GRUDZIĄDZKIE OSIEDLA BEZ FILTRÓW #1 – STARE MIASTO I ŚRÓDMIEŚCIE


Grudziądz to miasto, które ewidentnie cierpi przez masę ciążących nad nim od lat stereotypów. Wiele razy zdarzyło mi się słyszeć, jak to tam jest niebezpiecznie, jak brzydko lub że po prostu „nic tam nie ma”. Rzecz jasna, po bliższym zapoznaniu się z miastem, szybko możemy stwierdzić, że nic faktycznie nie ma, ale w głowach osób wypowiadajacych takie opinie. Szczególnie pozytywne wrażenie robią z kolei grudziądzkie Stare Miasto i Śródmieście, do poznania których zachęcam w tym artykule!


Słowem wstępu

Na wstępie małe wyjaśnienie – zarówno dla bydgoskich, jak i grudziądzkich (a być może i innych, jeżeli tacy tutaj są) czytelników. Niniejszy cykl to swego rodzaju rozszerzenie formuły, stosowanej przeze mnie w Bydgoszczy od niemal 2 lat. Mowa tutaj o cyklu „Bydgoskie osiedla BEZ FILTRÓW”, a więc serii artykułów, opisujących (w sposób bardzo szczegółowy), poszczególne jednostki mieszkaniowe miasta. Póki co, w Bydgoszczy udało się przedstawić 11 osiedli, co sprawia, że nie jesteśmy jeszcze nawet w połowie tej „drogi” (w Bydgoszczy oficjalnie istnieje 27 osiedli). Z czasem do artykułów dołączyły także wycieczki. Tak, wycieczki po osiedlach mieszkaniowych, nawet takich bardzo oddalonych od centrum. I wierzcie mi, frekwencja była na nich bardzo dobra! Z wycieczkami zamierzamy zresztą wrócić już następnej wiosny.

Dla zainteresowanych – artykuły dotyczące bydgoskich osiedli znajdziecie TUTAJ.

Natomiast fotorelacje z wycieczek zobaczyć możecie TUTAJ.

Skąd więc pomysł, żeby rozszerzyć działalność także na Grudziądz (zresztą, nie tylko, jak niebawem się przekonacie!). Cóż, w mojej opinii jest to bardzo ciekawe miasto, wciąż skrywające wiele sekretów – i to nie tylko dla osób z zewnątrz, ale także samych mieszkańców! A wierzcie mi, często nie zdajemy sobie sprawy z tego, jakie ciekawostki architektoniczne czy historyczne (albo i jedne i drugie) znajdują się tuż obok nas – często przez lata. W związku z tym, spróbujmy razem poznać osiedla Grudziądza – w taki sposób, aby następnie, ich mieszkańcy mogli poczuć się z nimi związani. No i żeby turyści mogli przechadzać się ich ulicami, zachwycając się ich historią.

Przy okazji chciałbym uspokoić wszystkich wiernych czytelników z Bydgoszczy. Osiedlowy cykl będzie oczywiście kontynuowany – mało tego, zamierzamy go zintensyfikować, a do tego uruchomić kolejne projekty – w tym pisane i filmowe. Słowem – będzie się działo!

Tyle jeżeli chodzi o wprowadzenie – teraz zapraszam do lektury!

Gdzie te osiedla?!

Jeśli są tutaj tacy, którzy narzekali na niezrozumiały lub niepokrywający się z ich wyobrażeniami, podział administracyjny Bydgoszczy na osiedla (a wiem, że bez wątpienia są!), chciałbym im przekazać, że ich sytuacja i tak nie jest zła! Źle, pod tym względem oczywiście, jest dopiero w Grudziądzu. Tutaj bowiem, oficjalnego podziału na osiedla… po prostu nie ma! Jak to? Zwyczajnie, gdyż nigdy nie przyjęto oficjalnego dokumentu w tej sprawie. Żadnego dokumentu.

„Co Ty tam piszesz, nie znasz się” – pomyśli, lub nawet napisze któryś z czytelników, wyróżniający się nieco bardziej „gorącą głową”. Z tym że nie będzie miał ku temu podstaw, bowiem research, który przeprowadziliśmy przed rozpoczęciem realizacji projektu, był naprawdę szczegółowy. Bez rozpisywania się, wspomnę tylko o: dziesiątkach telefonów do Urzędu Miasta, analizie mnóstwa dokumentów źródłowych czy kilkugodzinnej wizycie w miejskiej bibliotece. Wszystko na nic, bowiem owszem, w Grudziądzu tradycyjnie wyróżnia się kilkanaście osiedli, jednak dokładnego przebiegu ich granic, nie jest w stanie wskazać już nikt.

Jakie są granice grudziądzkich osiedli? Oto jest pytanie!

Zresztą, ostatecznym potwierdzeniem tej tezy, była odpowiedź na oficjalne  pismo, które skierowaliśmy do Miejskiego Geodety. Teraz mamy to nawet „na papierze”.  Jednocześnie, jak się nieoficjalnie dowiedziałem, starania o dokładne wyznaczenie przebiegu granic osiedli trwają, natomiast to, kiedy się zakończą, trudno określić. Ciekawostką jest fakt, iż być może, w Grudziądzu wykorzystywane zostanie nawet oficjalnie określenie „dzielnice”, co w Polsce jest rzadkością.

Brak sztywnych ram to dla nas jednak nie przeszkoda! Ba, być może nawet daje nam to nieco szersze pole do popisu, a na pewno do interpretacji. Opierając się więc na wywiadzie środowiskowym, własnych przemyśleniach oraz ogólnodostępnych publikacjach, postanowiliśmy określić obszar osiedli sami. Na pierwszy ogień wzięliśmy…

Stare Miasto i Śródmieście!

Dlaczego dwa (teoretycznie) osiedla na raz? Ano dlatego, że po pierwsze, na wielu mapach obszar ten przedstawiany jest jako „jedność”, pod zbiorczą nazwą: Śródmieście, albo po prostu… Centrum. Co zaskakujące, rzadko zdarza się zetknąć z określeniem Stare Miasto. Takowe jednak, jak najbardziej występuje, toteż nie wyobrażałem sobie odpuszczenia tej nazwy. Wszak byłaby to poważna potwarz, dla tego zacnego obszaru!

Gmach Poczty Polskiej na skraju Starego Miasta

No dobrze, ale jak można określić granicę tego naszego dziwacznego, śródmiejsko-staromiejskiego tworu? Dość oczywista jest ta zachodnia, którą wyznacza po prostu – bardzo malowniczy zresztą – brzeg Wisły. Na południu i wschodzie też nie jest najgorzej, wszak tutaj mamy ważne ciągi komunikacyjne. W kontekście południowego skraju, mowa o przedłużeniu mostu na Wiśle, czyli ulicach Gdyńskiej i Drodze Łąkowej, a w kontekście wschodniego, ul. Marszałka Ferdynanda Focha, która później (w miarę przemieszczania się na północ) przechodzi w ul. Marszałka Józefa Piłsudzkiego. Zdecydowanie trudniej jest z kolei na północy, i północnym-wschodzie. Przyjąłem, że najrozsądniej będzie, jeśli granicę poprowadzimy ulicą Bema, odbijając od J. Piłsudzkiego na północny-zachód, i dalej, ulicami: Słowackiego, Nadgórną i Wędkarską do nabrzeża gen. Orlicz-Dreszera. Samej Twierdzy Grudziądz i jej okolic nie wliczam w skład omawianej dzisiaj części miasta. Po pierwsze, znajduje się ona jednak już dość daleko od Starego Miasta, po drugie zasługuje na osobny, dedykowany właśnie jej materiał. I takowy na pewno, prędzej czy później, powstanie!

Przez omawiany dzisiaj obszar przejeżdżają tramwaje. Co ciekawe, Grudziądz jest najmniejszym miastem w Polsce, mogącym się poszczycić tym środkiem komunikacji!

Warto zauważyć, że niektórzy, część miasta znajdującą się na północ od Starówki, określają mianem Śródmieścia Północnego, a tę na południu, Śródmieścia Południowego. Mało tego, w skład tego drugiego, na niektórych mapach wchodzą nawet obszary osiedli: Mikołaja Kopernika, Chełmińskiego i Kawalerii Polskiej – mowa więc o przekroczeniu wspomnianej ulicy Gdyńskiej o dobrych kilka kilometrów. Tak daleko (tym razem) nie będziemy się jednak zapuszczali. Zostawmy to na kolejne odcinki cyklu!

Dodam tylko, gwoli ścisłości, że pisząc o Starym Mieście w Grudziądzu, mam na myśli budynki, a także układ urbanistyczny, rozciągający się wokół Rynku Głównego (mniej więcej w obrębie ulic: al. 23 Stycznia, Sienkiewicza oraz Gen. Sikorskiego). Z kolei swoistą „otuliną” tego obszaru jest Śródmieście, znajdujące się w wyznaczonych wyżej granicach.

Podsumowując tę nieco przydługą już, graniczną część opisu, postarajmy się więc umiejscowić Stare Miasto i Śródmieście wśród innych, grudziądzkich osiedli. Na południu, jako się rzekło, mamy Osiedle Mikołaja Kopernika i Osiedle Kawalerii Polskiej, zaś na południowym-wschodzie Osiedle Wyzwolenia. Teren na wschód od ul. Marszałka J. Piłsudzkiego to  Mały i Wielki Kuntersztyn, a na północnym-zachodzie Tarpno. Na północy, aż do granic miasta, rozciąga się z kolei wspomniany już teren Cytadeli Twierdzy Grudziądz.

Klimat Rynku Głównego…

Napiszmy to wprost – grudziądzkie Stare Miasto jest po prostu piękne! Przechadzając się uliczkami w pobliżu Rynku Głównego, i mając w głowie wspomniane wcześniej, mało pochlebne opinie, możemy dojść do wniosku, że ich autorzy najzwyczajniej w świecie powariowali. Skąd więc one się biorą? Mam pewną teorię, ale o tym napiszę później. Póki co rozpocznijmy naszą wędrówkę. A najlepiej zacząć ją od głównego, miejskiego placu, czyli rzecz jasna, Rynku Głównego.

Rynek Główny z pomnikiem Żołnierza Polskiego

Plac ma swój specyficzny, uroczy klimat. Z jednej strony jest relatywnie niewielki – ma ok. 50 na 70 metrów – ale kamienice rozciągające się wzdłuż niego, robią już jak najbardziej, wielkomiejskie wrażenie. Są naprawdę estetyczne, w czym oczywiście zasługa procesu rewitalizacji i, co smutne, odbudowy. Dotyczy to przede wszystkim pierzei zachodniej i południowej, zniszczonej u schyłku II wojny światowej. To co odbudowano, nawiązuje – w zasadzie całkiem udanie – do stylu barokowego.

Pod względem wielkości, szczególne wrażenie robi Dom Towarowy Korzeniowskich, znajdujący się w północno-zachodnim narożniku placu. To konstrukcja, nieco przypominająca bydgoskiego „Jedynaka”, a więc powstała w latach nastych XX wieku (konkretnie zaś 1912-1914), wybudowana przy wykorzystaniu techniki żelbetowej. Po Domu Towarowym, działał tutaj m.in. „Klub Międzynarodowej Prasy i Książki”, ale dziś niestety budynek świeci pustkami. Podobno trwają rozmowy, co do jego dalszego wykorzystania.

Dawny Dom Towarowy Korzeniowskich

Inne budynki, na które warto zwrócić uwagę, to  piękna, narożna kamienica z 1908 r. przy styku z ul. Długą, przed laty również mieszcząca Dom Towarowy. Tuż obok, pod numerem 20, znajduje się najstarszy zachowany do dziś budynek przy  Rynku Głównym, a więc  skromna kamienica „Pod Łabędziem”, powstała na przełomie XVI i XVII wieku.

Poza kamienicami, grudziądzki Rynek Główny, podobnie jak ten bydgoski, stracił swoją najbardziej reprezentacyjną budowlę. Mowa o stojących na środku placu sukiennicach, czyli domu handlowym, a także gotyckim ratuszu. Te zniknęły z powierzchni ziemi już w połowie XIX wieku, ale potem, na chwilę zawitał tutaj jeszcze ewangelicki kościół in. Króla Fryderyka, który „padł” w 1899 r. Jego wizerunek zachował się jeszcze na kilku wczesnych zdjęciach, jednak płyta Rynku Głównego stoi pusta już od ponad 120 lat…

No, prawie pusta, bo jednak znajduje się na niej Pomnik Żołnierza Polskiego z 1986 r., ustawiony zresztą w miejscu wcześniejszego, z 1930 r., zniszczonego przez Niemców. Zaś w zachodniej części placu, na ławeczce umieszczono rzeźbę jakiegoś mężczyzny. Czy to… Tak, to Kopernik. Jak to możliwe, że słynny astronom został wyobrażony również tutaj? Na trop może nasunąć nas tablica, znajdująca się na jednej z kamienic w zachodniej pierzei. Głosi ona, iż 20 marca 1522 roku, na Sejmiku Generalnym w mieście, swoje poglądy – co ciekawe ekonomiczne (wygłosił tzw. traktat o monecie) – przedstawiał właśnie Kopernik. Cóż, zdolny to był jegomość.

Kopernik rozsiada się wygodnie na ławeczce przy grudziądzkim Rynku Głównym

Wszystko dlatego, że w XVI wieku uczestniczył w odbywającym się w mieście sejmiku generalnym

A apopo upamiętniania, to przy Rynku znajdują się jeszcze dwie tablice. Jedna wspomina pierwotny pomnik Żołnierza Polskiego, druga nawiązuje do militarnej historii Grudziądza. Wskazano na niej, iż w latach 1920-1939 w mieści znajdowało się Centrum Wyszkolenia Kawalerii.

Sam rynek, szczególnie sezonie letnim, naprawdę żyje! Sporo tutaj lokali gastronomicznych, dużo ogródków – co wcale nie jest normą w przypadku średnich, polskich miast. A klimatu dodaje całości fakt, iż o wschodni skraj placu zahacza linia tramwajowa. Podczas ostatniej wizyty, natknąłem się niestety na remont torowiska, jednakże wciąż doskonale pamiętam, jaki klimat tworzyły pojazdy – zwłaszcza te starsze – zatrzymujące się tuż przy płycie Rynku Głównego. Do pozazdroszczenia!

…i okolicznych uliczek

O Rynku coś już wiemy, ale przyjrzyjmy się pozostałej części starówki. Jej poznawanie, proponuję zacząć od murów miejskich. Te, znajdziecie w obniżeniu terenu po dawnej fosie (a także, jak przeczytacie dalej, po pewnym kanale), przy al. Biskupa Chrystiana. Tutejsze mury oraz fragment baszty pochodzą z XVII wieku. Tuż obok znajduje się ciekawy architektonicznie budynek kościoła ewangelicko-augsburskiego. To oczywiście neogotyk, wyróżniający się trójkątnym szczytem oraz (jak zwykle bywa w przypadku świątyń protestanckich), mocno skromnym wnętrzem. Warto dodać, że świątynia wciąż służy ewangelikom.

Kościół ewangelicko-augsburski

Fragment murów miejskich i dawnej fosy

Idąc wzdłuż murów w stronę Wisły, dotrzemy do Skweru Andrzeja Wajdy. Dlaczego akurat Wajdy? Ano dlatego, że tutaj, konkretnie zaś przy znajdującej się obok rzeźbie Flisaka, reżyser nagrywał niektóre ujęcia do swojego filmu z 2009 r. pn. „Tatarak”. Pytania „czemu flisak” chyba nie zada nikt, wszak zawód ten był dawniej w Grudziądzu tak popularny, iż logicznym było jego upamiętnienie, w którymś z reprezentacyjnych miejsc miasta. A trudno o bardziej „grudziądzkie” miejsce niż to. Na trawniku, w formie instalacji artystycznej, ustawiono tutaj bowiem kilkadziesiąt tabliczek informujących o nazwie ulicy „Grudziądzkiej”. „Przywędrowały” one do Grudziądza z wielu różnych miast Polski i nie tylko (są też niemieckie „Graudenzer Strasse”).

Flisak, a obok…

Tabliczki z nazwami ulicy Grudziądzkiej

Prawdziwe atrakcje jednak dopiero przed nami! Wspinamy się bowiem w stronę majestatycznej Bramy Wodnej. Konstrukcja, „przyklejona” do ciągu spichlerzy to jedna z 4 istniejących niegdyś w mieście bram, ale ostatnia zachowana. Zasadniczo, wybudowano ją w XIV wieku, ale wiadomo, że to co widzimy obecnie nie jest do końca oryginałem – całość mocno ucierpiała w XVII wieku oraz podczas II wojny światowej. Całe szczęście, udało się ją odrestaurować (czy też raczej zrekonstruować) i dzisiaj wchodzi w skład kompleksu Muzeum Miejskiego. Miano „wodnej” zawdzięcza oczywiście temu, że niegdyś prowadziła wprost do nadwiślańskiego portu, a wszyscy flisacy, szyprowie i inni wodniacy, chcąc dostać się do miasta, musieli przez nią przejść.  

Monumentalna Brama Wodna

Do muzeum należy także sąsiedni kompleks poklasztorny. Mowa o barokowym budynku klasztoru benedyktynek z XVIII wieku, a także sąsiednim Pałacu Opatek, który niby też powstał w wieku XVIII, ale jednak w dużym stopniu trzeba było go zrekonstruować po zniszczeniach wojennych. Drugi z obiektów wyróżnia się ciekawymi niszami, w których znajdują się rzeźby ośmiu świętych, benedyktyńskich zakonników. Zobaczycie je od strony ulicy (nomen omen) Klasztornej. Oczywiście, zakonnic w obiektach już nie ma – zgodnie ze swoją niechlubną tradycją, Niemcy doprowadzili do zamknięcia klasztoru w połowie XIX wieku. Funkcję sakralną zachował wyłącznie znajdujący się w sąsiedztwie kościół pw. św. Ducha. To również powojenna rekonstrukcja, choć z zachowanymi elementami XVIII-wiecznymi (np. strop kolebkowy czy chór).

Dawny klasztor Benedyktynek oraz…

Pałac Opatek

Zostawiając za plecami Bramę Wodną, wkraczamy na mój ulubiony fragment grudziądzkiej starówki! Mowa oczywiście o ulicy Spichrzowej, wiodącej w stronę Rynku Głównego. I o ile początek nie jest zbyt imponujący – wszak mamy do czynienia ze służącym jako parking klepiskiem i odrapanymi kamienicami przy ul. Poprzecznej, to dalej klimat tego miejsca uderza nas z całą siłą!

Ulica Spichrzowa ma doprawdy niepowtarzalny klimat!

Kamienice (które w zasadzie stanowią część kompleksu spichlerzy – jednak o tym nieco dalej) przy Spichrzowej są bowiem mocno zaniedbane i odrapane, ale właśnie to buduje urok tego miejsca! Człowiek czuje się trochę, jakby przeniósł się w czasie, jakieś 20-30 lat wstecz. Mało tego, w wielu miejscach, ewidentnie zamknięty budynek, jest w pewien subtelny sposób upiększony – a to postawioną pod nim rośliną, a to lampkami czy kawałkiem tkaniny. W ogóle, sporo tutaj roślin, co tylko poprawa wizerunek tej okolicy. Są też udane adaptacje starych budynków na potrzeby usługowe, np. „Fado Cafe” na rogu Spichrzowej i Mikołaja Reja czy „Magazyn 44” – konstrukcja która jeszcze parę lat temu straszyła pustką i nijakością. Dzisiaj zaś tętni życiem! W ogóle, wspomniana ulica Reja to jedna z ciekawszych miejscówek – jest bardzo krótka, ale poprzez zmyślne zagospodarowanie, bardzo ładna. Są liczne rośliny, kolorowe parasolki, a w ciepłym sezonie również ogródki letnie.

Podobny klimat dominuje zresztą na wielu innych, staromiejskich uliczkach – oczywiście z uwzględnieniem tego, że nie pełnią one tak ważnej roli w gastronomiczno-rozrywkowym życiu mieszkańców i przyjezdnych. Czyli – niby wiele budynków jest nieco odrapanych, ale jednak widać w nich ducha historii i czuć ten niepowtarzalny klimat! Tak jest choćby na ulicy Kościelnej (zwieńczonej narożną kamienicą z piękną, przeszkloną werandą), Długiej (warto zerknąć choćby na kamienicę u zbiegu z ulicą Starorynkową) czy Starej. Warto nieco wśród nich pobłądzić!

Narożna kamienica przy Placu Miłośników Astronomii

(Po) Sakralny trójkąt

Gdyby ktoś mnie zapytał o 5 najważniejszych miejsc w obrębie Starego Miasta w Grudziądzu, bez wahania wskazałbym: Rynek Główny, ciąg Spichlerzy, nadwiślańskie bulwary oraz ruiny zamku krzyżackiego. O Rynku już było, a kolejne wspomniane miejsca jeszcze się w tym artykule pojawią, jednak teraz chciałbym zwrócić uwagę na miejsce, zamykające moje prywatne zestawienie. Mowa o styku trzech sakralnych lub posakralnych obiektów!

Jeden z piękniejszych zakątków Grudziądza!

Stańmy więc na rogu ulic: Spichrzowej i Ratuszowej. W miejscu tym, znajduje się wyłom w ciągu kamienic-spichlerzy, w którym umieszczono schody, prowadzące nad Wisłę. Przy okazji, podziwiać można stąd piękną dolinę „Królowej Polskich Rzek”. No i nie tylko, bo w centralnej części wyłomu, na podwyższeniu, stoi od 2008 roku rzeźba ułana z dziewczyną, co oczywiście również jest nawiązaniem do militarnej historii miasta. No i swego rodzaju zamazaniem nieco nieszczęsnych dziejów tego miejsca – niegdyś stał tutaj pomnik Paula von Hindenburga (prezydenta III Rzeszy i Republiki Weimarskiej z lat: 1925-1934), na dodatek przyodzianego w strój krzyżacki. Pod pomnikiem ułana wygrawerowano wers z wiersza generała dywizji Wojska Polskiego, a przy okazji poety – Bolesława Wieniawy-Długoszewskiego. „Bo serce ułana, gdy położysz je na dłoń: na pierwszym miejscu panna, przed panną tylko… koń” –   udowadniał autor.

I jakże piękny cytat!

Dlaczego jednak wspomniałem o obiektach sakralnych? Wystarczy obrócić się na pięcie, aby to zrozumieć. Tuż przed nami „wyrasta” bowiem najważniejszy obiekt sakralny miasta, czyli bazylika kolegiacka pw. św. Mikołaja. Kościół to gotycki, którego początków w dzisiejszej formie poszukiwać należy w wieku XV. Oczywiście (zauważcie, że wspominam to przy prawie każdym historycznym obiekcie) mocno uszkodzony w trakcie II wojny światowej – wówczas trzeba było m.in. odbudować wieżę.

Bazylika kolegiacka pw. św. Mikołaja w pełnej (wieczornej) krasie

Co do wystroju, to warto spojrzeć choćby na złoty ołtarz, z rzeźbami świętych, a także XIII wieczną chrzcielnicę, rzekomo przywiezioną do Grudziądza przez samych Wikingów! Dużym plusem dla zwiedzających jest to, że w wieży usytuowano punkt widokowy (włodarze bydgoskich kościołów – uczcie się!), czynny w sezonie wiosenno-letnim. Wchodząc na górę, zobaczyć można dwa oryginalne dzwony – z XV i XVIII w.

Kiedy już popodziwiacie wnętrze kościoła i wrócicie na ulicę Spichrzową, skierujcie swoje oczy na budynek Ratusza. To ten masywny gmach z charakterystyczną wieżą, połączony „mostkiem” z jednym ze spichlerzy. To właśnie w jego kontekście użyłem określenia „posakralny”. Mówimy bowiem o dawnym… kolegium jezuickim! Tak jest, w Grudziądzu, dokładnie tak samo jak w Bydgoszczy, ratusz znajduje się w dawnej szkole Jezuitów! Mało tego, później (po kasacie zakonu Jezuitów w 1718 r.) mieściło się tutaj miejskie gimnazjum. Kolejny punkt wspólny!

Ratusz, czyli dawne…

…seminarium jezuickie!

Jeśli pójdziecie aleją Ratuszową, oddalając się od Wisły, dostrzeżecie, że do gmachu jakby „przyklejony” jest kościół. No i faktycznie, to „przyklejenie” to słuszne spostrzeżenie, bo oba obiekty budowano jako jeden jezuicki kompleks. Powstawały w latach 1647-1725, a ich fundatorem był wojewoda chełmiński Jan Działyński, który zresztą sprowadził Jezuitów do miasta.

Kościół pw. św. Franciszka Ksawerego

Świątynia nosi wezwanie św. Franciszka Ksawerego i reprezentuje styl barokowy. Z zewnątrz zdaje się być dość skromna, ale w środku przepych niemal rzuca nas na kolana. Ołtarz zajmuje prawie całe prezbiterium, rozciągając się od podłogi do sufitu. Tak swoją drogą, to malowidło znajdujące się w jego centralnym punkcie jest jednym z dziwniejszych, jakie widziałem w polskich kościołach. Patron świątyni mianowicie, jest na nim przedstawiony w otoczeniu Indianina i czarnoskórego mężczyzny, którzy obdarowują go różnymi skarbami. Wewnątrz wzrok przykuwają także zdobienia umieszczone na chórze.

Ołtarz we wnętrzu świątyni jest doprawdy wielgachny!

Ciekawe jest również wnętrze Ratusza, gdzie znajdziemy XVIII w. polichromie, a także refektarz, czyli miejsce w którym zakonnicy spożywali niegdyś posiłki. Można więc stwierdzić, że pamiątek po Jezuitach jest tutaj znacznie więcej, niż w bydgoskim budynku magistratu.  Odnośnie zaś wspomnianego już „mostku” – niestety, mimo tego że jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych punktów miasta, nie jest oryginalny. Powstał dopiero na początku XX wieku, kiedy Ratusz zaczął korzystać z części pomieszczeń, znajdujących się w spichlerzu nr 49. Swoją drogą, wcześniej działał tutaj… publiczny szalet.

Co ciekawe, front kościoła św. Franciszka Ksawerego wychodzi na Plac Miłośników Astronomii, gdzie od 1972 roku stoi pomnik Mikołaja Kopernika. Tak – po raz kolejny chodziło o upamiętnienie wystąpienia astronoma w trakcie XVI w. sejmiku w Grudziądzu. Ale uwaga, to nie ostatnie „cameo” Kopernika w niniejszym materiale!

Kopernik (tak, znowu on) na Placu Miłośników Astronomii

Królowie wśród spichlerzy

Opuśćmy „górne miasto” i zejdźmy po schodach ku Wiśle! Kiedy będziemy już na dole i odwrócimy się w stronę Starego Miasta, dostrzeżemy symbol Grudziądza. Oczywiście, spichlerze (bo o nich mowa) to także symbol kilku innych, polskich miast. Nie trzeba zresztą szukać ich zbyt daleko, bo przecież stanowią one chlubę Bydgoszcz, która ich graficzne wyobrażenie wykorzystuje nawet jako turystyczny logotyp miasta. No i słusznie, bowiem są to budynki ściśle związane z historią grodu nad Brdą, a do tego, dzięki licznym renowacjom, prezentują się bardzo szykownie. Problem w tym, że w zestawieniu z grudziądzkim ciągiem spichlerzy, te bydgoskie to prawdziwe maluszki!

Kto nie widział, niech szybko nadrobi! Ściana spichlerzy, usytuowanych na stromym zboczu, kilkaset metrów od brzegu Wisły, rozciąga się na długości ok. 2 kilometrów! Obecnie tworzy ją 26 spichlerzy, które od strony rzeki liczą nawet do 9 kondygnacji wysokości! Do tego, wrażenie ich masywności, podkreślają liczne podpory. Z drugiej strony, a więc od uliczek Starego Miasta, są one zdecydowanie niższe – 2 lub 3 kondygnacyjne.

Spichlerze w Grudziądzu? Przeogromne!

Spichlerze to nie tylko wieki zabytek, ale i prawdziwy raj dla fotografów! Panoramiczne zdjęcia, wykonane od strony Wisły, wychodzą po prostu bajecznie – i to o każdej porze, bo wieczorem kompleks jest świetnie oświetlony! Najbardziej doradzam Wam fotografowanie, lub po prostu podziwianie, bo to przyjemność sama w sobie, z którejś z piaszczystych łach, tworzących się okresowo na Wiśle (tylko proszę, uważajcie, próbując się na nie dostać!) albo wręcz z przeciwległego brzegu, od strony miejscowości Dragacz.

Widok na kompleks od strony Wisły

I tylko szkoda, że spichlerze nie są tak dobrze widoczne podczas wjazdu mostem do miasta, jak np. toruńska starówka. To tylko podniosłoby renomę i rozpoznawalność Grudziądza. Niestety, most drogowy położony jest trochę dalej, w kierunku południowym, a kompleks co prawda można dostrzec, ok. 2 kilometrów na północ, ale w tym celu trzeba nieco wytężyć wzrok.

To co zaraz napiszę, może być nieco kontrowersyjne, ale nic na to nie poradzę. Według mnie, największym atutem kompleksu jest jego autentyczność. Co mam na myśli? Fakt, iż wiele z budynków jest mocno odrapana, nadgryziona zębem czasu lub po prostu opuszczona. I choć zdaję sobie sprawę, że taki stan rzeczy, nie może trwać długo, bo obiekty mogą w efekcie ulec całkowitemu zniszczeniu, tworzy to ich niepowtarzalny, nieco mroczny, urok.

Ten urok, niesie za sobą często także negatywne następstwa. W wielu miejscach ze ścian spichlerzy po prostu wyrasta trawa, część elewacji odpada, a ściany gdzieniegdzie zabezpieczone są siatką, w celu uchronienia nieuważnych przechodniów przed ewentualną tragedią. Widać, że niegdyś wyjścia z budynków znajdowały się również od wiślanej strony. Być może funkcjonowały przy nich niewielkie ogródki lub inne formy uporządkowanej zieleni. Teraz, w wielu miejscach są to jednak dość dzikie zarośla.

Całość nie jest w najlepszym stanie…

Paradoksalnie, najbardziej estetycznie prezentują się najstarsze spichlerze, a więc te, oznaczone numerami: 9, 11, 13, 15 i 17. Ich powstanie datuje się na końcówkę XVII wieku. Mało tego, powstały one w miejscu dawnych magazynów, jeszcze z pierwszej połowy XIV wieku (i tutaj często wspomina się, iż należały one do kupca Bornwalda)! Pamiętajmy oczywiście, że po wojnie budynki były w opłakanym stanie, a odnowiono je na potrzeby miejskiego muzeum (stąd ta estetyka).

…ale bez wątpienia prezentuje się…

Wciąż wykorzystywanych, ale często tylko od strony Starego Miasta, jest kilka innych spichlerzy. Znajdują się w nich głównie punkty usługowe, w tym restauracje i kawiarnie. W spichlerzach 33 i 35 otwarto zaś niedawno (bo we wrześniu 2022 r.) kolejne muzeum, konkretnie zaś Muzeum Handlu Wiślanego Flis.

Pozostałe obiekty pełniły przez lata funkcje mieszkalną lub magazynową. I o ile ta druga jeszcze w kilku miejscach się zachowała, to mieszkańców spichlerzy już nie dostrzeżecie. A jeszcze kilka lat temu, normą było zobaczyć w oknach wywieszone pranie, co jeszcze wzmacniało wspomniany przed chwilą klimat.  

…niesamowicie!

Nikogo chyba nie zaskoczę, jeśli stwierdzę, że fakt pojawienia się w Grudziądzu spichlerzy, wywołany został położeniem miasta na ważnym szlaku handlowym. Przy wykorzystaniu Wisły, handlowano przecież na linii Gdańsk-Warszawa. W ten sposób, do tutejszych spichlerzy trafiało głównie zboże, ale także wyroby rzemieślnicze, a często podobno nawet przyprawy i wina!

W tym miejscu miałem trochę ponarzekać, że tej wielkiej, grudziądzkiej konstrukcji (czy też raczej kompleksu konstrukcji) w Polsce się nie docenia. No i pewnie jest w tym trochę prawdy, bowiem zapytawszy przeciętnego obywatela naszego kraju (ba, nawet mieszkańca województwa kujawsko-pomorskiego) czy o nich słyszał, w większości przypadków, otrzymalibyśmy odpowiedź przeczącą. Warto jednak podkreślić, że w 2017 roku, spichlerze wpisano na listę Pomników Historii, gdzie znajdują się w doprawdy doborowym gronie!

Najlepsza panorama w Kujawsko-Pomorskiem!

Gdyby w Grudziądzu był jeszcze zamek, moglibyśmy mówić w jego kontekście, jako o poważnej destynacji turystycznej. Niestety, jak wiadomo nie od dziś, „gdyby” to najczęstsze słowo polskie. Tutaj bowiem pojawia się kolejna analogia do Bydgoszczy – grudziądzki zamek na dobrą sprawę przestał istnieć w trakcie potopu szwedzkiego. Jednakże, przeciwnie niż w Bydgoszczy, miejsce, w którym się znajdował, wszyscy mieszkańcy potrafią wskazać doskonale! No i w Bydgoszczy istniała warownia polska, a tutaj krzyżacka.

Ruiny zamku krzyżackiego i Wieża Klimek

Na myśli mam oczywiście Gorę Zamkową, czyli najwyższe wzniesienie w graniach Grudziądza, znajdujące się na północ od ciągu spichlerzy. Wdrapać możecie się na nią od strony Rynku Głównego, ulicą (jakże mogłoby być inaczej!) Zamkową. I choć dla osób o słabej kondycji, może wiązać się to z pewnym wysiłkiem, zaręczam, że warto!

Naturalne warunki tego terenu sprawiły, że funkcje obronne pojawiły się tutaj już być może w czasach wczesnopiastowskich, tj. w XI wieku. Zamek z prawdziwego zdarzenia wznieśli tutaj jednak dopiero Krzyżacy, w wieku XIII. W ten sposób powstała spora jak na tamte czasy warownia, będąca siedzibą komtura. W kompleksie znajdowały się m.in.: mieszkania rycerstwa, kaplica, refektarz, a także cały szereg zabudowań gospodarczych, w tym browar czy szpital. Na dziedzińcu wybudowano z kolei wolnostojącą wieżę Klimek. Niestety, twierdzę spotkał podobny los, jak wiele innych budowli tego typu, które padły w nierównej walce ze Szwedami. Potem, co również jest typowe dla ziemi, znajdujących się w dawnym zaborze pruskim, została rozebrana. Prusacy poszukiwali wszak budulca, który pomógłby im we wznoszeniu nowych budynków.

Widok tak piękny, że człowiek po prostu ma ochotę…

Czasy zaborów przetrwała jedynie wspomniana wieża Klimek, która jednak nie wytrzymała kolejnej „wizyty” Niemców, czyli okupacji. Wysadzono ją w powietrze w marcu 1945 roku. Potem, przez lata teren wokół niszczał, aż w latach 60. usypano tutaj kopiec widokowy. Z czasem zaczęto odsłaniać także relikty dawnego zamku – w tym m.in. kaplicy, części murów czy studni. Dzisiaj teren jest zadbany – przez całość wiodą eleganckie ścieżki, są tablice informacyjne, a całość zachęca do spacerów.

…usiąść i patrzeć!

Tym bardziej zachęca, że Klimek znowu… istnieje! Ale oczywiście jest to już rekonstrukcja. I to całkiem młoda, bo z 2014 roku. Wieża wznosi się na 23 metry, znajdując się już i tak  na wysokim, ok. 60 metrowym wzgórzu (względem położonych niżej, nadwiślańskich błoni). Wszystko to sprawia, że kiedy już wdrapiecie się na górę, Waszym oczom ukaże się doprawdy imponujący widok!

Ale najlepiej wdrapać się na szczyt Klimka i spojrzeć na miasto stamtąd!

I tutaj, mając pełną świadomość tego, iż niektórzy mogą się ze mną nie zgodzić, stwierdzam z przekonaniem: widok z Klimka to najpiękniejsza panorama w Kujawko-Pomorskiem! Jak na dłoni, widzimy tutaj wiele kilometrów Wisły, a także zabudowania „przytulonego” do niej Grudziądza. Na północy nietrudno dostrzec Stare Miasto, wraz ze smukłymi wieżami obiektów sakralnych, a także ciąg spichlerzy, a dalej hen, na wysokim brzegu Wisły, osiedla mieszkaniowe: Chełmińskie, Strzemięcin i Rządz (kiedyś też je odwiedzimy!). Zbita zabudowa charakteryzuje panoramę wschodnią, gdzie rozciągają się Wielki i Mały Kuntersztyn, a także Tarpno.

Widok wschodni

Mi jednak najbardziej do gustu przypadł widok w kierunku zachodnim i północnym. Prawdziwy majestat i specyficzne uczucie dziwnie wszechogarniającego spokoju.  Na zachodzie rozciągają się rozległe, nadwiślańskie łąki, z niewielkim udziałem domostw. Zaś północ to piękny, wysoki brzeg Wisły, a dalej zalesiona Góra Garnizonowa – widać nawet potężny budynek jednostki wojskowej. Istotne jest jednak to, że zbocze Wisły jest zielone, a człowiek, widząc wijącą się wśród tej zieleni ścieżkę, odczuwa usilną potrzebę  wstąpienia na nią  i ucieczki od miejskiego zgiełku. A to przecież tak niedaleko!

Widok północny

W centrum jak za miastem!

A skoro przy zieleni i naturze już jesteśmy, pozostańmy przy tym temacie trochę dłużej! Nie sposób bowiem nie zwrócić uwagi na fakt, iż w centrum Grudziądza, zielonych enklaw znajdziemy całkiem sporo. A poszukiwania należy rozpocząć na przecudownych wręcz, nadwiślańskich Błoniach! Ten teren to przecież dobrych kilka kilometrów kwadratowych zieleni. Mało tego, brak tutaj jakiegokolwiek asfaltu, zabudowań czy ogrodzeń – spod spichlerzy możecie swobodnie dojść do samego brzegu Wisły. Na niej tworzą się z kolei wspomniane już piaszczyste wyspy (łachy), na które czasami da się nawet przejść suchą stopą! Minus jest taki, że to udowadnia tylko, jak kiepsko jest z wodą w Wiśle.  

Wisła to jednak piękna rzeka!

Przez Błonia prowadzą dwie ścieżki – jedna tuż przy samej rzece, druga u podnóży wzniesienia. Wyżej jednak, trawersując zbocze, prowadzi kolejna, którą dostać możecie się na ulicę Starego Miasta, lub iść dalej, obchodząc Górę Zamkową. A kiedy tylko to zrobicie, znajdziecie się w zupełnie innym świecie! Niby jesteście w pobliżu centrum, ale wokół dostrzeżecie tylko zieleń, a usłyszycie (czy też raczej nie usłyszycie)… ciszę! No i ta Wisła, na którą można spoglądać z jednego z dziesiątek dzikich punktów widokowych. Szczególnie polecam robić to o zachodzie słońca. Piękno w czystej postaci!

Chwila relaksu w najbliższym sąsiedztwie Starego Miasta

Wdrapując się nieco wyżej, dostrzeżemy dachy części śródmiejskich domów oraz, oczywiście, Wieżę Klimek. Co ciekawe, brak tutaj jakiejkolwiek infrastruktury – jest po prostu wydeptana ścieżka, a w jej pobliżu rozciągają się łąki. Jeżeli chcecie się trochę „odciąć”, to jest to miejsce idealne!

O tym wielu po prostu nie wie, ale w Grudziądzu są też najprawdziwsze… planty! Tak jest, nie pomyliłem się. Zaczęły powstawać w okresie międzywojennym (wtedy to utworzono także m.in. działający po dziś dzień park botaniczny przy ul. Armii Krajowej), ale swoją rekreacyjną funkcję zyskały tak naprawdę dopiero po II wojnie światowej. Co ciekawe, ciekiem, wzdłuż którego rozciąga się ten pas zieleni, jest sztuczny Kanał Trynka.

Kanał Trynka – rzekomo dzieło Mikołaja Kopernika

Kanał to konstrukcja w historii miasta niezwykle ważna. Powstał on już w 1522 roku, a jego głównym zadaniem było dostarczanie do miasta wody pitnej! Stad właśnie jego nazwa, która wywodzi się od niemieckiego słowa „trinken”, czyli po prostu pić. Rzecz jasna, w późniejszych latach wodę płynącą kanałem wykorzystywano w sposób gospodarczy, m.in. na potrzeby młynów czy browaru.

Ciekawe jest też to, że z kanałem wiąże się (znowu!) postać Mikołaja Kopernika. Według legendarnego (acz, raczej niemającego wiele wspólnego z rzeczywistością) przekazu, to właśnie astronom, miał podsunąć włodarzom miasta ten pomysł. Mało tego, rzekomo własnoręcznie przygotował odpowiedni projekt. Pewnym jest natomiast, że na otwarciu konstrukcji (w 1552 r.), gościł sam król Zygmunt August. To tylko udowadnia, że budowa kanału była kluczowa dla rozwoju gospodarczego Grudziądza!

Planty nad Kanałem Trynki, ciągną się tak naprawdę przez całą długość interesującego nas obszaru (ciek prowadzi oczywiście znacznie dalej – mając ok. 10 kilometrów i przepływając przez jezioro Tarpno). Jednak w pewnym momencie, zakręcając na zachód, tuż przed aleją 23 stycznia, znika pod ziemią. I tutaj grudziądzanie mogą czuć podobny (choć może nieosiągający aż takiej skali) ból co bydgoszczanie. Władza miejska z przełomu lat 70 i 80 XX w. ujęła ciek w rury i pozwoliła jej wypłynąć na powierzchnię dopiero krótko przed ujściem do Wisły. Jej ujście znajduje się przy alei 23 stycznia, konkretnie zaś pod nią (droga przechodzi mostkiem w stronę spichlerzy). Szkoda, bo na tym ostatnim odcinku, kanał wiódł dawnym korytem fosy miejskiej (niegdyś stanowił komplementarną część tej fosy). 

Dawny młyn, tuż przed “ucieczką” Kanału Trynka pod ziemię

W miejscu starego koryta kanału, a co za tym idzie, starej fosy, znajduje się dzisiaj zadbana aleja Biskupa Chrystiana – uroczy zakątek o którym wspominałem już wyżej, którym, w otoczeniu zabytkowych murów miejskich, dojść można do samego nabrzeża Wisły.

Stara fosa, a dzisiaj trakt spacerowy

Trynka to jedno, ale spoglądając na mapę Grudziądza, dostrzeżecie, że w mieście znajduje się także wiele innych kanałów. Żaden z nich nie jest tak znany i tak długi jak Trynka, ale z pewnością możemy stwierdzić, że przynajmniej jeden jest starszy! Mowa o znajdującym się na skraju Śródmieścia, tzw. Rowie Hermanna. I nazwa to doprawdy adekwatna, bo ciek ma szerokość, sięgającą maksymalnie 1 metra.

Rów Hermanna – niepozorny, ale bardzo historyczny!

Powstał on w związku z faktem wyczerpania źródeł pitnej wody z jeziora Tuszewskiego, które stanowiło główny rezerwuar dla grudziądzan w XIV wieku. Zbiornik, najzwyczajniej w świecie wysechł,  więc trzeba było pomyśleć o innej drodze dostarczenia wody. W ten sposób, już w 1386 roku, wykopano właśnie Rów Hermanna. Dziś biegnie on już nieco inaczej, a jego jedyną funkcją jest odprowadzanie nadmiaru wody z południowo-wschodniej części Grudziądza. Niestety, w wielu miejscach wygląda na silnie zanieczyszczony. Jego bieg kończy się w rzeczny porcie, tuż przy Marinie Grudziądz.  

Ujście cieku do Wisły w pobliżu Mariny Grudziądz

Cały ciek liczy ledwie 7,8 km, a jego początków poszukiwać należy w okolicach ul. Ludwika Rydygiera. W jego kontekście dokopałem się jeszcze dwóch ciekawostek. Pierwsza jest taka, że tuż przed jego ujściem, w pobliżu ul. Toruńskiej znajduje się stacja pomp, powstała na początku XX w., której zadaniem jest zapobieganie cofania się wód Wisły w głąb kanału. Druga dotyczy… Lecha Janerki, któr wspomina Rów Hermanna w piosence “Ramydada”. Cóż, tego to się nie spodziewałem!

Inne obiekty (nie tylko) historyczne

Pisanie o Starym Mieście i Śródmieściu zawsze wiąże się z pewnego rodzaju problemem. Problemem urodzaju. Lista miejsc i obiektów, o których chciałoby się napisać jest bowiem tak długa, że spokojnie można by skleić z tego opasłą książkę. I niby człowiek nie chce zanudzić czytelnika, ale jednak nie chciałby też pominąć czegoś istotnego. Tym bardziej, że cykl „osiedli BEZ FILTRÓW” to, jako się rzekło, materiały możliwie najbardziej szczegółowe!

Jeśli jesteście więc tak dokładnymi zwiedzającymi jak my, koniecznie musicie zobaczyć także kilka innych obiektów w obrębie grudziądzkiego Starego Miasta i Śródmieścia! Doskonała okazja do podziwiania takowych, nadarza się na skrzyżowaniu ulic: Henryka Sienkiewicza i Adama Mickiewicza. Nawet średnio wprawny obserwator potrafiłby wskazać, który z tutejszych budynków to Poczta Główna. Wszak architektura tego negotyckiego gmachu to niemal modelowe rozwiązanie, stosowane przy wznoszeniu placówek pocztowych na terenach dawnego zaboru pruskiego. Tutejsza poczta powstała w 1883 r., jest więc nawet nieco starsza niż ta bydgoska.

Poczta Polska wygląda pięknie!

Bardzo ciekawy jest też budynek, znajdujący się po drugiej stronie ulicy, czyli kolejny przykład neogotyku. Ten powstał nieco wcześniej, bo w 1873 r., a jego architektura ewidentnie nawiązuje do rozwiązań stosowanych w synagogach. I nic dziwnego, bowiem mieścił się tutaj Żydowski Zakład Sierot fundacji K. Lechmanna, czyli po prostu przytułek dla sierot z terenów Prus Zachodnich. W środku znajdowała się też przez jakiś czas synagoga pomocnicza, co ewidentnie dostrzec można w kształcie konstrukcji. Z kolei na frontowej ścianie widnieje rok 5633 – i nie chodzi tutaj o żadne podróże w czasie, a o nawiązanie do kalendarza hebrajskiego – 5633 to oczywiście odpowiednik 1873 roku. Obecnie nazywany często „małym ratuszem”, bowiem mieści Urząd Stanu Cywilnego.

Przytułek Lechmanna również!

Neogotyckich budowli jest w pobliżu znacznie więcej. Kilkadziesiąt metrów dalej, w stronę Kanału Trynka, znajduje się poewangelicki kościół pw. Niepokalanego Serca Najświętszej Marii Panny, wzniesiony w 1898 roku. Z kolei przy Sienkiewicza podziwiać można doprawdy monumentalny budynek IV Liceum Ogólnokształcącego. Całość wygląda jak porządny, stary ratusz, ale jednak od samego początku, tj. od 1901 roku, pełnił funkcje edukacyjne. Początkowo była to niemiecka szkoła nadrealna (tzw. Oberrealschule), potem, w XX-leciu międzywojennym, Państwowe Gimnazjum Matematyczno-Przyrodnicze. I to właśnie te czasy pamięta jeszcze zachowany na froncie, oryginalny napis.

Gmach IV Liceum Ogólnokształcącego z zachowanym napisem “Gimnazjum matematyczno-przyrodnicze”

Poewangelicki kościół pw. Niepokalanego Serca Najświętszej Marii Panny

Już nie tak monumentalnie prezentuje się znajdujący się po przeciwległej stronie ulicy, gmach I Liceum Ogólnokształcącego (również neogotycki) ale i on ma ciekawą historię. Niegdyś znajdowało się tutaj Gimnazjum Królewskie, które skończył m.in. Walther Hermann Nernst, laureat nagrody Nobla z dziedziny chemii w 1920 roku! Inne ciekawe obiekty wykonane z czerwonej cegły to m.in.: gmach III Liceum Ogólnokształcącego (ul. Legionów), a także silnie ukryty przed oczami zwiedzających, kościół ewangelicko-metodystyczny. Konstrukcja, powstała w końcówce XIX wieku, znajduje się w bramie jednej z kamienic przy ul. Kosynierów Gdyńskich. Musicie tylko uważnie poszukać!

W obecnym gmachu I Liceum Ogólnokształcącego uczył się niegdyś laureat nagrody Nobla!

Jest oczywiście także cała masa budynków wojskowych i powojskowych. W obrębie obszaru znajduje się kilka kompleksów dawnych koszar z przełomu XIX i XX wieku, a także chociażby dawny lazeret i pralnia garnizonowa. Większość z nich to oczywiście jeszcze robota Prusaków. Największa ich liczba znajdziecie w obrębie ulic: Legionów, Bema i Kościuszki. Wojskowość w Grudziądzu to zresztą temat rzeka, ale pozwólcie, że tę przybliżę mocniej w kolejnych odcinkach cyklu. Wszak i tak już się tutaj mocno rozpisałem! Zresztą, większość budynków związanych z militariami, znajduje się, według przyjętej przez nas nomenklatury, na osiedlu Tarpno lub w obrębie Twierdzy Grudziądz.

Ciekawym obiektem jest też kościół i klasztor reformatorów, powstałe w połowie XVIII wieku. Ciekawym, nie tylko ze względu na swoją wartość historyczną (reprezentują głównie barok), ale przede wszystkim z uwagi na fakt, iż obecnie stanowią one część zakładu karnego – osadzeni przebywają więc w dawnych budynkach klasztornych. Cóż za symbolika! Sam kościół pw. św. Krzyża jest z kolei dostępny tylko w określonych terminach i po umówieniu wizyty.

Dawny klasztor reformatorów i więzienie

Odnośnie obiektów współczesnych, jedną z perełek jest powstała w 2014 roku Marina Grudziądz. Utworzono ją w zrewitalizowanym, historycznym porcie Schulza, i obecnie skorzystać można w niej z przystani jachtowej, miejsc noclegowych, kortów tenisowych czy choćby przestrzeni konferencyjnej. Generalnie, bardzo udana próba zwrotu miasta ku wodzie!

Marina Grudziądz

Śródmieście z krwi i kości

Śródmieście celowo zostawiłem sobie „na deser”. Wszak w niemal każdym dużym lub średnim mieście, jest to obszar, wzbudzający najbardziej sprzeczne emocje. Znajduje się przecież blisko ścisłego centrum, nieopodal odnowionych (najczęściej) zabudowań Starego Miasta. Jednocześnie, w Śródmieściu proces rewitalizacji często postępuje zdecydowanie bardziej opornie. I nie mówię tylko o elewacjach budynków czy ładzie przestrzennym, ale także o tkance społecznej. Nie ma co przecież udawać – dawniej to właśnie obszary śródmiejskie były w wielu miastach siedliskiem przestępczości, „czarnymi” plamami, które po zmroku należało omijać szerokim łukiem.

Grudziądz mile zaskoczy fanów architektury mieszkaniowej!

Nie inaczej było w Grudziądzu i to doskonale widać. Rzecz jasna, jak w większości polskich miast, w ostatnim 20-leciu bezpieczeństwo zdecydowanie wzrosło i poprawił się ład społeczny, a także estetyka. Jednakże, czynniki te wciąż nie osiągnęły poziomu zadowalającego. I tutaj, nawiązując do tego, co pisałem już wcześniej, można to odbierać zarówno jako plus i jako minus. Minus, z perspektywy estetów, osób poszukujących miejsc zadbanych, cieszących oczy. Plus, dla turystów „prawdziwych”, pragnących zobaczyć Śródmieście „z krwi i kości”. A to grudziądzkie, z pewnością takie jest!

Najbardziej charakterystycznym punktem jest tutaj ulica Kościuszki, wzdłuż której przez kilka kilometrów, stoją ciekawe, acz silnie zaniedbane kamienice. Duża część z nich ma wartość historyczną, a moje ulubione to te pod numerami: 26, 32, 37 i 68. Klimatu dodaje też podłoże, na sporej długości wyłożone kamieniami.

Zresztą, ciekawe kamienice znajdują się także w wielu innych miejscach Śródmieścia, że wymienię choćby Kosynierów Gdyńskich (narożna kamienica z „Atlantami” pod numerem 31 czy kamienica z wizerunkiem Wieży Klimek pod numerem 35), Plac Niepodległości (bardzo ciekawy Dom Rzemiosła) czy al. 23 stycznia (2 monumentalne budynki przy skrzyżowaniu z ulicą Rybacką). Jeszcze bardziej surowo-śródmiejsko, robi się w okolicach ulic: Marcinkowskiego, Toruńskiej czy Józefa Włodka. Na tej ostatniej warto przy okazji zwrócić uwagę na kamienicę pod numerem 16, czyli secesyjną willę Augusta Ventzkiego, przy której działała niegdyś fabryka maszyn rolniczych „Unia”.

Atlanci piękni – pomazane ściany pod nimi już niekoniecznie

Oczywiście, gdzieś pomiędzy tymi kamienicami rozwinęła się w międzyczasie komunikacja miejska – wiele z tych ulic jest ruchliwych, część przecinają tory tramwajowe. Co rusz pojawiają się także punkty usługowe, jak choćby „Stara Kuźnia” czy wielgachna galeria handlowa „Alfa”. Teren Śródmieścia więc się zmienia – i nic dziwnego, bo to miasto, czyli organizm niemalże żywy.

Tyle jeśli chodzi o budynki, teraz tkanka społeczna. Napiszę to z przykrością, ale jednocześnie z nadzieją, że taki stan rzeczy prędzej czy później się zmieni – tak jak miało to miejsce choćby w mojej rodzinnej Bydgoszczy. Przemierzając ulice Śródmieścia, szczególnie wieczorem, czuliśmy się… trochę nieswojo. Sporo było młodzieży, bezceremonialnie pijącej alkohol, sporo niezbyt przyjaźnie nastawionych, czerwononosych „localsów”, sporo słyszało się wulgaryzmów czy odgłosów tłuczonego szkła. To, w połączeniu ze wspomnianymi, odrapanymi czy pomazanymi graffiti budynkami, dawało dość ponure wrażenie.

Ulice: Spichrzowa i Poprzeczna. Jedna piękna, druga szpetna

Oczywiście, zjawiska takie zanikały w miarę tego, jak zbliżaliśmy się do Starego Miasta, jednak i tam, wyjąwszy może Rynek Główny, można było je dostrzec. Jednocześnie, dostrzec nie można było… policji ani straży miejskiej! I żeby było jasne – nie jestem jakimś wielkim fanem tego typu służb, jednakże ich obecność może przyczynić się do likwidacji lub przynajmniej osłabienia pewnych, patologicznych sytuacji. Tym bardziej zdziwiło nas, że przez 3 dni pobytu w mieście, patroli mundurowych naliczyliśmy co najwyżej kilka!

Na potwierdzenie mych słów, przytoczę choćby wizytę w jednym z oddziałów miejskiej biblioteki. Kiedy poinformowałem tamtejszy personel o zamiarach napisania artykułu o Starym Mieście i Śródmieściu, kilka osób (niezależnie od siebie) poprosiło mnie, żebym zwrócić uwagę na przedstawiony wyżej problem! I tak zamierzałem to zrobić, niemniej: bardzo proszę!

Takie zdobienia zobaczycie na grudziądzkim Śródmiesciu!

I tylko szkoda, że część z nich pewnie poczeka jeszcze trochę na rewitalizację

Że takowy (dotyczący nieco ponadprzeciętnego poziomu przestępczości czy też może raczej pewnych, nie do końca pożądanych zjawisk) istnieje, przekonałem się w tej samej bibliotece, poszukując źródeł do artykułu. Na moich oczach, pewien jegomość próbował wynieść w reklamówce z „Biedronki” kilkanaście książek Stephena Kinga (prawdziwy fan horrorów, nie ma co!), oczywiście uprzednio nie zgłaszając tego obsłudze. Złapany na gorącym uczynku, tłumaczył się, że myślał, iż wypożyczenie zgłasza się w innym miejscu. Największy szok przeżyłem jednak chwilę później, kiedy pani bibliotekarka oznajmiła mi, że to takie sytuacje w sumie nie są jakąś wielką rzadkością. Eh, szkoda gadać.

Zdecydowanie warto

Powyższy, tak naprawdę jedyny poważny minus, który dostrzegłem w obrębie Starego Miasta i Śródmieścia w Grudziądzu, nie powinien jednak przekreślić ogólnego, pozytywnego wizerunku tego miejsca. A już na pewno, nie powinien Was zniechęcić przed poznawaniem jego tajemnic. Tym bardziej, że poza opisanymi wyżej, niechlubnymi przypadkami zachowań, podczas każdej wizyty, spotykam w Grudziądzu także całą masę miłych i bardzo pomocnych mieszkańców.

Udajcie się więc na klimatyczne uliczki Śródmieścia, postawcie swoje stopy na staromiejskim bruku, a potem przespacerujcie się ulicą Spichlerzową w stronę Wieży Klimek. Może wejdziecie potem na jej szczyt, aby z góry podziwiać miasto? A może zejdziecie na dół, ku Wiśle, aby cieszyć oczy widokiem spichlerzy oraz poczuć na twarzy delikatny wiatr, wiejący od strony rzeki? To zostawiam już Wam! Jeśli jednak wahaliście się czy Grudziądz warto odwiedzić, rozwiewam wasze wątpliwości! Jedźcie bez zastanowienia. Bo zdecydowanie warto!

Tyle, jeśli chodzi o pierwszy odcinek cyklu „Grudziądzkie osiedla BEZ FILTRÓW”. W kolejnym widzimy się już za kilka dni! Pierwszy epizod, z uwagi na fakt, iż odwiedziliśmy obszar Starego Miasta i Śródmieścia, był nieco nietypowy, nie do końca oddający „ducha” tego cyklu, jednak w kolejnych wkroczymy już na najprawdziwsze osiedla mieszkaniowe! Gdzie zawędrujemy? Przekonacie się niebawem!

Piotr Weckwerth

Projekt „Grudziądzkie osiedla BEZ FITRÓW – cz. 1” został dofinansowany ze środków gminy-miasta Grudziądz.

Jedna myśl na temat “GRUDZIĄDZKIE OSIEDLA BEZ FILTRÓW #1 – STARE MIASTO I ŚRÓDMIEŚCIE

Dodaj własny

Leave a Reply

Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑

%d bloggers like this: