Kiedy w Bydgoszczy myślimy o dużych, przyłączonych do miasta jednostkach mieszkaniowych, jako pierwszy do głowy przychodzi nam naturalnie Fordon. Słusznie, wszak ten funkcjonował wcześniej jako odrębne, mające swoje tradycje, miasto. Jednakże, już 14 lat wcześniej, w graniach Bydgoszczy znalazła się inne ważna osada. Po dziś dzień, ten wysunięty najbardziej na zachód przyczółek miasta, budzi skrajne emocje – od zachwytu, przez zazdrość, aż po nieskrywaną niechęć. Sprawdźmy więc, skąd biorą się te wszystkie sprzeczności, odwiedzając wspólnie osiedle Osowa Góra!
Zanim zaproszę Was do właściwej części artykułu, przypominam (a tych, którzy trafili tutaj po raz pierwszy, informuję), że niniejszy materiał jest częścią większego, zapoczątkowanego jeszcze w 2021 roku, cyklu. Do tej pory w ramach „Bydgoskich osiedli BEZ FILTRÓW” – bo tak nazywa się ta seria – ukazało się 14 artykułów. W kolejnych miesiącach i latach planujemy kontynuować cykl i docelowo opisać wszystkie bydgoskie jednostki mieszkaniowe.
Dotychczas powstałe teksty, przeczytać możecie tutaj:
14. Bydgoszcz Wschód-Siernieczek
Zapraszam do lektury – zarówno wymienionych wyżej artykułów, jak i niniejszego, dotyczącego Osowej Góry.
Wspieraj “TURYSTYKĘ BEZ FILTRÓW” NA PATRONITE!
Zbieramy na kolejny film o Bydgoszczy🎥
https://patronite.pl/turystykabezfiltrow
Spis treści
- Osowa Góra, czyli na zachodzie bez zmian (granic)
- Dzisiaj Osowa Góra, kiedyś pustkowia
- Kolonia Osowa Góra
- Hoheneiche = Wysokie Dęby
- Od wsi do dzielnicy willowej…
- Zaplecze przemysłowo-magazynowe
- Problemy Bambrów
- Historia ukryta 6 stóp pod ziemią
- Zielona Osowa Góra
- Kanał Bydgoski i Flis
- Tajemnicza Muna
- Osowa Góra dziwna, ale ciekawa!
Osowa Góra, czyli na zachodzie bez zmian (granic)
Zaskakujące, ale w końcu mogą to napisać: wyznaczenie granic naszego dzisiejszego bohatera, nie jest zadaniem trudnym. Doprawdy, długo na to czekałem, zważywszy na graniczny galimatias, dotyczący wielu innych, bydgoskich osiedli. Oczywiście nie jest tak, że kontrowersji zupełnie tutaj brakuje, jednakże z pewnością jest ich mniej, niż w obrębie wielu innych jednostek.
Zacznijmy jednak od początku, czyli od analizy zapisów uchwały Rady Miasta z dnia 30.03.1992 r. w sprawie utworzenia Osiedla Osowa Góra jako jednostki pomocniczej Gminy Miejskiej Bydgoszczy. Według niej, granica biegnie od skrzyżowania ulic: Kruszyńskiej i Mińskiej (po drugiej stronie jest osiedle Flisy, o którym pisałem TUTAJ), wzdłuż Kanału Bydgoskiego do zachodniej granicy miasta. Ta znajduje się mniej więcej na wysokości śluzy Osowa Góra na Kanale Bydgoskim, nieco na zachód od Drogi Ekspresowej S5.

Drogą Ekspresową S5
Dalej „lecimy” kilkaset metrów na północ, po czym wykonując lekko ekwilibrystycznego zygzaka, na wschód, równolegle do ulicy Czaplej. Po chwili znów kierujemy się na północ, przecinając ulicę: Grunwaldzką i Maksymiliana Kolbego i okrążamy wszystkie małe uliczki północnej części osiedla (w tym m.in.: Szuwarową, Halibutową, Masztową, Wędkarską i Muszlową) – tutaj granicę wyznacza linia graniczących z lasem zabudowań. Po tym okrążeniu, kierujemy się na południe, mniej więcej równolegle do ulicy Kolbego i docieramy do Grunwaldzkiej, która prowadzi nas do ulicy Przejście, a stąd już niedaleko do wspomnianego wcześniej skrzyżowania Kruszyńskiej i Mińskiej. Całość przedstawiono na poniższej mapce.

Przebieg granicy, mimo że ta jest długa i często zmienia kierunek, w zasadzie jest dość oczywisty i niepodlegający dyskusji. Problemy z sąsiadami też raczej nie występują – osiedle Miedzyń-Prądy oddzielone jest przecież Kanałem Bydgoskim (trudno o bardziej oczywistą granicę). Można się oczywiście spierać o to, gdzie przebiega granica między Osową Górą a Flisami – szczególnie z uwagi na podobny charakter zabudowy w tym rejonie i w związku z historyczną osadą Działy (o tym niżej), ale to raczej rzadko poruszany problem.

Ciekawy i mało znany fakt, to z kolei przynależność terytorialna lasu, znajdującego się miedzy Osową Górą i Czyżkówkiem. Ten, bywa nazywany po prostu lasem na Osowej lub lasem na Czyżkówku (w zależności od tego, mieszkańcy którego osiedla się wypowiadają), jednak oficjalnie należy… Osówca! Tak jest, bowiem granica miasta to po prostu ulica Grunwaldzka. Wszystkie schrony, powojenne artefakty, a nawet placówka Muzeum Wojsk Lądowych, położone są więc oficjalnie na terenie Osówca.

Mało tego, granica została poprowadzona w tak dziwaczny sposób, że adres Osówiec widnieje także w dokumentach… supermarketu „Netto”. Przypomnę tylko, że ten stoi u styku ulic: Grunwaldzkiej i Świętego Maksymiliana Kolbego! Przyznajcie, że to rzecz doprawdy zaskakująca!

“Polecam także nasz Instagram,
na którym pokazujemy kulisy tworzenia blogowych materiałów!”
Dzisiaj Osowa Góra, kiedyś pustkowia
Zanim spróbujemy oddać w słowach charakter dzisiejszej Osowej Góry, przyjrzyjmy się jej historii. Ta była bowiem niezwykle burzliwa!
O czasach najdawniejszych czyli okresie przedzaborowym, wiemy niewiele. Teren ten był zamieszkany przez bardzo niewielką liczbę osób – zabudowy praktycznie tutaj nie było. Dlaczego? Wszystko przez to, że był to dość mocno podmokły obszar, przez co nie nadawał się pod rolnictwo. Wilgoć ta to z kolei pozostałość ostatniego zlodowacenia, które, poza górzystym terenem (czyli pradoliną Toruńsko-Eberswaldzką) zostawiło ciąg bagien i jeziorek, potem zresztą wykorzystanych przy budowie Kanału Bydgoskiego.
Wiadomo natomiast, że na początku XVIII i pewnie jeszcze w XVII wieku, wypasano tutaj owce. Jak pisał Zenon Guldon, w dokumentach z 1717 roku wskazywano, że działalność owczarza, mogącego się pochwalić 400 sztukami włochatych zwierzątek, była już jednak dawno przebrzmiałym wspomnieniem. Teraz zaś (czyli w 1717 r. właśnie), „dobra te pustkowiem stoją”. Słowem: nie było niczego!

Na skraju dzisiejszego osiedla i trochę poza jego granicami, coś tam się jednak działo. Wszak kilkaset metrów dalej w kierunku zachodnim, już w wiekach X, XI i XII istniało wczesnośredniowieczne grodzisko Pawłówek. Dziś, śladem po nim jest niewielkie wzniesienie zwane Górą Zamkową, w ciągu Zbocza Kruszyńskiego.
Dużo, dużo później, ale wciąż przed zaborami, w południowo-wschodniej części dzisiejszego osiedla, pojawiła się wieś Działy. Właściwie leżała ona częściowo na terenie Osowej Góry i częściowo na obszarze osiedla Flisy, toteż wspominałem o niej już w artykule o drugiej z tych jednostek. Osada oficjalnie założona została przez wójta bydgoskiego w 1712 r., a w połowie wieku, na podstawie przywileju wystawionego przez Zygmunta Augusta III, została zasiedlona Holendrami. I choć – podobnie jak wiele innych wsi – Działy zostały zmiecione z powierzchni ziemi przez III wojnę północną, to udało im się jeszcze odrodzić i przetrwać mniej więcej do końca XIX wieku. Wiemy na pewno, że tutejszymi dobrami, zarządzali przez pewien czas tacy dżentelmeni jak: Michał Zelino i Jerzy Tern, zaś w połowie XIX wieku mieszkało tutaj ok 130 osób.

Z Działami związane są także misterne konstrukcje Wałów Kujawskich (więcej o nich w artykule o osiedlu Flisy, czyli TUTAJ), prawdopodobnie wyznaczające granice między majątkami miejskimi, szlacheckimi i cysterskimi. Usypane zapewne w XV lub XVI wieku konstrukcje, podziwiać możemy jeszcze w lasach Flisów, Osowej Góry i Czyżkówka. Powstały dwie linie tych tajemniczych wałów – pierwsza rozpoczyna się przy skrzyżowaniu ulic: Kruszyńskiej i Gęsiej i wiedzie aż do ul. Wyrzyskiej na Czyżkówku, druga rozciąga się w lesie między Osową Górą i Czyżkówkiem.
Odnośnie równiny, znajdującej się między dzisiejszym „piętrem” osiedla i Kanałem Bydgoskim (którego wówczas jeszcze nie było), to przed zaborami zarządzali nią m.in. niejaki Krystian z Osowej Góry i Józef Korytowski. Ten drugi był emerytowanym biskupem pomocniczym archidiecezji gnieźnieńskiej, a więc niewątpliwie człowiekiem wpływowym (i zapewne majętnym).
Wielkie zmiany miały jednak dopiero nadejść. Wszak w 1772 r. Bydgoszcz znalazła się pod zaborem pruskim i została Brombergiem. Przez odludne tereny, poprowadzono zaś wielki przekop, który na zawsze zmienił bieg historii miasta i regionu. W ten sposób, w latach 1773-1774 powstał Kanał Bydgoski.
Kolonia Osowa Góra
Kanał oczywiście sam się nie wybudował. Mówimy o schyłku XVIII wieku, więc i technologia, wykorzystywana w trakcie jego tworzenia, nie była przesadnie rozwinięta. W związku z tym, wiosną 1773 r. do miasta i w jego najbliższe okolice, ściągnięto ponad 8 tysięcy robotników, głównie z terenów dzisiejszych Niemiec. To oni, własnoręcznie (dosłownie), zadbać mieli o jak najszybsze powstanie drogi wodnej, łączącej zachód i wschód Europy.
Część z nich była oczywiście robotnikami przymusowymi, ale nawet jeśli nie, to na miejscu raczej nie spotkali się z najlepszymi warunkami. Tempo prac było zawrotne – na tyle, że już po kilkunastu miesiącach (dokładnie w czerwcu 1774 r.) Kanał oddano do użytku. Szacuje się, że ok. ¼ wszystkich pracowników (czyli ponad 2 tysiące osób) padła w międzyczasie z wycieńczenia lub w wyniku tak „milutkich” chorób jak choćby czerwonka czy febra. I spróbuj teraz, współczesny człowieku, narzekać na panujący w XXI w. wyścig szczurów.

Choroby to „zasługa” warunków jakie panowały w pierwszej z powstałych na terenie dzisiejszego osiedla kolonii. Ta znajdowała się na wschód od śluzy Osowa Góra, a więc na terenie, który dzisiaj pokrywają rozległe pola, ogródki i rozporoszona zabudowa, przy gruntowym fragmencie ul. Mińskiej. Większość tutejszych chat była dość nędzna, drewniana i opalana… torfem.
Franz von Brenkenhoff, główny budowniczy Kanału, nakazał jednak robotnikom pozostanie w kolonii, również po zakończeniu budowy (wielu chciało oczywiście wrócić do domu), co miało stanowić element procesu germanizacji okolicy. Ta postępowała, bowiem w graniach dzisiejszej Osowej Góry powstawały także kolejne osady robotników. Drugą była ta, rozciągająca się wzdłuż strumienia Flis, równolegle do obecnej ulicy Mińskiej (bliżej ul. Kruszyńskiej).
Te budynki były już bardziej solidne, gdyż wykonano je z pruskiego muru. I choć po dziś dzień nie zachowało się wiele konstrukcji, należących do tej kolonii, to jednak jakieś pozostałości są! Znajdziecie je choćby na terenie hurtowni wędkarskiej przy ul. Mińskiej 122. Dostrzeżecie tutaj ceglany budynek gospodarczy oraz podłużną, obecnie otynkowaną konstrukcję, według przekazów „tubylców”, służącą niegdyś jako niemiecka szkoła!

W pobliżu, przy skrzyżowaniu ulic: Kruszyńskiej i Mińskiej (tuż przy granicy między Osową Górą i Flisami), znajduje się z kolei budynek dawnej gospody. Na początku XX w. działały tutaj legendarna restauracja i ogród Tetzlaffa. Funkcja usługowa utrzymała się jeszcze krótko po II wojnie światowej – już pod zarządem Polaka o nazwisku Libelta. Dziś to już dość mocno przekształcony budynek, znajdujący się w rękach prywatnych, jednak być może właśnie dzięki temu wciąż istnieje!


Była jeszcze trzecia kolonia, która znajdowała się w okolicach dzisiejszego przejazdu kolejowego, w pobliżu ul. Czaplej. Ta była najmniejsza (według źródeł tylko 13 domostw) i najnowocześniejsza. Z racji na bliskość obu śluz, tj.: Prądy i Osowa Góra, przez pewien czas, rezydował tutaj także śluzowy.
We wszystkich opisanych wyżej koloniach, w okresie ich prosperity, a więc pod koniec wieku XIX, mieszkało ok. 650 osób, w tym zdecydowana większość Niemców. Ostatni mieszkańcy „zniknęli” rzecz jasna u schyłku, lub tuż po II wojnie światowej.
Oczywiście, wzdłuż Kanału, już poza granicami Osowej Góry, powstawały inne kolonie robotnicze. Największe znajdowały się na zachód od śluzy Osowa Góra, w okolicach dzisiejszego Pawłówka, a także pod Nakłem, we wsi Występ.
Hoheneiche = Wysokie Dęby
Kolonie robotnicze to jedno, a majątki ziemskie, drugie. W związku z rozwojem gospodarczym terenu, pojawiło się oczywiście zainteresowanie tymi ziemiami wśród majętnych rodów. W efekcie, w okolicach dzisiejszych ulic: Kruszyńskiej, Kaczej i Puszczykowej, powstał niemiecki (wszak zaczęły się już zabory) majątek Hoheneiche, co w tłumaczeniu oznaczało po prostu Wysokie Dęby.
Główna posiadłość majątku została wzniesiona w stylu szlacheckiego dworku – konstrukcja wyróżniała się pruskim murem i kamienną podmurówką. Do majątku należał cały teren, znajdujący się miedzy Kanałem (wyjąwszy kolonie i fragment należący do Działów), przez wzgórza, aż po dzisiejszy Opławiec.
Skąd w ogóle nazwa majątku? Ano stąd, że faktycznie, były tutaj dęby. I to całkiem sporo, bowiem od dworku, w kierunku północny prowadziła piękna aleja dębowa. Tej oczywiście już dawno nie ma – wykarczowano je jeszcze podczas zaborów, kiedy powstawała linia kolejowa, łącząca Bydgoszcz i Nakło. Pozostało niewiele (choć dobre i to) – dwa dęby, stojące na terenie należącym do przedszkola, przy ul. Kruszyńskiej 52.

Majątek zbankrutował prawdopodobnie jeszcze w XIX wieku i wówczas (jak wskazują przekazy) podzielono go na 3 części. Jedna przypadła w udziale… Działom (przyznacie, że brzmi dobrze), drugą, sąsiednią, zwano Abisynią (z uwagi na pokrywające ten teren piaski), a trzecią „resztówką”. Ten ostatni obszar znajdował się na wzniesieniu, czyli de facto na późniejszej „właściwiej” Osowej Górze.
Sam dworek padł w nierównej walce z rozwojem miasta i postępem technologicznym w latach 60. XX wieku, kiedy Osowa Góra zmieniała się w osiedle willowe. Odnotować należy, że ostatnimi mieszkańcami byli tutaj państwo: Borowiakowie i Łascy. Pozostały wspomnienia i wyblakłe, czarno-białe zdjęcia.
Wracając jednak do części osady, rozwijającej się na górnym tarasie, należy zauważyć, że tam działalność rozwijał folwark zwany Ossowagóra (Ossowerberg), który nazwano tak zapewne z uwagi na fakt, iż zarządzała nim rodzina Ossow. Teoria o nazwie osiedla, pochodzącej od sów, chyba więc upada.
Dziedzice mieszkali w modrzewiowym pałacyku, pochodzącym z 1780 roku (taki rok widniał na jednej z belek, znajdujących się w sieni), stojącym niegdyś przy obecnej ulicy Głębinowej. Majątek, zgodnie z ówczesną modą, otoczony był parkiem i stawami rybnymi. Zresztą, oczka wodne między dzisiejszymi Kutrową i Głębinową, w parku Osowa Góra, to zapewne właśnie pozostałość po tym kompleksie.

Z czasem, niemiecka nazwa Ossoweberg przylgnęła do całego terenu, znajdującego się miedzy Kanałem i wzgórzami na północy. W międzyczasie zapomniano o nazwie Działy i Wysokie Dęby. Nic zresztą dziwnego, bo folwark się rozwijał – na początku XX w. podlegało pod niego ok. 700 ha terenu, który zamieszkiwał niecały tysiąc osób. Od momentu powrotu w granice Rzeczypospolitej, na obszar ten zaczęto mówić już Osowagóra (póki co pisane łącznie).
Od wsi do dzielnicy willowej…
Co jednak istotne, w przeciwieństwie do wielu innych okolicznych wsi, Osowej nie włączono w granice Bydgoszczy w 1920 roku. To wciąż były „tylko” przedmieścia. Oczywiście nastąpiła wymiana narodowościowa – opuszczone przez Niemców majątki przejmowali Polacy – głównie zaś tacy, którzy powracali z zagranicy z pokaźnymi majątkami. Wśród takowych byli m.in.: Hieronim Dobrogowski, który wcześniej rezydował w Stanach Zjednoczonych (jego posiadłość znajdowała się przy dzisiejszej ul. Muszlowej 25) czy rodzina Miklaszów (która przejęła folwarczny dworek).
Co ciekawe, ok. 1930 r. nowym właścicielem dawnego dworku folwarcznego, został Cezary Gorzelewski, gość, który wcześniejsze lata spędził w okolicach Odessy, zarządzając tam wielkim terenem. Oczywiście, nie spędzał całego czasu pod Bydgoszczą, a posiadłość traktował wyłącznie jako letnią rezydencje. Taki to pożyje!
Potem przyszła II wojna światowa, która również odcisnęła piętno na tej części miasta (o tym nieco dalej), a po niej kompletna transformacja Osowej. Majątki opuszczone przez Niemców rozparcelowano i oddano w ręce polskich rolników. Co istotne, wielu z nich było osobami wysiedlonymi z utraconych przez Polskę Kresów Wschodnich. Oczywiście, szybko okazało się, że funkcja rolnicza przegrała z mieszkaniową. Na działkach powstawać zaczęły pojedyncze, wznoszone indywidualnie przez gospodarzy, domostwa, co było zapowiedzią tego, co miało dopiero przyjść.

Powojenny boom urodzeń i napływ ludzi z innych części kraju sprawiły, że miasto zaczęło poszukiwać nowych terenów pod zabudowę. Miejska Rada Narodowa postanowiła, że wieś Osowagóra, wraz z sąsiednimi: Flisami, Czyżkówkiem, a także Jachcicami i Opławcem, stanowiły będą tzw. zachodnią dzielnicę willową. Szybko załatwiono więc formalności i 7 grudnia 1959 r. Osowagóra (zwana odtąd osiedlem Osowa Góra) stała się częścią Bydgoszczy. Niedawno więc minęły 63 lata od tego momentu.

Co ciekawe, ku pamięci dawnej wsi, dzisiejsza ulica Maksymiliana Kolbego nosiła przez pewien czas nazwę Osowagora. Kolejne dekady to ciągły rozwój – zabudowano cały dolny taras i część górnego (gdzie, przy ul. Wielorybiej powstały pierwsze na osiedlu bloki). Rozwijało się także – choć może nie tak szybko jak na innych osiedlach – zaplecze usługowe – powstała m.in. szkoła „tysiąclatka” przy ul. Puszczykowej (dzisiaj XII Liceum Ogólnokształcące). Na osiedle pociągnięto także linię autobusową i zaczęto dumać nad tramwajem! Linia miała biec wzdłuż Grunwaldzkiej, ale ostatecznie stwierdzono, że to rzecz zbyt droga.

Po transformacji systemowej, dostrzegalny był przede wszystkim rozwój „piętra” osiedla, gdzie powstało mnóstwo nowych, jedno lub kilkurodzinnych, domostw. Ich linia dosięgnęła aż do ściany lasu, wręcz wrzynając się w niego.

Funkcja mieszkaniowa więc miała się dobrze, ale warto wspomnieć, że tuż po wojnie, Osowa Góra to miało być przede wszystkim (podobnie jak opisywane ostatnio osiedle Bydgoszcz Wschód-Siernieczek)…
Zaplecze przemysłowo-magazynowe
I w istocie, w dużej części nim jest. Dotyczy to w szczególności ulic takich jak: Podmiejska, Srebrna, Stalowa, Spiżowa, Ołowiana, Niklowa czy Kobaltowa. Zresztą, te nazwy mówią chyba same za siebie…

Znalazłszy się w tych rejonach, możecie być nieco zdziwieni. Większość z nas zna przecież Osową Górę ze względu na jej mieszkaniową funkcję. Tutaj, osiedle wygląda jednak zgoła inaczej. Kilometrami ciągną się przecież hale zakładów, a także ogrodzone tereny na których znajdują się dziwaczne (z perspektywy takiego laika jak ja) instalacje przemysłowe. Nawierzchnia tutejszych traktów ma iście księżycowy wygląd – ze względu na przemieszczające się nimi wielkie ciężarówy, trudno znaleźć fragment bez dziur. Całość tworzy średnio atrakcyjny, industrialny krajobraz.


Są jednak oczywiście, także miejsca ciekawe! Przy Ołowianej znajdziecie przecież kilka dawnych bocznic kolejowych – większość już kompletnie porzuconych – stanowiących odgałęzienie linii prowadzącej w kierunku Nakła i Piły. Niegdyś każde szanujące się przedsiębiorstwo musiało przecież takową posiadać! Jeśli dobrze się przyjrzycie, w pobliżu magazynów firmy „Unilift” znajdziecie jeszcze w trawie oryginalne, drewniane podkłady kolejowe.

Przy tej samej ulicy, na terenie zakładu „Alu-Center” stoi od lat stara, spalona lokomotywa. Okrutny los sprawił, że dosłownie naprzeciwko tego eksponatu, 4 kwietniu 2023 r. wybuchł wielki pożar, który spowodował wielkie zniszczenia na terenie, wykorzystywanym przez firmę „H&I Tekstile”. Straty oszacowano wstępnie na ponad 30 milionów złotych. Jedynym pocieszeniem jest fakt, że podczas incydentu nikt nie ucierpiał. Spalone, zrujnowane hangary wciąż przypominają o tragedii.




Rozbudowa tej części osiedla ruszyła w 1965 roku i w zasadzie postępuje po dziś dzień. A długa historia tego „fyrtla” sprawiła, że znajdziemy tutaj kilka doprawdy legendarnych przedsiębiorstw. Jakie? Choćby dawna Okręgowa Spółdzielnia Mleczarska „Osowa”, dziś część grupy SM „Mlekpol”. Tak, to tutaj powstaje słynny twarożek bydgoski „Grani”. Albo „Colian sp. z o.o.”, czyli de facto spadkobierca legendarnej „Jutrzenki”. Rzecz jasna, „Jutrzenka” to dziś już tylko jeden z brandów, wykorzystywanych przez „Colian”. Dobrze, jednak, że przetrwało choć to…


Co poza tym? Choćby „Canpack”, zajmujący się produkcją opakowań do przemysłu spożywczego i chemicznego, „Pilkington”, a więc firma parająca się produkcją szyb zespolonych czy „Helgesen”, znane z produkcji zbiorników hydraulicznych. To oczywiście tylko wierzchołek góry lodowej bo zakładów, zajmujących się produkcją temu podobnych, specjalistycznych produktów (dla mnie będących prawdziwą czarną magią), jest tutaj kilkadziesiąt! Kiedyś właśnie tutaj działał choćby legendarny, bydgoski „Elektromontaż”, który jest już jednak historią.


Problemy Bambrów
Dziś, mieszkańcy Osowej Góry tak naprawdę mają większość ważniejszych usługi pod ręką, przez co w zasadzie nie muszą nawet jeździć do centrum miasta. Sklepy, szkoły, parki, komunikacja – to wszystko tutaj jest. Jednakże, nie zawsze tak było!
Początkowo, a więc jeszcze w latach 60. i 70. XX w. , Osowa Góra postrzegana była przez mieszkańców innych części miasta, jako bardzo oddalony od „kontynentalnej” Bydgoszczy, obszar. W jej kontekście używano nawet określenia: „za górami, za lasami”. I chyba właśnie to oddalenie powodowało, że pierwsze lata funkcjonowania osiedla nie były łatwe. Mieszkańcy, wśród których przeważali majętni ludzie, których stać było na zakup działki i postawienie domu, długo nie mogli doczekać się realizacji wielu kluczowych inwestycji.
Kiedy wyrażali swoje niezadowolenie, nazywani byli przez mieszkańców innych osiedli miasta… bambrami (co oznaczało pejoratywne określenie bogatego człowieka, wskazujące na jego rzekome niemieckie korzenie – stąd właśnie wspomniana we wstępie niechęć). A mieli na co narzekać, bo bardzo brakowało utwardzonych ulic i oświetlenia (ba, jeszcze na początku lat 90. XX wieku asfaltową nawierzchnię miało… 8 ze 130 ulic, a oświetlenie tylko 20!). Ze względu na brak zbrojenia, normą była zalegająca na nich woda. To zresztą niezły paradoks, bo wody w kranach z kolei często brakowało, podobnie zresztą jak w gniazdkach energii elektrycznej.

Do tego, wśród postulatów mieszkańców Osowej z lat 60. i 70. wymieniano najczęściej budowę kotłowni, powstanie większej liczby sklepów (przez pewien czas na osiedlu działał… jeden), kiosku „Ruchu” (miejscowi narzekali, że po prasę muszą jeździć aż na Czyżkówko). Problemem była także komunikacja – autobusy nie dojeżdżały początkowo na wyższe partie osiedla, toteż mieszkańcy tych okolic musieli codziennie po pracy drałować spory kawałek pod górkę. Pomysł budowy linii tramwajowej, jak wspomniałem wyżej, umarł równie szybko, jak się narodził.

Stary poniemiecki budynek szkolny przy ul. Kruszyńskiej (więcej o nim niżej) także nie spełniał już swojej funkcji, toteż w 1966 r. wybudowano nową, tzw. tysiąclatkę przy ul. Puszczykowej 11, która stała się siedzibą SP nr 40 (obecnie to 12 LO ogólnokształcące). Kolejna placówka, szkoła podstawowa nr 64 przy ul. Sardynkowej, powstała dopiero w latach 90. (konkretnie w 1994 r.).
Wszystko powyższe brzmi obecnie niemal jak fantastyka. Wszak Osowa to osiedle z całkiem nieźle rozbudowaną infrastrukturą usługową. Wzdłuż Kolbego, w pobliżu skrzyżowania z Grunwaldzką, rozwinęło się swego rodzaju osiedlowe centrum usługowe, z kilkoma supermarketami (m.in.: „Netto”, „Polo”, „Rossmann”, „Pepco”) i licznymi sklepikami. Górna część osiedla ma swoje mini-centrum przy pętli autobusowej linii 71 (czyli następcy jeżdżącej dawniej na osiedle „60-tki”).


Poza autobusami, jest też oczywiście kolej. I to od dawna, bo kolej żelazna, łącząca Bydgoszcz z Piłą, powstała już w 1851 roku. Dworca tutaj oczywiście nie ma, ale przystanek w dalszym ciągu funkcjonuje. I ma się dobrze, tj. obsługuje całkiem sporą grupę osób. Szczególnie dobrze widać to w tygodniu roboczym, rano i popołudniu, a więc wtedy, kiedy dziesiątki pracowników oswogórskiej strefy przemysłowej podróżują tutaj do/z okolicznych, mniejszych miejscowości (prym wiedzie z pewnością Nakło).


Są też oczywiście obiekty sakralne – konkretnie zaś dwa. Pierwszy, starszy, to ceglany budynek, stojący przy skrzyżowaniu ulic: Grunwaldzkiej i Maksymiliana Kolbego. Konstrukcja powstawała od 1982 do 1991 r. (wówczas został konsekrowany). Zasadniczo, obiekt nie należy do najładniejszych kościołów w mieście, a jego kształt zawsze przywodził mi na myśl potężny statek kosmiczny (cóż, taka była wówczas moda w architekturze sakralnej). Młodszy jest obiekt przy ul. Atolowej, wybudowano całkiem niedawno, bo w 2010 r. To efekt podziału parafii na dolną i górną część osiedla.


Co jeszcze? Choćby słynna „Papugarnia”, przeniesiona kilka lat temu na Osową Górę z sąsiednich Flisów. Z uroczymi papużkami możecie teraz spotkać się przy ul. Grunwaldzkiej 257. Mniej wesoło jest w osiedlowym schronisku dla zwierząt, przy ul. Grunwaldzkiej 298, czyli jedynej tego typu placówce w całej Bydgoszczy. Widok, jaki tutaj ujrzycie jest przygnębiający, lecz niewątpliwie miejsca takie są bardzo potrzebne. Warto tam zajrzeć z kilku powodów. Po pierwsze, aby uświadomić sobie skalę problemu porzuconych zwierząt, po drugiej, aby (być może) podarować któremuś zwierzakowi nowe, lepsze życie.


No i jest oczywiście browar. Konkretnie zaś Kujawski Browar Regionalny “Osowa Góra”, który działa przy ul. Ołowianej 1. Co istotne, to jedyny obecnie funkcjonujący browar na terenie Bydgoszczy! Gdzież nam więc do czasów, kiedy w mieście działało kilkadziesiąt fabryk złotego trunku? Dobrze jednak, że jest choć ten, szczególnie, że piwa rozlewane pod egidą “Osowej”, są całkiem dobre. Niektórzy oczywiście narzekają na ich wysoką cenę, jednak ja sam latem z chęcią takiego “Zefira” (lekkie, letnie piwo z nutką smakową trawy cytrynowej) piję. Swoją drogą, przy browarze działa mały sklep firmowy, w którym zaopatrzyć można się w zapas osowgórskich piw.

Historia ukryta 6 stóp pod ziemią
W granicach Osowej Góry nie znajdziecie żadnych czynnych cmentarzy. Słowo „czynnych” jest jednak kluczowe, bo cmentarze są, z tym że już dawno zamknięte, w dużym stopniu zapomniane i zaniedbane. Oczywiście, mowa o ewangelickich nekropoliach, podkreślających przeszłość tej części miasta.
Zapewne najstarszą nekropolią, była ta, znajdująca się w widełkach dzisiejszych Grunwaldzkiej i Czaplej. Tutaj w trakcie budowy Kanału, a więc jeszcze w XVIII w. chowano robotników, którzy padli w nierównej walce z chorobami i nadludzkim wysiłkiem. Dziś po cmentarzu nie ma śladu – wspomina o nim tylko część źródeł, toteż trudno nawet stwierdzić jak był duży i kiedy go zlikwidowano.
Zdecydowanie bardziej znana jest historia cmentarza, znajdującego się niegdyś w obrębie dzisiejszych ulic: Sowiej, Ibisowej i Kruszyńskiej. Dziś to w miarę zadbany skwer, na którym znajduje się nawet upamiętniająca nekropolię tablica (a to naprawdę nie jest w naszym mieście norma!). Wiemy na pewno, że w 1943 r. pochowano tutaj Wilhelma Zecha, mieszkańca najdalej na zachód wysuniętego domostwa kolonii robotniczej, rozciągającej się niegdyś wzdłuż strumienia Flis.

Tuż obok, pod adresem Kruszyńska 52, znajduje się charakterystyczny, wybudowany z czerwonej cegły, budynek, wykorzystywany obecnie przez przedszkole nr 12, noszące jakże adekwatną nazwę „Sówka”. To dawny, powstały w 1912 r., budynek szkolny, w którym znajdowała się nawet ewangelicka kaplica! Odnośnie funkcji sakralnej – wskazuje na nią ewidentnie zarysowane w bryle budynku prezbiterium. Jestem naprawdę ciekaw, czy dzieci pobierające tutaj naukę, są zaznajamiane z historią obiektu i osiedla?

Na górnym tarasie, już za linią współczesnej zabudowy osiedla, znajdują się jeszcze dwa poewangelickie cmentarze. Jeden znajdziecie tuż za domostwami, przy ul. Masztowej. Co zaskakujące (bo przecież zwykle jest wręcz odwrotnie), ta powstała w połowie XIX w. nekropolia jest zadbana i czysta. Bez trudu dostrzec można około 10 nagrobków – na niektórych ktoś regularnie stawia znicze. Postawa godna pochwały!


Kawałek głębiej w lesie, znajdował się prawdopodobnie kolejny, czwarty już, osowogórski cmentarz. Jednakże, mimo usilnych prób, nie udało mi się natrafić na żadne pozostałości. A wierzcie mi, łaziłem po krzakach przez przynajmniej pół godziny.
Zielona Osowa Góra
Jesteśmy przy temacie zieleni, więc pozostańmy przy nim jeszcze przez kilka chwil. Osowa Góra równie dobrze mogłaby bowiem nosić miano… Zielonej, albo lepiej – Leśnej Góry. Choć tutaj mogłyby się nasunąć oczywiste skojarzenia do fikcyjnej miejscowości, znanej z „polskiego Ostrego Dyżuru”, czyli serialu „Na dobre i na złe”. Pozostańmy więc przy Zielonej Osowej Górze.

Las otacza niemal całe osiedle. Bezpośrednio sąsiaduje on z osiedlem domków jednorodzinnych w okolicach ulic: Kruszyńskiej, Gęsiej, Mewiej i Strusiej. Dosłownie metr za zabudowaniami osiedla sąsiadującymi z główną przecież ulicą, czyli Maksymiliana Kolbego, mamy także las, oddzielający Osową od Czyżkówka. Po prostu wychodzisz z domu czy sklepu, robisz dwa kroki i jesteś w zielonej ostoi! Czy może być coś lepszego?
Chyba może, bo jeszcze ciekawiej i spokojniej jest na północy osiedla, gdzie zabudowania ulic: Wędkarskiej, Sieciowej, Kotwicowej, Masztowej i innych (również „wodnych” ulic), wyznaczają wyraźną linię ściany lasu. Lasu, którym dostaniecie się zresztą bezpośrednio do Smukały, a jeśli dobrze obmyślicie trasę to i dalej – nad sam Zalew Koronowski! Przyznam, że trochę zazdroszczę mieszkańcom tej części miasta takiego sąsiedztwa!


Zalesiona jest – na szczęście – także spora część zbocza, dzielącego osiedla na dwie – niską i wysoką – części. To także fragment pradoliny Toruńsko-Eberswaldzkiej, z tym że jej północna skarpa – nazywana Zboczem Kruszyńskim. Ładny, niezagospodarowany, ale przez to urokliwy, laso-park wraz z traktem pieszo-rowerowym, rozciąga się równolegle do ulicy Kormoranów. Tym laskiem dojdziecie lub dojedziecie aż do ul. Zalew.
Zielono jest też paradoksalnie w sąsiedztwie największego skupiska bloków na Osowej Górze, czyli przy ul. Wielorybiej i w jej najbliższych okolicach. Swoją drogą, gdybym nigdy tutaj nie był, a ktoś wywiózł tutaj, nie mówiąc, gdzie jestem, pomyślałbym, że to… Fordon! Klimat tej części osiedla przywodzi mi bowiem na myśl początek lat 90 XX w., znany mi z rozwijającego się wówczas Nowego Fordonu. Ten wiąże się też z faktem, iż między blokami jest po prostu wiele drzew i niewielkich ogródków! No i ten uderzający wręcz, piękny spokój, o który trudno w innych częściach miasta.

Swoją drogą, ukształtowanie terenu sprawia, że to właśnie w pobliżu tego miejsca, znajduje się najlepsza panorama widokowa na osiedlu. Wystarczy nieco odbić w kierunku południowym od ulicy Wielorybiej, a dojdziemy do krawędzi pradoliny. Skarpa opada dość stromo w kierunku znajdujących się niżej bloków, ale te nie zasłaniają nam panoramy. Jak na dłoni mamy więc całą Osową Górę!



Najważniejszy obszar zieleni zagospodarowanej na osiedlu to jednak Park Osowa Góra. Przyznam, że kiedy trafiłem tutaj jakiś czas temu po raz pierwszy po kilku latach przerwy, widok pozytywnie mnie zaskoczył. Teren w sąsiedztwie Szkoły Podstawowej nr 64 i basenu „Sardynka” zrewitalizowano – powstały ścieżki, ławeczki i oświetlenie. Obok są boiska, skate-park, plac zabaw a nawet… mini-tężnia!

Całość wygląda świetnie, i tylko przydałoby się bardziej zadbać o same zbiorniki wodne. Te ewidentnie wysychają i mocno zarastają – niecki są zdecydowanie większe, aniżeli obecny zasięg wody. No i śmieci – jak się okazuje, wciąż są wśród nas troglodyci, dla których wyrzucenie do osiedlowego stawu plastikowej butelki po Coca-Coli, nie jest niczym dziwnym. Wstyd i żenada.
Zasadniczo, w parku znajdują się trzy spore zbiorniki, a w jego najbliższym sąsiedztwie kolejne dwa – między ulicami: Kolbego i Łososiową oraz Muszlową i Planktonową – ten ostatni jednak powoli zamienia się w niewielkie bagienko.

A skoro mowa o „bagienkach”, to miejscem absolutnie wyjątkowym w skali Bydgoszczy, jest tzw. Zielona Ostoja. Mowa o rozlewisku, położonym na samym skraju osiedla, między ulicami: Grunwaldzką, Łowiskową i Przewoźników. W zasadzie powinniśmy mówić o tym obszarze jako o użytku ekologicznym, wyróżniającym się krajobrazem torfowiskowym. Miłośnicy botaniki znajdą tutaj rzadkie, chronione rośliny, takie jak np.: rosiczkę okrągłolistną czy pływacza zwyczajnego.

Mnie jednak najbardziej interesują widoki. A te są tutaj świetne! Zbiornik i położony wokół niego las, tworzą niesamowity wręcz klimat! I tylko majaczące w oddali zabudowania ulicy Przewoźników przypominają nam, że nie jesteśmy w Borach Tucholskich, a w graniach dużego miasta!
Kanał Bydgoski i Flis
A jeśli to mało, zawsze możecie udać się nad Kanał Bydgoski. Ten stanowi przecież całą południową granicę osiedla. Kanał na pewno znacie, więc możecie stwierdzić, że to przecież nic szczególnego. Niby tak, ale jednak tutejszy bulwar jest zupełnie inny, niż ten znajdujący się bliżej Starego Miasta. Asfalt znika z prowadzącej wzdłuż nabrzeża Mińskiej już w okolicach ul. Kruszyńskiej. Wokół mamy zaś nieuporządkowaną zieleń, która stanowi totalny kontrast do znajdujących się gdzieniegdzie zabudowań przemysłowych. Mniej więcej od wysokości ulicy Kobaltowej, towarzyszyć Wam będą głównie rozległe, podmokłe łąki, których epicentrum występuje tuż pod trasą S10.

A na Kanale, jak to na Kanale, są oczywiście śluzy. W obrębie osiedla znajdziemy dwie – Prądy i Osową Górę, jednakże ze względu na fakt, iż pierwszą opiszę w kolejnym artykule (poświęconym osiedlu Miedzyń-Prądy), skupmy się na drugiej. To oczywiście historyczna konstrukcja, pamietająca początki Kanału, czyli rok 1773.


Śluzę, jak wszystkie na Kanale, przebudowano w pierwszej połowie XIX wieku, a potem w 1913 r., po powstaniu nowego odcinka Kanału Bydgoskiego. Śluza, mimo długiej historii, oczywiście wciąż działa i dzięki niej możemy pokonać różnicę poziomów wody przekraczającą 3,5 metra.

Jest też oczywiście Flis. Ten przemyka, często niezauważony, wśród zarośli i zabudowania przemysłowych, równolegle do Kanału Bydgoskiego. Czasami, spoglądając na ciek w tej części miasta, naprawdę jest mi przykro. Rzeczka chowa się gdzieniegdzie w rurach, a czasami najzwyczajniej w świecie przegrodzona jest płotem. Na niektórych odcinkach przepływa też przez prywatne posesje, toteż dostęp do niej jest silnie ograniczony.


Co ciekawe, w biegu Filsa, przy wschodniej granicy osiedla, tuż za dawną gospodą Libelta, znajdziecie niewielki staw, dawniej wykorzystywany prawdopodobnie do celów gospodarczych i hodowlanych. Z kolei na zachodzie, w okolicach śluzy Osowa Góra, od strumienia poprowadzono liczne kanały, nawadniające okoliczne pola. To kolejny czynnik, który sprawia, że tutejsze, gruntowe drogi, bywają czasami nieprzejezdne. Wierzcie mi, sprawdziliśmy to na własnej skórze (czy też raczej na „skórze” naszego auta, które ledwo wyprowadziliśmy z tych traktów!).

Tajemnicza Muna
Jako się rzekło, las między Osową Górą i Czyżkówkiem, do osiedla oficjalnie się nie zalicza, ale przy okazji wizyty w tych stronach, warto wspomnieć o kryjących się nim „skarbach”. Te zaś bezpośrednio (jak zresztą w wielu innych miejscach w Bydgoszczy) wiążą się z przemysłem zbrojeniowym.

Mowa o kompleksie, do którego dostaniecie się, odbijając od ul. Grunwaldzkiej w prawo (jadąc w stronę Osowej Góry), w ulicę Przejście lub jedną z wcześniejszych (od strony Czyżkówka) leśnych dróg. W jedną z tych dróg można nawet legalnie (jakżeby inaczej!) wjechać autem – zdecydowanie bardziej polecam jednak piesze lub rowerowe wyprawy.
Skąd wziął się wspomniany kompleks? To oczywiście robota (jak zwykle w takich przypadkach) Niemców, a konkretnie hitlerowców, który w 1939 r. przejęli powstałe jeszcze w 1917 r. Zakłady Amunicji Lotniczej. Odtąd fabryka nazywana była Luftamunitionsanstalt 1/II Bromberg lub po prostu Luftmuna.

Co ciekawe, w 1942 r. okupanci wznieśli w głębi lasu tzw. „Munę”, czyli tajną część fabryki. Tutaj pracowali tylko Niemcy, a produkcja była ściśle tajna. Dziś jednak wiemy, że poza elaboracją amunicji czy tworzeniem bomb lotniczych (niektóre nawet o wadze 2 ton), testowano tutaj także pociski V1.
Poza tym, w lesie kryją się wielgachne schrony przeciwlotnicze. Niemal w całości znajdują się one pod ziemią – wśród drzew można dostrzec jedynie niewielkie pozostałości wejść. Wspomniana wielkość wynika z faktu, iż każdy miał po 2 wejścia oraz 2 szyby wentylacyjne, a do tego ich wysokość liczy ponad 3 metry! Wejścia do większości z nich są obecnie – ze względów bezpieczeństwa – zakopane, jednak ostało się jedno (a przynajmniej jedno o którym wiem), które umożliwia dostanie się do schronu.

Pozostałością po dawnej „Munie” są budynki, wykorzystywane obecnie przez Muzeum Wojsk Lądowych. Na jego terenie znajduje się mnóstwo ciekawych eksponatów – są pojazdy opancerzone, czołgi, samoloty, bomby, broń i nie wiadomo co jeszcze. Placówka nie jest na co dzień dostępna, ale warto śledzić stronę Muzeum – otwiera ona drzwi dla zwiedzających w trakcie wydarzeń takich jak Noc Muzeów. Nie przetrwała niestety bocznica, prowadząca niegdyś do fabryki, którą rozebrano w 2013 r.

Warto zauważyć, że schrony znajdziemy także w obrębie samego osiedla! Takowe znajdują się między blokami przy Wielorybiej 102 i 104 oraz 101 i 103 (czyli w pobliżu wspomnianego punktu widokowego). Swego czasu wśród mieszkańców Osowej Góry, pojawiła się zresztą plotka, że bloki te, były budowane w taki sposób, aby w razie wojny, można je było przekształcić w szpitale. To nie zostało oczywiście potwierdzone przez magistrat czy spółdzielnie mieszkaniową (zdaje się, że nikt o tym nawet wcześnie nie słyszał). Podobne pogłoski słyszałem jednak na kilku innych osiedlach, toteż być może jest to po prostu miejska legenda.

Osowa Góra dziwna, ale ciekawa!
Spoglądam na powyższy tekst jeszcze raz i dociera do mnie, że Osowa Góra to kolejne, po opisywanej ostatnio jednostce Bydgoszcz Wschód-Siernieczek, dziwne osiedle. Dziwne, bo oferujące prawdziwy miszmasz doświadczeń. Wszak z jednej strony mamy osiedle domków jednorodzinnych – i to często zadbanych, rzecz można nawet, bogatych, a z drugiej potężne tereny przemysłowe.

Mało tego, pomiędzy tym wszystkich rozciągają się naprawdę duże tereny zieleni – głównie nieuporządkowanej, jakby niewzruszonej sąsiedztwem dzieł ludzkich rąk. Całość wieńczy obecność dwóch ważnych cieków wodnych – Kanału Bydgoskiego i strugi Flis, przepływających przez dokładnie całą długość osiedla.

No i ta bogata historia – folwarczna, wojenna, przemysłowa i mieszkaniowa. Sprawiająca, że każdy wytrwany poszukiwacz ciekawostek, znajdzie tutaj coś dla siebie. Jestem pewien że znajdziecie i Wy! Wszak Osowa Góra to także (obok wspomnianej „dziwności”), także miejsce bardzo, bardzo ciekawe!

W tym miejscu zakończymy naszą wędrówkę po osiedlu Osowa Góra. Jeszcze w tym tygodniu widzimy się na Miedzyniu i Prądach!

Piotr Weckwerth
Zdjęcia: Inna Yaremchuk
“Polecam także nasz Instagram,
na którym pokazujemy kulisy tworzenia blogowych materiałów!”
Artykuł powstał w ramach cyklu Piotr Weckwerth prezentuje: „Bydgoskie osiedla BEZ FILTRÓW – cz. 4”. Projekt jest dofinansowany ze środków Miasta Bydgoszczy.

ZREALIZOWANO DZIĘKI WSPARCIU FINANSOWEMU MIASTA BYDGOSZCZY
Niestety, ten smog…
Niezwykle ciekawe osiedle. A ja chyba jednak wolę przeczytać artykuł o danym miejscu po wycieczce.
Jadwiga