KAJAKARSTWO ZWAŁKOWE – W POSZUKIWANIU WYZWAŃ I MOCNYCH WRAŻEŃ


„Kajakarstwo zwałkowe? Nie znam” – odpowiedziałaby większość zapytanych o ten rodzaj aktywności osób. Więcej – podobnej odpowiedzi udzieliłoby zapewne także wielu turystów kajakowych, nawet tych, mających już całkiem niezłe pojęcie o kajakarstwie. Mówimy bowiem o odmianie turystyki kajakowej, która wciąż pozostaje bardzo niszową, i która kojarzy się raczej z działaniami, podejmowanymi przez małe grupy zapaleńców, aniżeli z czymś, czego doświadczyć może przeciętny zjadacz chleba. A jak jest naprawdę? Tego dowiecie się czytając artykuł!


Uwaga, reklama!

Skąd w ogóle pomysł na ten artykuł? Ano stąd, że razem z dziennikarzem „Gazety Pomorskiej”, Markiem Weckwerthem (prywatnie moim tatą), napisaliśmy publikację pt. „(Mało) znane rzeki województwa kujawsko-pomorskiego”. Traktuje ona właśnie o kajakarstwie zwałkowym, co więcej, wskazując na możliwości uprawiania go na terenie Kujaw i Pomorza. Poza podstawowymi informacjami dotyczącymi tej zagadkowej odmiany turystyki kajakowej, w publikacji przedstawiliśmy 53 (!) trasy kajakowe, znajdujące się (przynajmniej częściowo) w graniach województwa, które służyć mogą właśnie kajakarzom zwałkowym.

W publikacji „na tapet” wzięliśmy dopływy zdecydowanie częściej wykorzystywanych przez turystów rzek, czyli: Brdy, Wdy, Drwęcy, Wisły, Noteci i Warty. Większość z opisanych rzeczek nie posiada nawet statusu oficjalnych szlaków kajakowych, a ich eksploracji podejmują się wyłącznie najbardziej zaprawieni w bojach kajakarze. Czy słusznie? Oceńcie sami.

Publikację przeczytacie tutaj

Opracowanie powstało w ramach projektu pn. „(Mało) znane rzeki województwa kujawsko-pomorskiego – przewodnik dla turystów kajakowych”, na który Fundacja Krzewienia Kultury i Turystyki „Nad Rzeką” (gdzie działam sobie jako prezes) otrzymała dofinansowanie z budżetu Samorządu Województwa Kujawsko-Pomorskiego w ramach naboru ofert w trybie art. 19 a w zakresie turystyki i krajoznawstwa 2021 r., przeprowadzonego przez Urząd Marszałkowski  Województwa Kujawsko-Pomorskiego (Departament Sportu i Turystyki).

Dodam, że publikacja jest całkowicie darmowa. Korzystajcie do woli!

Koniec reklamy. Zapraszam do lektury!

Bielska Struga

Kajakarstwo zwałkowe – co to takiego?

Nazwa tej odmiany turystyki kajakowej nie ma nic wspólnego z popularnym swego czasu wśród młodzieży urodzonej w latach 90-tych XX w., określeniem „zwała”, oznaczającym coś zabawnego (później ten termin wyparty został chyba przez słowo „beka”). Oczywiście, kajakarstwo zwałkowe też może być zabawne, ale tylko jeżeli jesteśmy wystarczająco doświadczeni lub odpowiednio ostrożni. W innym przypadku zakończy się zapewne przykrymi wspomnieniami, a może i traumą oraz niechęcią do ponownego zwodowania kajaka na wodach regionu.

Kotomierzanka (zwana także Kotomierzycą)

Kajakarstwo zwałkowe polega bowiem na przeprawianiu się kajakiem przez zwały leżących w korycie rzeki drzew lub innego rodzaju przeszkód. Tak, stąd właśnie ta nieco dziwna, tajemnicza nazwa. Z tego co wiem, określenie to nie została jeszcze nigdzie oficjalnie zatwierdzone, nie znajdziecie więc takiego hasła w Wikipedii czy żadnym słowniku. Niemniej, w mojej opinii jest jak najbardziej w porządku, bowiem z grubsza obrazuje, jak wygląda ta aktywność. Poza tym jest to bardzo „nasz” termin, przez co stanowi ciekawą alternatywę na anglojęzycznego, mającego dużo dłuższą historię, określenia logjams (od log: kłoda, bal, pień i jams: zatory, korki).

Przeprawianie przez przeszkody, o którym mowa wyżej, odbywać może się dołem (kiedy kajakarz stara się schować w głębi kokpitu, bądź nawet musi zamoczyć część ciała, aby przejść pod przeszkodą) lub górą (gdy wykorzystując siłę rozpędu lub spryt, przeskakuje nad zagradzającymi koryto rzeki przeszkodami). To jednak nie wszystko, bowiem w trakcie spływu zwałkowego trzeba umiejętnie lawirować między drzewami i kamieniami,  a także uważać na bystrza oraz silny nurt.

Prusina

Przeciwnością losu, z którą kajakarz zwałkowy ma do czynienia bodaj najczęściej, są wypłycenia. Rzeki, na których uprawia się ten rodzaj aktywności, są często tak małe, bądź tak ubogie w wodę, że nierzadko kajakarz (przynajmniej na niektórych odcinkach), zmuszony jest do ciągnięcia swojej łodzi brzegiem lub po konarach wystających z wody drzew. To z kolei wiąże się często z przedzieraniem przez raniące skórę zarośla i chłoszczące po twarzy gałęzie oraz stycznością z innego rodzaju „atrakcjami”.

Krówka

Brzmi pięknie, prawda? A jest jeszcze lepiej, jeżeli do katalogu przeszkód, które napotyka na swej drodze kajakarz zwałkowy dodamy: bobrowe tamy, polodowcowe głazy, kamieniste wypłycenia i mielizny, zniszczone progi w miejscu starych młynów czy nisko zawieszone mostki. Zimą grupa ta tylko się rozbudowuje, m.in. o: zatory lodowe, krę oraz zamarznięte brzegi. A jeśli rzeka ma mocny charakter, pojawia się szybki nurt, tworzą się bystrza, szypoty i cofki. Słowem: bywa grubo!

Tylko dla „zawodowców”?

Mam świadomość, że przedstawiony wyżej opis może odstraszyć wielu mniej doświadczonych turystów. Spokojnie. W mojej opinii kajakarstwa zwałkowego spróbować może nawet średniozaawansowany kajakarz. Rzecz jasna, na początku konieczna jest opieka ze strony bardziej zaprawionych w boju wodniaków. No i oczywiście niezbędny jest odpowiedni sprzęt.

O jaki sprzęt chodzi? W pierwszej kolejności kajak górski! Niewielki, lekki, zwrotny, o obłych kształtach, wytrzymały na uszkodzenia, najczęściej wykonany z polietylenu.  Do tego wiosło, które musi być krótkie, najlepiej poniżej 2 metrów długości, by nie przeszkadzało w manewrowaniu na wąskiej, zawalonej przeszkodami rzece. Zakończenie piór wiosła powinno być proste, aby nie ześlizgiwało się z pni podczas zapierania o nie i odpychania. A uwierzcie, będziecie się odpychali.

Lubianka

Wymagany jest także specjalistyczny ubiór, w tym przede wszystkim fartuch i kask. Ważna jest także wodoszczelna kurtka, wyposażona w zabezpieczające przed wtargnięciem wody kołnierz i mankiety. Podczas manewrowania między i pod przeszkodami, kajakarz wykonuje często gwałtowne, głębokie przechyły. Gdyby nie kurtka i fartuch zabezpieczający kokpit kajaka przed wodą, byłby mokry i szybko by się wychłodził. Kadłub wypełniający się wodą zacząłby z kolei tracić stabilność. A kask, jak to kask, chroni głowę przed urazami w trakcie przepływania pod drzewami, kładkami, a także po wywrotce.

Co poza tym? W zależności od stopnia trudności szlaku, warto pomyśleć o: wodoodpornych spodniach i neoprenowych butach, a także o specjalnych rękawicach. Te ostatnie uchronią Was przed otarciami, na które narażeni będziecie podczas odpychania się od przeszkód.

Maruszanka

Kamizelka asekuracyjna jest na kajaku rzeczą obowiązkową. Paradoksalnie, w kontekście kajakarstwa zwałkowego czasami stanowi pewien problem. Jasne, warto ją mieć na pokładzie i zakładać, gdy wypływa się na jezioro, ale w walce z przeszkodami na małej rzece przeszkadza, gdyż może zaczepić o gałąź, przyczynić się do zablokowania kajakarza pod drzewem, spowodować wywrotkę. No to zakładać czy nie? Odpowiedź jest prosta. To zależy!

Kajakarstwo ekstremalne w województwie kujawsko-pomorskim?

Na koniec wspomnieć należy o aspekcie, który niezmiennie, od wielu już lat, straszliwie mnie irytuje. Mianowicie o zdziwieniu lub nawet śmiechu, stanowiących reakcję na słowa o ekstremalnych aktywnościach uprawianych w graniach województwa kujawsko-pomorskiego. Teksty w stylu „przecież tutaj nie ma gór” słyszałem już chyba setki razy. Tak, nie ma gór, ale to nie oznacza, że nie ma miejsc, w których warunki przypominałyby te, obserwowane na obszarach górskich.

Nie będę się może w tym kontekście zbytnio rozwijał, ale mowa rzecz jasna o dużych deniwelacjach terenu, powstałych w wyniku działalności lądolodu. Pradoliny rzeczne, wysoczyzny morenowe i inne tego typu formy terenu sprawiają, że również na Kujawach i Pomorzu pobawić możemy się w turystykę o ekstremalnych znamionach. Dotyczy to również (a może przede wszystkim) kajakarstwa.

Panna

A w naszym regionie rzek zwałkowych nie brakuje! Wśród dopływów: Brdy, Wdy, Drwęcy, Wisły, Noteci i Warty znajdziemy ogrom tego typu tras! Część z nich wyróżnia się występowaniem licznych przeszkód, inne szybkim nurtem, a jeszcze inne połączeniem tych dwóch cech. Na mapie wystarczy odnaleźć Kotomierzankę (zwaną także Kotomierzycą), Krówkę czy Ryszkę.  Dla bardziej wprawionych, bo nurt jest tam szybszy, polecane są: Prusina, Zielona Struga, Struga Młyńska, Struga Lubicka, Kamionka, Sępólna, Mień, Osa i najbardziej ekstremalna wśród nich, czyli Gardęga.

Jak więc widać, jest co robić! Jeżeli zaś nie wiecie, którą trasę wybrać, możecie się posłużyć naszym przewodnikiem. Poza opisem, przy każdej z rzek (a konkretnie w prawym górnym rogu strony) umieściliśmy informacje o malowniczości i trudności szlaku. Mam nadzieję, że się przyda!

Kcynka (Kcynianka, Kcyninka, Smogulecka Struga)

Czyli co? Widzimy się na szlaku (to znaczy na trasie, bo, jak już wcześniej wspomniałem, rzeki zwałkowe zwykle nie są nawet oficjalnymi szlakami)? Mam nadzieję, że tak, bowiem kajakarstwo zwałkowe zasługuje na zdecydowanie większe zainteresowanie, niż obecnie

Piotr Weckwerth

Leave a Reply

Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑

%d bloggers like this: