Czy widział ktoś kiedyś typowe osiedle mieszkaniowe z tak godnymi, związanymi z rodem Piastów, patronami? Albo czy ktoś potrafi określić, czy mamy do czynienia z blokowiskiem czy osiedlem domków jednorodzinnych, a także czy to obszar położony w pobliżu Śródmieścia i Starego Miasta czy też na obrzeżach Inowrocławia? Osiedle Piastowskie na pierwszy rzut oka nasuwa wiele pytań. Odpowiedzi na te wszystkie „czy” poszukamy wspólnie w niniejszym artykule!
Dlaczego Piastowskie?
Już na samym początku tego artykułu, wypada zwrócić uwagę na nazwę naszego dzisiejszego bohatera, a więc Osiedla Piastowskiego. To oczywiście jawne, i jak najbardziej słuszne, nawiązanie do Piastów. Dlatego właśnie tutaj, a także na sąsiednim Solnie (o przebiegu granic osiedli napiszę trochę dalej) wśród patronów ulic mamy wręcz zatrzęsienie wielkich postaci, jak np.: Mieszko I, Władysław Łokietek, Bolesław Krzywousty, Władysław Hermann, Dąbrówka, Władysław Jagiełło czy Stefan Czarniecki. Oczywiście, nie wszyscy oni wywodzą się z rodu Piastów, ale jednak tych jest przewaga, a pozostałe również nawiązują do tematyki dawnych, polskich władców.
Można więc zadać (po raz kolejny podkreślę, że słusznie) pytanie, skąd takie nazwy właśnie tutaj, dość daleko od centrum, we wschodniej części miasta, poniekąd wręcz na opłotkach Inowrocławia. Co jednak najważniejsze, nie mówimy o historycznych ulicach, wzdłuż których wznoszą się zabytkowe, reprezentacyjne budynki, a wręcz przeciwnie – dominuje tutaj zabudowa socjalistyczna, gdzieniegdzie urozmaicona jednorodzinnymi domostwami. Cóż, zapewne wynika to po prostu z burzliwej historii.

Nazwy ulic znajdujące się w obrębie Starego Miasta i Śródmieścia, w swym oryginalnym kształcie, powstawały jeszcze w czasach przedzaborowych. Potem były oczywiście zniemczane, a do polskich wrócono tylko na krótko w okresie 20-lecia międzywojennego. Po II wojnie światowej, niestety wypychano na piedestał postaci związanych z władzą komunistyczną. Trudno było więc znaleźć miejsce dla Piastów w pobliżu ściesłego centrum. To, że udało się w ogóle przeforsować związane z nimi nazwy, wynikało z faktu, iż w 1966 roku hucznie obchodzono tysięczną rocznicę narodzin państwa polskiego. Piastowie musieli się więc pojawić!
A miejsce dla nich znaleziono dzięki powojennemu rozwojowi przestrzennemu Inowrocławia i powstawaniu nowych obszarów mieszkaniowych. Piastowskie zyskało wówczas zdecydowanie najbardziej szlachetne nazewnictwo. Osiedla: Nowe i Rąbin (początkowo nazywane Osiedlem Młodych), otrzymały bowiem tak „cudownych” patronów jak choćby: Karol Świerczewski, Franciszek Zubrzycki czy… Polska Partia Robotnicza. Przyznacie więc, że nasz dzisiejszy bohater wyszedł na tym całkiem nieźle.

Tym, którzy mają wątpliwości, dotyczące powiązań Piastów i Inowrocławia, chciałbym tylko zwrócić uwagę, że są one oczywiste. I nie chodzi mi wcale o to, że jesteśmy w Polsce, więc nawiązania do rodu, dosłownie w każdym zakątku kraju są jak najbardziej naturalne, ale o to, że to Inowrocław – miejsce ściśle związane z kujawską linią Piastów. Wszak (jak dowiedzieliście się już z poprzedniego artykułu), za ojca Inowrocławia uznaje się Kazimierza Konradowica, nazywanego także (nomen omen) Kujawskim. Człowiek ten dał początek kujawskiej gałęzi Piastów, a poza tym silnie przyczynił się do rozwoju miasta, a także regionu. Ba – „zdarzyło” mu się nawet przyłączyć do Kujaw Bydgoszcz!

A skoro wspominamy wiek XIII, a do tego mówimy o terenie położonym stosunkowo niedaleko serca piastowskiego państwa (przecież do Gniezna jest stąd jakieś 70 kilometrów), po dziś dzień znaleźć można tutaj ślady bytności dawnych władców. Przypominają o nich m.in.: świątynie („Ruina”, fara), fragmenty murów obronnych czy wspomnienie o franciszkańskim klasztorze i zamku książąt.

Wszystko to sprawiło, że Inowrocław znalazł się swego czasu na niezwykle ważnym, i chyba trochę niedocenianym w naszym województwie, szlaku turystyczno-kulturowym, a więc „Szlaku Piastowskim”. Trakt ten, łączy ważne, z perspektywy początków państwa polskiego, miejsca i obiekty. Na trasie znajdują się m.in.: Gniezno, Poznań, Biskupin, Strzelno czy Kruszwica. Inowrocław znajduje się więc w elitarnym gronie!
Gdzie Piastowskie?
Teraz przejdźmy do rzeczy najważniejszej. Ustalmy, gdzie w ogóle należy poszukiwać Osiedla Piastowskiego! To, jak zwykle zresztą, nie jest takie proste. Wszystko dlatego, że postrzeganie zasięgu tej jednostki mieszkaniowej, jest często zupełnie inne, aniżeli to, które określono w oficjalnych dokumentach.
Wspomniałem już wyżej, iż „piastowskie” nazwy występują także nieco na południe od oficjalnych granic Piastowskiego, a więc na Solnie. Mamy tam ulice: Bolesława Chrobrego, Kazimierza Odnowiciela, Kazimierza Sprawiedliwego i wreszcie najważniejszego z nich (z perspektywy Inowrocławia) – Kazimierza Kujawskiego. Z przeprowadzonej przeze mnie małej wizji lokalnej wynika, że i ten obszar często bywa potocznie nazywany Osiedlem Piastowskim. No i ok! Jak zawsze podkreślam, bardziej istotne niż to, jak, przy użyciu ręki urzędnika, poprowadzone zostały granice, jest identyfikowanie się z danym obszarem i nazewnictwem wśród mieszkańców.

Niemniej, na potrzeby publicystyczne, trzymać się wyznaczonych ram powinniśmy. Zerknijmy więc na statut Osiedla Piastowskiego, zawarty w uchwale nr XXII/306/2012 z 31 maja 2012 roku. Według niego, poszukiwanie granic osiedla, należy rozpocząć od skrzyżowania ulic: Najświętszej Marii Panny, Andrzeja i Świętego Ducha. Stamtąd kierować się powinniśmy ulicą Świętego Ducha na wschód, do wysokości ulicy Długiej, gdzie „odbijamy” na południe. Dalej pojawia się nieco „ekwilibrystyki”, bowiem z Długiej skręcamy w Lipową, aby po chwili znowu zmienić kierunek, tym razem na północny, wraz z biegiem ulicy Bolesława Krzywoustego. Na trakcie, któremu patronuje poczciwy Bolesław, zagościmy jednak tylko przez chwilę, bo już po kilkuset metrach skręcamy ponownie na zachód, w ulicę Stefana Czarnieckiego. Ta dochodzi do ulicy Władysława Jagiełły, która szybko przechodzi w zmierzającą na zachód ulicę Marulewską. Marulewska znajduje zaś swoje „ujście” w ulicy Andrzeja, którą spokojnie, kierując się na północ, wracamy do miejsca startu. W porównaniu do opisywanych kilka dni temu granic Starego Miasta, na Piastowskim rzecz prezentuje się więc całkiem logicznie.

Wierzcie mi, że opisaną wyżej drogę, można pokonać na pieszo w mniej niż godzinę. I to wielce się nie śpiesząc! Mówimy bowiem o obszarze naprawdę niewielkim – zdecydowanie najmniejszym ze wszystkich inowrocławskich osiedli. Dla porównania, opisywane ostatnio Stare Miasto, „na oko” jest ok. 10 razy większe! Oczywiście na myśli mam tutaj powierzchnię, bo pod względem liczby mieszkańców, Piastowskie może być już w miejskim „czubie”, gdyż dominuje tutaj zabudowa typowo mieszkaniowa, dzięki czemu mieszkać może tutaj dobrych kilkanaście tysięcy osób.

Niewielkie rozmiary, a także olbrzymia powierzchnia sąsiedniego Starego Miasta sprawiły także, że nasz dzisiejszy bohater, ma tylko dwóch osiedlowych sąsiadów. Stare Miasto właśnie, i osiedle Solno. Fragment wschodniej granicy „Piasta” jest z kolei jednocześnie fragmentem granicy miasta. No i nie ma się co dziwić, bowiem idąc ulica Długą, można się nieźle zdziwić. Z jednej strony mamy najzwyklejsze w świecie, czteropiętrowe bloki, z drugiej pola uprawne! Dwa światy, rozdzielone niezbyt ruchliwą, osiedlową drogą.

Wypada wspomnieć także, że Osiedle Piastowskie dzielone jest często na 3 części! W Bydgoszczy znamy to choćby z Wyżyn, które mają aż 6 „podoosiedli”. Wyżyny jednak to bardzo duży, nieporównywalnie większy teren niż Piastowskie. Tutaj jednakże zastosowano podobny schemat, nazywając poszczególne części jednostki, pod względem chronologii ich powstawania. W zachodniej części osiedla mamy więc Piastowskie I, w centralnej II, a we wschodniej, rozciągające się aż do granic miasta, najmłodsze – Piastowskie III. Nie pytajcie mnie jednak o dokładny przebieg granic między nimi. Tutaj trzeba by było wykazać się doprawdy chirurgiczną precyzją!

Typowa mieszkaniówka?
Osiedle, przez mieszkańców Inowrocławia często nazywane po prostu Piastowskim, „Piastem” lub (nieco pieszczotliwie) „Piasto”, to prawdziwy ewenement w historii niniejszego cyklu. I nie mam na myśli tylko jego inowrocławskiej edycji, ale także w ogóle – w odniesieniu do wszystkich opisywanych dotychczas miast. Tutaj, po raz pierwszy (a w sumie jest to 16 osiedle, które wziąłem „pod lupę”), możemy śmiało stwierdzić, że mówimy o typowym osiedlu mieszkaniowym. Złośliwi stwierdziliby nawet, że to „sypialnia miasta” lub nawet rzuciliby sztampowym i za każdym razem doprowadzającym mnie do szewskiej pasji stwierdzeniem: „to tylko blokowisko i nic więcej”. Czy aby na pewno mieliby rację?

Oczywiście, nie ma co udawać, że na „Piaście” próżno szukać wielkich atrakcji turystycznych, ciężko znaleźć niebywałej klasy zabytki czy wiele miejsc historycznych. Jest jednak co innego – ciekawa, rzekłbym nawet, dość tajemnicza atmosfera. Do tego dochodzi również spore zróżnicowanie zabudowy.

I tak, w zachodniej i północno-zachodniej części jednostki, z grubsza wzdłuż ulic: Andrzeja i Świętego Ducha, dominują kamienice. Wiele z nich to ciekawe konstrukcje z końcówki wieku XIX i XX, z których część cieszy oczy interesującymi motywami i zdobieniami. Moje ulubione to m.in. te pod numerami: 67, 50, 38 i 37 (w tej ostatniej zachowały się ciekawe, ażurowe zdobienia werandy). Niestety, lwia część z tych budynków jest mocno odrapana i zaniedbana. No cóż, to też tworzy specyficzny klimat. Pytanie jednak, jak długo klimat ten się utrzyma?


Kamienice są stopniowo wypierane przez nowsze, socjalistyczne budownictwo, tj. po prostu bloki z wielkiej płyty, od wysokości ulicy Mieszka I. Dotyczy to w szczególności „głębi” osiedla, tj. traktów znajdujących się poza graniczną Świętego Ducha. Tak jest m.in. przy wspomnianej Mieszka I oraz: Krzywoustego, Długiej czy Łokietka.
Jest też sporo uliczek, na których króluje zabudowa jedno lub kilkurodzinna. Żadne to nowe wille, a raczej typowe „klocki”, które wszyscy znamy z innych polskich miast. Krajobraz taki zobaczyć możemy przy ulicach: Dąbrówki, Władysława Hermanna oraz części Świętego Ducha. Nieco bardziej estetyczne domy pojawiają się od zbiegu ulic: Długiej i Lipowej. Niemal całą Lipową możemy zresztą określić spokojnie (oczywiście zachowując pewne proporcje) mianem rewiru willowego. Zresztą, dostrzec możemy tutaj pozostałości powstałego na początku XX wieku osiedla robotniczego, stworzonego na potrzeby Niemców. Niektóre konstrukcje liczą sobie więc już grubo ponad 100 lat.

Paradoksalnie, przy tej samej Lipowej znajdują się jedyne na osiedlu 11-piętrowce, czyli swojskie wieżowce. Na szczęście nie ma ich zbyt wielu – doliczyłem się tylko 4. Cóż, ich całkowity brak na osiedlu powstałym w okresie PRL-u byłby doprawdy sporym szokiem, toteż nie bądźmy przesadnie zdziwieni!

Oczywiście, „Piasta” nie mógł ominąć postęp. W związku z tym, dostrzeżemy tutaj klika nowoczesnych bloków, nazywanych szumnie apartamentowcami. Takie powstają m.in. przy ul. Bolesława Krzywoustego. Z pewnością można się spodziewać, że będzie ich znacznie więcej, gdyż na osiedlu wciąż znajdują się rezerwy przestrzenne.

Trochę historii
Skoro już przy rezerwach przestrzennych jesteśmy, to właśnie z nimi wiążą się początki osiedla. Inowrocław, rozrastając się już od okresu zaborów, parł przed siebie we wszystkich kierunkach, a rozrost ten promieniował rzecz jasna od Starego Miasta. W zasadzie już od XIX wieku dominującym kierunkiem był wschód, który wyznaczała ulica Świętego Ducha. Punktem przełomowym tej „wędrówki” było „wyjście” miasta poza obrys dawnych murów obronnych. Później poszło już z górki.

Paradoksalnie, pierwsze powojenne osiedle mieszkaniowe z prawdziwego zdarzenia to Nowe, zlokalizowane na północny-zachód od Starego Miasta. Zaraz potem (czyli po wyczerpaniu przestrzeni na Nowym) było jednak Piastowskie, a później Toruńskie. Wiadomo – powojenny boom urodzeń, spore migracje ludności, rozwój gospodarki i tego typu sprawy. Wszystko to sprawiło, że gdzieś trzeba było wszystkich tych ludzi „upchnąć”. Piastowskie zaczęto więc budować już w 1966 roku, a konkretnie zaczęła to robić Kujawska Spółdzielnia Mieszkaniowa.

Jak wyglądał wówczas teren dzisiejszego „Piasta”? Cóż, według wspomnień starszych mieszkańców Inowrocławia, były to: pola, łąki i ogrody. Jedyne większe skupiska budynków, znajdował się przy ulicy Świętego Ducha, gdzie istniało przecież sporo starych kamienic, a także, od początku lat 50-tych XX wieku, kilka wojskowych bloków. Te powstały dla stacjonujących tutaj żołnierzy i ich rodzin. Wszak Inowrocław od dekad jest istotnym ośrodkiem wojskowym, a duża jednostka znajduje się bardzo blisko tego miejsca, bo przy ulicy Jacewskiej. Bloki te stoją więc po dziś dzień (m.in. pod numerem 88), ale zdaje się, że Agencja Mienia Wojskowego pozbywa się tamtejszych mieszkań.

Nagle, w 1968 roku, kiedy oddano o użytku pierwsze bloki przy ul. Łokietka, krajobraz osiedla uległ więc kompletnej transformacji. Powstały też pierwsze linie autobusowe, a obszar zaczął tętnić życiem. Szybko okazało się zresztą, że budować trzeba dalej, a początkowy plan, polegający tylko na zabudowaniu ulicy Łokietka i jej okolic, jest niewystarczający. Przystąpiono więc do budowy Osiedla Piastowskiego II i III. No i tak sobie stoją, trzy osiedla Piastowskie po dziś dzień, a o ogrodach, polach i łąkach znajdujących się tutaj wcześniej, już mało kto pamięta.

Klimat „Piasta”
Z całym przekonaniem, mogę stwierdzić, że Osiedle Piastowskie ma swój klimat. Jasne, to można napisać o niemal każdym blokowisku. Oczywiście, o ile potrafi się wczuć w tę specyficzną atmosferę. Problem w tym, że wielu po prostu nie posiada tej umiejętności, toteż spróbuję zrobić to za nich!

Piastowskie jest nieco mroczne. Odrapane kamienice przy Świętego Ducha, a także niby poddane termomodernizacji, ale już ewidentnie proszące się o odświeżenie, bloki przy Mieszka I lub Świętego Ducha (szczególnie powojskowy blok pod numerem 88 III wręcz woła o odświeżenie), tworzą wrażenie, jakbyśmy przenieśli się w czasie ok. 15-20 lat wstecz. Dopełniają tego liczne malowidła, wychodzące spod ręki ulicznych artystów (czytaj: zwykłych chuliganów, bo do graffiti temu bardzo daleko), które „zdobią” wiele ścian. Co ciekawe, królują teksty i symbole nawiązujące do bydgoskiego Zawiszy, który ewidentnie ma tutaj mocną grupę fanów.

Do tego dochodzą spore, puste lub opuszczone, czasem zabudowane zrujnowanym budynkami, przestrzenie, które rozciągają się po północnej stronie Świętego Ducha, mniej więcej od wysokości ul. Andrzeja Brończyka (btw. kolejne nawiązanie do bydgoskiego Zawiszy!). To przestrzeń, wykorzystywana niegdyś przemysłowo, o czym jednak wspomnę nieco później. A jeśli już o przemyśle mowa, to również przy ul. Świętego Ducha, wznosi się milczący i chyba już nieużywany, budynek produkcyjny pobliskiej drukarni POZKAL. Podobno jeszcze całkiem niedawno dobiegały z niego dźwięki, świadczące o bezustannej pracy maszyn drukarskich.

Wkraczając pomiędzy bloki, wrażenie podróży w czasie uderza nas ze zdwojoną siłą. Bardzo duże (jak na dzisiejsze standardy) odstępy między blokami, sporo zieleni (mniej lub bardziej uporządkowanej) w tym nie tylko karłowate krzaczki, ale także pełnoprawne drzewa. W środku tego wszystkiego place zabaw (często jeszcze w starym, „metalowym” wydaniu) oraz usypane sztucznie górki – zimą zapewne wykorzystywane przez dzieciaki jako stoki saneczkowe.


Skoro wspomniałem już o zieleni, to warto zauważyć, że na „Piaście” znajdują się dwa całkiem spore, pełnoprawne tereny rekreacyjne. Jeden z nich, szumnie nazywany jest nawet parkiem. Mowa o przestrzeni między ulicami: Łokietka, Marulewską i Władysława Jagiełły, gdzie poza licznymi alejkami, mamy także plac zabaw i boisko z asfaltową nawierzchnią.

Bardziej widowiskowy jest jednak teren, położony we wschodniej części osiedla, tuż przed blokami przy ulicy Długiej. Tutaj również jest górka i to już taka całkiem sporych rozmiarów (znów – oczami wyobraźni widzę zimowe zabawy), orlik (zdaje się, że jeden z pierwszych w mieście) i sporo drzew. Jest też jednak jeden dodatkowy, wielki walor, czyli staw! Ogrodzony, w sezonie letnim wyposażony w fontannę i – jak na osiedlowe oczko wodne – całkiem czysty. Ok, może nie tyle z czystą wodą, ale niezarzucony śmieciami, co w takich miejscach niestety normą nie jest.

Z tego co wiem, w przeszłości był znacznie większy („ogarnięto” i zabezpieczono go nieco w trakcie rozbudowy osiedla), i prawdopodobnie wykorzystywany na cele hodowlane. Z relacji starszych mieszkańców wiem, że w oczku dawniej niektórzy pływali przy wykorzystaniu naprędce skleconych tratew, lub nawet po prostu wpław. Dziś jest to oczywiście zabronione, o czym informuje nas wielkimi literami postawiona tutaj tabliczka.
Staw jest zresztą prawdopodobnie ostatnią pozostałością po znajdującej się niegdyś na terenie dzisiejszego osiedla cegielni. I tak, dobrze kombinujecie – nazwa ulicy Cegielnej nie wzięła się znikąd. Zbiorników, wykorzystywanych do uzyskiwania gliny, było zapewne więcej, ale zostały zasypane w związku z budową osiedla.

Klimat, powiedziałbym, że nieco agrarny, tworzy się, kiedy wejdziemy na ulicę Długą. Idąc od strony ulicy Świętego Ducha, czyli na południe, po naszej lewej stronie rozciągały będą się najzwyklejsze w świecie pola uprawne. Na początku jeszcze gdzieniegdzie widać domy jednorodzinne, ale wkrótce i te znikają, a naszym oczom ukazuje się rozległy, otwarty teren. Dla mnie – mieszczucha, który często gwaru i tłoku miasta ma po prostu dość, to cudowny widok. A mieszkańcy bloków przy ulicy Długiej mają go na co dzień! Moją ostatnią wizytę w tym miejscu urozmaicił jeszcze odległy (a więc w żaden sposób nieirytujący) dźwięk traktora. Czyli – z jednej strony miasto – z drugiej prawdziwie wiejskie krajobrazy!


Wrażenie tak często przywoływanego w tym artykule, klimatu typowego osiedla mieszkaniowego, dopełnia na „Piaście” fakt, iż znajdziemy tutaj sporo placówek oświatowych (mamy szkoły podstawowe oraz kilka przedszkoli) oraz mnóstwo usług, w tym część ulokowanych w klasycznych, socjalistycznych pawilonach – zdaje się zresztą, że ten w pobliżu stawu nazywany jest po prostu pawilonem. Nie wiem jak mieszkańcy nazywają ten przy ul. Marulewskiej, jednak z pewnością pamięta on czasy głębokiej komuny.

Szkoda, że nie zachował się do dziś największy chyba symbol osiedla, w więc stojący na wielkim pałąku, pomnik samolotu. Ten znajdował się w pobliżu skrzyżowania ulic: Świętego Ducha i Działowej (zdaje się, że w tym miejscu stoi dzisiaj stacja benzynowa). Internetowe archiwa wciąż pełne są zdjęć dzieciaków, które koniecznie chciały mieć zdjęcie obok tej konstrukcji, a wielu mieszkańców w dalszym ciągu, umawiając się na spotkanie, przyjmuje jako punkt orientacyjny właśnie samolot. Mimo więc, że już go nie ma, wciąż możecie usłyszeć: „spotkajmy się pod samolotem”. Taka lokalna tradycja.

Większość konstrukcji, oraz cały klimat, jak można wywnioskować z przedstawionych wyżej treści, kojarzy się raczej z dawnymi czasami. Mamy jednak oczywiście kilka wyjątków, tworzących ciekawy kontrast. Jednym z największych, jaki rzucił mi się w oczy, jest umiejscowiona przy charakterystycznym rondzie w biegu ulicy Łokietka… „ładowarka” (stacja ładowania) autobusów elektrycznych! I choć może nie pasuje ona do otoczenia to, ze względu na swoją ekologiczność, jest to rzecz jak najbardziej godna pochwały!

Opisany klimat odczułem podczas ostatniej wizyty w Inowrocławiu jeszcze silniej. Wszystko dzięki zrządzeniu losu. Zrządzeniu, którego efekty dostrzec można na zdjęciach, czyli gęstej mgle. Ta, jeszcze dodała atmosfery i sprawiła, że „Piasta” zapamiętam na długo!

Dwie legendy osiedlowe
Fakt położenia poza miastem, a następnie pełnienie funkcji mieszkaniowej, mogłyby nasunąć Wam myśli, iż w obrębie Osiedla Piastowskiego nigdy nie funkcjonował żaden poważny przemysł. Jednak, nic bardziej błędnego! Mało tego, to właśnie w obrębie dzisiejszego „Piasta” działały swego czasu (bądź dalej działają) dwie prawdziwe legendy!
Pierwsza z nich to firma, którą spokojnie określić można mianem współczesnej – wszak wciąż funkcjonuje. Mowa oczywiście o znajdujących się przy ul. Cegielnej 10/12 Zakładach Poligraficzno-Wydawniczych „POZKAL”. Jak już wspomniałem, jeden z budynków kompleksu, znajdujący się od strony ulicy Świętego Ducha, zdaje się być niewykorzystywany, ale reszta ma się jak najbardziej dobrze. Przy ulicy Cegielnej wznosi się bowiem cały kompleks zadbanych, dość nowoczesnych obiektów.

Sama firma to oczywiście potężna drukarnia, z której przez lata „wychodziły” tysiące publikacji, jak np. podręczniki szkolne, albumy, książki czy nawet… Konstytucja III Rzeczypospolitej. Mało tego – nie jest to jakaś tam zwykła drukarnia, gdyż należy ona do elitarnego grona zakładów, posiadających międzynarodowy certyfikat jakości ISO 9001. I to od 2000 roku! Z tego co wiem, kiedy przedsiębiorstwo go zdobyło, aby uczcić to osiągnięcie, zorganizowano specjalną uroczystość, którą otworzyła… armatnia salwa. Trzeba przyznać – mają rozmach!
Ciekawa jest też sama historia firmy. Ta sięga bowiem 1893 i rozpoczęcia działalności Drukarni Dziennika Kujawskiego. Oczywiście, początkowo siedziba przedsiębiorstwa znajdowało się w zupełnie innym miejscu, bo przy obecnej ulicy Królowej Jadwigi, o której tak mocno rozpisałem się w poprzednim odcinku cyklu. Później zawędrowała na Plac Klasztorny, aby, już w czasach pamiętanych przez współczesnych mieszkańców Inowrocławia, a więc w 1968 roku, trafić na ulicę Cegielną. Wówczas, jak przystało na tamte czasy, działała pod dziwaczną nazwą, a więc: Zakład Wydawnictw Centralnej Rolniczej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska”. Doprawdy, prawdziwie socjalistyczna kombinacja.
Już jednak nie socjalistyczne, ale jak najbardziej kapitalistyczne podejście miał inżynier Tadeusz Chęsy, który w 1986 roku, jako główny mechanik drukarni, postanowił odejść z firmy i założyć własną działalność. Nie odciął się jednak od dawnego pracodawcy, zostając jednym z jego podwykonawców. 10 lat później, niewielka początkowo firemka Chęsego, rozrosła się tak bardzo, że „połknęła”, wydawałoby się, większą rybę. Od tego momentu mamy już do czynienia z Zakładem Poligraficzno-Wydawniczym POZKAL.

Pan Chęsy (niestety, od 2020 roku już nieżyjący) później jeszcze wielokrotnie pokazywał swoje przedsiębiorcze talenty. Dość powiedzieć, że prezesował potężnej spółce „Solanki” Uzdrowisko Inowrocław, a także Towarzystwu Miłośników Miasta Inowrocławia. Do tego posiadał tytuł Honorowego Obywatela Miasta. Prawdziwy człowiek renesansu!
W ogóle, drukarnia przyciągała wybitne postaci, bo przez lata jej dyrektorem był Józef Alekandrowicz. To jego przybrane nazwisko, bo tak naprawdę nazywał się Jazep Najdziuk i był Białorusinem, a konkretnie białoruskim działaczem niepodległościowym. Do tego zapisał się w historii jako członek Rady Głównej Białoruskiej Samopomocy Ludowej podczas II wojny światowej, a także publicysta. W wyniku wojennych zawirowań trafił do Inowrocławia, na rzecz którego podejmował liczne działania natury kulturalnej. Zasłynął m.in. jako autor książki „Inowrocław i okolice”. Dyrektora upamiętniono tablicą, wmurowaną w ścianę jednego z budynków drukarni – zobaczycie ją od strony ul. Cegielnej.

Kończąc temat drukarni, na jednym z jej budynków znajduje się data: 1546. I przyznam się tutaj bez bicia – mimo, że bardzo tego nie lubię – niestety nie zdołałem powiązać jej z żadnym historycznych wydarzeniem. Próbowałem oczywiście, ale nie znalazłem kompletnie nic. Nie pasuje mi ani działalność drukarni w Inowrocławiu (pierwsza powstała bodaj w 1843 roku), ani wynalezienie przemysłowej techniki druku przez Gutenberga, ani w ogóle, żadna inna. Może więc Wy (szczególnie zaś mieszkańcy Osiedla Piastowskiego) wiecie więcej. Jeśli tak, koniecznie dajcie znać!
Druga ze wspomnianych legend, to Fabryka maszyn H. Cegielski, a więc oficjalnie H. Cegielski Towarzystwo Akcyjne. Działalność prowadzona w Inowrocławiu, była filią potężnego poznańskiego przedsiębiorstwa, powstałego już w 1846. Ta inowrocławska odnoga powstała już w 1895 roku.

Czym się zajmowała firma? Zasadniczo produkcją maszyn, pomagających w codziennych pracach rolniczych czy przemysłowych, jak np.: pługi, elementy do gorzelni, cukrowni, kolei itp. W skład inowrocławskiej fili wchodziły m.in.: magazyn maszyn i narzędzi rolniczych, warsztat oraz stolarnia. Firma zatrudniała kilkuset pracowników, co jak na tamte czasy i Inowrocław, było liczbą doprawdy potężną.
Dziś, z dawnej potęgi (przynajmniej w Inowrocławiu, bo przedsiębiorstwo jako takie, dalej funkcjonuje) zostało niewiele. Przez ogrodzenie spojrzeć możemy na plac, na którym niegdyś tętniło przemysłowe życie. Teraz hula tutaj wiatr, bo po dawnych zabudowaniach firmy nie zostało już prawie nic.

W niemal niezmienionym kształcie zachował się za to „biurowiec” firmy, a więc powstała w końcówce XIX wieku kamienica. Dzisiaj to stricte mieszkalny budynek, lecz niegdyś pełnił również funkcje biurowe.

Słowo na koniec
Jak widzicie, nawet na „zwykłych” osiedlach mieszkaniowych można znaleźć coś wyjątkowego. Tym czymś jest wielokrotnie wspomniany w niniejszym artykule, niepowtarzalny klimat. Zieleń zestawiona z blokami, kamienice w cieniu historii dawnych, potężnych zakładów przemysłowych, skwery i punkty handlowe. Wszystko to, urozmaicone wspomnieniami – często pięknymi – mieszkańców osiedla, tworzy jego ducha.

Ten oczywiście mógłby być jeszcze silniejszy. Pomyślcie, co by było, gdyby przy Świętego Ducha ciągle stał pomnik samolotu. Albo gdyby zachowały się chociaż relikty budynków dawnej cegielni, od której nazwę wzięła ulica Cegielna. Mimo to, myślę, że i tak jest nieźle. „Piast”, jak to „Piast”, trzyma się dobrze. I tak pewnie pozostanie przez wiele, wiele lat!

Tyle o Osiedlu Piastowskim. Za dwa lub trzy dni widzimy się na osiedlu Mątwy!
Piotr Weckwerth

Projekt pn. „Inowrocławskie osiedla BEZ FILTRÓW – cz. 1” realizowany przez Fundację Krzewienia Kultury i Turystyki „Nad Rzeką” jest współfinansowany ze środków Gminy Miasta Inowrocław.
Już się nie mogę o Szymborzu doczekać 🙂 [bo o moim własnym to nic się powiedzieć chyba nie da, zwykłe domki jednorodzinne]
A jakie to osiedle, jeśli można wiedzieć? 🙂
Na Bajce mieszkam
Mały błąd: Przy zdjęciu nowych bloków na to nie jest ulica Chrobrego, tylko Krzywoustego
Dzięki za uwagę! Poprawione 🙂
Dzien dobry!
Z duza przyjemnoscia przeczytalem dzisiaj oba artykuly dotyczace mojego rodzinnego miasta. Ten o os. Piastowskim z tym wieksza, ze spedzilem na nim wieksza czesc zycia, od 1968 do 2007.
Tak, z cala pewnoscia to osiedle ma specyficzny klimat i ciesze sie, ze ktos z zewnatrz takze potrafi go poczuc!
Osobiscie nigdy nie zaliczalem do osiedla starej zabudowy sasiednich ulic, jak np. Sw. Ducha, a jedynie stricte bloki. Ale skoro juz przy tej ulicy jestesmy, to ten duzy, szary budynek drukarni nie jest i raczej nigdy nie byl biurowcem, ale budynkiem produkcyjnym. Dawniej dochodzily z niego dzwieki maszyn, ale zapewne obecne technologie sa cichsze.
Do watku parkow dodalbym tylko, ze w tym pomiedzy ulicami Lokietka i Marulewska takze znajdowal sie staw – glinianka, z jakichs przyczyn zasypany, niestety, we wczesnych latach 70tych, moze w 1973?
Gratuluje pomyslu, czekam na kolejne odcinki!
O biskiej mi Bydgoszczy tez chetnie poczytam, skoro tu trafilem.
Pozdrawiam serdecznie!
Dzięki serdeczne za miłe słowa i za podpowiedź! Przy okazji zachęcam do lektury bydgoskich artykułów!.
Pozdrawiam!
Dzien dobry!
Z wielka przyjemnoscia przeczytalem oba artykuly dotyczace mojego rodzinneg miasta. Ostatni z tym wieksza, ze na Piastowskim spedzilem znacznie wieksza czesc zycia (1968-2007).
Tak, to osiedle niewatpliwie ma osobliwy klimat! Ciesze sie, ze ktos z zewnatrz tez potrafi go poczuc.
Wprawdzie osobiscie nigdy nie zaliczalem do osiedla starszej zabudowy przyleglych ulic, jak np. Sw. Ducha, ale skoro zostal wspomniany duzy, szary budynek drukarni przy tej ulicy, to chcialbym sprostowac, ze nie jest to i raczej nigdy nie byl biurowiec, ale budynek produkcyjny. Dawniej dobiegaly z niego dzwieki maszyn, ale zapewne obecne technologie sa ciche.
Co do watku parkow wspomne tylko, ze w tym pomiedzy ulicami Lokietka i Marulewska (a wlasciwie przed nim, bo park powstal pozniej) takze byl staw-glinianka, ktory z jakiegos powodu zasypano we wczesnych latach 70tych. (1973?)
Gratuluje pomyslu, ktory sprawil mi radosc.
Czekam niecierpliwie na odcinki o kolejnych osiedlach.
Skoro tu trafilem, to z przyjemnoscia poczytam tez o klimatach bliskiej mi Bydgoszczy.
Pozdrawiam serdecznie!