Jeśli nie przepadasz za wysoką zabudową, szukasz spokoju i bliskości zieleni, to wizyta na tym osiedlu będzie strzałem w dziesiątkę! Z jednej strony rozległy kompleks leśny, z drugiej Kanał Bydgoski, a pomiędzy ciąg jedno lub kilkurodzinnych domków. W tej okolicy czas zdaje się płynąć nieco wolniej, niż w pozostałej części Bydgoszczy. Takie właśnie wrażenie można odnieść na osiedlu Miedzyń-Prądy.
Zanim zaproszę Was do właściwej części artykułu, przypominam (a tych, którzy trafili tutaj po raz pierwszy, informuję), że niniejszy materiał jest częścią większego, zapoczątkowanego jeszcze w 2021 roku, cyklu. Do tej pory w ramach „Bydgoskich osiedli BEZ FILTRÓW” – bo tak nazywa się ta seria – ukazało się 15 artykułów. W kolejnych miesiącach i latach planujemy kontynuować cykl i docelowo opisać wszystkie bydgoskie jednostki mieszkaniowe.
Dotychczas powstałe teksty, przeczytać możecie tutaj:
14. Bydgoszcz Wschód-Siernieczek
Zapraszam do lektury – zarówno wymienionych wyżej artykułów, jak i niniejszego, dotyczącego osiedla Miedzyń-Prądy.
Wspieraj “TURYSTYKĘ BEZ FILTRÓW” NA PATRONITE!
Zbieramy na kolejny film o Bydgoszczy🎥
https://patronite.pl/turystykabezfiltrow
Spis treści
- Miedzyń-Prądy czyli zachodnia flanka Bydgoszczy
- Gdzie Miedzyń, a gdzie Prądy?
- Miedzyń-Prądy – nazwy bez podtekstów
- Miedzyń czy Wilczę?
- Prądyński galimatias historyczny
- Atak klonów, czyli osiedle dziś
- Dużo zieleni i dużo wody
- Kultowy basen i całkiem ciekawa galeria handlowa
- Młyn Tańskich umiera śmiercią powolną
- Historia w murach ukryta
- Bydgoska Gwiazda i gwiazdy osiedla
- Dobre Prądy i miły Miedzyń
Miedzyń-Prądy czyli zachodnia flanka Bydgoszczy
Po raz kolejny, podobnie jak w przypadku opisywanej ostatnio Osowej Góry, wyznaczenie przebiegu granic osiedla, nie jest zadaniem trudnym. Osiedle Miedzyń-Prądy jest bowiem położone na zachodniej flance miasta, przez co ma tylko trzech osiedlowych sąsiadów. Dodajmy, że sąsiadów, którzy oddzieleni są od naszego dzisiejszego bohatera, granicami, których nie sposób przeoczyć.
Od północy, osiedle ogranicza bowiem Kanał Bydgoski (po jego drugiej stronie znajdują się Osowa Góra i Flisy), który na wschodzie przecina linia kolejowa, łącząca Bydgoszcz z Inowrocławiem. Ta prowadzi charakterystycznym nasypem, za którym znajdują się już: Wilczak (w dolnej części) oraz Jary (nieco wyżej). Doprawdy, trudno o bardziej czytelne granice!

A co z pozostałą ich częścią? To jednocześnie granica miasta, którą na południu wyznacza z grubsza linia Lasu Miedzyńskiego. Na zachodzie granica osiedla (a zarazem Bydgoszczy) znajduje się kilkadziesiąt metrów za śluzą Osowa Góra. De facto, jest to już wysokość Lisiego Ogona, jednak w pewnym monecie granica zakręca na wschód, omijając pierwsze zabudowania miejscowości i okrążając ogródki działkowe przy ulicy Przyjaznej. Następnie wkracza ona na ul. Łochowską. W ten sposób koło się zamyka.
Opisany wyżej przebieg granic obowiązuje na mocy uchwały Rady Miasta z dnia 30 listopada 1994 r. Przyznacie, że dość długo, szczególnie biorąc pod uwagę, że w mieście Miedzynia i Prądów nie interpretuje się raczej jako jednej, połączonej jednostki mieszkaniowej. W świadomości mieszkańców to raczej dwa osobne osiedla. W związku z tym, jak najbardziej na miejscu jest pytanie…
“Polecam także nasz Instagram,
na którym pokazujemy kulisy tworzenia blogowych materiałów!”
Gdzie Miedzyń, a gdzie Prądy?
No i tutaj wreszcie pojawia się problem. Historycznie, jak dowiecie się z dalszej części tekstu, przez wiele lat były to sąsiednie wsie, jednak obecnie, w związku z ekspansją terytorialną miasta, trudno dostrzec wyraźne różnice w zabudowie czy funkcji pełnionej przez oba osiedla. Upływ czasu najzwyczajniej w świecie sprawił, że przestrzeń między nimi została zabudowana.
Na szczęście jednak, jest pewna granica naturalna, którą, przynajmniej po części, możemy wykorzystać jako linię, oddzielającą Miedzyń od Prądów. Mowa oczywiście o Strudze Młyńskiej, czyli Flisie Południowym. Jego ujście do Kanału Bydgoskiego, znajduje się pod ul. Spacerową, tuż za skrzyżowaniem z ulicą Cieplicką. Wcześniej ciek prowadzi swoje wody od strony południowego zachodu, wyznaczając tym samym idealną granicę.

W tym miejscu chciałbym jednak nieco złamać tę naturalną linię i od pewnego momentu przesunąć granicę nieco dalej na wschód, wzdłuż ulicy Janowieckiej, a następnie (po przekroczeniu Nakielskiej) ulicą Augustyna i Romana Tragerów, aż do granic miasta. Ta mała wolta wynika z faktu, iż bezsprzecznie jako należący do Prądów, nazwać należy Młyn Tańskich. Również cały obszar, znajdujący się w jego okolicach, zamknięty właśnie ulicą Tragerów, należy wliczyć w skład tego osiedla. Ot, taka propozycja, z którą oczywiście nie musicie się zgadzać.
Aby ułatwić zrozumienie mojej propozycji podziału jednostki na Miedzyń i Prądy, poniżej zamieszczam mapkę z zaznaczoną granicą.

Miedzyń-Prądy – nazwy bez podtekstów
No dobrze, ale co z nazwami obu jednostek mieszkaniowych? Jak się okazuje, w ich kontekście nie należy się doszukiwać żadnych podtekstów czy ukrytych znaczeń, a po prostu poszukać rozwiązania najprostszego.
Nazwa Miedzyń, wywodzi się więc najpewniej od słowa miedza. Rzecz dotyczyła więc zapewne jakiejś wyraźnie zaznaczonej – być może wałem lub pasem terenu – granicy, oddzielającej te ziemie od sąsiednich. Maria Czaplicka-Jedlikowska, zwróciła uwagę, że mogło też chodzić o las lub szereg drzew. Tak czy siak, określenie to odnosiło się do jakiegoś rodzaju granicy.

To tylko moja, niczym niepoparta teoria, ale zastanawiam się, czy na nazwę wsi, a dzisiejszego osiedla, wpływu nie miało sąsiedztwo Działów (obecnie to styk Osowej Góry i Flisów), czyli niewielkiej wioski, graniczącej niegdyś z Miedzyniem od północy. Przed 1773 r. między nimi nie było jeszcze Kanału Bydgoskiego, a więc znajdowały się one tym bardziej blisko siebie. Nazwa Działy pochodzi od tzw. Wałów Kujawskich, a więc de facto nasypów, wyznaczających przebieg granic miedzy ziemiami miejskimi, szlacheckimi i kościelnymi. Być może więc Miedzyń, poprzez bliskość Działów, w jakiś sposób przejął znaczenie ich nazwy? Pewnie nie, ale przyznacie, że brzmi to ciekawie.
Jakakolwiek by nie była geneza nazwy osiedla, zestarzała się ona bardzo dobrze. Dziś bowiem, Miedzyń od sąsiedniego osiedla, czyli Wilczak-Jary, odgradza przecież masywny nasyp kolejowy. Tutaj mamy więc do czynienia z najprawdziwszą, graniczną miedzą. Z tym że taką, po której śmigają pociągi osobowe.
O nazwie Prądy również chciałem napisać nieco więcej. Z tym że… nie ma o czym. Ta prawdopodobnie pochodzi po prostu od prądów wodnych i powietrznych. Jakim sposobem, przylgnęła ona do miejscowości? Nie wiem, ale być może miało to związek z wodami Flisa Południowego bądź Strugi Prądy?

Rzecz jasna, nazwy obu wsi, przez dziesięciolecia ulegały zmianom, w czym zasługa burzliwej historii tych okolic. Prądy były więc przez długi czas Prondami, a za czasów zaborów i okupacji nazywano je Pronden. Odnośnie Miedzynia, rzecz jest nieco bardziej skomplikowana…
Miedzyń czy Wilczę?
Początków Miedzynia poszukiwać należy w okolicach dolnych partii wąwozu, znajdującego się przy dzisiejszej ulicy Pijarów. Tam właśnie, już na pewno w 1583 r., działała osada młyńska, będąca protoplastą późniejszego osiedla. Młyn zbudowano zapewne na sąsiednim cieku, który dzisiaj nie ma nawet własnej nazwy, a kiedyś zwany był Miedzną. Obecnie to naprawdę niewielki strumyczek, rozpoczynający się na małym stawie, który dobrze widać z górnych partii ul. Pijarów i ul. Zapłotek. Niemniej, wąwóz o stromych zboczach zachował się po dziś dzień.
W 1742 folwark należał już do miasta i nosił nazwę Miednia. Ze źródeł wiemy, że w połowie XVIII w. zarządzali nim jegomoście: Wawrzyniec Kręzelczyk oraz Adam Łas. Tuż przed zaborami wieś podobno – z nieznanych powodów – opustoszała. I pewnie spotkałoby ją zapomnienie, ale wszystko zmieniła wielka inwestycja, jaką niewątpliwie było powstanie Kanału Bydgoskiego.
Wtedy to, wzdłuż wschodniej części dzisiejszej ul. Jana Maciaszka rozwijać zaczęła się Miedzyń Kolonia. Na wschód od wąwozu, na wysokiej skarpie (w okolicach dzisiejszej ul. Widok), od pierwszej połowy XVIII w. rozwijał się z kolei folwark Wilczak Mały (Wilczę), czyli de facto satelicka osada sąsiedniego Wilczaka Wielkiego. Swoją drogą, zapewne właśnie bliskość folwarku, sprawiła, że Miedzyń postrzegano przez pewien czas jako fragment Wilczaka.

Z czasem jednak znaczenie Miedzynia zaczęło rosnąć. W latach 30. XIX w. bywał już nazywany Miedzyniem Wielkim (Gross Miedzyn), a w połowie XIX w. wchłonął folwark Wilczak Mały. W 1865 r. przyszła z kolei zmiana nazwy. Wieś nazywano odtąd Schleusendorf. Określenie to, przetłumaczyć można jako „Śluzowa Wieś”, co oczywiście nawiązywało do powstałych na Kanale Bydgoskim śluz („Schleuse” to po niemiecku śluza). Zabieg taki było w ówczesnym czasie bardzo modny, wszak Okole przemianowano chwilę wcześniej na Schleusenau (w wolnym tłumaczeniu „Śluzowo”).
Miedzyń włączono w granice Bydgoszczy wraz z kilkunastoma innymi wioskami (a odtąd już osiedlami), w 1920 r. Wówczas była to de facto wciąż wieś – zabudowa w niczym nie przypominała miasta, a całość zamieszkiwało tylko ok. 800 osób. Lepszy czas miał dopiero przyjść.
Prądyński galimatias historyczny
Bardziej „pokręcona”, ale przez to i chyba nawet ciekawsza, jest historia Prądów. Osada założona została zapewne w końcówce XVI wieku i szybko stała się folwarkiem. Pierwszym kluczowym zdarzeniem był jednak rok 1633, kiedy to wieś została przekazana w ręce jezuitów. Skąd taki pomysł? Była to swego rodzaju zapłata czy też okazanie wdzięczności, za zasługi zakonników na rzecz bydgoszczan, w walce z wielką epidemią dżumy. Ta nawiedziła gród nad Brdą w latach 1622-1630.
Swoją drogą, potem, w 1708 r., chłopi zamieszkujący Prądy, odwdzięczyli się Jezuitom, ratując znajdujące się na Starym Rynku zabudowania (czyli kolegium i kościół św. Krzyża, znany potem jako kościół pw. św. Ignacego Lloyoli) przed pożarem. Rok później, w związku z kolejną epidemią (następstwo nawiedzających miasto wojen i maszerujących tędy wojsk), wielu Jezuitów wyniosło się ze Starego Miasta właśnie do Prądów.

Kiedy Jezuici opuścili Prądy, tego stwierdzić ze 100-procentową pewnością się nie da, ale podejrzewam, że stało się to krótko przed globalnym rozwiązaniem zakonu, czyli w 1773 r. Wiadomo na pewno, że tuż przed rozbiorami, Prądy podlegały pod parafię bydgoską, ale był też czas, że… przywłaszczył ją sobie starosta Franciszek Gałecki. I jak tu nie patrzeć władzy na ręce?
Niemniej, obecność Jezuitów sprawiła, że wieś była z nimi mocno kojarzona, nawet wiele lat po ich odejściu. Toteż kiedy Bydgoszcz stała się Brombergiem, folwark zaczęto nazywać Jesuiter-Prondy, czyli po prostu Prądy Jezuickie. Ale to jeszcze nic, bo zabory wprowadziły totalny nieład (żeby nie użyć mocniejszych słów!) w nazewnictwie okolicznych skupisk ludności. Obok folwarku działało bowiem przynajmniej… 5 innych osad o bardzo podobnej nazwie.

Poza Prądami Jezuickimi wyróżnialiśmy więc: Prądy Hamernia (Prondy Kupferhammer), w której (stąd nazwa) działała kuźnia miedzi, znajdujące się w wyższych partiach dzisiejszego osiedla, nieco na zachód od Młyna Tańskich, wieś Prądy (Prondy Dorf), a więc główne skupisko ludności, mieszczące się mniej więcej między obecną Nakielską i Kanałem Bydgoskim, od wschodu określone zaś Strugą Młyńską. Nieco dalej w kierunku wschodnim, znajdowała się z kolei niewielka osada Prądy-Karczma (Prondy-Krug), której nazwy również nie trzeba chyba wyjaśniać. Działała tutaj restauracja Meinharta, o której jednak więcej piszę w dalszej części tekstu.
To jednak nie wszystko! Na styku granic Bydgoszczy i Pawłówka, czyli już po drugiej stronie Kanału Bydgoskiego, istniał malutki folwark Prądy-Młyn (Prondy Mühle). Mało? No to lećmy dalej! W latach 90. XVIII wieku, nad samym Kanałem, powstała (wzorem tych budujących się po stronie Osowej Góry), kolonia niemieckich robotników. Byli to oczywiście pracownicy, zatrudnieni przy budowie i utrzymaniu jakości nowo powstałej drogi wodnej.

Kanału Bydgoskiego
Żeby było jeszcze śmieszniej, sąsiedni Lisi Ogon (przy czym na tyle sąsiedni, że granica między nim a Prądami, jest często trudna do wychwycenia), to także zlepek kilku dawnych, mniejszych osad. Najstarsze znane z nich, to założone w 1744 r., podlegające pod Bydgoszcz folwarki. Wspominam o nich tutaj, ponieważ ich nazwy brzmią dziś doprawdy zabójczo. Nazywano je bowiem: Chwała Bogu oraz Żal się Boże. Jeszcze lepiej jest, kiedy usłyszymy, że drugi z nich, z czasem zmienił nazwę na… Nowa Erekcja (Nowa Erectia). Musicie przyznać, że naprawdę pomysłowo!
Nie jestem pewien, czy ktoś potrafił się w tym wszystkim połapać, pewnym jest natomiast, że miejscowości, mimo burzliwych losów kraju, rozwijały się dość harmonijnie. Nie przeszkodziły tutaj wizyty wojsk rosyjskich (w 1714 r.), pruskich (w 1866 r.), niemieckich (w 1939 r.) oraz radzieckich (w 1945 r.). W latach 80. XIX w., cały „kompleks” miejscowości liczył blisko 250 osób, natomiast na początku XX w. już ponad 400.

Wieś znalazła się w 1920 r. w granicach gminy Bydgoszcz-Wieś, jako gromada Prądy. Podobnie jak w przypadku Osowej Góry, na włącznie w granice Bydgoszczy, mieszkańcy musieli jeszcze trochę poczekać. Jednakże, bliskość miasta oraz ciągłe poszukiwanie przez niego przestrzeni pod nową zabudowę, sprawiły, że to się w końcu stało. Rzecz miała miejsce 5 października 1954 r. A więc, w przyszłym roku Prądy świętowały będą 70 rocznicę tego wiekopomnego wydarzenia!
Atak klonów, czyli osiedle dziś
Dziś Miedzyń-Prądy to pod względem liczby mieszkańców i powierzchni, prawdziwy średniak wśród bydgoskich osiedli. Powierzchnia nieznacznie przekracza 600 hektarów, a liczba mieszkańców oscyluje wokół 11 tysięcy. Pamiętajmy jednak, że w kontekście drugiej z liczb, kolosalny wkład w nią ma sam Miedzyń. Obstawiałbym, że tutaj mieszka ok. 90% całej populacji jednostki mieszkaniowej. Wszystko to zasługa oczywiście zdecydowanie bardziej rozproszonej zabudowy na Prądach, aniżeli osiedlu Miedzyń.

Ciągi bardzo podobnych do siebie domków, rozciągają się wzdłuż ułożonych prostopadle do Kanału Bydgoskiego, spokojnych uliczek. Jeśli ktoś ich nie zna, mógłby się tutaj po prostu zgubić, wszak trakty takie jak: Kościerska, Wejherowska, Ślesińska, Tczewska i wiele, wiele innych (również tych na Górnym Tarasie), wyglądają bliźniaczo podobnie. Mało tego – podobne są tutaj także domy. Wiele z nich to powstałe po wojnie, w latach 60 w. tzw. „klocki”, których bryła wyróżnia się, jak sama nazwa wskazuje, dość kanciastymi kształtami. Uroku odmówić im jednak nie można!
Skąd tutaj tyle tego typu konstrukcji? To efekt decyzji Prezydium Miejskiej Rady Narodowej, która wyznaczyła Miedzyń jako teren idealny pod zbrojenie, a co za tym idzie, budownictwo jednorodzinne. Intensywne prace ruszył na początku lat 60. XX w., a do 1970 r. uliczki osiedla zapełniły się już wyraźnymi ciągami jednorodnych budynków.
I choć pozostały one – w mniejszym lub większym stopniu – jednorodne, to wizyty na tych ulicach są zwykle bardzo przyjemne. Wszystko za sprawą spokoju. Pobliska Nakielska jest doprawdy ruchliwa i hałaśliwa, wystarczy jednak nieco zboczyć na jej niewielkie „odnogi”, na których poczujemy błogi spokój.
A skoro jesteśmy już przy spokojnych ulicach, warto zwrócić uwagę na trakt wyjątkowy w skali miasta, czyli Strzegowską. Cóż w niej takiego wyjątkowego? Ano to, że zapewne jako jedyna w całej Bydgoszczy, ma… nieprawidłową nazwę. Ta miała prawdopodobnie brzmieć „Strzegomska” (od miasta Strzegom), jednakże z uwagi na urzędniczy błąd, wyszła Strzegowska. Błędy zdarzają się nawet najlepszym, dlatego nie ma się co dziwić, że przydarzyły także się peerelowskim urzędnikom.
Zdecydowanie mniej gęsta jest zabudowa Prądów. Tutaj również znajdziemy oczywiście szeregi domków, ale jest ich zdecydowanie mniej. W zasadzie, należałoby powiedzieć, że największe przestrzenie zajmują tutaj ogródki działkowe (w obrębie osiedla znajdziemy kilka tego typu kompleksów).



A czy na osiedlu są bloki? Otóż, drodzy Państwo, są, ale niewiele. W tym kontekście warto zwrócić uwagę na powstałe w ostatnich latach konstrukcje nad jeziorkiem przy ul. Prądy. Rzadko zdarza mi się tak twierdzić, ale te bloki są całkiem estetyczne, za co chwała projektantom i budowlańcom!
Wśród nowych inwestycji, wspomnieć należy także osiedle „Awangarda IV”, które powstaje przy ul. Nakielskiej, właściwie dokładnie na granicy Miedzynia i Prądów. Kompleks mieści ciąg kilkudziesięciu szeregowców. Ciekawie prezentują się też nowoczesne konstrukcje, stojące na skarpie Zbocza Bydgoskiego, w pobliżu ul. Wierzbowej. Doskonale widać je z parkingu “Lidla”.

Niestety osiedle, jak każde, ma też swoje gorsze strony. Kiedy tylko zamieściłem na stronie informację o planach dotyczących niniejszego artykułu, pojawiło się kilka komentarzy mieszkańców, wskazujących na kiepską jakość tutejszych dróg. Przyjrzawszy się problemowi, stwierdziłem, że faktycznie, coś w tym może być, bo z ok. 200 znajdujących się na osiedlu ulic, utwardzona jest tylko około połowa. Dużo roboty więc jeszcze przed Wami, drodzy samorządowcy!
Z innymi sprawami jest już znacznie lepiej. Są supermarkety, jak choćby: „Lidl”, „Mila” (w 2019 r. spłonął, ale go odbudowano), „Dino”, „SPAR” w Galerii Miedzyń, a także wiele mniejszych sklepików. Oczywiście, im dalej w las, czyli w stronę Prądów, tym z usługami gorzej. Na Prądach (przynajmniej według przyjętego przeze mnie podziału), znajduje się za to największy kompleks medyczny na osiedlu czyli Stadmedica. Centrum rozbudowało się niedawno o zaplecze szpitalne, także mówimy o naprawdę poważnej placówce!

Na osiedlu mamy dwie szkoły: Zespół Szkół nr 8 im. H. Ch. Andersena przy ul. Pijarów 4 oraz Szkołę Podstawową nr 35 im. Jarosława Dąbrowskiego przy ul. Nakielskiej 273. W październiku 2022 r., przy pierwszej z nich, uruchomiono basen „Łabędź”. Na elewacji szkoły znajdują się zresztą rzeźby, ukazujące dzikie łabędzie. Instalacja zaprojektowana przez Macieja Supryniaka, nawiązuje do patrona szkoły, Hansa Christiana Andersena, autora baśni „Dzikie łabędzie”.

Jest też komunikacja, bo przez osiedle, w stronę znajdujących się w lesie zakładów „Belmy”, dojeżdżają trzy linie: 56, 62 i 90. A mogło być jeszcze lepiej, bo podobnie jak w przypadku Osowej Góry czy Błonia, również tutaj miała dochodzić linia tramwajowa! Plan trasy, która miała wieść ul. Nakielską, opracowano w 1955 r. Na przeszkodzie (jakżeby inaczej!) stanęły finanse, a także… PKP, które sprzeciwiły się planom przebudowy wiaduktu kolejowego.
Dużo zieleni i dużo wody
Niezaprzeczalnym walorem osiedla jest natura. I tak, wiem, że kiedy staniemy przy ruchliwej ulicy Nakielskiej, można o niej zapomnieć, jednak wystarczy tylko nieco oddalić się od głównej arterii, aby poczuć, o czym mowa.
Cała południowa granica osiedla, to przecież Las Miedzyński, czyli de facto część Puszczy Bydgoskiej (jeśli ktoś jeszcze nie widział filmu, który nagraliśmy o niej w ubiegłym roku, zapraszam TUTAJ!). Las jest więc gęsty, urozmaicony małymi wzniesieniami i piaszczystym podłożem (tak w zasadzie to jest to wielka wydma).

Najciekawsze w tym lesie jest jednak to, że przez jego spory fragment – począwszy od okolic Białych Błot – płynie Flis Południowym, nazywany także Strugą Młyńską. Rzeczka to „młodszy brat” Flisa właściwego (czyli północnego) i kiedyś (przed powstaniem Kanału Bydgoskiego) jego dopływ. Dziś, ten ok. 5-kilometrowy ciek uchodzi do Kanału Bydgoskiego w okolicach skrzyżowania ulic: Cieplickiej i Spacerowej. Niepozorna dziś struga, nazywana była kiedyś Krępą, a „za Niemca” Krempe Bruch. W miedzyńskim lesie płynie ona przez rozległe łąki, gdzieniegdzie tworząc rozlewiska i bagna. Wzdłuż strugi biegną zresztą ścieżki, więc całość tej malowniczej trasy można spokojnie pokonać na pieszo.

Niewielki lasek znajduje się także w pobliżu ogródków działkowych przy ulicy Spacerowej, ul. Przyjaznej na Prądach, a także na samym skraju osiedla, nad Kanałem (to część Plantów nad Kanałem Bydgoskim). Są też mniejsze skupiska drzew – m.in. za Galerią Miedzyń, w stronę ul. Plażowej oraz miedzy ulicami: Kartuską i Tczewską. Zielone są także spore fragmenty Zbocza Bydgoskiego.

Prawdziwie bajeczny krajobraz (przynajmniej moim skromnym zdaniem), rozciąga się jednak w zachodniej części Prądów, za linią regularnych zabudowań, a przed Lisim Ogonem. Tutaj mamy po prostu rozległe pola i łąki, tylko gdzieniegdzie urozmaicone niską zabudową. Tutejsze gruntowe trakty niby są miejskimi ulicami, ale tak naprawdę tylko z nazwy. Stojąc w pobliżu Śluzy Prądy, obok której swoją drogą znajduje się piękny, pomnikowy dąb, możemy dostrzec w oddali wznoszącą się łagodnie w gorę, skarpę Pradoliny Toruńsko-Eberswaldzkiej. Po prostu pięknie. I sielsko!



A skoro już jesteśmy na Prądach, to warto zajrzeć w okolice ulic Prądy i Lisiej. Tutaj natkniecie się na dwa niewielkie jeziorka. To większe jest ogólnodostępne – wokół niego prowadzi ścieżka, a całość robi idylliczne wrażenie. Wokół wznosi się raczej niska zabudowa, w tym przedwojenne domostwa, ale jest także wyjątek – jak wspomniałem wyżej – jedne z niewielu na Prądach, nowych bloków. Obok, przy ul. Lisiej zbudowano także niewielką, estetyczną kapliczkę, do której można nawet swobodnie wejść. W środku znajduje się ołtarz, wykonany ręcznie w drewnie.





Za płotem, na prywatnej posesji dostrzec można drugie, mniejsze jeziorko, które ktoś sobie (zazdroszczę!) ładnie zagospodarował – są pomosty, ścieżki itp. Oba stawy łączy podziemnym przepływem Potok Prądy. Ta rzeczka również jest niewielka, bo liczby ledwie 4-kilometry długości (jej źródła znajdują się na zachód od Lisiego Ogona), ale jednak dostrzec ją nietrudno. Poza leśną częścią w okolicach ul. Przyjaznej, płynie uregulowanym korytem i łącząc się z kanałami odwadniającymi okoliczne pola, uchodzi do Kanału Bydgoskiego w okolicach śluzy Prądy.


Wspominałem już o niewielkiej, dziś bezimiennej strudze, zwanej kiedyś Miedza, stanowiącej odwodnienie jaru, w którym znajdował się początkowo folwark Miedzyń. Obecnie czasami trudno zobaczyć tutaj wodę – w tym celu trzeba zejść na sam dół parowu, co można zrobić od strony ul. Widok (ale uwaga, jest bardzo stromo!). Wyjątkiem jest tutaj niewielki staw, znajdując się wyżej, na prywatnym terenie przy ul. Zapłotek.
O Kanale Bydgoskim chyba wspominać już nie muszę, bo przecież robiłem to wielokrotnie. Niemniej, spacery w jego okolicach polecam nieodmiennie – również po bulwarach znajdujących się na Miedzyniu i Prądach. Tym bardziej, że na terenie drugiego z osiedli, na nabrzeżu nie uświadczycie asfaltu, ani zabudowy – jest tylko roślinność, woda i piasek pod stopami.

Na Miedzyniu bulwar jest oczywiście znacznie bardziej zagospodarowany. Na jego początku, spoglądając od strony wschodniej, znajduje się „Marina Gwiazda”. To pierwsza tak nowoczesna przystań wodna, powstała w Bydgoszczy. Utworzono ją w ramach programu rewitalizacji Bydgoskiego Węzła Wodnego w 2009 r., a otwarcie miało miejsce w trakcie „Steru na Bydgoszcz”. Wodniacy mogą skorzystać tutaj z pomostów, przyłączy do prądu oraz zaplecza sanitarnego na terenie sąsiedniej „Gwiazdy”.
Na koniec mała ciekawostka dotycząca jeziora, którego już nie ma. Jeszcze w połowie XIX w., w okolicach styku dzisiejszych ulic: Spacerowej i Kartuskiej, znajdowało się Jezioro Miedzyńskie, nazywane przez Niemców Miedzyniersee. Ten zbiornik znajdował się przed budową Kanału w biegu któregoś z osiedlowych cieków – Flisa lub Miedznej – ale zaczął wysychać po wykonaniu przekopu pod Kanał.
Kultowy basen i całkiem ciekawa galeria handlowa
Mieszkańcy Miedzynia (choć nie tylko oni, bo miejsce to cieszyło się popularnością wśród większości bydgoszczan) z wielkim sentymentem wspominają odkryty basen, działający niegdyś przy ulicy Nakielskiej. Kompleks, noszący nazwę „Orzeł”, działał w latach 1953-1993 i przez wielu nazywany był najlepszym tego typu obiektem w całej Bydgoszczy!
Oczywiście, była to klasyczna dla tamtych lat, betonowa konstrukcja. Wyposażony był on także w charakterystyczną, również betonową, łukowatą zjeżdżalnię. Obok była plaża, przebieralnie, a także kort tenisowy. No i restauracja nosząca nazwę „Wodnik” (warto zapamiętać, zważywszy na późniejsze losy tego miejsca).

Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe
Archiwalne zdjęcia oraz wspomnienia starszych mieszkańców miasta, wskazują, że w sezonie letnim miejsce było totalnie oblegane. Dlaczego więc kompleks upadł? Cóż, podobny los spotkał na początku lat 90. XX w. wiele innych miejskich, odkrytych basenów. Przyczynił się do tego kryzys finansowy, lekka dezorganizacja po transformacji systemowej, ale także… świadomość społeczna dotycząca zdrowia. Wszak zaczęto badać czystość wody i w wielu przypadkach po badaniach takich po prostu złapano się za głowę.
Kompleks zaczął więc popadać w ruinę. Na początku lat 90. planowano nawet utworzyć tutaj kamping turystyczny z prawdziwego zdarzenia – w planach był remont basenu i kortu, powstanie sanitariatów i kuchni. Z tego oczywiście też nic nie wyszło, a budynki zaczęto wynajmować. Również dość niefortunnie, bo jednym z najemców była… agencja towarzyska. W tej doszło nawet swego czasu do strzelaniny. Dzikie, polskie lata 90. i ich koloryt.

Źródło: “Gazeta Wyborcza”
Ostatecznie, w 2003 r. miasto sprzedało teren firmie „Hurtostal”, co zaowocowało tym, że po blisko 12 latach, teren zaczął się zmieniać. Dziś naprawdę trudno poznać to miejsce, który przed rozpoczęciem inwestycji porośnięte był gęsto zielenią. Gdyby zapuścić się wówczas w głąb, można by jeszcze dostrzec ruiny dawnych budynków, a także nieckę basenu i zniszczoną zjeżdżalnię. Dziś zobaczymy je tylko na zdjęciach. No, chyba że odpalimy na YouTube teledysk Mroza „Rollercoaster”, który nagrywano m.in. właśnie w niecce dawnego, miedzyńskiego basenu.

Potem powstała Galeria Miedzyń (z pasażem handlowym, sklepem spożywczym „SPAR”, cukiernią „Sowa” oraz 4-gwiazdkowym hotelem „Wodnik”, którego nazwa nawiązuje do działającej niegdyś nad basenem restauracji!), stacja benzynowa Orlenu, a ostatnio także kolejny handlowy pawilon, mieszczący m.in. „Pepco” i „Rossmanna”. Wybudowano także drogę dojazdową oraz oczywiście sporej wielkości parking.


Wiem, że mogę się narazić miłośnikom legendarnego basenu, ale co by nie mówić, inwestycja uporządkowała tę przestrzeń. Nie dość, że sama bryła galerii jest po prostu estetyczna (serio, pokażcie mi drugą, nową galerię handlową w mieście, która nawiązuje do historycznej zabudowy i jest po prostu ładna), to jeszcze obok (w stronę Kanału Bydgoskiego) powstały eleganckie ogrody francuskie wraz z placem zabaw dla dzieci. Niestety, estetycznych alejek, skalniaków czy fontann obecnie z bliska nie zobaczycie. Kompleks, ze względu na dewastacje, jest do odwołania zamknięty. Sprawcom serio powinno być wstyd!
Młyn Tańskich umiera śmiercią powolną
Kolejnym naprawdę kultowym obiektem znajdującym się na osiedlu, jest Młyn Tańskich. W przeciwieństwie do miedzyńskiego basenu, ta ceglana konstrukcja znajdująca się na Prądach jeszcze istnieje. Słowo „jeszcze” jest jednak tutaj kluczowe, bo z roku na rok coraz bardziej niszczeje, toteż jeśli wkrótce nie doczeka się solidnego remontu, może podzielić los kąpieliska przy ulicy Nakielskiej. A to byłaby doprawdy niepowetowana strata nie tylko dla Prądów, ale i całego miasta.

Zacznijmy jednak od początku, bo być może nie wszyscy kojarzą, o jaki obiekt tutaj chodzi. Mowa o powstałym w 1900 roku, wykonanym z czerwonej cegły młynie, znajdującym się, a jakże, przy ulicy Tańskich. To niewielka uliczka, odbijająca od ul. Nakielskiej i wspinająca się na wysokie, porośnięte lasem, zbocze Pradoliny Toruńsko-Eberswaldzkiej. Możecie ją kojarzyć z uwagi na znajdujący się przy niej cmentarz pw. Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel. O nim jednak nieco dalej.
Sam młyn wybudowano nad Strugą Młyńską, czyli Flisem Południowym, o którym już wspomniałem. Za budynkiem, w biegu Flisa powstał niewielki zbiornik wodny, zamknięty zaporą. Utworzony w ten sposób akwen zwano, podobnie jak całą okolicę Kupferhammer bądź Prondyer See (Prądzyńskie Jezioro) albo – już po polsku – Miedziowe Jezioro (to oczywiście nawiązanie do opisanej wcześniej kuźnicy miedzi). To, mimo że niewielkie, było bardzo lubiane przez mieszkańców okolic – wzdłuż niego poprowadzono eleganckie aleje, a w ciepłe miesiące można było wynająć łódź i popływać po jego wodach. Mało tego, na jego środku znajdowała się niewielka, zalesiona wyspa – cel wielu wiosennych i letnich wypraw. Słowem: sielanka!

Niestety, to miejsce było także świadkiem tragicznych wydarzeń. Ostatni przedwojenni właściciele młyna, rodzina Tańskich – od nazwiska których zresztą po dziś dzień nazywa się młyn, a także patroni sąsiedniej ulicy – zostali w pobliskim lesie bestialsko pozbawieni życia przez hitlerowców. Stało się to 5 września, a jako pretekst okupanci przyjęli fakt, że Tańscy udzielili poprzedniego dnia schronienia polskim żołnierzom, broniącym miasta. Edmunda, Sabinę, Janinę i Tadeusz Tańskich wskazali miejscowi Volksdeutsche.
Po wojnie, budynek przejęło rzecz jasna państwo, które przydzieliło go Lasom Państwowym. A te urządziły w nim… magazyn paszy dla koni. Tak, dobrze przeczytaliście. Dziś może to dziwić, ale kiedyś te poczciwe zwierzęta wykorzystywano często do prac w lesie. Ostatecznie, w 2003 r., w ramach wymiany gruntów, młyn przejęła diecezja bydgoska, która nie zrobiła z nim kompletnie nic.

W końcu jednak, ok. 2007 r. nieruchomość nabyła rodzina Stadnickich, prowadzących wówczas znajdującą się obok restaurację „Gościniec nad Strugą”. Plany były wielkie, a rodzinie pomagał w ich konstruowaniu także nieodżałowany twórca Muzeum Kanału Bydgoskiego, Sebastian Malinowski. Wewnątrz zabytkowego budynku powstać miała izba pamięci i mała kawiarnia. Na drodze jednak, jak zwykle w takich przypadkach, stanęły niestety względy finansowe.
Zresztą, nie ma się co dziwić, bo już wówczas, kilkanaście lat temu, obiekt był w bardzo kiepskim stanie technicznym. Początkowo planowano wyremontować całą bryłę, a także odtworzyć staw (latem miałby stanowić cel wycieczek pieszych, zimą zamieniać się w lodowisko), potem mówiono tylko o zaadaptowaniu parterowej dobudówki. Dziś, budynek który śmiało można nazwać ruiną, znów jest do kupienia. Na stronie Otodom.pl nieruchomość o powierzchni 610 m2 oraz przylegającą do niej działkę liczącą 1140 m2, można nabyć za 890 tys. złotych. Szczerze zachęcam wszystkich lokalnych (i nie tylko) milionerów. Uratujcie tę legendę!
Podana wyżej kwota wydaje się niewielka, jak na budynek z taką historią i znajdujący się w takim miejscu. Wystarczy jednak spojrzeć na popękane ściany, zarośla rosnące wokół budynku czy… wyrastające z dachu przybudówki drzewko, aby zrozumieć, że pewnie minimum 3 razy tyle, trzeba by włożyć w remont. A czas ucieka i z każdym kolejnym dniem, szansa na uratowanie młyna maleje.

Będąc na miejscu, warto zajrzeć do znajdującej się za budynkiem dolinki Flisa, który malowniczo wije się tutaj wokół wysokich skarp. To właśnie w tym miejscu rozciągało się niegdyś Jezioro Miedziowe – mniej więcej umiejscowić można także dawną wyspę. Jeziorko przestało istnieć na początku lat 80. XX w. (jeszcze w końcówce lat 70. XX wieku, pełniło funkcję dzikiego kąpieliska). Wszystko przez obfite opady, w efekcie których wezbrane wody Flisa Południowego po prostu rozbiły starą tamę. Natura.
I choć zbiornika już dawno nie ma, to w 2022 r. na chwilę odtworzyły go… bobry. Te poczciwe gryzonie masowo obgryzają tutejszy las, a w ubiegłym roku postanowiły wybudować także tamę. Tę, ze względu na bezpieczeństwo sąsiednich domów, niestety rozebrano.

Na koniec wizyty w młynie, warto wspomnieć o pewnej kulturalnej ciekawostce. Mianowicie, z inicjatywy prezesa Niemieckiego Towarzystwa Sztuki i Nauki w Bydgoszczy, na wyspie pośrodku Jeziora Miedziowego, w 1909 r. wystawiono… balladę operową. Mowa o „Die Fischerin” („Rybaczka”), autorstwa samego Johanna Wolfganga Goethe! Wypożyczono scenerię i stroje z Teatru Miejskiego, wokół jeziora ustawiono ławy dla widowni, a całość pięknie przyozdobiono. Cóż, spoglądając dzisiaj na to miejsce, doprawdy trudno to sobie wyobrazić.
Historia w murach ukryta
Na osiedlu Miedzyń-Prądy teoretycznie wielu historycznych obiektów nie ma. Poza wspomnianym wyżej Młynem Tańskich są to raczej konstrukcje, które dostrzeże tylko osoba zainteresowana architekturą i dziejami Bydgoszczy. Niemniej, rozglądać się warto, bo paradoksalnie, jest ich tutaj całkiem sporo!

Mniej więcej co kilkadziesiąt metrów, przy ulicy Nakielskiej dostrzeżemy dawne, ceglane budynki. Te, pamiętają jeszcze czasy przedwojenne (często zresztą nawet czasy zaborów). Znajdziemy je m.in. pod numerami: 96, 124, 179 czy 181. Ciekawa jest także konstrukcja przy ul. Łochowskiej 4. Są też oczywiście takie, wykonane w innym stylu, ale również leciwe i interesujące. W tej grupie znajduje się choćby modernizująca willa przy ul. Nakielskiej 179 A (spójrzcie tylko na kształty tych okien!), czy budynki pod numerkami: 155 i 167. Jak już wspomniałem, kilka niewielkich, historycznych domów znajdziecie także przy skrzyżowaniu ulic: Lisiej i Prądy, nad jeziorkami w ciągu Potoku Prądy.



Jako że osiedle położone jest nad Kanałem Bydgoskim, w okresie jego rekreacyjnego prosperity, służyło także jako zaplecze kawiarniano-restauracyjne dla mieszkańców miasta. Lokali może nie było tutaj tyle co na sąsiednich: Wilczaku i Okolu, ale i tak kilka istotnych powstało! Pozostałości po nich możemy podziwiać dzisiaj choćby przy ul. Nakielskiej 88 (to dawna restauracja Garten-Establissement Carla Schulera) oraz Nakielskiej 333 (zwana restauracją Meinharta). Druga z nich (połączona ze sklepem kolonialnym) prowadzona była tak naprawdę przez rodzinę Majewske, która, aby podkreślić swoją niemieckość, zmieniła nazwisko na Meinhart.

Ciekawa jest także historia ceglanego gmachu przy skrzyżowaniu ulic: Pijarów i Nakielskiej. To dawna niemiecka szkoła powszechna, a potem szkoła podwójna (koedukacyjna). Dziś to zwykły budynek mieszkalny.

Do dzisiejszych czasów nie przetrwała niestety Fabryka Cementu Wapiennego Waldemara Jenischa. Zakład był historyczny, bo powstały w 1877 roku, jednak mocno podupadł w trakcie I wojny światowej i ostatecznie został zamknięty w 20-leciu międzywojennym. Dziś w tym miejscu, znajdującym się na granicy Prądów i Lisiego Ogona, dostrzeżecie hodowlane stawy rybne.
Na Prądach znajduje się także jeden z najciekawszych moim zdaniem, bydgoskich cmentarzy. I choć zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy rozumieją moją postawę, względem zwiedzania nekropolii (wszak dla mnie to często po prostu najcenniejsze w danym miejscu zabytki!), to jednak wiem, że coraz więcej osób podziela takie podejście. A ci (jeszcze) nieprzekonani, z pewnością i tak przyznaliby, że cmentarz Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel, to miejsce naprawdę wyjątkowe.

Nekropolia znajduje się przy ulicy Tańskich, dosłownie naprzeciwko młyna Tańskich. Teren jest tutaj iście górzysty – wspina się stromą skarpą w stronę lasu. Nic dziwnego, przecież to skraj Pradoliny Toruńsko-Eberswaldzkiej! Również dzięki temu, cmentarz ma doprawdy nietypowe ukształtowanie – mamy więc tutaj parter i piętro. Co jednak istotne, pomiędzy jest jeszcze – nazwijmy to umownie – półpiętro. A tutaj, w ścianie umieszczono szereg swego rodzaju grobowców, w postaci bogatych płyt nagrobnych. Ten nietypowy widok naprawdę robi wrażenie.


Ścieżka, wyznaczana przez szlak grobowców, prowadzi przez niemal całą długość cmentarza, natomiast w jego północnej części dociera do niewielkiego, zielonego skweru, na którym znajduje się bogaty, okraszony kopułą, grobowiec. Na myśl przychodzi tutaj od razu określenie mauzoleum. To grobowiec romski – na jego ścianach znajdują się tablice z wizerunkami osób tutaj pochowanych.


Na terenie cmentarza znajdziemy także grób nieznanego żołnierza Wojska Polskiego, który zginął we wrześniu 1939 r., kaplicę oraz sporych rozmiarów krzyż. Z kolei nieco dalej za cmentarzem, w lesie, w miejscu egzekucji, znajduje się symboliczny nagrobek, oddający hołd rodzinie Tańskich.
Warto wspomnieć, że cmentarz przy ul. Tańskich, został założony w 1930 r., ale jego obszar pokrywa się częściowo z dawnym, ewangelickim cmentarzem. Takowe, znajdowały się niegdyś także na Prądach, przy skrzyżowaniu ulic: Lisiej i Krzysztofa Candera oraz na Miedzyniu, przy skrzyżowaniu ulic: Paprockiej i Szczytowej. Nagrobków w żadnym z tych miejsc jednak już nie zobaczycie
A obiekty sakralne? Są, i to zaskakująco dużo. Gorzej, że żaden z nich nie jest konstrukcją historyczną. W wysokiej części osiedla, między ulicami: Orną i Widok, znajduje się kościół pw. św. Urszuli Ledóchowskiej z przełomu lat 80 i 90 XX w. W podobnym okresie powstawał znajdujący się przy samym Kanale Bydgoskim, kościół Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel. Oba są, szczególnie jak na okres, w którym powstawały (a ten, delikatnie mówiąc, nie wyróżniał się szczególnie udanymi rozwiązaniami), całkiem estetyczne – skromne na zewnątrz i w środku.

Najmłodszy jest kościół pw. bł. Michała Kozala Biskupa i Męczennika, który konsekrowano w 2016 r. W jego pobliżu znajduje się plebania, przy której umieszczono wyposażoną w trzy dzwony, dzwonnicę. Obok działa także dom księży emerytów.


Oczywiście wszystkie powyższe obiekty (może poza Młynem Tańskich i cmentarzem) „wymiękają” w zestawieniu z najważniejszym obiektem historycznym na osiedlu, czyli Śluzą Prądy. To kolejna z historycznych, a więc powstałych jeszcze w XVIII w., śluz. Oczywiście, należy pamiętać, że przebudowano ją gruntownie w połowie XIX i początku XX wieku. Obok niej jest oczywiście most, a także dom śluzowego. Zresztą, wciąż zamieszkany!


Na koniec warto wspomnieć o obiekcie nieistniejącym czyli wieży spadochronowej. Ta konstrukcja mająca ok. 20 metrów wysokości, służyła jako poligon doświadczalny na pierwszym etapie treningu spadochroniarzy. Była także wykorzystywana w sposób komercyjny – za niewielką opłatą można było skoczyć na spadochronie zamontowanym na specjalnym stelażu. Co ciekawe, wieża został przeniesiona na Miedzyń dopiero w 1950 r. Wcześniej, od 1936 r., stała na Osiedlu Leśnym, w okolicach ulicy Żołnierskiej.

Konstrukcję rozebrano na początku lat 70. XX w. i przeznaczono na złom. Pozostał po niej jednak ślad, w postaci 4 wielkich kamiennych bloków, stanowiących podstawy wieży. Te znajdziecie w parku, tuż obok hali sportowej „Gwiazdy” i ul. Nakielskiej.
Bydgoska Gwiazda i gwiazdy osiedla
Na Miedzyniu działa znany w całym mieście klub sportowy „Gwiazda”. Znany, co nie oznacza, że doceniany, wszak w Bydgoszczy niewiele mówi się o tym, że to najstarszy istniejący klub sportowy w mieście oraz jeden z najstarszych w całym obecnym województwie kujawsko-pomorskim! Powstał chwilę po powrocie Bydgoszczy w granice Rzeczypospolitej, 26 kwietnia 1920 r.

Ciekawe były już same okoliczności jego zawiązania. Założycielami byli bowiem członkowie działającej przy parafii św. Trójcy sekcji piłki nożnej Polskiego Związku Uczącej się Młodzieży. Związek ten był zwany „Towarzystwem Terminatorów” (ale nie w kontekście eliminowania przeciwników, a praktykowania, terminowania). Związek skupiał młode osoby, kształcące się w różnych zawodach rzemieślniczych, które najwidoczniej poszukiwały także innych rozrywek.
Mało brakowało, a dzisiaj na klub z ul. Nakielskiej, mówilibyśmy „Brda” (tę nazwę przyjął potem inny bydgoski klub) lub… „Słońce”. Ostatecznie jednak wygrała opcja „Gwiazdy”. Mimo to, w latach 1949-1956 gwiazda na chwilę zgasła, a zastępowały ją: „Spójnia”, „Ogniwo” i „Sparta”. Na szczęście, do pierwotnej nazwy szybko powrócono.
Miedzyński kompleks sportowy powstał w drugiej połowie lat 20. XX w. (i otrzymał patronat Idziego Świtały), choć piłkarze „Gwiazdy” grywali na piaszczystym placu obok Kanału już nieco wcześniej (zdarzało im się także kopać na Polach Ułańskich oraz w dawnym Ogrodzie Patzera przy ul. św. Trójcy). Potem powstało także zaplecze sanitarno-administracyjne i trybuna. Mało tego, z czasem „Gwiazda” rozbudowała się o kolejne sekcje, w tym: tenis stołowy, zapasy, brydż, lekkoatletykę, szachy, kajakarstwo (przystań klubowa znajdowała się na Babiej Wsi), koszykówkę, siatkówkę, a nawet szermierkę! Trzeba przyznać, że trochę tego było.

Były także sukcesy. Między innymi: wicemistrzostwo świata juniorek w zapasach Grażyny Staszak (1972 r.), wicemistrzostwo Polski w szachach Henryka Szpiela (1953 r.) oraz wiele medali w zapasach (np. mistrzostwo Polski: Damiana Świetlika w 2000 r. i Stanisława Sokołowskiego w 1948 r.). Barwy „Gwiazdy” w młodości reprezentowała także legendarna kajakarka Daniela Walkowiak, która w jej barwach zdobyła potrójne mistrzostwo Polski w 1954 r. Potem, już w składzie innych drużyn (Zawisza Bydgoszcz oraz Spójnia Warszawa), zdobyła je jeszcze 22 razy, dokładając do tego brązowy medal igrzysk olimpijskich z Rzymu w 1960 r. oraz srebrny Mistrzostw Europy w 1965 r.
Osobną historią jest sekcja piłkarska „Gwiazdy”. Ta zawsze była wiodącą, mimo że w seniorskich drużynach próżno szukać jakichkolwiek większych sukcesów. Klub skupiał się jednak raczej na szkoleniu uzdolnionej młodzieży, co przyświeca mu zresztą i dziś. W efekcie, „Gwiazda” wielokrotnie zwyciężała w mistrzostwach juniorów na szczeblu juniorskim – pierwszy raz jeszcze przed wojną, w 1938 r. Najwyższy szczebel rozgrywkowy, na jakim grali seniorzy to tylko IV liga, a obecnie „Gwiazda” zajmuje miejsce w środku tabeli A-klasy. Jest jednak kilka drużyn młodzieżowych i juniorskich, których wychowankowie być może przyniosą kiedyś klubowi dumę.

A odnośnie szkolenia, to zdecydowanie najsłynniejszym wychowankiem „Gwiazdy” jest Stefan Majewski. Późniejszy 40-krotny reprezentant kraju, zawodnik Legii Warszawa, Kaiserslautern czy Arminii Bielfeld, kojarzony jest raczej z innymi bydgoskimi drużynami, dzięki którym wypłynął na „szerokie wody”, tj.: Chemikiem i Zawiszą, jednak jego korzeni poszukiwać należy właśnie w drużynie „niebiesko-białych”. Tutaj zbierał piłkarskie szlify do 1973 r., czyli do 17 roku życia.
Dziś „Gwiazda” to poza piłkarską, także sekcje: pingpongowa, brydżowa i zapaśnicza, a w skład infrastruktury wchodzi stadion przy ul. Nakielskiej (trybuny to niestety tylko kilka rzędów krzesełek), kilka boisk bocznych, a także hala sportowa po drugiej stronie ulicy Bronikowskiego.
Ciekawostką jest fakt, że w latach 30. XX w. i na (czy też raczej „w”, bo wówczas była to jeszcze osobna wieś) Prądach istniał klub sportowy. Mowa o „Przyszłości” Prądy, która występowała w klasie C Pomorskiego Związku Okręgowego Piłki Nożnej. Po wojnie krótko działał jeszcze Ludowy Zespół Sportowy Prądy. Z jakich terenów korzystali sportowcy tych klubów, nie udało mi się jednak ustalić.
Ale wracając do „Gwiazdy”, warto wspomnieć także o osiedlowych… gwiazdach, czyli zasłużonych, znanych osobach, związanych z Miedzyniem i Prądami. A tutaj mieszkali lub wciąż mieszkają sportowcy: Zbigniew Boniek (wychował się na Osiedlu Leśnym, ale to Miedzyń nazywa swoim drugim, po Rzymie, domem), Tomasz Gollob czy Mateusz Bierwagen, artyści: Marcin Pawłowski czyli Pawbeats, Aleksander Dętkoś (rzeźbiarz, autor m.in. rzeźb na skwerze 16 Pułku Ułanów Wielkopolskich na bydgoskim Błoniu), Teofil Ociepka (jeden z mistrzów polskiego prymitywizmu) czy politycy: Jan Rulewski i Kosma Złotowski. Z kolei na Prądach mieszkał Karol Schubert, generał dywizji Wojska Polskiego, weteran I wojny światowej i wojny polsko-bolszewickiej. Podobno jego willa znajdowała się w obrębie działki, na której powstało osiedle „Awangarda IV”.

Dobre Prądy i miły Miedzyń
Niby przedmieścia, sypialnia miasta i ciąg jednakowych domków. Do tego oczywiście obszar położony na peryferiach Bydgoszczy. A jednak miejsce ciekawe i różnorodne. Taki właśnie jest Miedzyń. I takie są Prądy.

Chodząc tymi uliczkami wspominam, jak postrzegałem to osiedle w czasach, zanim na dobre zagłębiłem się w studiowaniu historii i współczesności jednostek mieszkaniowych miasta. Dla mnie, mieszkańca Bartodziejów, były to w młodości bardzo dalekie, mało znane rewiry. Właściwie można powiedzieć, że po tej części Kanału Bydgoskiego, znany świat kończył się dla mnie na nasypie kolejowym, czyli granicy Okola i Miedzynia. Dalej mapa jakby się kończyła.

Owszem, zdarzało mi się tam zapędzić, niemniej Miedzyń postrzegałem jednoznacznie – jako szeregi jednakowych, jednorodzinnych domków – miejsce zarezerwowane dla majętnych osób. Prądy to już zupełnie inna sprawa – wszak w umyśle młodego człowieka były to po prostu przedmieścia. Wiedziałem tylko, że stąd pochodziła moja babcia – tutaj mieszkała przed wojną i krótko po niej. To jednak tylko podkręcało w moich wyobrażeniach obraz niewyobrażalnie wręcz odległej czasoprzestrzeni.

Po latach zrozumiałem jak bardzo się myliłem. Ale może to i dobrze, bo odkrywanie sekretów Miedzynia i Prądów było dla mnie prawdziwą przyjemnością! Spacer nad Kanałem Bydgoskim, wdrapywanie się na skarpę pradoliny, podziwianie Młyna Tańskich czy po prostu obcowanie ze spokojem Lasu Miedzyńskiego – to wszystko mnie oczarowało. Niewątpliwie więc będę tutaj wracał!

Wróćcie (lub udajcie się tam po raz pierwszy) i Wy! Zaręczam, że warto! A jeśli chcecie przy okazji posłuchać opowieści przewodnika, zapraszam na spacer po osiedlu, który odbędzie się w sobotę 17 czerwca, o godzinie 12:00. Startujemy – jakżeby inaczej – spod Młyna Tańskich! Oczywiście wycieczka jest bezpłatna i oczywiście nie trzeba się na nią zapisywać. No i odbywa się w ramach projektu Fundacji Krzewienia Kultury i Turystyki „Nad Rzeką” pn. „Bydgoskie osiedla BEZ TAJEMNIC – cz. 2”, wspartego ze środków Miasta Bydgoszczy! Zapraszam pięknie!

W tym miejscu kończymy wizytę na osiedlu Miedzyń-Prądy i całą, czwartą edycję naszej osiedlowej inicjatywy. W tym sezonie odkrywaliśmy wspólnie: Błonie, Flisy, Bydgoszcz Wschód-Siernieczek, Osową Górę oraz Miedzyń i Prądy. Serdeczne podziękowania, że byliście z nami! Do osiedlowej, pisanej serii, wracamy już jesienią! Tymczasem, zapraszamy na spacery, a także do lektury artykułów i filmów, powstających w ramach innych cykli (te na blogu już wkrótce!).

Piotr Weckwerth
Zdjęcia: Inna Yaremchuk
Polecam także nasz Instagram,
na którym pokazujemy kulisy tworzenia blogowych materiałów!
Artykuł powstał w ramach projektu Piotr Weckwerth prezentuje: „Bydgoskie osiedla BEZ FILTRÓW – cz. 4”.

ZREALIZOWANO DZIĘKI WSPARCIU FINANSOWEMU MIASTA BYDGOSZCZY
Leave a Reply