______________
„Lepiej tam nie idźcie, bo wrócicie bez butów”. „Nic ciekawego, same ruiny”. „Szkoda czasu, nic się tam nie dzieje”. Mniej więcej tego typu „recenzje” słyszeliśmy, kiedy pytaliśmy o to miejsce włocławian. Zresztą, opinia ta jest do niego przyklejona od wielu lat i już dawno przekroczyła granice miasta, rozgaszczając się w świadomości mieszkańców całego kraju. Rzeczywistość, jak to rzeczywistość, okazała się jednak zgoła inna. I jasne – włocławskie Śródmieście – bo to o nim mowa – nie jest najbardziej zadbanym centrum miasta, nawet biorąc pod uwagę tylko nasz region. Ale za to skrywa mnóstwo zabytkowych obiektów i ogrom niezwykłych historii. Trzeba tylko wiedzieć gdzie ich szukać. No i odrzucić stereotypy!
______________
Gdzie to Śródmieście?
Stali czytelnicy artykułów, pojawiających się na „Turystyce BEZ FILTRÓW” wiedzą, że największym problemem, w kontekście osiedlowych serii (a te realizowaliśmy już przecież w: Bydgoszczy – przeczytasz TUTAJ, Inowrocławiu – TUTAJ i Grudziądzu – TUTAJ), jest kwestia wyznaczenia przebiegu granic poszczególnych jednostek mieszkaniowych.
Wszystko z uwagi na fakt, iż te, wskazane w oficjalnych, miejskich dokumentach, często nie pokrywają się (przynajmniej częściowo), z codziennym odbieraniem danego obszaru przez mieszkańców. Czasami dochodzi wręcz do takich absurdów, iż po kilkudziesięciu latach mieszkania przy konkretnej ulicy, ktoś dowiaduje się (najczęściej niestety ode mnie), że to nie jest osiedle „A”, a już „B”. Bywa i tak, że dane osiedle oficjalnie nawet nie istnieje, gdyż w którymś momencie historii, zostało wymazane z urzędniczych map. Ot, taki parszywy, osiedlowy los.

Pół biedy, jeśli granice te są konkretnie określone, dokładnie rozpisane w dokumentach normatywnych miasta. Wtedy, osaczony przez żądnych krwi mieszkańców, niezgadzających się z przedstawionym przeze mnie podziałem, mogą chociaż podeprzeć się takimi (jakkolwiek kontrowersyjnymi) zapisami. Niestety, jak pewnie zdążyliście się już domyślić, we Włocławku tego komfortu nie mam.
Ostatnim formalnym dokumentem, w którym określono przebieg granic osiedli, było bowiem studium uwarunkowań i kierunków rozwoju przestrzennego miasta z… 2007 roku! Na tej podstawie wyznaczono takie jednostki mieszkaniowe jak: Zachód Przemysłowy, Zawiśle, Zazamcze, Południe, Michelin, Wschód Mieszkaniowy, Wschód Leśny, Wschód Przemysłowy, Rybnica oraz właśnie Śródmieście.

I tak, wiem, że jest cała masa mniejszych jednostek, które mieszkańcy interpretują jako osobne, niezależne osiedla. W miarę możliwości, tworząc ten cykl, będą więc o nich wspominał, nawiązywał do ich historii i tradycji. W związku z tym, jeżeli zostałeś, drogi włocławianinie, przydzielony do (Twoim zdaniem) niewłaściwego osiedla, wybacz mi. W gruncie rzeczy i tak najbardziej istotne jest to, jak Ty interpretujesz swoje miejsce zamieszkania. I to, kim się czujesz.
Niemniej, na potrzeby publicystyczne, muszę się trzymać pewnych ram. Spróbujmy je (czyli granice) więc wyznaczyć w kontekście dzisiejszego bohatera, którym jest Śródmieście. Najłatwiej jest oczywiście na północy, gdzie naturalną granicę stanowi Wisła. Poruszając się jej linią w kierunku wschodnim, docieramy do ulicy Ogniowej, która prowadzi nas na południe, do ulicy Łęgskiej. Idąc nią, obijamy ponownie na wschód. Ale tylko na kilkaset metrów, bo dość szybko skręcamy na południe, w ulicę Okrężną, która doprowadza nas do ulicy Witosa. Dzięki temu, w prosty sposób znajdujemy się przy linii kolejowej nr 18, którą „dojeżdżamy” do Zgłowiączki. Ta, płynąc w kierunku Wisły, której wody ostatecznie zasila, zamyka krąg i wyznacza ostateczny kształt osiedla.

Opisane wyżej granice są w mojej opinii dość intuicyjne (szczególnie dzięki Wiśle, Zgłowiączce i linii kolejowej), toteż zapewne pokrywają się z postrzeganiem mieszkańców. Stosując przyjęty podział miasta na osiedla, należy stwierdzić, ze Śródmieście ma tylko 3 sąsiadów. Są to: Zazamcze na zachodzie, Południe na południowym zachodzie i Wschód Mieszkaniowy na południowym wschodzie. Oczywiście po drugiej stornie Wisły majaczy nam Zawiśle.
Śródmieście Alternatywne
Przygotowując niniejszy materiał, razem z żoną-fotografką, godzinami wędrowaliśmy po śródmiejskich uliczkach Włocławka. Szukaliśmy określenia, które najpełniej, w sposób treściwy, oddałoby klimat tego miejsca. Szukaliśmy i szukaliśmy i w końcu zdaje się, że wymyśliliśmy. Najbliżej „dychy” będzie tutaj bowiem chyba bardzo pojemne stwierdzenie: „alternatywny”.

Klimat alternatywny, bo właśnie tacy turyści – alternatywni, czyli spoza masowego ruchu – będą tutaj najbardziej kontent. Wszystko dlatego, że w zestawieniu z wieloma innymi, dużymi miastami kraju (wszak Włocławek to wciąż miasto duże, ok. 100-tysięczne), jawi się jako nieco inny. Nie ma tutaj wielu modnych restauracji, pubów, hipsterskich lokali i temu podobnych. Mało tego, momentami możemy się poczuć trochę jak w latach sprzed szeroko zakrojonego procesu rewitalizacji (czytaj: tych przed unijnych), co sprawia, że może być to dla nas niemal podróż w czasie! Dodam: ciekawa podróż w czasie!
Południowa część Śródmieścia, a także okolice placów: Zielonego i Wolności, są zadbane – widać, że w rewitalizację włożono tutaj sporo grosza i pracy. Jest zieleń, wiele elewacji budynków jest odnowionych – generalnie wszystko gra. ALE, jeżeli zajrzycie do północnej części osiedla – a więc de facto – najstarszej części Włocławka, możecie się mocno zdziwić. Tutaj widać jeszcze miejsca bardzo, bardzo „surowe”. Jest więc dużo zrujnowanych budynków czy nawet pustych, opanowanych przez gęstą roślinność, parceli. Wiele elewacji wręcz krzyczy, prosząc o renowację! Tak jest nawet w okolicach historycznego Starego Rynku, czy odchodzących od niego uliczkach, jak Spichlerna, które przecież powinny być miejskimi perłami!

No i pewnie właśnie przez ten nieco nietypowy, jak na centrum sporego ośrodka miejskiego, krajobraz, a także fakt, iż w tej części Włocławka, przez lata mieściło się wiele lokali socjalnych (nie stygmatyzując, po prostu stwierdzając fakty), opinia o Śródmieściu wciąż jest kiepska. Narzekają więc na nie mieszkańcy, narzeka wielu turystów – głównie tych masowych. I choć sytuacja w ostatnich kilkunastu latach, zdecydowanie się poprawiła, fama dotycząca niebezpiecznego centrum, wciąż idzie w świat. Nie pomagają bazujące na stereotypach materiały, jak choćby ten z 2021 r., stworzony przez TVP, który zatytułowano „Mroczne Śródmieście”. Włocławek nazwano w nim polskim… Detroit. Problem, z którym zetknąłem się wielokrotnie również w Bydgoszczy – Śródmieście otrzymało etykietę, którą bardzo trudno odczepić.

Niemniej, cała ta nieco mroczna aura i zła sława, sprawiają, że wiedza o włocławskim Śródmieściu, a także znajdujących się tutaj zabytkach, są w społeczeństwie bardzo nikłe. No i właśnie to sprawia, że dla turystów-odkrywców, poszukiwaczy, a więc właśnie alternatywnych, jest to miejsce bardzo interesujące. Wszak na bieżąco można weryfikować te negatywne, krążące w sieci opinii. No i przekonać się, że to miasto naprawdę obfitujące w ciekawe miejsca i obiekty. Wszystko to, bez tłumów głośnych, towarzyszących nam na każdym kroku turystów, pstrykających co rusz fotki.

Spacerując po Włocławku, warto poruszać się szlakiem, łączącym najważniejsze miejskie place. Pierwszy z nich to Zielony Rynek, kiedyś noszący patronat Henryka Dąbrowskiego, funkcjonujący jako plac targowy, a do końca XIX wieku częściowo (w południowej części) zajmowany przez… cmentarz. Faktycznie jest tu zielona enklawa, ale i socjalistyczny klocek na samym środku.


Kilka kroków dalej znajduje się Plac Wolności, w obrębie którego króluje brutalistyczna zabudowa socjalistyczna – rzecz którą nie wszyscy lubią, ale która – wierzcie mi na słowo – z biegiem lat będzie zyskiwała coraz więcej fanów. Całą zachodnią pierzeję zajmuje tutaj wielkopłytowy, kompleks spod szyldu domu handlowego SDH „Kujawiak”, zaś na środku placu wznosi się pomnik, będący hołdem dla polskich żołnierzy. Warto dodać, że na samym placu jest naprawdę sporo zieleni, w tym utrzymanych w nieco retro-stylu, kwietników. Generalnie, przyjemne miejsce!



Oczywiście nie można zapominać o Starym Rynku. Serce Śródmieścia to od lat bodaj największa bolączka miasta. Nie rozwodząc się zanadto nad dziejami tego miejsca, należy wspomnieć, że podczas ostatniej rewitalizacji z początku lat nastych XXI wieku, zgodnie z ówczesną modą, tutejszą zieleń zamieniono na beton. Plac powoli obumierał, podobnie jak okoliczne kamienice. Na szczęście, tego lata ruszył proces ponownej rewitalizacji (a może należałoby go określić już mianem „derewitalizacji”?) – całość ma się zazielenić i stać „Zielonym Centrum Miasta”. I super! Mam nadzieję, że pozostaną elementy historyczne –choćby tablica będąca wspomnienie po dawnym ratuszu, który zniknął w końcówce XIX w., a okoliczne, XVIII w. i XIX w. kamienice będą tylko piękniały. Efekty wkrótce, bo prace właśnie trwają!


Choć wspominałem, że bardziej zadbana jest południowa część osiedla Śródmieście, to najlepszy klimat ma zdecydowanie ta północna. Tutaj naprawdę czuć nadwiślańską atmosferę – to, że miasto było, i wciąż jest, nierozerwalnie związane z „królową polskich rzek”. Na szczęście, w ramach wspomnianej rewitalizacji sprzed kilkunastu lat, bulwar wypiękniał. Godzinami można więc spacerować i spoglądać (z tarasów widokowych) nad drugą stronę rzeki, czyli osiedle Zawiśle. Albo wgapiać się w nurt rzeki, niosącej ku Bałtykowi całe tony wody. Nic tylko kontemplować, w czym pomaga charakterystyczny zapach wody. Mówcie co chcecie, dla mnie to świetna sprawa.

Monumentalne wrażenie robi także kratownicowy most im. Edwarda Śmigłego-Rydza. Warto stanąć w okolicach Pałacu Biskupiego (tuż przy Zgłowiączce, na zachodnim skraju osiedla) i spojrzeć na rzekę z tej perspektywy. Z tej odległości auta, mknące ku centrum, lub w drugą stronę, na Zawiśle, wyglądają niczym zabawki. Sama konstrukcja jest ponadto historyczna – powstała w 1937 roku, ale po zniszczeniach wojennych odbudowano ją dopiero w roku 1948. Nocą całość jest pięknie podświetlana.


Wspominałem, że zieleń jest już na dwóch z trzech miejskich placów, a na trzeci ma wkrótce powrócić. Ale to nie wszystko! Tę znajdziecie także na nadwiślańskim bulwarze – szczególnie w jego wschodniej części, gdzie urządzono eleganckie szpalery drzew. Całe osiedle zamyka z kolei od wschodu spory park im. Władysława Łokietka. Na zachodzie z kolei, nad Zgłowiączką, po obu jej stronach, znajdują się planty. Naprawdę polecam spacer tymi alejkami, bo są doprawdy piękne!



“Polecam także nasz Instagram,
na którym pokazujemy kulisy tworzenia blogowych materiałów!”
Trzy perły rewitalizacji
Jako się rzekło, opinia, według której Włocławek jest miastem zaniedbanym (a już szczególnie jego Śródmieście) jest zdecydowanie dominująca. Jednakże, tym czego mi brakuje w różnego rodzaju materiałach, przedstawiających miasto, jest podkreślenie, iż tutaj, w samym centrum, znajdziemy także przykłady świetnie przeprowadzonej rewitalizacji. W mojej opinii, w obrębie Śródmieścia, znajdziemy przynajmniej 3 perły rewitalizacji! I nie, wydaje mi się, że nie przesadzam.
Wszak jedną z nich jest „Wzorcownia”, czyli bodaj najbardziej udana (ok, może obok „Starego Browaru” w Poznaniu) w skali kraju, próba zaadaptowania dawnych obiektów przemysłowych, na obiekty usługowe. Wszak tutejszy kompleks, mieszczący m.in.: galerię handlową, centrum rozrywkowe, przestrzeń biurową, a także część mieszkalną (w sumie 5 budynków), został wybudowany, przy wykorzystaniu dawnych budynków przemysłowych. I to nie byle jakich budynków!

Właśnie tutaj funkcjonowały tak ważne dla historii miasta przedsiębiorstwa, jak fabryki fajansu: Józefa Teichfelda i Ludwika Asterbluma, założona w 1873 roku oraz sąsiednia, Leopolda Czamańskiego, której korzenie sięgają 1880 roku. Obok znajdowała się z kolei fabryka maszyn rolniczych Hugo Mühsama. Cały teren pozostawał natomiast porzucony od czasów transformacji systemowej. Potencjał był więc wielki. I tak samo wielce niewykorzystany.


Na szczęście jednak, w końcu podjęto się tego wyzwania, zagospodarowując niemal 80 000 m2 i tworząc nowy plac miejski, nazwany Placem Grodzkim. Przy okazji wykorzystano to, co udało się uratować z dawnych budynków fabrycznych. Resztę odbudowano, oczywiście w stylu nawiązującym do historycznego. Trzeba przyznać, że całość naprawdę cieszy dziś oczy obserwujących!


Całkiem blisko „Wzorcowni”, bo między ulicami: Towarową, Łęgską i Stanisława Bechiego, znajduje się kompleks budynków, będących kolejnym udanym przykładem mariażu teraźniejszości i przeszłości. Rzecz jasna, mowa o Centrum Kultury „Browar B”. Od 2014 roku funkcjonuje tutaj nowoczesna przestrzeń, w której odbywają się m.in.: koncerty, spektakle czy różnego rodzaju zajęcia artystyczno-edukacyjne. Swoją siedzibę znalazły tutaj także grupy artystyczne, jak np. Zespół Pieśni i Tańca „Kujawy”, jest również restauracja. Słowem: coś dla ciała i coś dla ducha.

Nazwa kompleksu, przypadkowa nie jest. Przez lata, w tym miejscu funkcjonował bowiem Browar Bojańczyka – przedsiębiorstwo założone jeszcze w pierwszej połowie XIX w. – konkretnie zaś w 1832 r. Co ciekawe, pierwszy właściciel, Kazimierz Bojańczyk, parał się początkowo produkcją wódki, ale szybko przekonał się, że bardziej dochodowy będzie interes piwny. Tak też się stało, a jego tradycje kontynuowali potomkowie – w tym najsłynniejszy Jerzy, który zarządzał spółką w okresie międzywojennym (często browar jest nazywany także po prostu Browarem Jerzego Bojańczyka). Niestety, piękną historię przekreśliła II wojna światowa. Po niej przestrzeń pełniła funkcję magazynową i składową, jednocześnie silnie niszczejąc.

Plany rewitalizacji tego miejsca pojawiały się już na początku XX wieku. Ostatecznie udało się je wprowadzić w życie dopiero w 2011 roku, kiedy to proces odnowy ruszył. W efekcie, centrum kultury oddano do użytku w 2014 roku. Zrewitalizowano 5 budynków – dawny główny budynek browaru, 3 magazyny oraz Dom Zarządcy – historycznie i obecnie pełniący funkcje mieszkalne.
Teraz będzie trochę kontrowersji. Bo jako trzecią ze wspomnianych pereł, wskażę nowy kompleks włocławskiego dworca kolejowego. I to nie dlatego, że uważam go za wielce wyróżniający się na tle innych, krajowych obiektów tego typu. Chodzi o zmianę jaka zaszła w tym miejscu. Wszak przez lata – od początku lat 70. XX wieku – przyjezdnych straszyła tutaj socjalistyczna bryła, tak typowa dla obiektów dworcowych, powstających w okresie głębokiego PRL-u.

Ten widok był tym bardziej smutny, że przecież wcześniej, od momentu powstania linii kolejowe we Włocławku, tj. od lat 60. XIX w. stał tutaj bardzo ładny dworzec, a także magazyny i remiza kolejowa. Elegancki, klasycyzujący obiekt, niestety nie przetrwał walki z czasem. No i z systemem.

Obecnie jest zaś nowocześnie, rzekłbym, że neo-modernistycznie. Ale przynajmniej schludnie i funkcjonalnie, czego w kontekście poprzedniego budynku raczej powiedzieć nie można było. No i dobrze, bo przecież nie bez powodu mówi się, iż dworzec jest jedną z najważniejszych wizytówek miasta!

Śródmieście i jego dwie katedry
Rewitalizacja rewitalizacją, ale są we Włocławku obiekty, które powinny zachwycić każdego miłośnika historii i architektury. W obrębie Śródmieścia natkniemy się na nie niemal na każdym kroku. Oczywiście najcenniejsze i najstarsze z nich to, jak to zwykle bywa, zabytki sztuki sakralnej.
Ich największe natężenie to okolice Starego Rynku. Przy skrzyżowaniu ulic: Brzeskiej i Wyszyńskiego, w pobliżu Zgłowiączki, stoi najważniejszy zabytek i najbardziej charakterystyczny obiekt miasta. To oczywiście katedra pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Dość powiedzieć, że to konstrukcja, o rodowodzie XIV-wiecznym, a więc typowo gotycka. A to oznacza, że jest starsza nawet od katedry gnieźnieńskiej (tej obecnej rzecz jasna)! Jak to możliwe? Ano tak, że biskupstwo kujawskie, zostało powołane „dość dawno”, bo już w wieku w XI.


Kościół to tak naprawdę druga wersja, najważniejszej, włocławskiej świątyni. Pierwsza stała bliżej Wisły, zapewne już na przełomie XI i XII wieku, ale nie przetrwała najazdu krzyżaków. Prace przy wznoszeniu nowej, czyli obecnej świątyni, rozpoczęto w 1340 roku, a zakończono tak naprawdę dopiero w 1526 roku, kiedy to oddano do użytku drugą z wież. Oczywiście, kolejne dekady i wieki również przyniosły – jak to bywa w kontekście zabytków – pewne zmiany. Bodaj największe na przełomie XIX i XX wieku, kiedy to m.in. podwyższono (i tak już wysokie) wieże.

źródło: “Album Widoków Historycznych Polski”
Z perspektywy dzisiejszego obserwatora, dobrze, że to zrobiono, bo dzięki temu, wieże katedry widać niemal z każdego punktu Śródmieście. Robią naprawdę piorunujące, monumentalne wrażenie, które tylko pogłębiają bogate zdobienia – m.in. zamontowane na blisko 60 metrach, rzygacze. Całość liczy zaś 85 metrów wysokości, co sprawia, iż jest to drugi najwyższy kościół na terenie województwa kujawsko-pomorskiego (ustępując jedynie o metr, toruńskiej świątyni pw. św. Katarzyny). Dla porównania, najwyższy bydgoski kościół – pw. św. Andrzeja Boboli, jest niemal o 10 metrów niższy! Ewidentnie widać, jak ważny, w kościelnej hierarchii miastem, był przed wiekami Włocławek.


Zanim zakręci się Wam w głowie, spójrzcie na kilka innych, ciekawych elementów, znajdujących się na fasadzie kościoła. Dla przykładu, na północnej ścianie, znajduje się tablica poświęcona papieżowi Piusowi XI z 1929 roku. To wspomnienie po wizycie duchownego (wtedy jeszcze nie papieża), we Włocławku, która miała miejsce w 1918 roku. Z kolei po drugiej stronie znajduje się tzw. ściana kopernikowska. Umieszczono tutaj dwie ciekawy płyty – na pierwszej widnieje zegar słoneczny, a na drugiej mapa z granicami diecezji włocławskiej oraz cytatami wielkiego uczonego, również związanego z Włocławkiem, czyli Mikołaja Kopernika.


A wnętrze? O panie, tutaj też jest ciekawie! Piękne, gwieździste sklepienie, liczne płyty nagrobne (m.in.: nagrobek Piotra z Bnina z 1494 r., wykonany w pracowni słynnego Wita Stwosza), XV wieczny obraz Wniebowzięcia Marii z Warty (autorstwa Jana Wielkiego) czy barokowe stalle z XVII wieku. Mało? No to warto wiedzieć, że w kaplicy św. Barbary znajdują się gotyckie witraże, których powstanie datuje się na 1350 rok! To jedne z najstarszych zachowanych witraży w całej Polsce.


Drugim najważniejszym zabytkiem Włocławka – przynajmniej moim skromnym zdaniem – jest niewielki kościółek pw. św. Witalisa. W zasadzie to jest to obiekt nawet starszy niż katedra! Wszystko dlatego, że zaczęto go budować jako katedrę zastępczą, zaraz po tym, jak przez miasto przewędrowała niszczycielska siła krzyżaków. A ta, zmiotła z powierzchni ziemi właśnie pierwszą katedrę.


Kościół powstawał w latach 1330-1411, a więc w zasadzie jest najstarszym zachowanym budynkiem we Włocławku. Oczywiście spoglądając na tę konstrukcję, nie sposób nie dostrzec, że gotycki korpus, łączy się ze zdecydowanie nowszą częścią. To budowla powstała w połowie XIX wieku, na potrzeby seminarium, które przy kościele działało zresztą już od XVI wieku. Mało tego, obiekt wciąż należy do Wyższego Seminarium Duchownego we Włocławku. Ciekawostką jest natomiast fakt, iż w okresie od XIV do XVI wieku, służył pobliskiemu przytułkowi i szpitalowi, również noszącemu patronat św. Witalisa.



W środku też jest ciekawie. Oczywiście, przestrzeń jest niewielka, a całość robi dość surowe wrażenie. Niemniej, wprawne oko dostrzeże tutaj m.in.: tryptyk z 1460 roku z przedstawieniem koronacji Najświętszej Marii Panny (zdecydowanie najcenniejszy element wyposażenia), barokowy krucyfiks z XVIII wieku czy gotycką (z połowy XV wieku) figurę Chrystusa. Jest też oczywiście patron kościoła, św. Witalis we własnej osobie, przedstawiony na barokowym malowidle.
Jeszcze więcej zabytków sakralnych
Jeśli myśleliście, że to koniec wędrówki po sakralnym szlaku, to jesteście w błędzie! Sporym niedopatrzeniem, byłoby nie wspomnieć o trzeciej najstarszej świątyni we Włocławku, czyli stojącym przy samym Starym Rynku, kościele pw. św. Jana Chrzciciela. Obiekt dawnej fary powstał nieco później, niż dwie opisane wyżej katedry, bo w 1538 r., ale w miejscu tym wcześniej, przynajmniej od 1065 roku stała inna świątynia. Obecna konstrukcja reprezentuje styl późnogotycki, z widocznie młodszym dodatkiem, w postaci kaplicy pw. Aniołów Stróżów, która dobudowana została w połowie XVII wieku.



Kościół idealnie dopełnia krajobraz Starego Rynku, który bez niego, byłby nieco zbyt pusty. Z kolei przy innym placu, konkretnie zaś Placu Wolności, dopełnieniem jest barokowy zespół klasztorny reformatów. W jego skład wchodzą: kościół pw. Wszystkich Świętych z 1644 roku oraz budynki klasztoru z roku 1650. Zakonnicy wciąż zresztą tutaj „urzędują” – konkretnie zaś Bracia Mniejsi Ściślejszej Obserwancji, czyli jeden z odłamów zakonu franciszkanów. Całość utrzymana w jasnych barwach, robi naprawdę pozytywne wrażenie, przyciągając tym samym potencjalnych zwiedzających.




Warto zwrócić także uwagę na gmach seminarium duchownego, stojący przy ulicy Prymasa Stanisława Karnkowskiego (swoją drogą, założyciela tej instytucji), przy wspomnianym już kościele pw. św. Witalisa. Erygowano je w 1569 roku, co sprawia, że było pierwszym seminarium duchownym w Królestwie Polskim. Obecna siedziba, czyli głównie ciąg „przyklejonych” do kościoła, neogotyckich budynków, to efekt XIX-wiecznej rozbudowy (najstarsze elementy pamiętają jednak XVII wiek).


Obok, przy Placu Kopernika, stoi gmach Muzeum Diecezjalnego, wybudowany w XIX wieku. Kiedyś znajdowała się tutaj kanonia, a przez pierwszych kilkanaście lat PRL-u siedziba Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego (te ściany widziały na pewno niejedną tragedię). W struktury kościoła obiekt powrócił w latach 90. XX wieku, a muzeum działa tutaj od 1995 roku.

Wróćmy na chwilę w okolice katedry. Dosłownie w jej cieniu, stoi sobie niepozorny budyneczek Prałatówki. Klasycystyczna konstrukcja powstała w 1801 roku, na fundamentach wcześniejszego, z XVI wieku. Dziś należy do parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny.
Idąc ulicą Gdańską od strony katedry w kierunku Wisły, po lewej stronie dostrzeżecie budynek dawnej kanonii. Kanonią nazywano budynki mieszkalne, należące do parafii, w których mieszkali (co oczywiste) księża kanonicy. Tak było i w tym przypadku, i to (choć wcale tego nie widać, bo budynek wydaje się dużo młodszy) od 1649 roku. W międzyczasie, działały tutaj biura kurii biskupiej, a także muzeum oraz Izba Pamięci Stefana Wyszyńskiego. Na ścianie budynku upamiętniono z kolei pewną ważną dla katolików postać. Wszystko dlatego, że właśnie tutaj, od sierpnia do listopada 1939 roku, mieszkał biskup Michał Kozal, męczennik i błogosławiony katolickiego kościoła. Dziś dawna, mocno przebudowana kanonia, to „zwykły” budynek mieszkalny.

Wspomnieć wypada także o Pałacu Biskupim. Ten monumentalny gmach, wybudowany w styku baroku, powstał na początku XVIII wieku. Co jednak istotne, wzniesiono go w miejscu, i częściowo na fundamentach dawnego, XIV w. zamku. Ten zniszczony został w trakcie potopu szwedzkiego. Ale jeszcze wcześniej, bo od X wieku, właśnie tutaj rozwiał się gród (ten zniszczony w późniejszych wiekach przez krzyżaków), protoplasta dzisiejszego Włocławka. Obecnie jest to miejscem zamieszkania biskupów włocławskich oraz siedzibą kurii diecezjalnej.

To co widzimy dzisiaj z zewnątrz, to efekt wielu przebudów – głównie tej z połowy XIX wieku, która nadała mu wiele klasycystycznych cech. Wówczas utracono bezpowrotnie sznyt barokowy. Nie żałujmy jednak zbytnio, bo budynek jest naprawdę ładny. Wielkie wrażenie robią przede wszystkim potężne kolumny strzegące wejścia i wznoszący się na nim, ogromny fronton.

Poza katolickim, we Włocławku jest też oczywiście kościół protestancki, a konkretnie ewangelicko-augsburski. To typowo neogotycka, zbudowana przy wykorzystaniu czerwonej cegły, konstrukcja. Kościół powstał na przełomie lat 70 i 80. XIX wieku, choć parafia ewangelicka działała we Włocławku już od 1829 roku. Dziś to jeden z tylko czterech, działających w województwie kujawsko-pomorskim, obiektów należących do kościołów ewangelicko-augsburskich.

Na koniec warto wspomnieć o najnowszym obiekcie sakralnym na osiedlu, czyli kościele pw. Najświętszego Zbawiciela, stojącym przy parku imienia Władysława Łokietka. Kościół, mimo że relatywnie nowy – z przełomu lat 80 i 90. XX w. jest całkiem estetyczny – uwagę zwraca wieńczący front, wysoki szczyt.


Niestety, uwagi nie zwraca już Stara Wielka Synagoga, obiekt, który służył włocławianom wyznania mojżeszowego od połowy XIX wieku. Z licznymi wieżyczkami i ciekawym kształtem wyglądał naprawdę pięknie, o co zadbał jego architekt Franciszek Tournelle. Obiekt zniszczyli oczywiście, zgodnie ze swoją niecną tradycją, hitlerowscy okupanci, w 1940 roku. Dziś przy Żabiej 14, gdzie stała świątynia, wznosi się blok mieszkalny.

Co ciekawe, we Włocławku powstała także druga synagoga, nazywana Nową Wielką Synagogą. Obiekt, stojący od 1910 roku na rogu ulic: Królewieckiej i Złotej, skończył dokładnie tak samo, jak jej starszy odpowiednik, czyli został wyburzony przez Niemców. I tutaj znajduje się dzisiaj blok.
Mało kto wie, że we Włocławku była także cerkiew. Świątynia pw. św. Mikołaja stała na dzisiejszym Placu Wolności, ale bardzo krótko, bo tylko w okresie: 1906-1925. Wszystko z uwagi na fakt, iż postawiona została przez rosjan, w okresie, w którym miasto znajdowało się właśnie pod zaborem rosyjskim. Kojarzona z rosyjskim jarzmem, została zniszczona. Pod względem politycznym i ideowym słusznie, pod względem architekturalnym – szkoda, bo uznawano ją za jedną z piękniejszych na terenie tzw. kongresówki.
Śródmieście zabytkowe
Oczywiście obiekty sakralne, a także przystosowane do współczesnych potrzeb, dawne obiekty przemysłowe (opisane wyżej: „Wzorcownia” i „Browar B.”) to nie wszystkie zabytki, na które warto rzucić okiem, będąc w historycznej stolicy Kujaw.
Tuż obok katedry i muzeum diecezjalnego stoi sobie dla przykładu zabytkowa, neogotycka dzwonnica z 1853 roku, zaprojektowana przez Franciszka Tournelle’a (tego samego, który stworzył projekt Starej Wielkiej Synagogi). Dzwonnica miała służyć jako „siedziba”, dla wielkiego dzwonu, mieszącego się wcześniej (od początku XVII wieku) w katedrze, czyli „Hieronima”. Wrócił jednak na swoje miejsce po rozbudowie wież, w końcówce XIX wieku (niestety, zniszczyli go podczas okupacji Niemcy). Dziś dzwonnica to zabytek, który czasami można nawet zwiedzać, ale jeszcze w latach 80. XX wieku funkcjonował tutaj… kiosk „Ruchu”! Trzeba przyznać, że pomysłowo.

Jest też oczywiście wiele ciekawych kamienic, noszących dumne miana pałaców. To głównie eklektyczne i secesyjne konstrukcje, z drugiej połowy XIX wieku lub początku wieku XX, a więc z okresu przemysłowej ekspansji miasta. Tutaj wymienić należy choćby: Pałac Cohna (ul. Kościuszki 12) z 1882 roku, pierwotnie należący do Ludwika Cohna, pierwszego właściciela fabryki fajansu czy pałac Muhsama z 1894 roku, należący do Hugo Muhsama, właściciela fabryki maszyn i narzędzi rolniczych. Ten drugi obiekt z rolnictwem związany był zresztą jeszcze długo po II wojnie światowej, gdyż do 1994 roku działały tutaj Kujawskie Zakłady Maszyn Rolniczych.




A skoro wspominałem o związkach z Wisłą i panującym tutaj, nadrzecznym klimacie, to oczywiście nie może zabraknąć… spichlerzy! Jest ich tutaj kilka – niestety niektóre okrutnie zaniedbane. Ale przynajmniej dwa z nich, w ostatnich latach pięknie zrewitalizowano, dzięki czemu służą dziś celom kulturalnym. Jeden z nich stoi przy bulwarze, i jest to kolejne dzieło Franciszka Turnelle’a (trzeba stwierdzić, że miał gość we Włocławku sporo roboty!) powstałe ok. 1845 roku. Dziś to siedziba Muzeum Etnograficznego. Z kolei przy ul. Zamczej, znajduje się konstrukcja z lat 30. XX wieku, w której mieszczą się zbiory sztuki Muzeum Ziemi Kujawskiej i Dobrzyńskiej.


Spore wrażenie robią także inne gmachy użyteczności publicznej. Zespół Szkół Katolickich im. ks. Jana Długosza działa dla przykładu w klasycyzującym pałacu (spójrzcie na te piękne kolumny!) z 1927 roku. Co ciekawe, tradycje szkoły sięgają jednak 1916 roku (kiedy to działała ona w Pałacu Biskupim).


Nieopodal funkcjonuje z kolei III Liceum Ogólnokształcące, czyli szkoła, należąca do najdłużej działających w regionie – jej tradycje sięgają 1918 roku. W obecnym, bardzo estetycznym gmachu, działa od 1932 roku. Swoją drogą, tę szkołę kończyło wiele znanych w całym kraju osobistości – choćby chemik Wojciech Szymański, były selekcjoner polskiej kadry piłkarskiej, Jerzy Engel czy dziennikarz sportowy i polityk Andrzej Person.
To oczywiście nie koniec, bo pośród uliczek Śródmieścia, dostrzeżemy wiele innych historycznych obiektów. Wymienić warto choćby Pałac Steinhagena z 1923 roku przy ulicy Stanisława Bechiego, Pałac Klaukego przy ulicy Kościuszki z 1912 roku oraz budynek dawnego Banku Gdańskiego przy ulicy Żabiej. Nie wspominam już nawet o wielu innych kamienicach mieszkalnych, które liczą ponad 100 lat. Tych jest tutaj naprawdę mnóstwo! Warto więc zabłądzić na godzinę lub dwie wśród tych traktów i poszukać swoich architektonicznych faworytów.
(Nie) znana historia
Nietypowo, bo na końcu artykułu, postanowiłem zamieścić kilka słów o historii Śródmieścia, a co za tym idzie, całego Włocławka. A na końcu dlatego, że w ten sposób, łatwiej będzie zrozumieć, z jakiego powodu jest jak jest. Wiecie o co chodzi.

Wspominałem o dawnym grodzie, rozwijającym się dawniej w miejscu obecnego Pałacu Biskupiego. We wczesnym państwie Piastów, był to ważny ośrodek, toteż Włocławek możemy umieścić w grupie najstarszych polskich miast. Zresztą, prawa miejskie też otrzymał wcześnie, bo w 1255 roku (ponad 90 lat przed Bydgoszczą). A skoro miasto było ważne dla Piastów, to szybko stało się też istotnym ośrodkiem religijnym. Diecezja włocławska, swego czasu nazywana także kujawską, powstała już w 1148 roku (trafiła tutaj z Kruszwicy) i miała na tyle silną pozycję, że rozciągała się aż po Pomorze Gdańskie na północy oraz Sieradz na południu. Zresztą co ja mówię – pod względem terytorialnym wciąż jest potężna.

Przez wieki, miastem władali więc hierarchowie kościelni, i to do tego stopnia, że wyznawcom innych niż katolicka religii, po prostu nie można było się tutaj osiedlać. To zmienił dopiero okres zaborów, stąd kościół ewangelicki miał szanse założyć swą wspólnotę na początku XIX wieku. Dziś, pozostałością po tej biskupiej potędze, są liczne zbytki sztuki sakralne, które opisałem wyżej.

Związki z Wisłą, wyrosły oczywiście z handlu rzecznego. Już w XVI wieku, kiedy to w obrębie Śródmieścia utworzono królewską komorę celną przy porcie, miasto stało się kluczowym graczem w handlu zbożem. Mieszkańcy obsługiwali ten ruch, co przynosiło im bardzo duże wpływy. Powstało także wiele spichlerzy – ich liczba sięgała podobno w okresie prosperity nawet 50. Ostało się kilka.
Potem przyszły oczywiście czasy potopu szwedzkiego i zaborów. Te drugie, poza oczywistymi problemami, przyniosły rozwój gospodarczy miasta i jego uprzemysłowienie. To stało się również za sprawą uruchomionego w 1861 roku połączenia kolejowego. Wtedy właśnie powstawać zaczęły poważne, wspomniane już w tym artykule, przedsiębiorstwa, jak: fabryka maszyn rolniczych, zakłady papiernicze czy kompanie parające się ceramiką. Gospodarczo Włocławek parł więc mocno do przodu. A skoro tak, powstawać zaczęły także liczne, należące do lokalnych magnatów, kamienice. Na Śródmieście sprowadzano coraz więcej pracowników, inżynierów i urzędników.

Ten przemysłowy potencjał, po II wojnie światowej, dostrzegły oczywiście władze komunistyczne. I tutaj doprawdy trudno jednoznacznie ocenić, czy miasto bardziej na tym zyskało czy straciło. Chwilowo bowiem, Włocławek faktycznie jeszcze bardziej „urósł”. W ramach planu 6-letniego, rozwinięto wiele zakładów, w tym najsłynniejsze, czyli Zakłady Ceramiki i Fabryki Fajansu oraz „Celulozę”, czyli Zakłady Celulozowo-Papiernicze im. Juliana Marchlewskiego. Jak grzyby po deszczu, powstawały kolejne przedsiębiorstwa, jak zakłady włókiennicze i olbrzymie Zakłady Azotowe, czyli dzisiejszy „Anwil”. Jeszcze wcześniej produkcję uruchomiły Kujawskie Zakłady Przemysłu Owocowo-Warzywnego (KZPOW), w których powstawał legendarny już ketchup „Włocławek” (dziś produkowany jest w Łowiczu). Potem też nie było nudy, bo na przełomie lat 60 i 70. XX wieku, skaskadowano Wisłę poprzez wybudowanie potężnej zapory.

W związku z tym wszystkim, Włocławek otrzymał nawet w 1966 r. od państwa Order Sztandaru Pracy I klasy. Niektórzy mówili o nim także jako o „czerwonym mieście”, ale to należy raczej odnosić tylko to zagęszczenia przedsiębiorstw o charakterze produkcyjnym, nie zaś przekonań tutejszej ludności. Niemniej, rzec można, że Włocławek zaczał wyrastać na modelowy, socjalistycznych ośrodek.
To co przynosiło wpływy i splendor w okresie PRL-u, okazało się jednak zgubne po transformacji systemowej. Zakłady, jak to zakłady, w nowej rzeczywistości zaczęły padać jak muchy. „Celuloza” dotrwała do 1994 roku, a zakłady fajansu do 1991 roku. Zakłady Azotowe „Włocławek”, czyli (od 1997 roku) „Anwil” przetrwały, ale tylko dlatego, że zostały przekształcone w spółkę Skarbu Państwa. Dodając to wszystko do siebie, otrzymaliśmy wynik, czyli zniknięcie tysięcy miejsc pracy, a także pozycję jednego z liderów, w odniesieniu do wskaźnika bezrobocia.
Jakby tego było mało, nastąpił kolejny mocny cios, czyli reforma administracyjna i utrata statusu miasta wojewódzkiego. Włocławek faktycznie zaczynał wówczas pędzić w kierunku dna. Pojawiło się wiele opuszczonych budynków mieszkalnych i poprzemysłowych, którymi już nikt się nie zajmował (bo niby kto i za co?). Do tego oczywiście dodać należy zanieczyszczenie terenu i degradację środowiska, wynikające z lat produkcji, prowadzonej w samym centrum miasta. Kolorowo więc nie było.

To co widzimy obecnie to jeden z etapów powolnego proces odradzania (który i tak swoją drogą zaszedł już daleko). Następstwo i naturalny efekt splotu wszystkich tych wydarzeń, o których napisałem wyżej. Jednego nie byłoby bez drugiego. I właśnie dlatego dzisiaj we Włocławku mamy do czynienia z prawdziwym mixem wrażeń. Piękna architektura sakralnea, bogate wille dawniej należące do majętnych przedsiębiorców, ale i sporo zaniedbanych przestrzeni. Wszak to wszystko jest historią tego miasta!
Wspominając bogate tradycje przemysłowe Włocławka, chyba najlepiej jest odwołać się do fajansu. Któż z nas (osób urodzonych do 90 roku) nie miał u siebie w domu starej porcelany, sygnowanej właśnie przez tutejszy, legendarny zakład? Te charakterystyczne, bazujące na kwietnych motywach, ręcznie wykonane wzory, to był prawdziwy klasyk wszystkich polskich domostw z okresu PRL-u i lat 90. XX wieku. Ba, przecież wielu wciąż jada obiady z porcelany, powstałej we Włocławku!

źródło: http://www.wzorcowniawloclawek.com
Dziś, tę piękną, porcelanową historię Włocławka, można wspominać nie tylko w dawnym miejscu fabryki, a więc dzisiejszej „Wzorcowni”, ale także za sprawą ładnego murala, przy ulicy Wojska Polskiego. Malunek, znajdujący się tuż obok seminarium duchownego, przedstawia najważniejsze włocławskie zabytki (rzecz jasna z katedrą na czele), umieszczone w filiżance, z charakterystycznym, niebiesko-białym wzorem, typowym dla włocławskiego fajansu. Obok umieszczono zaś napis: „Włocławski fajans – esencja miasta od 1873 roku”. Niezwykle trafnie!

Na koniec dodam, że tradycje ceramiczne próbowano we Włocławku kilka razy reaktywować. Obecnie na terenie miasta działa Fabryka Fajansu Włocławek Tyberiusz Rajs, której chyba wiedzie się całkiem nie najgorzej. I – w celu podtrzymania tych tradycji – niech tak będzie dalej! Myślę bowiem, że kupno ręcznie malowanej ceramiki, to całkiem niezła pamiątka, z pobytu we Włocławku!
Malują Śródmieście strasznym, a jest przeciekawe!
Tutaj kończymy naszą podróż po włocławskim osiedlu Śródmieście. Jak zwykle okazało się, że opinie, dotyczące danego obszaru – szczególnie te najbardziej skrajne – są mocno przesadzone i opierają się na pewnych, powstałych w czasach dawno minionych, stereotypach. Jasne, „serce” Włocławka czeka w najbliższych latach jeszcze wiele „operacji” i pewnie wiele wody upłynie w Wiśle, zanim powróci tutaj dawny blask. Jednak już teraz jest naprawdę całkiem nieźle!

Zachęcam więc wszystkich, który lubią czasami uciec od zgiełku zatłoczonych, typowo turystycznych miast. Tutaj możecie odkryć ciekawe, naprawdę wartościowe historycznie i architektonicznie obiekty. Dowiedzieć się czego nowego, a propo historii regionu i poczuć klimat, którego próżno szukać w innych miastach. Słowem: włocławskie Śródmieście odwiedzić zdecydowanie warto!

Warto również odwiedzać (i to regularnie) bloga „Turystyka BEZ FILTRÓW”, ponieważ dosłownie na dniach, pojawią się tutaj kolejne dwa artykuły, z cyklu „Włocławskie osiedla BEZ FILTRÓW”! Wspólnie odwiedzimy więc: Zazamcze i Zawiśle. I pewnie Was zbytnio nie zaskoczę, jeśli napiszę, że tam również natrafiliśmy na masę ciekawych miejscówek i niezwykłych historii!

A co z pozostałymi osiedlami Włocławka? To już oczywiście temat na przyszły sezon, ale jak najbardziej, opisanie (i obfotografowanie) ich mamy w planach. Prosimy tylko o odrobinę cierpliwości.
Serdeczne dzięki Czytelniku/Czytelniczko, jeżeli dobrnąłeś/dobrnęłaś do końca tekstu. Do zobaczenia wkrótce!

Ps. Dajcie znać, czy tak samo jak my postrzegacie włocławskie Śródmieście!
Tekst: Piotr Weckwerth
Zdjęcia: Inna Yaremchuk
“Polecam także nasz Instagram,
na którym pokazujemy kulisy tworzenia blogowych materiałów!”

Leave a Reply