sielankę i Copernicanum
…najładniejszy – na Sielankę i Copernicanum

…raz na dole

Zejdźmy jednak na ziemię, albo wręcz (dosłownie) pod ziemię! Znajdziemy tutaj m.in. rozległą bibliotekę i płytotekę (wydaje się, że znajdują się tutaj dosłownie wszystkie publikacje muzyczne i nagrania z muzyką klasyczną, jakie tylko kiedykolwiek powstały), a także przestrzeń, w której artyści oczekują na występy, lub spędzają czas miedzy próbami. To jednak ta, rzekłbym, bardziej dostępna część.

Muzyczne i pisane zbiory Filharmonii
Muzyczne i pisane zbiory Filharmonii

Schodząc niżej trafiamy do węzła cieplnego. Poza nic niemówiącą laikowi plątaniną rur, dostrzeżemy tutaj także niewielkie zagłębienie na jego środku. To właśnie tutaj, w związku z powstaniem na kurzawce bielawskiej, zbierała się niegdyś woda. I właśnie to miejsce jest wciąż przedmiotem stałego monitoringu ze strony odpowiednich służb. Raczej nikt nie chciałby tutaj żadnej katastrofy.

Węzeł cieplny. Filharmonia Pomorska w Bydgoszczy.
Węzeł cieplny

Najciekawsze są jednak pomieszczenia położone najniżej, nazywane potoczenie przez pracowników „Toplami”. I choć ta nazwa zapewne nikomu nic nie mówi, to są to najzwyklejsze w świecie schrony! I właściwie nie powinno nikogo dziwić, że takowe tutaj są, wszak budynek powstawał w czasach zimnej wojny, toteż, jak wszystkie użyteczności publicznej, został wyposażony w tego typu, bezpieczne miejsce.

Nieupoważnionym wstęp wzbroniony! Wszak to...
Nieupoważnionym wstęp wzbroniony! Wszak to…
...schron przeciwlotniczy
…schron przeciwlotniczy

Takie pomieszczenia są w Filharmonii Pomorskiej dwa, a każde ma kilkadziesiąt metrów kwadratowych wielkości. Dziś wykorzystywane są niemal wyłączenie jako zaplecze magazynowe, ale wzmacniane stropy i ściany, a przede wszystkim ciężkie, stalowe drzwi, przez które się do nich wchodzi, robią wrażenie! Niegdyś, na początku funkcjonowania instytucji, podobno schrony były stale utrzymywane w gotowości, w razie konieczności ich wykorzystania.

Filharmonia Pomorska w Bydgoszczy.
W podziemiach gmachu znajdziemy dwa takie schrony. Filharmonia Pomorska w Bydgoszczy.
W podziemiach gmachu znajdziemy dwa takie schrony

Remont potrzebny jak powietrze

Budynek Filharmonii Pomorskiej jest piękny – zarówno na zewnątrz, jak i w środku. Jednakże, nie ma się co oszukiwać – nieco nadgryzł go ząb czasu. Dotyczy to przede wszystkim funkcjonalności gmachu, która – delikatnie mówiąc – jest nieprzystosowana do współczesnych wymogów.

W związku z tym, już dawno zaczęto w Bydgoszczy mówić o potrzebie przeprowadzenia kapitalnego remontu, a może i nawet przebudowy gmachu. W połowie lat 90. XX w. ówczesna dyrektor Eleonora Harendarska, zwracała przede wszystkim uwagę na konieczność zamontowania wind, które ułatwiłyby uczestnictwo w wydarzeniach osobom z problemami ruchowymi, załatanie dachu i remont łazienek, a także poprawę estetyki elewacji. Część z tych postulatów udało się nawet zrealizować (np. windy ostatecznie pojawiły się w gmachu, ale już w XXI w.), jednakże potrzeba remontu bynajmniej nie zniknęła.

Przygotowania do remontu już trwają! Na zdjęciu jeden z odwiertów, wykonany w celu zbadania stanu konstrukcji
Przygotowania do remontu już trwają! Na zdjęciu jeden z odwiertów, wykonany w celu zbadania stanu konstrukcji

Sytuację gmachu i jego problemy, najlepiej oddaje cytat, zaczerpnięty z oficjalnej strony instytucji. Ten wskazuje, iż: „Gmach Filharmonii wzniesiony w 1958 roku nie uwzględnia potrzeb i standardów instytucji artystycznych funkcjonujących w XXI wieku. Obecne uwarunkowania lokalowe, techniczne i infrastrukturalne nie pozwalają na należytą realizację powierzonej misji, gdyż nie są w stanie sprostać potrzebom, oczekiwaniom, wyzwaniom i standardom współczesności. Filharmonia od dłuższego czasu, mimo posiadania sali koncertowej o unikalnej, najlepszej akustyce w Polsce, nie jest w stanie spełnić wymogów logistycznych, funkcjonalnych oraz organizacyjnych stawianych dziś instytucjom artystycznym w Polsce i w Europie. Powoli przestaje być konkurencyjna zarówno dla artystów, jak i melomanów”.

Jako remedium na opisane wyżej bolączki, zarząd województwa wskazał w 2017 r. m.in.: utworzenie nowej przestrzeni dla pracowników administracyjnych (o ile przestrzeń dla melomanów jest wielka, biura to często po prostu zwykłe klitki), powstanie parkingów podziemnych (w czasie dużych wydarzeń znaleźć miejsce na okolicznych ulicach: Kołłątaja, Szwalbego i Libelta graniczy z cudem), remont generalny sali głównej oraz powstanie nowej, kameralnej, sali koncertowej. Do tego oczywiście odświeżenie pozostałej części przestrzeni, wraz z wymianą sprzętu i rozbudowa zaplecza obsługowego oraz przestrzeni dla artystów. Słowem: trochę tego jest!

Bydgoszczanie pierwszy raz usłyszeli konkrety dotyczące remontu jesienią 2019 roku, kiedy rozpisano konkurs na opracowanie koncepcji architektoniczno-urbanistycznej rozbudowy i remontu obiektu. Co prawda pandemia COVID-19 nieco stanęła przedsięwzięciu na drodze (tak jak większości z nas), jednakże konkurs udało się w miarę sprawnie przeprowadzić. W szranki stanęło 13 zespołów, a ostatecznie do złożenia ofert zaproszono 8 pracowni. Byli to architekci z: Polski, Wielkiej Brytanii, Francji i Hiszpanii. Zwycięzcą okazała się drużyna KOZIEŃ ARCHITEKCI S.C., z Krakowa, z którą ostatecznie, w 2021 roku podpisano umowę na realizację tak wyczekiwanej inwestycji.  Od tego momentu nie było już odwrotu – inwestycja faktycznie ruszy!

 Tak według projektu KOZIEŃ ARCHITEKCI S.C. prezentował będzie się gmach Filharmonii po remoncie
Tak według projektu KOZIEŃ ARCHITEKCI S.C. prezentował będzie się gmach Filharmonii po remoncie
Źródło: filharmonia.bydgoszcz.pl/

Póki co, przygotowywana jest niezbędna dokumentacja, jednak być może jeszcze w 2023 r. (przynajmniej takie są plany), rozpocząć ma się budowa. Samo stworzenie dokumentacji kosztowało będzie 14 mln złotych, a prace remontowo-budowlane zapewne ponad 400 mln zł. Część pokryta ma zostać ze środków wojewódzkich, część unijnych. Oby tych starczyło i nie było konieczne wprowadzenie ograniczeń, znanych już w Filharmonii z lat 50. XX w! Trzymajmy za to mocno kciuki!

A co się zmieni? Przede wszystkim, w podziemiach, pod Placem Krzysztofa Pendereckiego (czyli od frontu), znajdzie się nowa, gotowa na przyjęcie 350 widzów i 60 osobowej ekipy muzyków, sala kameralna. Od strony wschodniej wybudowany zostanie z kolei kilkupoziomowy (głównie zaś podziemny) parking dla gości. Dawny parking, znajdujący się od strony południowo-zachodniej, zastąpi z kolei ciąg pieszy, z przedłużeniem alei pomników kompozytorów. Ciekawe, kto zostanie włączony do tego panteonu!

Podziemny korytarz będzie prowadził do nowego zespołu budynków, które staną w ciągu kamienic po stronie Hugona Kołłątaja. Tutaj zostanie ulokowana głównie administracyjna część instytucji. Ściany tej konstrukcji będą – przynajmniej według projektu – zielone, tj. otoczone pnącymi się roślinami.  

Dla ułatwienia zrozumienia zmian, jakie zostaną wprowadzone, dołączam projekt zwycięskiej koncepcji.

Tak to będą wyglądały podziemia budynku
Źródło: filharmonia.bydgoszcz.pl/

Południowa ściana otoczona zostanie zielenią
Południowa ściana otoczona zostanie zielenią
Źródło: filharmonia.bydgoszcz.pl/

Warto dodać, że w kompleksie znajdą się także: restauracja i kawiarnia artystyczna oraz salon wydawniczy. Rozbudowane zostaną zaplecza, unowocześnione foyer i sala koncertowa. W kontekście tej drugiej konieczne będzie zachowanie najwyższej staranności, gdyż istnieje obawa, iż nadmierna ingerencja popsuje unikatową, opisaną już wcześniej, akustykę. Nie od dziś przecież wiadomo, że lepsze jest wrogiem dobrego.  

Nowa filharmonijna sala
Nowa filharmonijna sala
Źródło: filharmonia.bydgoszcz.pl/

Według pierwszych planów, inwestycja ma być gotowa w 2025 lub 2026 roku, ale ja, jako realista, oceniam, że ta zostanie ukończona rok lub 2 lata później. W zasadzie, inauguracyjny koncert, który odbyłyby się w 2028 roku (a więc dokładnie 70 lat po oddaniu pierwszej wersji gmachu) byłby czymś wyjątkowym! A kto wie, może udałoby się nawet „trafić” z historyczną datą 16 listopada? Pożyjemy, zobaczymy!

Wszystko gra!

Doskonale zdaję sobie sprawę, że niektórzy, szczególnie młodzi mieszkańcy miasta, sądzą, iż Filharmonia Pomorska to nudna, nieciekawa instytucja – miejsce przeznaczone dla przedstawicieli poprzedniego pokolenia. Rozumiem, bo kiedyś – jako nastolatek – sam tak myślałem. Świadomość (i rozczarowanie swoim dawnym ja) przyszło później. A uderzyła mnie z jeszcze większa siłą, kiedy kilkukrotnie odwiedzałem – na potrzeby niniejszego materiału – gmach Filharmonii.

Wówczas, w godzinach porannych, działo się tam tak dużo, że trudno było się we wszystkim połapać! Poza charakterystycznymi dla instytucji, okazjonalnymi koncertami poszczególnych grup czy artystów, odbywa się tutaj wszak wiele cyklicznych działań, skierowanych m.in. do: seniorów, dzieci czy młodzieży. Chyba najbardziej znanym z nich jest cykl „Od brzuszka do uszka maluszka”, do udziału w którym zapraszane są kobiety w ciąży oraz dzieci do 1 roku życia.

W Filharmonii dzieje się całkiem sporo!
W Filharmonii dzieje się całkiem sporo!

Oczywiście najsłynniejszym, cyklicznym wydarzeniem, organizowanym przez Filharmonię, jest  Bydgoski Festiwal Muzyczny (BFM), którego tradycje sięgają 1963 roku. Począwszy od lat 90. XX wieku, każda edycja festiwalu poświęcona jest innemu twórcy, myśli przewodniej, czy idei. W poprzednich latach nosiły one dla przykładu nazwy: „Nowa Nadzieja” (2022 r.), „Pamięć i Przeszłość” (2021 r.) oraz „BMF w koronie” (2020 r.).

W latach 1966-2014 realizowany był ponadto inny ważny festiwal, tj. Musica Antiqua Europae Orientalis (Muzyka Dawna Europy Środkowej i Wschodniej – MAEO). To wydarzenie było doprawdy wyjątkowe, gdyż koncertom towarzyszył zawsze szereg kongresów muzykologicznych oraz słowianoznawczych. Rzecz skupiała się na kulturze Europy Środkowej, Wschodniej i Bizancjum. W efekcie realizacji wydarzeń, powstało kilkanaście ksiąg Acta Scientifica, a także seria wydawnicza Monumenta MAEO, promujące w świecie polską muzykę i kulturę. 

Nawet sam Fryderyk Chopin jest w szoku, że tyle się tutaj dzieje! Filharmonia
Nawet sam Adam Mickiewicz jest w szoku, że tyle się tutaj dzieje!

No dobra, ale kto w tej Filharmonii w ogóle gra? Na co dzień, w koncertach udział bierze Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Pomorskiej, bezpośrednio wywodząca się z Miejskiej i Pomorskiej Orkiestry Symfonicznej, a więc zespół, mogący się poszczycić niemal 90-letnią tradycją. Obecnie tworzy ją zespół ok. 100 osób, a lideruje im ukraiński dyrygent Mykoła Diadiura.

Drugim stałym zespołem Filharmonii jest Orkiestra Kameralna Capella Bydgostiensis powołana do życia w 1962 roku przez wiadomo-kogo (tak, Andrzeja Szwalbego). Zespół skupia na prezentowaniu muzyki kameralnej różnych epok i stylów. Bierze także udział w wydarzeniach, prezentujących muzykę rozrywkową, z udziałem gwiazd polskiej estrady.

Niegdyś w strukturach Filharmonii działał także chór „Arion”. Był to chór mieszany, którego korzeni poszukiwać należy w 1924 roku i osiedlu Czyżkówko! Początkowo działał właśnie na terenie tego osiedla, nosząc jakże piękną nazwę „Kółko Śpiewacze Czyżkówko”. W 1952 roku patronat nad „Arionem” objęło Towarzystwo Muzyczne w Bydgoszczy, a rosnący w siłę chór rozpoczął współpracę z Pomorską Orkiestrą Symfoniczną i stał się zespołem w pełni zawodowym. Od tego czasu przyjął on nazwę: „Chór Arion przy Filharmonii Pomorskiej w Bydgoszczy”. Chór miał swego czasu nawet własne biuro w gmachu Filharmonii, niestety dobre chwile minęły, a grupa nie przetrwała transformacji systemowej i na zawsze przestała istnieć w 1990 roku.

Pamiątką po dawnych występach są wiszące na ścianach afisze. Filharmonia.
Pamiątką po dawnych występach są wiszące na ścianach afisze

Oczywiście Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Pomorskiej  oraz Orkiestra Kameralna Capella Bydgostiensis, nie grywają wyłącznie w Bydgoszczy, czy nawet w Polsce. Wielokrotnie występowały – i w dalszym ciągu występują – poza granicami naszego kraju! Jeszcze w czasach PRL-owskich, kiedy podróżowanie po zachodniej części Europy nie było rzeczą tak oczywistą, zespoły grywały w takich państwach jak m.in.: Niemcy Zachodnie, Włochy, Hiszpania, Holandia, Belgia czy Francja. Potem zdarzyło się także grać za wielką wodą, w Stanach Zjednoczonych.

A kto występował na deskach Filharmonii Pomorskiej? Otóż drodzy Państwo, wszyscy wybitni! Rafał Blechacz, Sahrah Chang, Nelson Goerner, Nigel Kennedy, Ann Akiko Meyers, Mischa Maisky, Witold Małcużyński, Artur Rubinstein, Krystian Zimerman czy nawet… Luciano Pavarotti! Mało? Do tego należy dołożyć orkiestry, np.: Orkiestrę Symfoniczną Radia BBC, Narodową Orkiestrę Symfoniczną Polskiego Radia w Katowicach, Schottisch Chamber Orchestra czy Litewską Narodową Orkiestrę Symfoniczną. Tak jak napisałem: same wybitne jednostki i grupy!

Materiał ku pamięci

Tworząc niniejszy materiał, cały czas miałem w głowie, że to co napiszę, w dużej części będzie… tymczasowe. Wszak już niebawem, Filharmonię czekają wielkie zmiany. Zmieni się otoczenie, zmieni wnętrze, ale bez zmian pozostanie jedno. Idea, myśl, która przez lata towarzyszyła nieodżałowanemu Andrzejowi Szwalbemu – stale podnosić jakość życia kulturalnego Bydgoszczy!

Jeśli więc za kilka, kilkanaście lub kilkadziesiąt lat, zechcecie powspominać, jak niegdyś wyglądała Filharmonia Pomorska i rzucić gdzieś w przestrzeń słynne: „kiedyś to było!”, zajrzyjcie do tego materiału! Niech to będzie pamiątka, materiał ku pamięci dla kolejnych pokoleń.

Tutaj zakończymy więc naszą wędrówkę po gmachu, a także historii bydgoskiej Filharmonii Pomorskiej. Pozostajemy jednak w temacie Roku Andrzeja Szwalbego, w związku z czym już niebawem udamy się do kolejnej ważnej, muzycznej instytucji, do której powstania przyłożył on rękę. Tak, nie mylicie się – następny w kolejce do pisania czeka gmach Akademii Muzycznej!

Piotr Weckwerth

Zdjęcia: Inna Yaremchuk

“Polecam także nasz Instagram,
na którym pokazujemy kulisy tworzenia blogowych materiałów!”

Projekt „Bydgoszcz przez dziurkę od klucza” #2, realizowany jest przez Fundację Krzewienia Kultury i Turystyki „Nad Rzeka”.

ZREALIZOWANO DZIĘKI WSPARCIU FINANSOWEMU MIASTA BYDGOSZCZY

Leave a Reply

Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑

%d bloggers like this: