WŁOCŁAWSKIE OSIEDLA BEZ FILTRÓW – ZAZAMCZE

______________  

Właściwie znajdziecie tutaj wszystko. Tereny zielone i bliskość rzeki (a nawet dwóch rzek)? Jest! Zabytkowe obiekty? Są! Wielkopłytowa zabudowa? Obecna! Stacja kolejowa? Również! Nic zresztą dziwnego, bo to jedno z największych osiedli Włocławka. Jeśli dodamy do tego ciekawą, kryjącą niesamowitą historię, nazwę, robi się naprawdę interesująco! Bo faktycznie, Zazamcze – czyli nasz dzisiejszy bohater – to osiedle doprawdy godne odwiedzenia.

______________  

Zazamcze za Zgłowiączką

W poprzednim, premierowym odcinku cyklu, w którym przedstawiliśmy Wam włocławskie Śródmieście, narzekałem nieco na trudności, jak niesie za sobą próba wyznaczenia granic poszczególnych osiedli. Nie tylko we Włocławku, ale ogólnie, w każdym polskim mieście. Nie będę się więc powtarzał (po prostu zerknijcie do artykułu, czyli TUTAJ). Rzućmy za to okiem na zapisy studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego Włocławka z 2007 roku, czyli ostatniego oficjalnego dokumentu, w którym wyznaczono przebieg granic jednostek mieszkaniowych.

Zgłowiączka – naturalna granica między Śródmieściem i Zazamczem

Według niego, Zazamcze znajduje się w obrębie następujących linii: na północy Wisła, na wschodzie Zgłowiączka, a na zachodzie przedłużenie ulicy Rózinowskiej. Wszystko to wydaje się dość intuicyjne, jednakże zdecydowanie gorzej jest w tym kontekście na południu. Tutaj granica biegnie głównie przez tereny leśne, toteż trudno ją dokładnie umiejscowić. Stwierdzić należy więc, że pokrywa się ona z granicą całego miasta. W efekcie, do Zazamcza należy cały obszar, znajdujący się na wschód od Zgłowiączki, aż do wysokości wspominanej ulicy Rózinowskiej.

Powyższe oznacza mniej więcej tyle, iż oficjalnie do osiedla przypisano nawet leśny teren, wbijający się na południe, sięgający niemal do osady Przyruda. Do tego dorzucić należy obszar Szpitala Specjalistycznego  im. błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki oraz stadion „Przylesie”. Wychodzi więc na to, że mamy do czynienia z naprawdę dużym terenem! Na szczęście, jest to także teren ciekawy!

I tak, wiem, że poszczególne części składowe osiedla Zazamcze, bywają określane innymi nazwami i interpretowane jako osobne osiedla – jednak jak wspomniałem, trzymam się oficjalnych ram. Warto jednak wspomnieć, że obszar, sąsiadujący z lasem, w okolicach kościoła pw. św. Józefa (czyli ulice: Promienna, Radosna, Grunwaldzka itp.) to Przylesie. Południowy zachód, czyli okolice ulic: Obwodowej i Lisek, bywają nazywane po prostu Liskiem, a pobliski teren między ulicami Winiecką i Szpitalną, nosi niegdyś miano Dziadowa. Z kolei okolice Zgłowiączki, w pobliżu ulic: Wysokiej i Szpitalnej to Słodowo (od działającego na Zgłowiączce od czasów późnego średniowiecza, młyna słodowego). Sam zachodni skraj osiedla bywa jeszcze czasem określany Korabnikami. Tyle osiedli, w jednym osiedlu!

“Polecam także nasz Instagram,
na którym pokazujemy kulisy tworzenia blogowych materiałów!”

Zazamcze – skąd ta nazwa?

Wracając jednak do Zazamcze, trzeba przyznać, że nazwa osiedla jest naprawdę zacna. Niestety, nie odnosi się do stanu obecnego, gdyż we Włocławku żadnego zamku nie znajdziemy. Ba, wielogodzinne poszukiwania, nie pozwolą Wam nawet na znalezienie choćby skrawka obronnych murów miejskich. No ale skądś jednak, nazwa ta wziąć się przecież musiała!

No i faktycznie, wzięła się od najprawdziwszego zamku. Tylko takiego, który nie istnieje już od niemal 400 lat. Mowa o konstrukcji, wznoszącej się niegdyś dumnie, w miejscu, w którym obecnie stoi ważny zabytek miasta, czyli Pałac Biskupi, a więc już na terenie Śródmieścia. Właśnie tam, między ujściowym odcinkiem Zgłowiączki, a Wisłą, od czasów najdawniejszych, czyli zapewne już od X wieku, znajdowała się osada, będąca protoplastą dzisiejszego Włocławka.

Osada, mimo, iż otoczona fosą i wałami obronnymi, nie przetrwała XIV-wiecznego najazdu Krzyżaków. Włocławek zdołał się na szczęście odrodzić, a w miejscu dawnego grodu wzniesiono zamek. Stało się to z inicjatywy Macieja z Gołańczy, biskupa kujawskiego, przedstawiciela możnego rodu Pałuków (tak, skojarzenia z regionem Pałuki są tutaj jak najbardziej słuszne).

Mniej więcej tak to wyglądało na początku XVII wieku. Rysunek autorstwa Abrahama van Boota, sekretarza poselstwa holenderskiego

Zamek, podobnie jak wcześniej osada, otoczony został fosą (przez którą przerzucany był nawet most zwodzony), a także murami obronnymi. Oczywiście w obrębie murów i w ich pobliżu, również na dzisiejszym osiedlu Zazamcze, rozwijał się infrastruktura, rzekłbym, towarzysząca. Mowa tutaj m.in. o: magazynach, stajniach, a także browarach, gorzelni i temu podobnych. Słowem: prawdziwe miasto w mieście, czyli rzecz typowa, dla każdego szanującego się, średniowiecznego zamku.

Niestety, dziś zamek ten możemy  podziwiać wyłącznie w postaci artystycznych wizji rysowników, gdyż konstrukcja nie przetrwała wizyty kolejnych nieproszonych gości, czyli Szwedów. Ci, swoim zwyczajem, spustoszyli miasto w trakcie wielkiego potopu. Konstrukcja podzieliła więc los bydgoskiej warowni, która również został zniszczony przez przybyszów z dalekiej północy. Cóż, taki mieli paskudny zwyczaj.  

Ruiny wykorzystano jednak, jako podstawę do budowy innej konstrukcji, a więc nowej siedziby kujawskich biskupów. W ten sposób, w XVIII wieku powstał barokowy pałac, który początkowo posiadał nawet mury obronne i (ponownie) most zwodzony. Ostatecznie jednak, tych ostatnich „zamkowych” motywów, pozbawiono go w końcówce XIX wieku, w trakcie ostatniej wielkiej przebudowy. Wówczas powstał budynek, w kształcie zbliżonym do tego, który podziwiać można tutaj dzisiaj, czyli reprezentujący styl klasycystyczny. Niemniej, wciąż jest to obiekt bardzo ładny!

Kiedyś zamek, dziś Pałac Biskupi

Swoją drogą, na terenie Śródmieścia, istnieje jeszcze ulica Zamcza, będąca swego rodzaju pamiątką po dawnej warowni. Dziś, przejeżdżając pod mostem im.  Marszałka Rydza-Śmigłego, dotrzecie nią do ulicy Gdańskiej. Kiedyś, prowadziła bezpośrednio właśnie od włocławskiego zamku.

Zazamcze czyli przedmieście

Jak można się łatwo domyślić, bliskość zamku sprawiła, że Zazamcze zaczęło w pewnym momencie pełnić funkcję zaplecza logistyczno-magazynowego, dla warowni. Niemniej, wciąż było to właśnie tylko zaplecze. Tereny położone po tej, zachodniej stronie Zgłowiączki, nie należał wówczas do miasta. Mogliśmy więc mówić o najzwyklejszych przedmieściach, obszarze na poły wiejskim.  

Taki stan utrzymywał się zresztą przez długie lata. We wschodniej części osiedla, tuż przy Zgłowiączce i w pobliżu Wisły, widać jeszcze pozostałości po dawnych powiązaniach z zamkiem, w postaci zabytkowych obiektów (o nich niżej). Niemniej cały pozostały teren pokrywały lasy oraz tereny rolnicze. Tylko gdzieniegdzie istniała niska, rozporoszona zabudowa.

Dziś Zazamcze to jedno z największych włocławskich osiedli, kiedyś rozciągały się tutaj tereny rolnicze

Dziwić nie może więc, iż spory fragment tego terenu ten szybko stał się folwarkiem, czyli wielkopowierzchniowym gospodarstwem, czymś na kształt znanych współczesnym (no ok, trochę starszym współczesnym) PGR-ów. Dostarczał więc do miasta różnego rodzaju materiały, jak zboże, drewno, zwierzynę itp. Pod folwark podlegał cały teren, znajdujący się między Wisłą i Zgłowiączką oraz mniej więcej dzisiejszą ulicą Zdrojową na zachodzie i ulicą Wysoką na południu. Dalej na południe działał kolejny, znacznie mniejszy folwark, czyli Lisek, od którego nazywa się czasami tę część miasta.

Jeszcze dalej na zachód z kolei, za ulicą Zdrojową, funkcjonowała wieś Zazamcze. To rozróżnienie jest o tyle istotne, że folwark, jak zdecydowanie silniej rozwinięty i przyciągający przedsiębiorców, włączono w granice miasta już w 1850 roku. Zaś część wiejska, która wciąż wyglądała jak przedmieścia (a funkcja rolnicza w dalszym ciągu była tutaj wiodąca), czekała na „przygarnięcie” przez Włocławek, aż do 1927 roku. Tak naprawdę więc, osiedle nie świętowało jeszcze nawet pełnoprawnego 100-lecia swojej bytności w granicach miasta!

Oczywiście, w międzyczasie, miasto wchłaniało małe, sąsiednie wsi, które dzisiaj są częścią osiedla, jak choćby wspomniane: Dziadowo czy Korabniki. Największa ekspansja nastąpiła jednak po II wojnie światowej. Włocławek, jak każde duże miasto w Polsce, poszukiwał nowej przestrzeni mieszkaniowej. Wszak mieliśmy do czynienia z boomem urodzeniowym, a także z licznymi migracjami wewnętrznymi w obrębie kraju.

Wielka płyta też oczywiście jest

Tutaj, rozwój tej tkanki mieszkaniowej miał jednak znaczenie strategiczne, bo „na gwałt” poszukiwano miejsca, w którym ulokować można by pracowników (naturalnie wraz z rodzinami), którzy pracowali będą w powstającym wówczas molochu, czyli Zakładach Azotowych „Włocławek”, dzisiaj znanych jako „Anwil”.

Zdecydowano się, że wysoka, wielkopłytowa zabudowa, pojawi się także na terenie dawnej wsi Zazamcze, do czego walnie przyczyniła się właśnie bliskość powstających właśnie zakładów. Tak też się stało i dawne tereny rolnicze, stały się na przełomie lat 60 i 70. XX wieku, pospolitymi blokowiskami. Cóż, scenariusz, który znają mieszkańcy większości dużych, polskich miast.

Zielono i niebiesko

Na szczęście, wielka płyta i sąsiedni przemysł nie zdominowały krajobrazu i charakteru Zazamcza. Osiedle wyróżnia się wszak rozległymi, piękny terenami zielonymi! A to efekt decyzji, podjętej w drugiej połowie XIX wieku, dotyczącej utworzenia parku, który dziś rozciąga się po obu stronach Zgłowiączki.

Piękne, zielone tereny nad Zgłowiączką czyli…

To naprawdę piękne miejsce, gęsto porośnięte drzewami, a w niektórych miejscach obsadzone eleganckimi kwietnikami. Te królują przede wszystkim w okolicach pomnik Henryka Sienkiewicza (zresztą wieszcz jest od 1916 roku patronem parku, a na początku XX wieku zdarzyło mu się nawet odwiedzić Włocławek!). Schodząc w kierunku rzeczki, po delikatnie opadających brzegach doliny, możemy się poczuć, niczym w jakimś dawnym założeniu ogrodowym, rodem z czasów 20-lecia międzywojennego. Tak jest, aż tak pięknie urządzono tutejszy park!

…park im. Henryka Sienkiewicza

I coś w tym jest, bo mimo, że park działa od 1870 roku, to poszerzono go do obecnego kształtu właśnie w latach 20. XX wieku, kiedy to teren zielony dotarł aż do mostu kolejowego nad Zgłowiączką. Pierwotnie, park znajdował się bowiem tylko po stronie Śródmieścia. W późniejszych latach zieleń przesunęła się jeszcze dalej, dzięki czemu dzisiaj płynnie przechodzi w park na Słodowie, dawniej znany głównie z otwartych basenów. Dziś znajduje się tutaj amfiteatr, kilka boisk oraz Międzyosiedlowy Basen Miejski.

Park na Słodowie

Zieleń ciągnie się wzdłuż całego, miejskiego szlaku Zgłowiączki, aż do granic Włocławka. Naturalnie, poza zabudowaniami, na południu, przyjmuje bardziej dziki charakter. Tutaj króluje już najprawdziwszy las, są skarpy i bardzo fajny, prawdziwie pozamiejski krajobraz. Im bliżej zaś Wisły, tym więcej elementów infrastruktury – ostatnie kilkaset metrów ma zaś wybetonowane nabrzeża. Tam, Zgłowiączka przepływa pod dwoma mostami – starszym drogowym i ceglanym, w ciągu ulicy Wyszyńskiego oraz młodszym, kładką przerzuconą przez rzeczkę tuż przy ujściu. Ta ostatnia bywa nazywana Mostem Zakochanych i oczywiście jest obwieszona tradycyjnym kłódkami.

Ujściowy odcinek Zgłowiączki

Sama Zgłowiączka to – mimo, że spoglądając na jej ujściowy odcinek, nie jest to oczywiste –  całkiem długa rzeka. Liczy sobie 79 metrów, a jej źródeł należy poszukiwać całkiem daleko od miasta, bo w okolicach wsi Płowce (czyli miejscu słynnej bitwy między wojskami Władysława Łokietka i Krzyżakami). Wody dla turystów kajakowych jednak jest tutaj wystarczająco głównie wczesną wiosną, po zimowych roztopach, toteż w pozostałej części sezonu, przygotujcie się na liczne utrudnienia. W związku z tym, jest to rzeczka, którą polecałbym raczej kajakarzom zwałkowym, lubującym się w skakaniu przez drzewa, przeciskaniu się nad mieliznami i ciągnięciu łodzi po lądzie. To oczywiście też ma swój urok, ale zarezerwowane jest dla prawdziwych pasjonatów.

Mostek miłości nad urokliwą Zgłowiączką

Ładny jest też oczywiście nadwiślański bulwar, którego wschodni fragment zagospodarowano w trakcie budowy mariny (o niej więcej niżej). Dalej, w kierunku wschodnim, rozciąga się zaś dziki brzeg Wisły. Bardzo dużo tutaj zieleni, są niewielkie jeziorka, zatoczki i plaże. Tutaj dokładnie widać, mimo, że duże osiedle jest przecież tuż obok, że Wisła nie bez powodu bywa nazywana ostatnią wielką, dziką rzeką Europy!

A jeśli i dotąd mało Wam było na Zazamczu zieleni, możecie się udać do pobliskiego lasu. Ten otacza osiedle od zachodu i południowego zachodu, tworząc swoistą otulinę, naturalny mur przed szkodliwym działaniem sąsiednich zakładów przemysłowych. Nic tylko zaszyć się w tej zielonej ostoi i kontemplować. Ale zaraz potem wróćcie, bo idziemy zwiedzać zabytki osiedla Zazamcze!

Zabytki tutaj są!

Bliskość Śródmieścia, a kiedyś także wspomnianego zamku, a także strategiczne położenie w pobliżu drogi wodnej, sprawiły, że na Zazamczu sporo budynków powstawało już w dawnych wiekach. Szczęśliwie, kilka historycznych konstrukcji ostało się do dziś, toteż warto rzucić na nie okiem!

Chyba najcenniejszym jest tzw. Czarny Spichrz, stojący sobie przy skrzyżowaniu ulic: Wyszyńskiego i Piwnej. Faktycznie jest czarny, ale tylko w dolnej części, i skąd właśnie wzięła się jego nazwa. U góry zaś dominują barwy białe, a także konstrukcja szachulcowa. To oczywiście dawny budynek magazynowy, w którym przechowywano zboże. Powstał w samej końcówce XVIII wieku lub na początku wieku XIX, a głównym czynnikiem, była oczywiście bliskość Wisły.  

Czarny spichrz jest tak naprawdę…

W pierwszej połowie XIX wieku, przejęła go sąsiednia Fabryka Cykorii Ferdynanda Bohma,  a następnie przez dekady wykorzystywany był jako magazyn następców tej fabryki. Od lat 80. XX wieku na szczęście pozbawiono go tej funkcji (na szczęście, bo przez to z pewnością bardzo niszczał). A to że przetrwał jest wyjątkowe, bo obecnie jest prawdopodobnie ostatnim drewnianym spichlerzem na całym terenie Kujaw! Dziś wykorzystywany jest przez Dobrzyńsko-Kujawskie Towarzystwo Kulturalne, które prowadzi tutaj m.in. Klubu Środowisk Twórczych „Piwnica”.

…czarno-biały

Wspomniałem wyżej o cykorii. I to właśnie wokół niej, kręciła się duża część życia na Zazamczu, w wieku XIX oraz na początku wieku XX. Wszak właśnie tutaj, przy dzisiejszej ulicy Wyszyńskiego, w 1816 roku powstało potężne przedsiębiorstwo. Przedsiębiorstwo, założone przez Niemca, Ferdynanda Bohma, który zapewnił sobie wieczystą dzierżawę dużej działki, znajdującej się na terenie działającego jeszcze wówczas  folwarku Zazamcze. Okazało się, że to był początek naprawdę wielkiej historii.

Podwórze fabryki cykorii w 1908 r.
Źródło: “Tygodnik Ilustrowany”

Przedsiębiorstwo specjalizowało się w produkowaniu kaw zbożowych, z dodatkiem cykorii. I choć nie miało konkurencji, to początkowe dekady działalności, do łatwych nie należały. Dla przykładu, część materiałów potrzebnych do produkcji, składowano w piwnicach pobliskiego… Pałacu Biskupiego. Tak naprawdę, firma w pełni „wystrzeliła” w drugiej połowie XIX wieku, a jeszcze wzmocniła swoją pozycję po 1927 roku, kiedy to połączyła się z konkurencyjną fabryką Gleba. Wówczas powstała spółka akcyjna pod nazwą „Zjednoczone Fabryki Cykorii Ferdynand Bohm et Co i Gleba”.

Zabytkowe zabudowania dawnej fabryki cykorii, czyli…

Nagle, i tak duże dotąd przedsiębiorstwo, stało się prawdziwym gigantem. Poza kawą z cykorią, zaczęło sprzedawać m.in.: budynie, proszki do pieczenia, cukier wanilinowy, a po II wojnie światowej, kiedy znane było już jako Kujawskie Zakłady Kawy Zbożowej i Środków Odżywczych, także: zupy w proszku, konserwy i przyprawy. Oczywiście to nie był koniec zmian, bo w latach 70. XX wieku, firma otrzymała nazwę: Kujawskie Zakłady Koncentratów Spożywczych.

…dzisiejsza “Delecta”

Po transformacji systemowej, mamy już do czynienia z „Delectą”. Tak jest, znana nam wszystkim w kraju firma, zaczęła tworzyć swoją potęgę już w XIX wieku. I to od cykorii. Dziś to część większego koncernu, czyli Bakalland S.A. Obecny asortyment jest więc jeszcze szerszy.  

Mimo upływu lat, duża część historycznych budynków, a więc tych pamiętających jeszcze XIX i początek XX wieku, wciąż tutaj stoi. Zobaczycie je od strony ulicy Wyszyńskiego, a także Fabrycznej. I choć dziś cegła jest ładnie odnowiona, a na ścianie widnieje logo „Delecty”, to te ściany były świadkami wielu, wielu minionych dekad. Pozostaje nam się cieszyć, że dotrwały do dziś.  

Tablica ku pamięci pracowników dawnej fabryki cykorii, zamordowanych przez niemieckiego okupanta

To oczywiście nie wszystko, jeżeli chodzi o przemysł na Zazamczu. W okresie prosperity, czyli głównie w XIX wieku, działały tutaj także m.in.: huta szkła „Helena” (założona w 1878 roku przez Ludwika Bauera), fabryka maszyn i narzędzi rolniczych (założona w 1850 roku przez Wilhelma Haaka) czy cegielnia parowa (założona w 1870 roku przez Leona Bojańczyka – spadkobiercę browaru Bojańczyka). Budynek tej ostatniej zresztą stoi po dziś dzień przy ulicy Szpitalnej, choć jest już w bardzo kiepskim stanie). Można więc rzec, że Zazamcze przemysłem stało!

Z rodem Bojańczyków, związany jest także eklektyczny pałacyk, stojący przy ulicy Szpitalnej 23. Wybudowany w 1881 roku obiekt, należał do zasłużonego, włocławskiego rodu od początku, aż do 1963 roku, kiedy to wnuczka ostatniego właściciela browaru, Władysława, sprzedała go Spółdzielni Przemysłu Ludowego i Artystycznego „Sztuka Kujawska”. Od 2003 roku,  pięknie odrestaurowany obiekt działa jako hotel (i to spory, bo mieści ponad 100 miejsc noclegowych). Chyba wpaść do niego warto, bo miejsce jest świetne – tuż za nim, rozciąga się już park im. Henryka Sienkiewicza i rzeczka Zgłowiączka. Do Śródmieścia też jest bardzo blisko.

Dawny pałacyk Bojańczyków z końcówki XIX wieku

A propo rzeki i wody, to należy wspomnieć także o dawnym budynku przystani. Mowa o konstrukcji, stojącej przy ulicy Piwnej. Dziś, po wielu przebudowach i generalnym remoncie, tutaj również działa hotel („Riverside”), jednak przez lata urzędowali w nim wodniacy z Włocławskiego Towarzystwa Wioślarskiego. A klub to niezwykle zasłużony, bo prawdopodobnie najstarszy działający po dziś dzień na Kujawach, gdyż rozpoczął swą działalność w 1886 roku!

Co ciekawe, pierwsze wersje (bo było ich kilka) przystani włocławskich wioślarzy, były pływające. Te jednak albo tonęły, albo bardzo szybko się zużywały. Mało tego, w trakcie I wojny światowej, niemieccy żołnierze, zagospodarowali jedną z nich na… pływający szpital wojskowy. W końcu więc zdecydowano się na postawienie wersji lądowej, której budowę ukończono w 1929 roku. Pewnie nikogo nie zaskoczę, jeśli powiem, że wówczas (i przez długie lata, bo od 1921 do 1947 roku, a więc do swojej śmierci), prezesem Towarzystwa i głównym  motorem napędowym jego rozwoju, był… Jerzy Bojańczyk! Tak jest, przedstawiciele tego rodu byli dosłownie wszędzie!

Odnowiona elewacja dawnej przystani

Budynek przez lata popadał w ruinę, do czego walnie przyczyniła się, zalewająca go od czasu do czasu Wisła. Toteż ostatecznie wodniacy musieli go porzucić. Na szczęście, znalazł się inwestor, który odnowił i rozbudował obiekt, a następnie uruchomił w nim 3-gwiazdkowy hotel. W kompleksie zachowała się oryginalna sala bankietowa, która pomieścić może nawet 250 osób.

Zabytkiem, którego już nie ma, przynajmniej, że tak się wyrażę, w części naziemnej, jest dawna, założona najpewniej w XIX wieku, nekropolia. Cmentarz znajdował się między dzisiejszymi ulicami: Lisek i Obwodową i służył ofiarom cholery. Ta nawiedzała Włocławek dość często, co było oczywiście efektem licznych wojen i przemieszczania się wojsk. Potem, niemiecka mniejszość Włocławka wykorzystywała go aż do czasów II wojny światowej. Ostatecznie, zdewastowano go w latach 60. XX wieku.

Tu był kiedyś cmentarz…

Co ciekawe, w miejscu, w którym obecnie wznoszą się bloki oraz sklep „Biedronka”, czyli między ulicami: Wieniecką, Budowlanych i Hutniczą również,  przynajmniej od 1890 roku istniał cmentarz choleryczny. Rok ten to okres ostatniej  dużej fali, tej „przemiłej” choroby, która nawiedziła Włocławek. W 1914 roku w jego miejscu powstał cmentarz wojenny, w którym pochowano Niemców i Rosjan poległych w Bitwie pod Włocławkiem. Zaś rok później, w 1915, nekropoli nadano patronat św. Antoniego. Niestety, spotkał go podobny los jak cmentarza wspomnianego wyżej – „zaorano” go na przełomie lat 60 i 70 XX wieku. Podły los, łączący wiele starych nekropolii.

Współczesność również

Jako się rzekło, współczesność to na Zazamczu głównie duże osiedle bloków z wielkiej płyty. Te znajdziecie m.in. przy ulicach: Budowlanych, Rajskiej, Pogodnej, Wesołej czy Wienieckiej. Naturalnie, w następstwie jego budowy, pojawiła się cała infrastruktura towarzysząca, w postaci sklepów, punktów usługowych, szkół (np. II Liceum Ogólnokształcące) i temu podobnych. Oczywiście, budynki mieszkalne powstają po dziś dzień – obecnie m.in. nowoczesny apartamentowiec przy parku im. Henryka Sienkiewicza, tuż przy ulicy Wyszyńskiego.

Wieżowce przy ulicy Pogodnej

Nie jest jednak tak, że wśród tych nowych elementów infrastruktury, brak jest obiektów i miejsc interesujących. Pierwszy z nich, znajdziemy tuż nad Wisłą. Mowa oczywiście o nowej wersji przystani wodnej, od 2014 roku wznoszącej się (czy też raczej wiszącej, bo przecież obiekt podpierają  imponujące, 10-metrowe pale) dumnie tuż przy ujściu Zgłowiączki do Wisły, ale jeszcze po stronie Zazamcza. Bardzo nowoczesna (i dodajmy, również bardzo estetyczna), konstrukcja to dzieło duetu architektów: Andrzeja i Wojciecha Ryżyńskich (prywatnie ojca i syna).

Nowoczesna, włocławska przystań

Przystań, oficjalnie noszącą patronat Jerzego Bojańczyka (co jest jak najbardziej zrozumiałe), wyposażono m.in. w: hangary, warsztaty i magazyny, które dzisiaj wykorzystują  WOPR i policja wodna. Z infrastruktury korzysta także oczywiście Włocławskie Towarzystwo Wioślarskie. Obiekt stanowi zastępstwo dla wspomnianego już wcześniej, zabytkowego obiektu przy ulicy Piwnej. Oczywiście, przy nabrzeżu mogą cumować różnego rodzaju jednostki pływające.

Łódkę zwodować też można!

Zazamcze, poza „stacją wodną”, ma też swoją stację kolejową. Dworzec Włocławek-Zazamcze, znajdujący się przy ulicy Energetyków, w zachodniej części osiedla, działa od lat 70. XX wieku. Nie trudno się domyślić, że jego czasy świetności przypadają na okres powstania i rozwoju Zakładów Azotowych Włocławek, czyli lata 70. i 80 XX wieku.  Dziś to już mało znaczący przystanek, na którym zatrzymują się głównie regionalne pociągi. Mimo to, stacja (czy też raczej perony) doczekała się kilka lat temu rewitalizacji. Niestety, nie dotyczy to budynku dworca, który doskonale pamięta (co widać bardzo wyraźnie), czasy głębokiego PRL-u.

Stacja Włocławek Zazamcze

W środku lasu, na wyjeździe z miasta, w kierunku Wieńca-Zdroju (cóż za zrządzenie losu!), przy ul. Wienieckiej, znajduje się z kolei Szpital Specjalistyczny im. im. błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki. To placówka o randze szpitala wojewódzkiego i jedna z największych jednostek tego typu w regionie. Zresztą, będzie jeszcze większy, bo wciąż jest rozbudowywany. W ostatnich latach, na jednym z obiektów powstało lotnisko dla ratowniczych helikopterów. Obecnie zaś rośnie nowy obiekt szpitala, o powierzchnia użytkowej przekraczającej 20 tysięcy metrów kwadratowych. Przyznam, że to całkiem dobry sposób na uczczenie jubileuszu, gdyż placówka obchodzi w tym roku 60-lecie funkcjonowania. Wypada życzyć minimum 100 lat.  

Włocławski szpital w środku lasu

Co ciekawe, tuż obok, również na terenie leśnym, skrywa się pełnoprawny… obiekt sportowy. Na myśli mam rzecz jasna stadion „Przylesie”, zarządzany przez włocławski Ośrodek Sportu i Rekreacji. Obiekt doczekał się kilka lat temu rewitalizacji. Niewątpliwie zaś jego największą zaletą jest piękne otoczenie.

Odwiedźcie Zazamcze!

Mam nadzieję, że przedstawiony materiał choć w drobnym stopniu zachęci Was do odwiedzenia Zazamcza! Jeżeli nawet nie jesteście pasjonatami zwiedzania osiedli (bo przecież takich osób nie ma tak znowu wiele), to warto zajrzeć chociażby do wschodniej części osiedla – tej przytulonej do Zgłowiączki. Wszak to tylko „żabki skok” z Śródmieścia, a zabytków, tak mocno związanych z historią (głównie zaś tę przemysłową) Włocławka, jest tutaj całkiem sporo.

Jeśli zaś szukacie zieleni, spokoju, chwili relaksu, koniecznie przejdźcie się po parku im. Henryka Sienkiewicza nad Zgłowiączką. Albo usiądźcie nad Wisłą, tuż przy nowoczesnej przystani, bądź przystańcie na kładce, spoglądając w toń królowej polskich rzek, bądź znacznie spokojniejsze wody, zasilającej ją Zgłowiączki. Całkowitą „odcinkę” (oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu) zapewnią Wam z kolei leśne tereny, okalające to włocławskie osiedle.

A jeżeli jesteś mieszkańcem Zazamcza… cóż, mam nadzieję, że masz podobne spostrzeżenia (czyli głównie pozytywne), jak ja i doceniasz swoje osiedle. Wiem, że bywa z tym ciężko, wszak mieszkanie w danym miejscu, a spoglądanie na niego z pewnej perspektywy oraz odwiedzanie go jako gość, to dwie, zupełnie różne rzeczy. Niemniej, i tak uważam, że Zazamcze to całkiem przyjemne miejsce!

Tym pozytywnym wnioskiem kończymy naszą wizytę na Zazamczu i zamykamy drugi odcinek tegorocznej edycji cyklu „Włocławskie osiedla BEZ FILTRÓW”. Po Śródmieściu (artykuł przeczytasz TUTAJ) i właśnie Zazamczu, za kilka dni zaproszę Was na drugą stronę Wisły. Tak jest, niebawem widzimy się na Zawiślu!

Dzięki za uwagę! Do zobaczenia!

Ps. Dajcie znać, co sądzicie o włocławskim Zazamczu i czy zgadzacie się z tym, co napisałem w artykule!

Tekst: Piotr Weckwerth

Zdjęcia: Inna Yaremchuk

Zadanie jest współfinansowane ze środków otrzymanych od Gminy Miasto Włocławek

Leave a Reply

Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑

%d bloggers like this: